Jeśli opozycja pójdzie rozdrobniona, to nawet jeśli formalnie po wyborach będzie miała większość, cały czas największą partią będzie PiS i dostanie misję tworzenia rządu. To czarny scenariusz: opozycja wygrywa, a PiS rządzi trzecią kadencję. Rozmowa z Hanną Gill-Piątek.
Katarzyna Przyborska: Jesteśmy osiem miesięcy przed wyborami. Wszyscy szykują się do kampanii albo ją rozpoczęli, a ty wychodzisz z partii.
Hanna Gill-Piątek: Bo idę prosto, tylko partia odjechała nagle w prawo. To jest elementarna uczciwość wobec siebie i tego, co obiecałam wyborcom. Kiedy byłam już pewna, że Szymon Hołownia dąży do sklejenia ludowo-konserwatywnego bloku z PSL-em, nadszedł czas na decyzję o opuszczeniu Polski 2050. Oczywiście rozmawialiśmy, rozważane były rozmaite kierunki polityczne. Okazało się jednak, że opozycja idzie do wyborów rozbita…
Jesteś zwolenniczką jednej listy?
Nie należę do twardego zakonu jednej listy, więc może być też szeroki blok bez którejś z partii, ale nie mam wątpliwości, że nową politykę, taką, jaką chce uprawiać Polska 2050, da się robić tylko po odsunięciu PiS od władzy.
A pokonać PiS można tylko razem? Postawa Polski 2050 w czasie głosowania w sprawie Sądu Najwyższego, które miało opozycję zjednoczyć, a ją podzieliło, była czytelna: ustawa jest niekonstytucyjna, więc nie głosujemy, bo ktoś musi stać na straży praworządności.
Na stole leżały pieniądze z KPO. Suchą nogą nie można było przez to głosowanie przejść. Jedynym sensownym rozwiązaniem było pójście razem. Czy wstrzymując się, czy będąc przeciwko, chciałam głosowania ze wszystkimi. Wyłamanie się Polski 2050 uważałam za nieracjonalne. Kiedy myślisz nieracjonalnie, nie obejmujesz całego pola polityki, gdzie czasem krótkoterminową korzyść poświęca się dla oddalonego celu. Ta sytuacja również zaważyła na mojej decyzji o odejściu z partii Szymona Hołowni.
Dla mnie połączenie z PSL to był koniec nowej polityki. Mam przekonanie, że tzw. fajno-Polacy, o których pisałaś, którzy gromadzili się wokół Biedronia, potem Hołowni, bo wierzyli w zmianę, znaleźli się teraz na politycznej ziemi niczyjej. PO do tej pory tę ziemię omijała, ale teraz ma szansę ją podbić, zwłaszcza gdy do gry wejdzie Trzaskowski. Już teraz PO się poszerza dzięki zdecydowanym deklaracjom Tuska. Widać przepływy do PO i z Lewicy, i z Polski 2050, ale i z niezdecydowanych.
Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw
czytaj także
Czy to nowe platformerskie centrum cię kusi?
Kusi mnie każda nadzieja na to, żeby wyjść z obecnego klinczu na opozycji. Nie odpowiem twierdząco na żadne pytanie, które będzie zawierało partyjny szyld.
Chcesz kandydować w najbliższych wyborach?
Tak. Najchętniej z bloku demokratycznego. Szerokiego, jak się da. Jeśli opozycja pójdzie rozdrobniona, to nawet jeśli formalnie po wyborach będzie miała większość, cały czas największą partią będzie PiS. Misję tworzenia rządu dostaje największa partia. A Kaczyński zna sposoby, by szantażem czy przekupstwem przeciągnąć kilku posłów. To czarny scenariusz: opozycja wygrywa, a PiS rządzi trzecią kadencję.
Z myślą o szerokim bloku demokratycznym wszyscy się na razie pożegnali. A może będziesz kiedyś kandydować z własnego komitetu?
Nie. Już mnie o to parę osób pytało. Nie założę swojej partii. Nie brakuje nam partii, ale zaufania między partiami. Ja zrobię, co tylko mogę, by budować między partiami zaufanie.
Może być ci trudno „budować zaufanie między partiami”, bo sama często je zmieniasz. Inną politykę miałaś robić z Polską 2050, nie wyszło. Wcześniej inną politykę chciałaś robić z Wiosną, a jeszcze wcześniej z Zielonymi.
Wszędzie coś wyszło i nie żałuję tej roboty. Od 15 lat pracuję nieprzerwanie po stronie nowej polityki. Od kiedy Zieloni wzięli mnie z protestu na Chomiczówce, byłam z nimi coś 12 lat. W Wiośnie do końca jej istnienia, potem, póki się dało, w Polsce 2050. Na początku drogi spotkałam w Zielonych wspaniałe facetki, jak Beata Nowak i Beata Maciejewska, Agnieszka Grzybek i Kazia Szczuka. Uczyły mnie, tłukły mi do głowy, że wszystko jest polityczne. Mam dług wobec moich nauczycielek i tę daninę przez lata spłacałam, pomagając nowym projektom. Wzmacniając osoby, które zatracają się w aktywizmie i dają się wtłaczać w coś, co nazywamy pracą u podstaw. Chcę wyciągać je do polityki i to robiłam we wszystkich młodych partiach.
Co jest złego w zatracaniu się w aktywizmie?
To pułapka, bo pracujesz u końca rury, łatając system, który sam stwarza problemy. Dlatego trzeba się dostać do polityki i z tego poziomu zmieniać zasady gry. Zwykle pracowałam właśnie na styku tych światów. Prowadząc Świetlicę Krytyki Politycznej w Łodzi, pomagając w rewitalizacji miastom, pracując z samorządami.
Polityka Zielonych cię rozczarowała.
Odeszłam od Zielonych, kiedy wybrali Janka Śpiewaka jako kandydata na prezydenta Warszawy. Szmat czasu.
Potem rozczarowała cię polityka Wiosny.
Nie, Wiosna wygasła jako projekt, łącząc się z SLD. Zapał społeczny, który wygenerowała, pozwolił jej na wejście do Sejmu i na tym się skończyło. A to byli aktywiści, społeczniczki, liderzy lokalni. Wartościowi ludzie wyrwani z przestrzeni niepolitycznej do politycznej. Są dobrymi posłami, ich pracę widać w Sejmie. Do Nowej Lewicy w ogóle nie złożyłam już akcesu.
Natomiast elektorat Wiosny się bardzo rozpłynął. To jest paradoks, że kiedy antysystemowa partia osiąga sukces wyborczy, staje się establishmentem. Wielu aktywistów wcześniej zaangażowanych w Wiosnę, potem wieszało plakaty Hołowni. Te przepływy widać to było przy wyborach prezydenckich. Część zniechęciła się ponadto wyścigiem do lewej ściany, rywalizacją o to, kto jest „prawdziwą lewicą”. Czyli jak ktoś nie łączy praw kobiet z weganizmem albo nie zgadza się mówić „osoby z macicami”, ten nie jest „prawdziwą” lewicą.
W polityce nie powinno być „lewej ściany”?
Lewa ściana oczywiście musi być, ale ona powinna należeć do „ulicy”, czyli na przykład do Strajku Kobiet. Ale kiedy partia wchodzi do Sejmu i ma być politycznie skuteczna, musi otworzyć się i na wyborców o bardziej umiarkowanych poglądach. Jeśli jako polityczka pouczasz i stawiasz warunki wyborcom, szybko lądujesz z etykietką radykalnej dziwaczki. A ty musisz być stabilna i akceptowalna społecznie, bo tylko tak zrealizujesz jakiekolwiek postulaty.
Gill-Piątek: Chcę budować z Hołownią nowe polityczne centrum
czytaj także
Nową politykę dla umiarkowanych obiecywał Szymon Hołownia. Zapleczem partii jest ruch społeczny i aktywizm, postulatem rozszerzenie uczestniczenia obywateli w demokracji, referenda czy Senat obywatelski, czyli rodzaj rocznego panelu obywatelskiego. Wszystko to ciekawe, ale znowu się nie udało.
Nie stawiałabym jeszcze krzyżyka na Polsce 2050. Są tam przecież ludzie, głównie w regionach, którzy przydaliby się w polskiej polityce. Liczę, że części poszczęści się w wyborach i będą te postulaty realizować. Mają tę wspaniałą wiarę, że da się coś zmienić, a nie mają jeszcze wiedzy, czemu to jest takie trudne.
Bo niestety nowa polityka szybko uczy się starej, obserwowałam to na przestrzeni ostatnich 15 lat: wycinki w partiach, spółdzielnie, wspinanie się po głowach tych, co się wcześniej napracowali. Trzeba mieć dobrze ustawione sita, a i tak tego typu osoby gdzieś się wedrą.
Kim jest wyborca Polski 2050?
Gdybym ja miała określić profil wyborcy Polski 2050, to mówiłabym o chrześcijańskiej socjaldemokracji, ale chcącej rozdziału państwa i Kościoła. A gdybym miała opisać redakcjami, byłby to Kontakt z odrobiną Krytyki Politycznej, uwzględniając racje Klubu Jagiellońskiego.
To już niemal projekt Spięcia. Ponad podziałami.
Projekt był w zamyśle dość szeroki, prawdziwe centrum.
Co teraz będzie z elektoratem, który zaangażował się w Polskę 2050?
Nie wiem. On jest łatwy do demobilizacji. Dostałam wiele wiadomości typu: „nie wychodź z polityki, jak odejdziesz, to nie będę miał na kogo głosować”, a od kolegów: „tyle zrobiliśmy razem, żałuję, co teraz?”. Wszystkim odpowiadałam: zrób, jak uważasz, ale działaj.
A nie czujesz, że twoje odejście mogło być dla kogoś powodem do demobilizacji, do zniechęcenia, sygnałem, że partia zaczyna wchodzić w utarte polityczne schematy i z mrzonkami o nowej polityce koniec?
Czuję odpowiedzialność, ale gdybym w tej chwili pozostała i dociążała lewą burtę, nie zmieniłoby to faktu, że nastąpił skręt w prawo. Nie wyglądam chyba jak listek figowy.
Hanna Gill-Piątek odeszła z Polski 2050. Koniec partii fajno-Polaków?
czytaj także
A może lewa burta statku Hołowni od początku nie była mocno obsadzona? Oprócz ciebie odszedł jeszcze tylko radny z Łodzi Paweł Drążczyk.
Dwa lata temu wewnątrz ruchu to konserwatywna burta była mniejszością. Co do posłów – kiedy był jeszcze Wojtek Maksymowicz, to w ustawach dotykających aborcji on i Paweł Zalewski głosowali konserwatywnie, a sześć osób głosowało progresywnie. W kwestiach prześladowania osób LGBT wszyscy byliśmy zgodni, że tego robić nie wolno.
Jednak nie odeszli razem z tobą.
Widocznie uważają, że coś jeszcze mogą zdziałać.
Paulina Hennig-Kloska okazała się bliżej ucha Szymona Hołowni? Ona została po twoim odejściu szefową koła poselskiego, zajmuje się energetyką, a to pasuje do PSL.
Paulina jest z półki Nowoczesnej. Dla niej ważne są sprawy finansowo gospodarcze, dla mnie ludzko lewicowe. Zapytaj Polskę 2050 i PSL o palenie biomasą – tu nie będzie łatwej zgody. Jacek Bury zaczął zbierać podpisy pod propozycją dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców. A przecież Polska 2050 zawsze była partią propaństwową i odpowiedzialną. Rozumiem, że na Polski Ład należałoby dać jakąś wyraźną odpowiedź, która poprawiłaby los przedsiębiorców. Ale nie w taki sposób.
Może to sygnał dla wyborców antysystemowych, którzy idą do Polski 2050 albo do Konfederacji? Im skręt w prawo i dobrowolny ZUS mogą się spodobać. Sondaże, wskazujące, że poparcie Konfederacji wzrosło, być może właśnie po unii Polski 2050 z PSL.
Pół roku temu zaczęły wychodzić badania „Rzeczpospolitej” pokazujące, że do Konfederacji – przy opcji jednej listy – odpłyną wyborcy antysystemowi. Jednak takich Polska 2050 ma tylko część. Dokładnie 16 proc. swojego elektoratu, jak wynika z nowych badań Sławka Sierakowskiego i Przemka Sadury, czyli jeden punkt procentowy z wyborczego tortu. Że ta migracja już się dokonała, pokazują świeże sondaże. Ten 1 proc. antysystemowców od Hołowni nie czekał na jedną listę, tylko udał się do Konferedecji zaraz po połączeniu z PSL. Bo dla nich to synonim starej polityki.
A wieś? Senator Jacek Bury podobno chce odebrać 500 plus. Czy wsi może się Polska 2050 spodobać?
Eksperci mówią, że rolników na wsi jest około 10 procent. A są wsie, gdzie nie ma już żadnych. PiS kieruje ofertę do grupy coraz mniejszej, ale cały czas mocnej, czyli drobnych rolników, którzy na drobnych gospodarstwach siedzą z dziada pradziada. Dla reszty mieszkańców wsi nikt nic nie ma.
PSL próbuje poszerzyć swoją ofertę na wiejskich przedsiębiorców, stąd nowa energetyka, spółdzielnie wiatrowe czy solarne. Ale poza tym ich oferta jest dość antyczna: świetlice, tablice, e-tornistry.
Od 2016 przełamał się w Polsce bilans migracji. To nie wieś wyjeżdża do miast, a odwrotnie. Kto wyjdzie z hasłem szerokopasmowego internetu, czyli da możliwość pracy zdalnej i jakieś sensowne rozwiązania kwestii zagospodarowania przestrzennego, ten może liczyć tam na poparcie. Minister Ardanowski mówił: wieś to produkcja. Dziś już nie tylko. Ci, którzy sprowadzili się tam, żeby pracować zdalnie, mieć sielsko i las pod oknem, nagle budzą się z przemysłowym kurnikiem czy fermą norek za płotem. Te konflikty zniwelować może tylko dobre prawo. Kto to zauważy, ma głosy „nowej wsi” w kieszeni.
Fotowoltaika jest też podobnym kłopotem. Niby jest bez wad, ale i z nią można przesadzić. Na Polanie Białowieskiej wciąż walczę z popieraną przez tamtejszego wójta farmą fotowoltaiczną pracownika gminy, który przekonuje, że to inwestycja ekologiczna. Nie wspomina, że realizowana jest w obszarze Natura 2000 przy Parku Narodowym.
Kiedy wychodziłam z Polski 2050, na stole leżał gotowy już bardzo dobry program rolny autorstwa Moniki Piątkowskiej i Joanny Muchy. Mam nadzieję, że zostanie zaprezentowany. Żałuję, że PO na wsi nie zbiera tego poparcia i nawet nie szuka.
PO szuka po lewej stronie. Uważasz, że Donald Tusk dowiezie progresywną agendę? Równe prawa dla osób LGBT, prawa reprodukcyjne, bo z rozumieniem, czym może być tanie mieszkalnictwo, jak widać, jest pewien problem.
Dziewięć lat temu napisałam felieton Tusk to lewak, ale tylko na wybory. Jest oczywiście lęk o dotrzymanie obietnic, ale Tusk z Europy wrócił już trochę inny.
Konserwatywny, ale po europejsku?
Związki jednopłciowe wprowadzał w Wielkiej Brytanii konserwatywny David Cameron pod hasłem ochrony rodziny. To, co my w Polsce rozumiemy jako konserwatyzm, w istocie często jest mieszaniną dziadostanu z kołtuństwem. Tusk to widzi, sam nie jest z tego porządku, widzi potrzebę zmian również we własnym środowisku.
Czyli Tuskowi nie pozostaje nic innego jak spełnić swoje obietnice?
Musi. Bo dziś jesteśmy innym społeczeństwem, inna też jest Platforma. Deklaracja, że na listach PO nie znajdzie się nikt, kto nie będzie popierał legalizacji aborcji do 12. tygodnia, jest wiążąca. Sygnał wysłany do struktur był mocny. Pomógł na pewno Rafał Trzaskowski, który wyraźnie mówił: związki partnerskie: tak, małżeństwa jednopłciowe: tak, aborcja: tak i dostał 10 milionów głosów poparcia w oszukanej przez PiS, nierównej grze – to przesunęło horyzont poparcia dla zmian progresywnych wewnątrz Platformy.
„Mieszkanie prawem, a nie towarem”? To może uregulujmy wreszcie ten rynek
czytaj także
Jak chcesz budować jedność?
Nie byłam nigdy fanką palenia mostów. Z Zielonymi i Lewicą relacje mam bardzo dobre. Mam tak samo dobre relacje z dawnym kołem PPS-u, które teraz jest kołem Lewicy Demokratycznej, mam też dobrze ułożone relacje z PO, chwilowo może trochę gorzej z PSL-em. Wynika to z tego, że byłam szefową koła, rozmawiałam ze wszystkimi.
Nie jesteś już nią.
Ale wciąż jestem Hanną Gill-Piątek. Pomogę każdemu, ale nie podejmuję teraz decyzji. Z reguły będę sprzyjać wszystkim projektom, które łączą, a nie dzielą. Polsce 2050 z PSL-em też.
Ale Zieloni są już na listach KO, PO zaś nie chce Lewicy.
Idzie na trzy bloki i to moim zdaniem jest najgorszy scenariusz. Lewica mówi: Jak będzie jedna lista, to dołączymy. Widać, że dla Lewicy i dla PO kłopotliwe jest pójście w parze bez innych koalicjantów. A PSL i Polska 2050 mają miodowy miesiąc i na razie nie widzą nikogo poza sobą. Ciągle wierzę, że da się przekroczyć podziały. Można stworzyć unię techniczną, listy skonstruować wedle reguły proponowanej przez Marka Borowskiego, że jedynki rozdzielone są proporcjonalnie, a potem na dwójkach największe ugrupowanie, na trzecim kolejne, i tak dalej. Żeby czytelnie wskazać wyborcom, że idziemy razem, ale jeśli chcecie głosować na kandydata PSL, to zawsze na piątym miejscu go znajdziecie. To by się mogło udać.
To gdzie jest to miejsce, gdzie możesz kleić jedność?
Mam ponadparytyjny parlamentarny zespół do spraw miast, gdzie spotkania są prawdziwymi wydarzeniami. Rozmawiamy o smogu w miastach, mieszkalnictwie, wspomnianej wyżej reformie planowania. Są eksperci. Naszymi gośćmi – co mnie cieszy – są przedstawiciele Związku Miast Polskich, Samorządów „Tak! Dla Polski”, nawet Związku Gmin Wiejskich. To przynajmniej jakiś krok w wypracowaniu konsensusu programowego.
Ruch Tak! dla Polski już miał wzmocnić KO, a teraz o tym cisza.
O to już pytałabym obydwie te strony.
A może patrzysz nie tylko na kampanię do parlamentu, ale na samorządową? Będziesz kandydowała na prezydentkę Łodzi?
Nie wykluczam tego, jeśli Łódź będzie mnie potrzebować. W tej chwili ma prezydentkę z silnym mandatem. Ja pracuję dla łodzianek i łodzian jako posłanka i ciągle mam co robić. A co będzie – zobaczymy.
**
Hanna Gill-Piątek – posłanka na Sejm, aktywistka, działaczka samorządowa.