Chcielibyście zostać rewolucjonistami, ale może bez wieszania polityków na latarniach i rzucania butelkami z benzyną w budynki użyteczności publicznej. Cóż, da się to załatwić, wystarczy zrobić sobie bachora. Fragment książki „Bachor. Bezradnik dla nieudacznych rodziców”.
Chcesz iść pod prąd, ale całe życie robisz to źle. Dążysz do zmiany, ale nie chcesz się ograniczać do ścięcia włosów i zapuszczenia brody? Wypróbuj ten jeden prosty sposób…
Cóż mogę rzec? Bezdzietni mnie nienawidzą, bo odkryłam jeden prosty sposób na to, jak zmienić swoje życie. Ale zanim go zdradzę, pozwólcie, że odniosę się do tego, o co tak często pytacie w swoich listach. Co zrobić ze swoim życiem, ale tak, żeby się nie narobić, a jednak było inaczej?
Wiem, to trudne, bo wy jesteście strasznie nudni. Chcecie mieć fajną pracę, ale tylko na 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu. Jak jakieś nieroby. I żeby jeszcze ta praca dawała satysfakcję. Chcecie być piękni i młodzi i myślicie o tym intensywnie, zwłaszcza w chwilach gdy zagryzacie karkówkę pizzą, potajemnie naciągając zmarszczki, by je ukryć na zdjęciach. Wielu z was jest już za dużych na zostanie małym Buddą, za starych na to, by dołączyć do Klubu 27, za mało utalentowanych, by uchodzić za nastoletnich geniuszy, którzy zaprzepaścili swoje szanse – właściwie to większość z was elegancko ominęła tę fazę, w której mały geniusz jest genialny, i od razu przeszła do etapu zaprzepaszczania szans.
Chcielibyście zostać rewolucjonistami, ale może bez wieszania polityków na latarniach i rzucania butelkami z benzyną w budynki użyteczności publicznej. Cóż, da się to załatwić, wystarczy zrobić sobie bachora.
Zapytujecie teraz – jak? JAK JEDEN BACHOR MOŻE ZMIENIĆ WSZYSTKO?
Ale to przecież proste. Posłuchajcie sami o tym, jak z bachorami każda, nawet pozornie niegroźna czynność zmienia się w akt kontrowersyjny. Nie wierzycie? Sprawdźcie na własnej skórze tę garść banalnych przykładów.
1. Poród? No nie wiem
Dawniej wystarczyło, że kobieta urodziła dziecko i już było wiadomo, że to matka. Obecnie rodzenie to czynność kontrowersyjna.
Jesteś kobietą i masz cesarkę? O, ty mała punkrockowa szujo! Jak jesteś kobietą i rodzisz, ale przez cesarskie cięcie, to sorry, ale już nie jesteś matką. Jak ktoś, komu bachora po prostu wyjęto z bebechów, kiedy sobie leżał, może nazywać siebie matką?! Jak takie wypatroszenie można w ogóle uznać za moment urodzenia?
Rodzicie razem i ojciec dzieciom też mówi, że rodzi? HALO, ale co tu się odjaniepawla? Stary, jak ty niby rodzisz, jak nie rodzisz? Co to za gadanie wbrew prawom natury?! Facet nie rodził, nie rodzi i rodzić nie będzie!
2. Karmienie, czyli zamach
Wyobraźcie sobie, że wydawszy na ten padół łez kreaturę zwaną bobaskiem, możecie siać kontrowersje, nie wstając z fotela. Właściwie możecie na siedząco obalać patriarchat i dokonywać zamachu na najświętsze wartości katolickie. Wystarczy, że zaczniecie karmić piersią tam, gdzie ktoś może was zauważyć. A zresztą, jak zaczniecie karmić tam, gdzie ktoś może was nie zauważyć, dajmy na to – w piwnicy albo za konsolą didżejską, to jak wreszcie przez przypadek zauważy, to też będzie niezła jazda…
A spróbujcie nie karmić piersią. Jak możecie skazywać wasze dzieciąteczko na bycie gorszym, na upadek już na starcie, na pomniejszenie ilorazu inteligencji i choroby cywilizacyjne?! Co z was za rodzice?
czytaj także
3. Słodycze znaczą przemoc
Wyobraźcie sobie teraz inną scenkę. Wasz bachor jest już na tyle duży, że umie w jedzenie kanapek i ogarnia, co to słodkie, a co słone. I nagle, wtem, robicie mu kanapkę z masłem czekoladowym. Brzmi jak coś całkiem zwykłego, ale nie, bo jak macie progeniturę i macie masło czekoladowe, i połączycie jedno z drugim, to wychodzi przemoc i molestowanie, gdyż-ponieważ trzeba być wyjątkowo podłą kanalią, by maltretować dzieci masłem czekoladowym albo orzechowym kremem, zwłaszcza znanej firmy. Wy to dziecko mordujecie cukrem i konserwantami. Skąd ja to wiem? Bo jedna artystka ostatnio dała dziecku kanapkę z masłem orzechowym i prawie ją za to ukamienowali.
4. Obiad w restauracji? Nie, to atak terrorystyczny
Ha – patrzcie, niektórzy muszą miesiącami planować takie akcje, werbować agentów, zbierać dane, a wam wystarczy ot tak, pójść sobie z bachorem do knajpy i już popłoch, wrzawa, sensacja, a może nawet wrzaski i łomot znikąd. No bo wy sobie siedzicie i jecie obiad, bachor sobie bachoruje, czasem wyjątkowo donośnie, a wszyscy wokół kisną i krwawią wewnętrznie, jęcząc: „Trzeba było siedzieć z gówniakiem w domu”, „Za moich czasów nie robiło się takich rzeczy”, „Bezstresowe wychowanie” i co tam jeszcze. Najlepsze jest to, że zawsze możecie odpowiedzieć ogniem i dać temu dziecku frytki, niech biega z nimi, na pohybel czepialskim sukinsynom!
Skazani na bachora. Jak przeżyć izolację pod jednym dachem i nie trafić za kratki
czytaj także
5. Wyjazd wakacyjny gorszy niż złamanie konwencji genewskiej
Nie jest istotne, jak się zachowujecie ani gdzie wyjedziecie. Odkąd towarzyszy wam potomstwo, wzbudzacie strach i odrazę. Pasażerowie w zbiorkomach drżą, że siądziecie obok nich i będziecie maltretować przestrzeń kolejnymi odcinkami głupiego serialu o potworach z Minecrafta. Współplażowicze będą wznosić twierdze warowne z piasku i parawanów w obawie przed nagłym atakiem bachora z piłką, bachora z wodą albo bachora z innymi bachorami. Współwspinacze w górach będą pierzchać ze szlaków, lękając się, że nieszczególna aparycja mikroludzi przyciągnie niedźwiedzie i sprzedawców gorącej kukurydzy. Gdzie się nie pojawicie, tam pozostawicie po sobie tylko zgliszcza i traumę.
Ekstra, nie?
A wiecie, że jak urodzicie sobie więcej niż jedno, to jeszcze bardziej zaczniecie okradać współobywateli i nie potrzebujecie w tym celu nawet zakładać na twarz pończoch?
No to co, kto zmienia swoje życie z bachorem?
***
Fragment książki Bachor. Bezradnik dla nieudacznych rodziców, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.