Pojawiają się plotki, że Polskie Stronnictwo Ludowe dostaje propozycje wejścia do koalicji rządowej z Prawem i Sprawiedliwością. Współpracy takiej chciałaby frakcja ludowców związanych z Markiem Sawickim. Galopujący Major analizuje możliwe scenariusze.
Trzeba było plotki o tym, że PiS chce wejść w sojusz z PSL, żeby przekonać się o sile radykalnej polityki.
Ze wszystkich stron – także, a może zwłaszcza lewicowej – posypały się bowiem głosy nadziei na taki sojusz, których źródłem jest oczywista niechęć do coraz bardziej faszyzujących ziobrystów. Słowem, wystarczyło pół roku politycznej rozpierduchy Solidarnej hehe Polski, aby sojusz PiS-PSL urósł do rangi akceptowanej koalicji centroprawicowej. Trudno o lepszy dowód na uzależnienie przesuwania politycznego centrum od gestów radykalnych.
Co zmieniłby taki sojusz, gdyby doszło do niego po planowanej na jesień rekonstrukcji rządu? Wiadomo, że dzięki takiej koalicji PiS zdobywa pewną większość w Sejmie, a być może także w Senacie, albowiem teraz Kaczyński wciąż jest zakładnikiem wybijających się co rusz na niezależność koalicjantów. Partia rządząca, przynajmniej w zamierzeniu, mogłaby wyciszyć wewnętrzną walkę o wpływy i zająć się dystrybucją: czy to godności, dogadzając lojalnym wobec siebie, czy nienawiści, biorąc na celownik swoich wrogów.
Wiadomo, że PSL wpisałoby się w nieco już zapomniany, ale mający długą historię modus operandi, gdzie ludowcy jako partia obrotowa, będąca języczkiem u wagi, gotowa jest wejść w koalicję w zasadzie z każdym. Na razie do takiej właśnie obrotowej roli szykuje się Gowin.
Wreszcie, na koalicji PiS-PSL najbardziej ucierpiałby Zbigniew Ziobro i właśnie Gowin.
Zwolennicy opozycji zacierają na taki scenariusz ręce – tyle że z tego zacierania może wyjść sznur zarzucony na szyję opozycyjnych ugrupowań, a nie prosta droga do władzy.
Po pierwsze, potencjalna koalicja PiS-PSL wcale nie oznacza wyjścia Ziobry z rządu. Przeciwnie. Ziobro robiłby wszystko, aby w nim zostać. Przede wszystkim dlatego, że w tym królestwie bezhołowia i nepotyzmu, jakim jest Polska Kaczyńskiego, bez własnego ministerstwa nie mógłby Ziobro dalej kupować politycznego poparcia. Bez teki ministra Ziobro nie ma żadnej władzy.
Z drugiej strony Kaczyński także nie musiałby chcieć wyrzucać Ziobry z koalicji. Nie tylko dlatego, żeby nie doszło do sojuszu Ziobry z Konfederacją na prawo od PiS, ale także dlatego, że sam nie chciałby zostać zakładnikiem PSL.
W takim scenariuszu nie tylko PSL, ale w ogóle każdy w tej koalicji dostałby tytaniczne wręcz zadanie oczyszczenia prokuratury z ludzi Ziobry, co wiąże się z ogromnym ryzykiem odwetu w bliższej lub dalszej przeszłości. Dlatego taka koalicja byłaby więc o PSL raczej rozszerzona – w wersji z obecnymi składnikami Zjednoczonej Prawicy.
Z Atlanty na wieś [Sierakowski rozmawia z Kosiniakiem-Kamyszem]
czytaj także
Owszem, zniknęłaby pisowska groźba zmiany ordynacji wyborczej na 100 okręgów, co realnie podnosiłoby próg wyborczy do 12 proc., albowiem nie zgodziłoby się na nią PSL. Ale wobec istnienia małych partii Gowina i Ziobry ryzyko tej zmiany nawet dziś jest raczej dosyć niskie.
Przy sojuszu Zjednoczona Prawica-PSL koalicja zyskałaby w sondażach blisko 45 proc., a to już jest próg wyjściowy, od którego można w wyborach zaatakować większość konstytucyjną. Zwłaszcza w przypadku spadnięcia Lewicy pod próg, co oznaczałoby, że jej obecne 5 proc. poparcia zostałoby rozdzielone proporcjonalnie między tych, którzy wygrają.
czytaj także
Wreszcie, peeselyzacja PiS-u wcale nie jest bardziej prawdopodobna od pisizacji PSL. A zatem gdyby to PSL upodobnił się do PiS-u, dla wyborców oznaczałoby to, że kolejna partia na prawicy po prostu mówi tym samym przekazem co PiS i w zamian za frukta władzy robi to, co jej PiS każe.
Mamy więc klasyczny dylemat: czy lepiej, żeby PSL do koalicji weszło, a w Polsce nieco zelżało, choć może to spowodować za trzy lata wyborczy game over dla opozycji? Czy może lepiej, aby teraz się przez trzy lata Zjednoczona Prawica żarła między sobą, przy wszystkich negatywnych skutkach dla kraju, ale po tym czasie pojawiła się szansa na lewicowy języczek u wagi? Osobiście wybieram bramkę drugą, ale rozumiem tych, którzy mają tego dość już dzisiaj.