Bij Maszę [o performansie Marii Anny Potockiej]

Mocą nadanego sobie wzajemnie autorytetu Robert Kuśmirowski i Masza Potocka raczyli przedstawić tę drugą jako ofiarę prześladowań, reprezentantkę grupy mniejszościowej, przez wieki narażonej na systemową, społeczną i symboliczną przemoc.
Fot. kadr z filmu „Masza Potocka: wstyd to oznaka słabości!”, PlayKrakow/Youtube.com

Instrumentalizowanie sytuacji grup mniejszościowych, ich historycznych i współczesnych represji czy traum oraz cyniczna żonglerka stereotypami, które niejednokrotnie prowadziły do realnej przemocy antyżydowskiej, to wyjątkowo obłudna strategia wizerunkowego „damage control”.

W minionym tygodniu w Krakowie po raz dziewiąty odbył się Open Eyes Economy Summit – Międzynarodowy Kongres Ekonomii Wartości; wydarzenie skierowane do osób ze środowiska polityki, ekonomii i kultury. Oficjalnie otwierali je Prezydent Miasta Krakowa Aleksander Miszalski oraz marszałkini Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska. Nieoczekiwanie – dla zgromadzonych osób, ale już nie dla Przewodniczącego Rady Programowej OEES, prof. Jerzego Hausnera – doszło tam do incydentu z udziałem Marii Anny Potockiej.

Jak wynika z naocznych relacji, Hausner przedstawić ją miał jako „osobę nadzwyczajną”:

„[z] jednej strony artystkę, z drugiej kuratorkę sztuki, dyrektora wielu różnych instytucji kultury, co do których poziomu artystycznego nie ma wątpliwości. Masza występuje w punkcie, który jest integralną częścią kongresu, nazywa się »Artysta zmienia świat«, do którego zapraszamy nie tylko artystów z Krakowa, ale takich, którzy zmieniają nasz sposób postrzegania świata. Zapraszam wszystkich, a Masza, tobie dziękuję za wiele lat przyjaźni, za wiele rzeczy, które podziwiam i za przyjęcie tej roli”.

Maria Anna Potocka, krakowscy centusie i rozrzutność kulturowa

Po autoprezentacji poświęconej zasługom i sukcesom w polu sztuki, Potocka przytoczyła podobno anegdotę z przeszłości, kiedy to uznała, że „składanie oświadczeń majątkowych jest gwałtem na ludzkiej wolności” (Konfederancja lubi to), w związku z czym nie złożyła własnego i została zwolniona przez ówczesnego Prezydenta Miasta Krakowa, Jacka Majchrowskiego. Ale spokojnie, nie ma tego złego – kolejnych siedem miesięcy wykorzystała bowiem produktywnie: na napisanie doktoratu. Przy okazji wystąpienia zdradziła także, że aktualnie pracuje nad zbiorem opowiadań pod wdzięcznym tytułem Gwałt.

Następnie Potocka przeniosła się z sali do zatłoczonego holu Centrum Kongresowego ICE; tam dołączył do niej tatarski artysta Robert Kuśmirowski (jeden z sygnatariuszy listu w obronie skompromitowanej dyrektorki). Wspólnie wykonali oni „działanie performatywne” Człowiek Człowiekowi – polegające na obcięciu dwóch pukli włosów Potockiej i brody Kuśmirowskiego oraz przytwierdzeniu ich do oklejonej wcześniej dwustronną taśmą klejącą twarzy kobiety.

Swoje intencje Kuśmirowski objaśnił wówczas następującymi słowy: „Chciałbym przelać moją kulturę w kulturę, powiedzmy, Krakowa, […] no i ambasadorki tego miejsca, czyli Maszy Potockiej”. Wśród osób wyróżnionych niedawno tytułem Krakowskiego Ambasadora Wielokulturowości nie widzę co prawda nazwiska osoby, której przemocowe praktyki względem byłej podwładnej, Lidii Krawczyk, potwierdził prawomocny wyrok sądu, ale kto wie, może o inny rodzaj przedstawicielstwa tu chodzi.

O krótkie podsumowanie pokusił się również Hausner, zwracając się do swojej przyjaciółki słowami: „Masza, zawsze chciałaś tak wyglądać”.

No właśnie: tak, czyli jak?

Niemożliwa identyfikacja

By wyjaśnić, na czym polega proces „niemożliwej identyfikacji” Jacques Rancière przywołuje wydarzenia z października 1961 roku, kiedy stwierdzenie „Jesteśmy wyklętym ludem ziemi” stanowiło wyraz solidarności z represjonowaną algierską mniejszością, a zarazem symbolicznego odcięcia się od działań rządu francuskiego, uosabiającego władzę i kolonialną przemoc. Podobną rolę siedem lat później – gdy z Francji wygnano Daniela Cohn-Bendita, lidera studenckich protestów – odegrał slogan „Wszyscy jesteśmy niemieckimi Żydami”, albo – sięgając do nowszej historii – hasło: „Je suis Charlie”.

Mobbing w instytucjach kultury. Sprawcy (i sprawczynie) wciąż mają się świetnie

Stawką tego rodzaju „niemożliwych” operacji jest zwykle opowiedzenie się części grupy dominującej po stronie grup słabszych i ofiar przemocy, stanowiące wyraz świadomości własnego przywileju i jednoczesnej dyskryminacji innych. Gdyby postawić pytanie o intencje pomysłodawców – Kuśmirowskiego, a przede wszystkim świadomie odżegnującej się od feminatywów Potockiej – incydentu w ICE, okaże się, że wektor uwagi skierowany zostaje w odwrotną stronę: zamiast empatii i równościowych ideałów pierwsze skrzypce gra przywłaszczenie kulturowe i niczym nieskrępowany egotrip.

Początkowo niejasnym było, o odwołanie do której z mniejszościowych tożsamości chodziło: tatarskiej, jak sugerowałoby zaangażowanie Kuśmirowskiego, czy może żydowskiej, na co wskazywałyby charakterystyczne elementy stereotypowego wyobrażenia żydowskiej męskości, czyli broda i ubiór? Wątpliwości błyskawicznie rozwiała sama Potocka. Z właściwą sobie skromnością stwierdziła w wywiadzie, że intencją Kuśmirowskiego było „przekazać coś z siebie, z muzułmańskości na »stronę izraelską«. Stworzyć symbol komunii tych dwóch światów”, jednak „oczywiście silniej nasuwa się interpretacja banalniejsza, że ta akcja jest nawiązaniem do hasła »bij Żyda« i odnosi się do eskalacji ataków na mnie”.

Interpretacja ta faktycznie silniej się nasuwa, ale nie nazwałabym jej banalniejszą. Wprost przeciwnie, rządzi się ona logiką, której zrozumienie wymaga nie lada wysiłku intelektualnego. Spróbujmy jednak go podjąć.

Wszyscy jesteśmy Żydami

Przedwojenna społeczność żydowska Krakowa liczyła 60 tys. osób. Choć szereg lokalnych podmiotów, osób czy instytucji regularnie pracuje nad zwiększaniem społecznej świadomości, inkluzywności i tolerancji, zarówno żydowskie dziedzictwo (disneylandyzacja Kazimierza), jak i antysemickie stereotypy podlegają nieustannej komodyfikacji na masową skalę (handel pamiątkami z wizerunkiem Żyda na szczęście lub przedstawienia postaci żydowskich w tradycyjnych szopkach ilustrujące tzw. antysemityzm tradycyjny).

Usytuowane nad brzegiem Wisły Centrum Kongresowe ICE jest nie tylko nowoczesnym, imponującym swym rozmiarem budynkiem, ale także „biznesową i kulturalną wizytówką miasta”. I to właśnie tę przestrzeń Potocka – za zgodą i przy wsparciu wysoko postawionych osób – zawłaszczyła, aby wykorzystać swój kapitał symboliczny, środowiskowe koneksje i towarzyską lojalność do wykreowania podmiotowości ofiary.

Strategia to teoretycznie dobrze znana – dotychczas Potocka kreowała się przecież na ofiarę niesprawiedliwego osądu, hejtu, ostracyzmu, cancel culture czy słynnej już rozrzutności kulturowej. W repertuarze jej wizerunkowych reakcji obronnych znalazły się takie klasyki jak nieakceptowanie prawomocnego wyroku sądu, zasłanianie się statusem świadka (wynikającym wyłącznie z patologii polskiego systemu prawnego), wyrażanie niezgody na zrezygnowanie z funkcji dyrektorskiej za porozumieniem stron, no i oczywiście podważanie wiarygodności byłej pracowniczki połączone z yappingiem o byciu silną, wymagającą kobietą.

Tę średnio oryginalną linię obrony Potocka zdecydowała się kilka dni temu wzbogacić o niezwykle osobliwy twist – publiczne postawienie się w pozycji represjonowanej (żydowskiej) mniejszości. Książki o tym, jak i dlaczego bije się Żydów, publikowano już w 1885 roku. Współczesną alternatywę dla tych, którzy od teorii wolą praktykę, może stanowić chociażby około wielkanocna wyprawa do Pruchnika. Najwyraźniej stawiane niegdyś na deskach teatralnych pytanie o to, „kto chce być Żydem?” uległo już dezaktualizacji i dziś – przy odrobinie złej woli, dużej dozie egocentryzmu i braku elementarnej wrażliwości – wszyscy możemy nimi być.

Mobbing to morderstwo na raty [rozmowa]

Wróćmy jednak do rzeczy ważnych, czyli eskalacji przemocy wymierzonej w Potocką. Przykład tego rodzaju praktyk może stanowić odbywający się w prestiżowej krakowskiej Galerii Starmach wernisaż jej wystawy (otwartej zresztą do końca listopada), z udziałem m.in. Majchrowskiego, Hausnera czy Andy Rottenberg.

Albo gala wręczenia Literackiej Nagrody Nike (do kapituły której wciąż jeszcze wówczas należała, nim wspaniałomyślnie ustąpiła), z Adamem Michnikiem uznającym ją za „gwarancję rzetelności moralnej” i autorytet humanistyczny na miarę Jana Błońskiego.

Albo opublikowany na łamach najpoczytniejszego tytułu prasowego w kraju list poparcia, za sprawą którego wspomniana już kategoria „rozrzutności kulturowej” zapisze się złotymi zgłoskami w historii dziadocenu.

Albo rozmowa Jacka Majchrowskiego z Radiem Kraków i stwierdzenie, iż jedyną wadą Potockiej jest pracoholizm, którego wymaga także od innych. „Niestety – dodał były prezydent Krakowa – niektórzy uważają, że nie powinni tak ciężko pracować, a jak im się zwróci uwagę i poprosi, żeby jednak coś robili, to uważają to za mobbing”.

Rzeczywiście, atmosfera to niemal pogromowa.

Damage control

W myśl zasady go big or go home, mocą nadanego sobie wzajemnie autorytetu Kuśmirowski i Potocka raczyli przedstawić tę drugą jako ofiarę prześladowań, reprezentantkę grupy mniejszościowej, przez wieki narażonej w Polsce (i nie tylko) na systemową, społeczną i symboliczną przemoc, o akcjach pogromowych, Zagładzie lub Marcu 1968 nie wspominając.

Zrobili to podczas wystąpienia, które zapewne zostałoby oprotestowane, gdyby tylko oficjalnie je zapowiedziano. Tak się jednak nie stało, najprawdopodobniej w obawie przed pogwałceniem wolności artystycznej agendą międzynarodowej imprezy.

Instrumentalizowanie sytuacji grup mniejszościowych (konsekrowane przez cieszącego się dużym kapitałem symbolicznym przedstawiciela jednej z nich), ich historycznych i współczesnych represji czy traum oraz cyniczna żonglerka stereotypami, które niejednokrotnie prowadziły do realnej przemocy antyżydowskiej, to wyjątkowo obłudna strategia wizerunkowego damage control.

Zamajaczenie na horyzoncie okrzyków „Bij Maszę!” może dodatkowo wskazywać, że eksperyment z autowiktymizacją zaczął wymykać się spod kontroli i najwyższy czas go przerwać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Aleksandra Kumala
Aleksandra Kumala
Kulturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych
Kulturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych UJ. Naukowo zajmuje się (nie)pamięcią wojny i Zagłady, a zwłaszcza reprezentacjami nieheteronormatywności w obozach koncentracyjnych. Publikuje teksty poświęcone literaturze, filmom i serialom.
Zamknij