Unia Europejska

Konserwatysta, który pogodzi liberałów i nacjonalistów. Kim jest nowy premier Francji?

Nad Sekwaną przez wiele tygodni trwała sytuacja patowa: prezydent nie chciał powołać na premiera kandydata opozycji, podczas gdy ta odmawiała zaakceptowania jakiegokolwiek prezydenckiego nominata. Teraz kandydatura Michela Barniera, konserwatysty z długim stażem w polityce francuskiej i europejskiej, może pogodzić obóz Macrona z nacjonalistami Le Pen.

30 czerwca miała miejsce pierwsza, a 7 lipca druga tura francuskich wyborów parlamentarnych. Przyniosły one niespodziewane zwycięstwo lewicy, zjednoczonej pod szyldem Nowego Frontu Ludowego (NFP), ale początkowa euforia szybko przemieniła się w ból głowy. Lewica dysponowała bowiem największą liczbą deputowanych, ale zabrakło jej niemal setki mandatów do samodzielnej większości parlamentarnej.

Dylematy francuskiej lewicy po niespodziewanym sukcesie

To stawiało Front Ludowy na trudnej pozycji, nawet jeśli pominąć skomplikowany proces wyłonienia wspólnej kandydatki na premierkę – ostatecznie kompromisową propozycją okazała się Lucie Castets, szerzej nieznana działaczka społeczna. Problem w tym, że koniec końców we francuskiej polityce karty rozdaje prezydent, do którego prerogatyw należy wyznaczenie premiera.

Wiele nazwisk, żadne z wystarczającym poparciem

Parlament może jednak odwołać prezydenckiego nominata, jeśli wystarczająca liczba deputowanych poprze wotum nieufności. To powstrzymywało Macrona przed narzuceniem swojego kandydata, zmuszając prezydenta do wyjątkowo długiego namysłu. Najpierw w charakterze wymówki zostały wykorzystane igrzyska olimpijskie, ale nawet po ich zakończeniu minęło wiele tygodni, zanim zaczęły pojawiać się poważne kandydatury na nowego lokatora pałacu Matignon, siedziby francuskich premierów.

Mówiło się między innymi o Bernardzie Cazeneuve, który pełnił już urząd premiera pod koniec prezydentury François Hollande’a i swego czasu reprezentował prawe skrzydło Partii Socjalistycznej, którą opuścił w proteście przeciwko jej współpracy z Francją Niepokorną. Potencjalna kandydatura byłego socjalisty stanowiłaby próbę rozbicia jedności Frontu Ludowego, ale najwidoczniej Macron nie znalazł porozumienia z centrolewicą i uznał taki scenariusz za nierealny, bowiem Cazeneuve dosyć szybko zniknął z grona faworytów.

Kim jest Lucie Castets, kandydatka francuskiej lewicy na premierkę kraju?

Wobec braku perspektyw na uzyskanie poparcia chociaż części NFP, solidarnie domagającego się odwrócenia głównych reform ostatniego siedmiolecia (z emerytalną na czele), Macron zaczął spoglądać na prawo. Pierwszy jego uwagę przyciągnął Xavier Bertrand, ważny polityk bliższego centrum skrzydła Konserwatywnych Republikanów (LR). Jego nominacja scementowałaby sojusz macronistów z prawicą, funkcjonujący de facto od poprzedniej kadencji parlamentu. Problem w tym, że obóz prezydencki i LR są dalecy od większości parlamentarnej i do rządzenia potrzebują przynajmniej neutralności którejś z pozostałych opcji: lewicy lub nacjonalistów. Żadna z nich nie była skłonna zaakceptować Bertranda, więc sięgnięto po kolejne nazwisko.

Stary konserwatysta na ratunek obozowi prezydenckiemu

Padło na 73-letniego Michela Barniera. To zawodowy polityk, od zawsze reprezentujący konserwatywną prawicę. W wieku 27 lat został deputowanym z ramienia gaullistowskiej UDR, później pełnił funkcje senatora i europosła, a w międzyczasie kilkakrotnie wchodził do rządu i był odpowiedzialnym za środowisko, rolnictwo, sprawy zagraniczne i europejskie. Mimo bogatego krajowego CV na szczeblu unijnym osiągał największe sukcesy: był komisarzem, wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej, a podczas brexitu głównym negocjatorem ze strony UE. Przed wyborami prezydenckimi w 2022 roku Barnier ubiegał się o nominację swojej partii, ale bezskutecznie, i wydawało się, że na tym zakończy się jego bogata kariera polityczna.

Dlaczego zgilotynowana Maria Antonina budzi takie oburzenie?

Teraz jednak doświadczony polityk trafił do Matignon, zawdzięczając to kilku ważnym cechom. Jako wielokrotny minister oraz wiceszef KE cieszy się szacunkiem sporej części francuskiej sceny politycznej, ale też instytucji unijnych, uspokajając je po miesiącach niestabilności we Francji. Macronowi przynosi gwarancję utrzymania jego polityki gospodarczej i społecznej – Barnier w pełni popiera podwyższanie wieku emerytalnego oraz obniżanie podatków najbogatszym. Co więcej, zajmuje on na tyle konserwatywne i antyimigracyjne pozycje, że jest w stanie zdobyć poparcie również bardziej radykalnej prawicy. Dla obozu prezydenckiego stanowi więc premiera idealnego, zwłaszcza że ze względu na wiek i wcześniejsze niepowodzenie raczej nie będzie on zagrożeniem w kontekście wyborów prezydenckich w 2027 roku.

Natomiast krytycy decyzji Macrona zwracają uwagę, że na stanowisko premiera mianowano polityka z partii, która otrzymała niecałe 7 proc. głosów w ostatnich wyborach i dysponuje zaledwie 39 mandatami z 577. Powierzenie misji stworzenia rządu Barnierowi trudno więc uznać za spełnienie woli narodu – Francuzi zagłosowali przeciwko liberalnemu prezydentowi, odbierając mu większość parlamentarną i oczekując różnie pojmowanej zmiany politycznej. Zamiast tego otrzymają premiera będącego pod wieloma względami uosobieniem establishmentu. Nie byłoby to jednak możliwe bez niespodziewanego sojuszu dotychczasowych wrogów.

Macron i Le Pen zjednoczeni przeciwko lewicy?

Rząd macronistów i konserwatystów powstaje bowiem z poparciem nacjonalistów, którzy zapowiedzieli, że nie będą uczestniczyć w próbach odwołania Barniera ze stanowiska, zapowiedzianych przez lewicę. Już poprzednia kadencja pokazała, że Francją da się rządzić bez większości parlamentarnej (korzystając np. z artykułu 49.3), o ile tylko większość deputowanych nie zagłosuje za wotum nieufności dla rządu. Dopóki Zjednoczenie Narodowe (RN) Le Pen będzie zachowywać przychylną neutralność, dopóty Barnierowi nic nie grozi, a mocno antyimigracyjna polityka powinna ją zapewnić.

Wyborcza jenga i pospolite ruszenie: co kryje się za wynikami Partii Pracy i Nowego Frontu Ludowego?

Nowy premier od lat domagał się limitów migracyjnych, więc w najbliższej przyszłości należy spodziewać się zaostrzenia działań Francji w tym aspekcie. Jednocześnie wszystko wskazuje na kontynuację polityki zaciskania pasa i cięć socjalnych. Zaakceptowanie Barniera i porozumienie z liberałami jest kolejnym dowodem na zrzucanie socjalnej maski przez francuskich nacjonalistów i zacieśnianie ich sojuszu z przynajmniej częścią elit. RN ma poparcie wielu miliarderów, w tym magnata medialnego Vincenta Bolloré, który maczał palce we wzmacniającym partię Le Pen rozłamie wewnątrz LR. To z kolei ma przełożenie na program gospodarczy RN. Do partii wróciła niedawno liberalna ekonomicznie Marion Maréchal, przed ostatnimi wyborami postulaty socjalne były mniej wyeksponowane niż przy poprzednich kampaniach, a poparcie Barniera zwiastuje kapitulację chociażby w kwestii reformy emerytalnej.

Pytanie, jak na ten rozwój wydarzeń zareagują wyborcy Le Pen, którzy nienawidzą administracji Macrona i głosowali na RN z wiarą w antysystemowość nacjonalistycznej partii. Nagle okazuje się, że Le Pen darzy szacunkiem europejskiego komisarza, reprezentanta establishmentu, popierającego austerity i gotowego do ustępstw wyłącznie w polityce migracyjnej. Przekonanie elektoratu o słuszności tej strategii może nie być łatwe. Jednocześnie Macron będzie musiał tłumaczyć się z rządzenia w oparciu o sojusz ze skrajną prawicą, przeciwko której miał być najlepszą obroną.

To stanowi dużą szansę dla lewicy, aby przedstawić się z jednej strony jako ostatnia siła wierna frontowi republikańskiemu, a z drugiej jako jedyna realna alternatywa dla macronizmu i neoliberalnych reform ostatnich lat. Podczas gdy Zjednoczenie Narodowe będzie balansować na paradoksalnej pozycji, krytykując rząd, który swoje istnienie zawdzięcza nacjonalistom, Frontu Ludowego nic nie będzie hamować. Jako jedyny zachowa spójność w antyrządowych deklaracjach i faktycznych działaniach. Potencjalny monopol na opozycji to najlepsze, co może spotkać lewicę przed wyborami prezydenckimi w 2027 roku, a jedyną wątpliwością pozostaje, czy wewnętrzne podziały NFP nie przeszkodzą w wykorzystaniu tej okazji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij