Historia, Weekend

Demokracja Dni Ostatnich. Po upadku rewolucji nadchodzi faszyzm

Vincenzo Camuccini, Śmierć Juliusza Cezara

Rewolucji w ostatnim ćwierćwieczu nie brakowało i wszystkie te ogromne społeczne ruchy, protesty, demonstracje i strajki zakończyły się kompletnym fiaskiem. Tak jak u końca rzymskiej republiki, coraz mniej treści w tej naszej demokracji, a coraz więcej szarpaniny o wpływy i pozycje.

W 2023 roku przez TikTok przewinął się wiralowy trend – mężczyźni, którzy rozmyślają o imperium rzymskim. Nieistniejące od prawie 1600 lat imperium zdawało się zajmować umysły panów kilka razy częściej niż kobiet. 1,1 miliarda – tyle wyświetleń miał w 2023 roku hashtag #romanempire na TikToku.

Wydaje mi się jednak, że bardziej niż rzymskie imperium zajmująca jest rzymska republika, a dokładniej jej gnijąca końcówka. Bo, moi drodzy, właśnie w takiej epoce żyjemy na ogólnie pojętym Zachodzie.

Jak wyglądał ten ostatni okres w dziejach Res Publica Romana? Rzymskie cnoty: skromność, oddanie sprawie publicznej i surowość obyczajów od dawna należały już do przeszłości. Lucjusz Kwinkcjusz Cyncynat, oracz obwołany konsulem podczas wojny z ludem Ekwów, który po pokonaniu wroga porzucił urzędy i wrócił do pracy na roli, też był przeszłością z bajek. Etos służby publicznej, pełnionej w republice bez wynagrodzenia i w imię honoru, zmienił się w pęd bogaczy ku jeszcze większemu majątkowi. Korupcja, nepotyzm, drenowanie kieszeni podległych Rzymowi ludów, połączony z przekupywaniem tłumów biedoty igrzyskami i rozdawnictwem chleba były już normą.

Ostatnią szansą na zmianę kursu były reformy braci Tyberiusza i Gajusza Grakchów. Chcieli oni nadać ziemię bezrolnym i ubogim oraz przyznać obywatelstwo republiki ludom Italii. Gdy jeden z braci zginął zamordowany, a drugi popełnił samobójstwo, projekty reform upadły, a bogactwo i władza skupiły się w rękach najbogatszych rodów patrycjuszy. Ci zaś rozpoczęli serię krwawych wojen domowych, podczas których raz optymaci wyrzynali i pozbawiali dóbr popularów, a innym razem popularzy optymatów.

Pierwszy wiek przed naszą erą w Rzymie stał więc pod znakiem korowodu dyktatorów, wodzów rządzących w oparciu o swoje armie aż do ostatecznego końca, jaki republice zadała rodzina Cezarów, wpierw Gajusz Juliusz, a następnie jego usynowiony siostrzeniec Oktawian August.

Rewolucje upadły…

Walter Benjamin w eseju Teorie niemieckiego faszyzmu. O pracy zbiorowej pt. „Wojna i wojujący”, pod redakcją Ernsta Jüngera stwierdza, coś co można zamknąć w jednym zdaniu – za każdym faszyzmem kryje się nieudana rewolucja. I jest to też nasza aktualna sytuacja.

Bo rewolucji w ostatnim ćwierćwieczu nie brakowało. Skróconą z konieczności listę można zacząć od anty- i alterglobalistów, którzy w 1999 roku praktycznie zablokowali konferencję Światowej Organizacji Handlu w Seattle. A potem? Occupy Wall Street ze słynnym hasłem „We are the 99%”, najpierw w Nowym Jorku, potem w całych Stanach i wreszcie w setkach miast na pięciu kontynentach. (Pamiętacie nowojorskich policjantów rozstawionych pod bronią wokół posągu rozjuszonego byka?)

Hiszpańscy Indignados. Żółte Kamizelki we Francji. Arabska Wiosna w Tunezji i Libii, Jemenie i Syrii, w Bahrajnie, Omanie, Maroku, nawet Arabii Saudyjskiej. W USA strajki nauczycieli, strajki w Amazonie, strajki w Starbucksie. Demonstracje na wielkich placach: na Tahrir w Kairze, na Taksim w Stambule. Rewolucja w Sudanie, rewolucja w Iranie: „za kobiety, za życie, za wolność”. Wielkie demonstracje od Bukaresztu po Mińsk.

Żółte kamizelki: to już nie ruch społeczny, to rewolucja

Półtora miliona ludzi w Londynie protestujących w 2003 roku przeciwko nadciągającej inwazji USA na Irak – największy w dziejach protest antywojenny i pierwszy, który się wydarzył, zanim jeszcze zaczęła się wojna. Półtora miliona Francuzów uczestniczących w najdłuższym strajku we współczesnej historii Francji przeciwko reformie emerytalnej. W Polsce przede wszystkim Strajk Kobiet, największa w naszym kraju demonstracja od czasów pierwszej „Solidarności”. Dziś, oczywiście, globalny ruch klimatyczny, złożony przede wszystkim z młodych ludzi i rdzennych mieszkańców obu Ameryk, działający pod rozmaitymi nazwami, ale w jednej sprawie.

Te ludowe zrywy nie zawsze identyfikowały się jako lewicowe, często wręcz unikały tej etykiety, ale żądania i aspiracje tamtych protestów bez najmniejszego oporu wpisywały się w szeroki program lewicy w dowolnym miejscu na świecie. Precz z dyktaturą, oligarchią, korupcją. Precz z władzą pieniądza i z polityką zaciskania pasa. Precz z przemocą wobec mniejszości. Żądamy praw człowieka, praw pracowniczych, pełni praw dla kobiet, równości ekonomicznej i społecznej wszystkich ludzi. Żądamy sprawiedliwej redystrybucji. Żądamy bezpiecznej przyszłości.

Dziś wiemy, że wszystkie te wielkie społeczne ruchy, protesty, demonstracje, strajki i rewolucje zakończyły się kompletnym fiaskiem. Kapitalizm jak trwał, tak trwa.

Pierwszy rok Ostatniego Pokolenia: gdy elity prą do rzezi, nasz opór będzie wzrastać

 

…dlatego nadchodzi faszyzm

Upadek lewicy, a to przez jej zejście na pozycje liberalne, a przez to polityczną nieudolność jej radykalniejszych przedstawicieli, wyznaczył bowiem pole, które stało się żyzną glebą dla prawicowych dyktatur. Redystrybucyjne, uniwersalistyczne, humanistyczne fantazje rozwiały się jak dym. Na granicach naszego powszedniego ogrodu koncentracyjnego pojawiły się wieżyczki strażnicze. Karmieni rozrywką i resztkami znikającego socjalu spędzamy dni pod rządami neofeudalnej klasy możnowładców, bojąc się najbardziej tych, którzy dobijają się do bram. Śmierć amerykańskiego mitu awansu od pucybuta do milionera i szczelne domknięcie się grodzi między klasami stworzyły nowe władztwo, gdzie równość i braterstwo wszystkich ludzi zostały złożone na ołtarzu gospodarczej wolności, ale dostępnej tylko dla tych możnych. Bo miarą wolności są tylko pieniądze.

Nowe szaty amerykańskiej demokracji są już końcową fazą rozkładu demokracji, który naznaczył nasze ostatnie trzydziestolecie. Zamiast końca historii dostaliśmy jej gwałtowne przyspieszenie. I znów, odwołując się do klasyka: „Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”. Tak oto objawia się nam nowa odsłona upadku Republiki Rzymskiej.

Gaza: laboratorium eksterminacji

czytaj także

Jest to jednak mimo wszystko farsa bardzo krwawa. Jej akty to zburzone domy Ukrainy, Palestyny, Sudanu, Syrii, Karabachu i Libii. Geopolityczne płyty tektoniczne przesuwają się bezlitośnie, miażdżąc nie tylko ludzi, ale i systemy całych państw. Gdzie bowiem nie spojrzymy, tam wyrasta kolejna antydemokratyczna siła polityczna lub władza dyktatorska. Chiny, Rosja, Białoruś, Korea Północna, Azja Środkowa czy Iran trwają w tym stanie od dekad. Do klubu dołączyły już Turcja i Węgry, a krok po roku idą w tym kierunku Izrael i Indie. W Francji, Niemczech i w Polsce siły o autorytarnym zwrocie popiera jedna trzecia społeczeństwa.

I dano mu miecz wielki

Ksenofobia, nacjonalizm, igrzyska hejtu wobec mniejszości, antynaukowe narracje, a w wielu rejonach także i rasizm budują strukturę tego nowego-starego gmachu. Jak miks amfetaminy i alkoholu zaciemniają umysły i skłaniają państwa do agresywnych i gwałtownych kroków – inwazji, wojen, szukania zemsty na kozłach ofiarnych.

Tę samą spiralę nakręcają kolejne klęski demokracji. Kiedy bowiem sąsiad stawia na zwolennika rządów silnej ręki, to i my zaczynamy rozważać, czy opłaca się nam ta cała demokracja, z jej korupcją, „imposybilizmem prawnym” i polaryzacją polityczną, w duchu wzajemnego obrzucania się najgorszym łajnem. Tym bardziej, że nic się przecież nie zmienia: bogaci bogacą się jak zawsze, biedni jak zawsze biednieją. A konwergencja partii politycznych głównego nurtu dała nam niewiele się różniące od siebie chadecje i socjaldemokracje, konserwatystów nieodróżnialnych od liberałów i socjalistów nagle ufającym w mądrość rynku.

Brak potencjału buntu i uniwersalistycznej redystrybucji po lewej stronie zostawił pole, które bez skrupułów wypełnili prawicowi populiści. I tak jak u końca rzymskiej republiki, coraz mniej treści w tej demokracji, a coraz więcej szarpaniny o wpływy i pozycje. Zły pieniądz wypiera dobry pieniądz, powiedziałby Mikołaj Kopernik.

Jednak tarcia geopolityczne nie odbywają się aktualnie li tylko poprzez kuriozalne rozmowy Putina z Trumpem. Zmiany stref wpływów i zasięgów tej czy owej „bliskiej zagranicy” oznaczają śmierć konkretnych ludzi, pociski spadające na domy i szpitale, wojska przemieszczające się w zwartych kolumnach i coraz bardziej przemożną presję państwowego przymusu. To kolejne nieubłagane ciosy, pod którymi pada demokracja. Kiedy bowiem pojawia się lęk przed wojną, którą może wywołać sąsiadujący z nami bezlitosny dyktator, u wielu pojawia się potrzeba, żeby we własnym kraju też postawić na człowieka, który nie zna cienia litości, który odrzuci ten kłopotliwy bagaż deliberacji, wielosektorowego procesu decyzyjnego i brania pod uwagę praw różnych mniejszości. Padają więc kolejne demokratyczne rządy, a na ich miejsce szykują się najróżniejsi „silnoręcy”.

Lud, uważają niektórzy, nie działa pod władztwem rozumu, napędza go raczej silnik emocji. A skala lęków przekroczyła już dawno poziom, przy którym demokracja – jaką znaliśmy od lat trzydziestu – mogła te lęki ukryć czy zagospodarować. Zalew informacji i dezinformacji, najniższe emocje budzone dla zdobycia władzy, masowo wypierany kryzys klimatyczny, automatyzacja i robotyzacja produkcji oraz miliony mężczyzn pozbawionych celu i sensu w życiu – wszystko to wymościło przestrzeń dla strachu, który ogarnia kolejne grupy społeczne. A receptą na strach jest wróg, którego można nienawidzić i chcieć zetrzeć z powierzchni Ziemi, a przy okazji mieć swój udział w bogactwie i glorii naszego wymarzonego imperium, bo przecież „Polska Musi Być Wielka”. Ale nie tylko Polska, bo także Rosja i Węgry, Turcja i Chiny, Izrael i Indie.

Shore, Hochschild, Sutowski: „Co robić?”, gdy Ameryką rządzi faszysta [rozmowa]

W efekcie bez bardziej inkluzywnej nowej opowieści czeka nas to, co spotkało naszych pradziadów – wielka wojna wszystkich ze wszystkimi, bo granice fantastycznych imperiów, o jakich marzą silni ludzie, mają ten problem, że się na siebie nakładają. A wojna wymaga psychopatów przy władzy. Kto inny bowiem wysłałby żołnierzy, mówiąc im „umierajcie na chwałę ojczyzny”? Zmiany na geopolitycznej mapie i imperialne marzenia są napędzane krwią, krwią i jeszcze raz krwią.

Ludu Rzymski, gotuj się do wojny, bo ona nadchodzi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Badacz ekstremizmów politycznych; adiunkt w Collegium Civitas; współpracownik think tanków Counter Extremism Project oraz International Centre for Counter-Terrorism; autor książek: „Chwała Supermanom. Ideologia a popkultura” (2017), „Laboratorium Przemocy. Polityczna historia Romów” (2020), „Faszyzm, który nadchodzi” (2023) oraz „Partia Rosyjska” (2023); zastępca dyrektora Instytutu Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza.
Zamknij