Kraj

Jak Zandberg podkrada młodzież Mentzenowi

Politykowi partii Razem udaje się przyciągnąć młodzież programem odpowiadającym na jej potrzeby, antysystemowym przekazem i sprawną kampanią.

Sondaże z ostatnich kilkunastu miesięcy zgodnie potwierdzały, że polska młodzież, a zwłaszcza jej męska część, ma sympatie mocno prawicowe, czym różni się od swoich rówieśników z Zachodu. Już w 2023 roku Konfederacja otrzymała w przedziale wiekowym 18–29 lat trzy razy więcej głosów niż wśród ogółu wyborców, a w wyborach prezydenckich Sławomir Mentzen miał tę tendencję tylko umocnić.

Niektóre badania opinii publicznej dawały kandydatowi skrajnej prawicy poparcie nawet połowy młodych zdecydowanych zagłosować 18 maja. Miało to miejsce u szczytu kampanijnego powodzenia Mentzena, gdy przewidywano dla niego znacznie lepszy wynik niż teraz, po kilku politycznych gafach i niezbyt udanych wystąpieniach w debatach. Jednak kłopotów przysporzyły mu również ataki z drugiego krańca sceny politycznej.

Dwie antysystemowości

Od początku kampanii Adrian Zandberg regularnie uderzał w lidera Konfederacji i wyzywał go na debaty 1 na 1 (Mentzen zaproszenia nie przyjął). Z pozoru mogło się to wydawać pozbawione sensu, ponieważ trudno było sobie wyobrazić przepływy między elektoratami lewicy i skrajnej prawicy. Obu kandydatów łączy jednak bliska nastrojom młodych wyborców krytyka establishmentu i występowanie przeciwko partiom od wielu lat na przemian rządzącym Polską, wymieniających się przy „korycie” przez ostatnie dwadzieścia lat. Dzieli natomiast wszystko inne.

7 największych głupotek ekonomicznych kampanii prezydenckiej

Mentzen zagospodarowuje głos protestu i niezadowolenia, dodając do tego ksenofobiczną demagogię – POPiS ma być wspólnie odpowiedzialny za zalewanie Polski imigrantami, nadawanie przywilejów Ukraińcom i sprowadzanie muzułmanów, aby odbierali pracę ciężko pracującym Polakom. To narracja dobrze znana z krajów Zachodu, gdzie skrajna prawica szerzy teorie spiskowe o „wielkim zastąpieniu”, mówi o ataku „ideologii woke” itd. W Polsce trafiła na podatny grunt mimo luźnego związku z rzeczywistością.

Z drugiej strony także płyną oskarżenia w kierunku władz, lecz innego rodzaju: Zandberg zarzuca im głodzenie systemu opieki zdrowotnej, działania przeciwko pracownikom oraz pogłębianie kryzysu mieszkaniowego. Przewodniczący Razem często grzmi o politykach siedzących w kieszeni deweloperów i piszących ustawy na zamówienie swoich sponsorów. Młodzi stają więc przed opcją, która jest równie antyrządowa co Konfederacja, lecz nie twierdzi, że płatne studia i przywileje dla bogatych będą w ich interesie, jeśli tylko powstrzyma się imigrację. To czyni część osób dotychczas skłaniających się ku Mentzenowi otwartymi na postulaty partii Razem.

Głosuję na Adriana, na na na…

Równie ważny jak program jest niekonwencjonalny sposób jego przekazania. W trwającej kampanii lewicowy kandydat nie ma z tym problemów. Chociaż wykrzykiwanie populistycznych sloganów przez warszawskiego inteligenta łatwo mogłoby zostać odebrane jako nieautentyczne czy wręcz robiące z wyborców idiotów, to Zandberg unika tej pułapki – mówi prosto, lecz nie prostacko. Na to zwracają uwagę nawet media prawicowe, gdzie pozytywną ocenę kampanii lidera Razem tłumaczy się jego merytorycznością i priorytetowym traktowaniem kwestii strategicznych dla przyszłości Polski. Jak przyznaje Roch Zygmunt pisząc dla Klubu Jagiellońskiego, już „nie sposób w uczciwy sposób wykazać, że Partia Razem zajmuje się tylko zaimkami”.

Nie można też pominąć dobrze znanej sprawności retorycznej Zandberga. Polityk Razem od zawsze dobrze wypada na debatach – wygrywa większość potyczek słownych z kontrkandydatami (na czele z „wytarciem podłogi Mentzenem”, cytując tweet z ponad milionem wyświetleń), trzymając się kurczowo swoich podstawowych postulatów: mieszkania, atom, koniec koryciarstwa, mieszkania, większe nakłady na opiekę zdrowotną… wspomniałem już o mieszkaniach?

Sprawczość czwartej władzy to przeszłość

Tym razem sztab Razem również zadziałał sprawnie, zalewając partyjne socjale efektownymi sesjami zdjęciowymi oraz pomysłowymi materiałami od plakatów wyborczych inspirowanych sanacyjną propagandą („plan 15-letni”) po sesje medytacyjne z głosem Zandberga. Na partyjnym kanale YouTube można również znaleźć podsumowania tygodnia w wykonaniu prezydenckiego kandydata i streamy, w których próbuje swoich sił w popularnych grach komputerowych.

Do tego doszło oddolne wsparcie sympatyków partii Razem, którzy tworzyli memy z „potężnym Duńczykiem” – kilkumetrowym gigantem czyhającym na deweloperów, konfederatów i trzymającym w garści (dosłownie) kontrkandydatów. W ostatnich tygodniach chyba tylko „imperatorka” Senyszyn mogła konkurować z Zandbergiem, jeśli chodzi o viralowość, ale zabrakło jej porównywalnej oprawy muzycznej. Najlepszym popisem kreatywności internautów jest bowiem szereg piosenek, na czele z utworem Drwal prezydent, czyli przeróbką Freed from desire Gali Rizatto. W rytm przeboju z przełomu wieków padają zapowiedzi, że „libków czeka oranie, elity boją się”, a po zwycięstwie Adriana (na na na…) będą „przemysł i prąd (…) zdrowa Polska i mieszkania”.

Aktywność internetowa zwolenników Razem jest tak duża, że przed paroma dniami Anna-Maria Żukowska zarzuciła Zandbergowi kupienie pakietu botów, ku uciesze najzupełniej prawdziwych twitterowych bojowników klawiatury, dręczących konta polityków innych partii memami z Zandbergiem. Można wyśmiewać taką formę działalności politycznej, ale sondaże sugerują, że świadczy ona o zmianach w rzeczywistym poparciu wyborczym, zwłaszcza wśród młodzieży.

Konfederazem POPiS-em przyszłości?

Nieprzypadkowo Zandberg i Mentzen na swoich wiecach gromadzą tłumy o wyjątkowo niskiej średniej wieku. Według sondaży CBOS z powinni zebrać łącznie ponad połowę głosów najmłodszych – badanie z początku kwietnia dawało 44 proc. Mentzenowi i dwukrotnie mniej przewodniczącemu Razem. Nieco późniejszy sondaż Research Partner zmniejszył tę przewagę (34 do 22 proc.), a już w maju Atlas Intel przyznał Zandbergowi minimalne prowadzenie nad liderem Konfederacji (25 do 23 proc.), z pozostałymi kandydatami daleko w tyle. Każda sondażownia inaczej rozkłada proporcje, ale elementem wspólnym pozostaje duet na czele.

Nie sposób uciec przed skojarzeniem z podobnym duopolem u starszych pokoleń, tyle że w wykonaniu PO i PiS-u. W pewnym sensie widzimy więc odtwarzanie dobrze znanej polaryzacji politycznej u kolejnych kohort wyborczych, ale wśród młodych rozstrzał ideowy jest znacznie głębszy. Głosy otrzymają nie partie wywodzące się z tego samego prawicowego środowiska, lecz ugrupowania z diametralnie odmiennymi wizjami Polski.

Hasło „PiS, PO – jedno zło” pada na podatny grunt u młodzieży zmęczonej duopolem, którego początki sięgają dalej niż jej pamięć. Było ono podnoszone od dawna przez Konfederację, a w trwającej kampanii Razem wybrało podobną narrację. W ten sposób stara się lepiej dotrzeć do osób, które w wyborach prezydenckich głosują po raz pierwszy raz, nie mają ugruntowanej lojalności politycznej, ale chcą zagłosować przeciwko „establishmentowi”.

Debata prezydencka była testem wytrzymałości polityków

Można zrzucać ten fakt na karb „naturalnego” radykalizmu młodzieży i twierdzić, że za kilka lat obecni dwudziestolatkowie i tak przejdą na stronę POPiS-u. Częściowo pewnie tak się stanie, ale błędem byłoby nadmierne lekceważenie sympatii młodych. Przez lata skrajna prawica była wyśmiewana ze względu na poparcie „gimbazy” i nastolatków, a teraz dzięki głosom dwudziesto- i trzydziestolatków szykuje się do zajęcia trzeciej pozycji w wyścigu prezydenckim.

Być może stawką jest więc nie tylko lewicowy mikrotorcik, ale też odwrócenie tej tendencji? Zaangażowanie wyborców rozczarowanych polską polityką i/lub nigdy niegłosujących? W wypadku przyciągnięcia młodzieży nawet skromne w skali całego elektoratu poparcie miałoby szansę zaprocentować w przyszłości, choć warto przy tym pamiętać, że w starzejącym się społeczeństwie głos każdego kolejnego pokolenia będzie słabszy. Dlatego ewentualny dobry wynik Zandberga wśród najmłodszych wyborców powinien zostać przyjęty z umiarkowanym optymizmem – nie tylko przez zwolenników partii Razem, ale wszystkich czekających na progresywną odpowiedź na wzrost popularności Konfederacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij