„Przestańcie nam mydlić oczy, że waszym celem jest odsunięcie PiS od władzy” – czytam w „Gazecie Wyborczej”. Do kogo są skierowane te słowa? Według mnie do Donalda Tuska.
W „Gazecie Wyborczej” Andrzej Machowski, który już wcześniej, na podstawie wyników sondaży obywatelskich, przekonywał do utworzenia jednej listy całej opozycji demokratycznej, tym razem dla poparcia tej idei sięga do „matematycznych” argumentów, wyjaśniających działanie systemu D’Hondta. Chociaż mam kilka wątpliwości co do zasadności niektórych z przyjętych przez niego założeń, to pominę je tutaj, a skoncentruję się na tym, na czym Machowski kończy. A kończy wezwaniem: „to oznacza dzisiaj absolutną konieczność powołania wspólnej listy. Więc wreszcie to zróbcie! A jeśli nie – to przestańcie nam mydlić oczy, że waszym celem jest odsunięcie PiS od władzy”.
Stawiam więc sobie pytanie: Do kogo skierowane jest to wezwanie? W intencji Machowskiego sprawa wydaje się prosta. Adresatami wezwania, zapewne słusznie, są wszyscy przywódcy opozycji demokratycznej tj. Donald Tusk, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz i Włodzimierz Czarzasty. Kłopot jednak w tym, że takie zbiorowe wezwanie do wszystkich, tak naprawdę nie jest skierowane do nikogo.
Zatem trzeba jeszcze zadać pytanie: Kto lub co jest najbardziej odpowiedzialne za powstanie (a tym samym za niepowstanie) wspólnej listy? Tego pytania Machowski nie zadaje, a bez próby odpowiedzi na nie apele o wspólną listę, tak jak dotąd, pozostaną bezproduktywnym wołaniem na puszczy.
Pierwsza z nasuwających się na to pytanie odpowiedzi brzmi: za powstanie jednej listy opozycji największą odpowiedzialność w naturalny sposób ponosi najsilniejsza na tej opozycji partia, czyli Platforma Obywatelska, a personalnie jej niekwestionowany przywódca, czyli Donald Tusk. Tę intuicyjną odpowiedź potwierdzają niestety prawie wszystkie działania podejmowane przez PO wobec jej potencjalnych sojuszników na demokratycznej opozycji.
Wprawdzie cały czas Tusk wzywał do utworzenia jednej listy, jednak nigdy nie podjął żadnej próby uzgodnienia z pozostałymi partiami opozycyjnymi ani jej założeń programowych, ani zasad i warunków uczestnictwa w ewentualnym sojuszu wyborczym. Platforma konsekwentnie odrzucała wszelkie propozycje opozycyjnych uzgodnień. Począwszy od proponowanej przez Szymona Hołownię, jeszcze na marzec 2022 roku, konferencji „o przyszłości Polski”, aż po ofertę uczestnictwa (lecz nie współorganizacji) marszów 4 czerwca i 1 października i ostrożną reakcję na lewicową propozycję zawarcia paktu sejmowego. Nigdy wprawdzie tego nie powiedziano oficjalnie, lecz propozycja PO wobec pozostałych partii opozycyjnych sprowadza się do oferty: przyłączcie się do nas, a my już was urządzimy (czytaj: zmarginalizujemy).
czytaj także
Taka postawa Tuska zdaje się wskazywać, że Machowski ma rację, gdy pisze: „przestańcie nam mydlić oczy, że waszym celem jest odsunięcie PiS od władzy”. Tyle tylko, że zawołanie to należy skierować nie do wszystkich, a konkretnie do Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. Wiele zresztą wskazuje, że prekampania PO prowadzi raczej do jej wzmacniania kosztem mniejszych partii opozycyjnych niż do osłabienia PiS. Ponieważ jednak Platforma ma ciągle znaczący elektorat negatywny, prowadzi to także do spektakularnego wzrostu poparcia dla Konfederacji i daje szanse na powstanie przyszłej ultraprawicowej koalicji PiS-Konfederacja. To zaś będzie chyba jeszcze gorszym rozwiązaniem niż kolejna kadencja samodzielnej dominacji PiS.
Jeśli jednak celem Platformy nie jest odsunięcie PiS od władzy, ale zdobycie niekwestionowanej pozycji najsilniejszej partii opozycyjnej, to taktyka ta zapewne okaże się skuteczna. Może nawet jeszcze przed wyborami doprowadzi to do przyłączenia się słabszych partnerów do listy PO albo do wyeliminowania ich z przyszłego parlamentu i utrwalenia się dwubiegunowego układu politycznego PiS+Konfederacja kontra Platforma Obywatelska.
Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw
czytaj także
Mam jednak poważne wątpliwości czy nawet jedna, jednak zdominowana przez PO, lista ma rzeczywiście szanse zdobyć w przyszłym Sejmie przewagę i odsunąć PiS od władzy. Dlatego, póki jeszcze czas, mój apel o połączenie wysiłków opozycji skierowałbym przede wszystkim do PO i Donalda Tuska. Najwyższa pora, by zrozumieć, że bez partnerskiej współpracy i uznania podmiotowej roli pozostałych partii opozycyjnych oraz konieczności uwzględnienia interesów ich i ich elektoratów zwycięstwo w nadchodzących wyborach nie będzie możliwe.