Nowa strategia musi zarzucić tradycyjny rozdział między politykami stymulującymi wzrost gospodarczy, a politykami społecznymi.

Nowa strategia musi zarzucić tradycyjny rozdział między politykami stymulującymi wzrost gospodarczy, a politykami społecznymi.
Walcząc z kryzysem, każdy kraj staje się przejaskrawioną wersją samego siebie.
To od polityki państwa zależy, które problemy będzie rozwiązywać nauka i jakie nowe technologie będą powstawać.
Kapitalizm nas zawiódł, a współwinni temu są ekonomiści.
Zagrożenia wynikające z napięć społecznych, nacjonalizmu i autorytaryzmu można ograniczać jedynie przez poprawę dobrostanu środkowej i niższej warstwy klasy średniej.
Nie to jest zaskakujące, że demokracji liberalnych jest tak niewiele, ale to, że w ogóle istnieją.
Elizabeth Warren chce chronić amerykańskie interesy handlowe przed skutkami globalnych umów o wolnym handlu – po to, by chronić miejsca pracy, społeczności lokalne i środowisko.
Jeśli państwo postanawia zaszkodzić własnej gospodarce, globalizacja i międzynarodowe traktaty nie powinny mu w tym przeszkadzać.
Jedni twierdzą, że pożywką dla populizmu są coraz głębsze podziały kulturowe. Inni, że to raczej ekonomiczny lęk o przyszłość napędza populistom zwolenników.
Dobre miejsca pracy można z rozmysłem tworzyć. Oto plan.
Ekonomia ogranicza się dziś do drobnych korekt, a pozostaje głucha na najważniejsze pytania i ślepa na struktury władzy, które utrzymują w mocy reguły ekonomicznej gry.
Na świecie jest coraz mniej dobrych miejsc pracy i coraz więcej bardzo złych, a globalizacja i rozwój zaawansowanych technologii pogłębiają ten rozziew.