Gdy Rosja rozmyślnie używa gwałtu jako narzędzia taktyki wojennej, masowa orgia na kijowskim wzgórzu byłaby afirmacją życia i wolności.
Na początku października światowe media doniosły, że „ponad 15 tysięcy Ukraińców i Ukrainek planuje zorganizować masową orgię w przypadku, gdyby Władimir Putin zarządził atak jądrowy na targany wojną kraj. Na wydarzenie zatytułowane Orgia na Szczekawyci: Official zarejestrowało się 15 tysięcy osób. Masowa impreza odbędzie się w wyznaczonym miejscu na kijowskim wzgórzu Szczekawycia. Osoby uczestniczące poproszono o oznaczenie preferencji paskami na dłoni. Zainteresowane seksem analnym powinny narysować sobie trzy paseczki, a seksem oralnym – cztery”.
Warto zwrócić uwagę na postawy potencjalnych osób uczestniczących: „To przeciwieństwo rozpaczy. Nawet w najczarniejszym scenariuszu ludzie szukają czegoś dobrego. To właśnie wielki ukraiński optymizm” – miała powiedzieć pewna kobieta Radiu Wolna Europa. Tymczasem pojawiły się podobne grupy, w tym jedno ogłoszenie o orgii na ulicy Derybasiwskiej w Odessie, wyrażające nadzieję na dużą frekwencję.
czytaj także
Pomysł na ogromną orgię trzeba interpretować jako projekt afirmacji życia w czasie skrajnej rozpaczy. Nie potrzeba tu natomiast „głębszej”, pseudofreudowskiej analizy rozpadu cywilizowanych więzi społecznych w czasach zbiorowej traumy.
Prawdziwie barbarzyński proceder prowadzi Rosja, podając żołnierzom viagrę, by mogli gwałcić Ukrainki. Wysłanniczka ONZ Pramila Patten jest zdania, że gwałty i napaści seksualne zarzucane rosyjskim oddziałom w Ukrainie należały do „strategii wojennej” Federacji. – Jest to celowa taktyka dehumanizacji ofiar – stwierdziła Patten w wywiadzie dla AFP. – Z zeznań kobiet, że rosyjscy żołnierze mieli ze sobą viagrę, jasno wynika, iż mamy do czynienia ze strategią wojenną – mówiła specjalna wysłanniczka do spraw przemocy seksualnej.
Znowu miałem okazję powstydzić się za swój kraj, kiedy przeczytałem wypowiedź dra Matjaža Gamsa, przedstawiciela naukowców w słoweńskiej radzie państwa, w reakcji na groźby atomowe Putina. Kiedy cywilizacja wchodzi w okres rozpadu, pojawiają się „dziwaczne, makabryczne” pomysły – komentował – takie jak idea megaorgii, promowana przez grupę osób z Ukrainy. Co jednak jest bardziej „dziwaczne, makabryczne”: wielka orgia (w której udział jest w pełni dobrowolny i oparty na świadomej zgodzie) czy zadawane na oślep ataki Rosji na mieszkańców Ukrainy i jej cywilną infrastrukturę, w tym gwałt stosowany jako świadoma taktyka wojenna?
Leonard: Obrazy docierające z Ukrainy przywołują II wojnę światową. Ale to wojna bardzo XXI-wieczna
czytaj także
Dmitrij Pieskow, sekretarz prasowy Putina, powiedział 18 października, że „wszystkie te terytoria stanowią nieodłączną część Federacji Rosyjskiej”, a zatem „znalazły się pod ochroną”. „Przewiduje się ochronę na takim samym poziomie jak na całym terytorium Rosji”. Stwierdzenie to zawiera podtekst, że skoro Ukraina kontroluje część terytoriów znajdujących się pod parasolem atomowym, już teraz zasługuje na atak jądrowy.
Nic dziwnego, że portale bukmacherskie oferują zakłady o to, czy Rosja przeprowadzi go w tym roku. Tysiące ludzi stawia, że tak będzie. Dodatkowej wiarygodności przydaje tej groźbie rosyjski nakaz opuszczenia miasta Chersoń (niemal otoczonego przez siły ukraińskie), tak aby mogła na nie zostać zrzucona bomba atomowa, gdyby Ukraina je zajęła. Widocznie w walce z rzekomymi „satanistami” – jak lubi ich nazywać Putin – wszystkie chwyty są dozwolone.
Jeszcze bardziej makabryczne niż brutalność Rosjan jest przekonanie niektórych rzekomych pacyfistów po lewej stronie, że to dobry moment na wysłanie do Rosji wielkiej europejskiej delegacji, która miałaby wybadać i negocjować warunki zawarcia pokoju. Oczywiście, należy zrobić, co tylko możliwe, aby zapobiec wybuchowi kolejnej wojny światowej. W tym celu jednak należy zacząć od bezwzględnie realistycznej oceny tego, czym jest dziś Rosja.
Na wstępie powinniśmy porzucić tę eurazjatycką bzdurę, że tylko dzięki układowi z Rosją powstanie nowy mocarstwowy blok, który pozwoli Europie uniknąć losu pomniejszego partnera Stanów Zjednoczonych w nadchodzącym konflikcie z Chinami. W tym momencie Rosja jest po prostu bardziej niebezpieczna niż Chiny.
Co zaś do nacisków Europy na Ukrainę, aby ta zgodziła się na kompromis z Rosją – przecież właśnie tego oczekuje Kreml: takie naciski wzmacniają tezę Putina, że Ukraina jest bezwolną marionetką Zachodu, a nie suwerennym krajem, który prowadzi własną politykę.
Rosji, oczywiście, nie należy lekceważyć. To jednak oznacza przede wszystkim, że nie należy lekceważyć tych osób w Rosji, które sprzeciwiają się wojnie. Tutaj ukraińskie przywództwo popełnia błąd. Sławomir Sierakowski zauważył niedawno: „Nie będzie niepodległej Ukrainy bez niepodległej Białorusi. […] Dopóki Białoruś będzie podporządkowana Rosji, Ukraina będzie zagrożona, nawet jeśli teraz uda jej się wyrzucić Rosjan ze swojego terytorium”.
Sierakowski: Nie będzie niepodległej Ukrainy bez niepodległej Białorusi
czytaj także
Sierakowski pisał: „Wyróżnienie [Pokojową Nagrodą Nobla] dla Rosjan i Białorusina skrytykował Mychajło Podolak, doradca prezydenta Zełenskiego: […] »Komitet Noblowski w ciekawy sposób rozumie słowo pokój, jeśli przedstawiciele dwóch krajów, które zaatakowały trzeci, otrzymują wspólnie z nim Pokojową Nagrodę Nobla. Ani rosyjskie, ani białoruskie organizacje nie były w stanie zorganizować sprzeciwu wobec wojny. Tegoroczny Nobel jest fantastyczny« – napisał [7 października] na Twitterze”.
Sierakowski wskazał, że wypowiedź taka jest nie tylko niewłaściwa moralnie, lecz także niemądra politycznie. Bohaterscy przeciwnicy i przeciwniczki wojny w Rosji znaleźli się teraz w szczególnym położeniu: Putinowski establishment uważa ich za zdrajców, a Ukraina widzi w nich tylko Rosjan.
Polak już wie: Ruskie to chuje, a najgorsi z nich są ci dobrzy
czytaj także
W ten sposób zaciemnia się sens wojny w Ukrainie. To nie jest walka pomiędzy „europejską prawdą” a „rosyjską prawdą”, jak twierdzą zarówno ideolog Putina Dugin, jak i niektórzy Ukraińcy. Ukraina jest frontem globalnej walki przeciwko nowemu nacjonalistycznemu fundamentalizmowi, który rośnie w siłę wszędzie: w Rosji i USA, w Indiach i Chinach.
Jeśli gdziekolwiek Ukraińcy oddali chociaż centymetr pola wyższości moralnej, to tutaj, a nie przy ewentualnej dionizyjskiej rozpuście na kijowskim wzgórzu.
**
Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.