Wyborczynie w poniedziałek zadawać sobie będą głównie pytanie: „Po co nam właściwie teraz te wybory?”.

Wyborczynie w poniedziałek zadawać sobie będą głównie pytanie: „Po co nam właściwie teraz te wybory?”.
Z Tomaszem Kolankiewiczem, dyrektorem artystycznym festiwalu filmowego w Gdyni, rozmawia Jakub Majmurek.
Patrząc na pracowników i pracowniczki ochrony zdrowia nocujących w namiotach pod siedzibą szefa rządu, trudno nie poczuć wściekłości na państwo polskie, zmuszające kluczowych dla dobrostanu społeczeństwa ludzi do takich kroków.
Wydarzenia tak ważkie jak zamachy z 11 września 2001 roku i ich konsekwencje nie mogły pozostać bez wpływu na kino i telewizję.
Kiedy PiS mówi o obronie bezpieczeństwa kraju, opozycja nie może się dać wciągnąć w jego retorykę „bronimy granicy, gromadzimy się wokół flagi, kto nie z nami, ten zdrajca!”. To prowadzi do normalizacji stanu wyjątkowego.
Mogę sobie wyobrazić wyborczynię, która rok temu głosowała na Hołownię, potem dała się przekonać powrotowi Tuska, ale teraz da się porwać wizji cyfrowej demokracji Polski 2050. Nic jednak nie wskazuje, by podobne osoby występowały w statystycznie istotnych liczbach – pisze Jakub Majmurek.
„Żadnych wycieczek, żadnych happeningów” – mówią rządzący o nowym reżimie na granicy. Co to właściwie znaczy?
Tusk i Hołownia mówią o obronie polskiej granicy, Konieczny przerzuca wodę i śpiwory uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej. Czy opozycja zdoła przedstawić wspólną alternatywę wobec tego, co na granicy robi PiS? Czy powinna mówić w tej sprawie jednym głosem?
Lepiej, by w przestrzeni publicznej mogły wybrzmieć nawet krzywdzące słowa wobec armii czy policji, niż żeby źle pojęty „szacunek dla munduru” paraliżował krytykę tych instytucji i społeczną kontrolę ich pracy.
My na pewno będziemy w bloku centroprawicowym, reszta musi się określić. Rozmowa z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
Polska niewiele może zrobić, by uratować Afganistan przed katastrofą rządów talibów. To wszystko nie oznacza jednak, że Polska ma dziś obojętnie patrzeć na to, co dzieje się w Afganistanie. Jesteśmy winni pomoc ofiarom tej wojny.
Mity i legendy powtarzają sobie ludzie, niezdolni pogodzić się z tym, że obiecująca przygoda kończy się tak absurdalnie.