Wykład na uniwersytecie o tym, że Ziemia jest płaska, a geje i lesbijki spadają do czarnej jamy na jej krańcu, więc należy ich wysyłać dalej niż na Madagaskar? Zapraszamy! Holokaust to tylko fikcyjna opowieść? Jasne, przecież wolność głoszenia poglądów jest najważniejsza! − pisze Elżbieta Korolczuk.
Mogłoby się wydawać, że wielka reforma szkolnictwa wyższego, przez niektórych nazywana (kolejną już) deformą, została – przynajmniej w sferze zmian prawa – zakończona. A jednak nie. W Polsce zagrożona jest bowiem wolność słowa na uczelniach, trzeba więc o nią zawalczyć przez nowelizację niedawno uchwalonej ustawy o szkolnictwie wyższym. Minister Gowin zapowiedział już zmiany i tak się ciekawie składa, że ogłoszone przez niego poprawki zostały już opublikowane w sieci. Dodajmy, jako projekt zmiany ustawy autorstwa fundacji Ordo Iuris, skrajnie konserwatywnego środowiska, które coraz śmielej przenika do struktur państwa, a które niedawno opisywała m.in. Anna Mierzyńska.
Uwolnione poglądy
Czy dostaniemy zatem, już wkrótce, jeszcze więcej wolności na uczelniach? Niestety nie. Ordo Iuris oraz minister Gowin chcą za pomocą jednej ustawy rozmontować standardy akademickie, a z uniwersytetów uczynić miejsce „głoszenia poglądów”, które nie będą już musiały być potwierdzone w badaniach ani zweryfikowane w debacie naukowej.
czytaj także
Co to oznacza w praktyce? Jeśli nowela w obecnym kształcie stanie się prawem, to będzie można zorganizować na uniwersytecie wykład np. jakiejś pani reprezentującej organizację antyaborcyjną, która to pani twierdzi, że istnieje „syndrom postaborcyjny”, choć rzetelne badania pokazują, że ponad 90% kobiet nie odczuwa żalu po aborcji. Bo przecież pogląd to pogląd, prawda? Ktoś inny chce głosić, że szczepionki zabijają masowo dzieci i są robione z abortowanych płodów? Proszę bardzo, tu jest sala! Opinia, że Ziemia jest płaska, a geje i lesbijki spadają do czarnej jamy na jej krańcu, więc należy ich wysyłać dalej niż na Madagaskar? Zapraszamy! A pogląd, że Holokaust to tylko fikcyjna opowieść? Jasne, przecież wolność głoszenia poglądów jest najważniejsza!
Poprawka oznacza też w praktyce odebranie rektorom i władzom uczelni możliwości decydowania o tym, że nie chcą w murach uczelni gościć zwolenników faszyzmu czy innych równie „dyskryminowanych” w naszym społeczeństwie poglądów.
Uniwersytet nie jest miejscem, które powinno pozwalać na dystrybucję faszystowskiej propagandy
czytaj także
W sytuacji, gdy rektor nie zgodzi się na spotkanie płaskoziemców czy przeciwników szczepionek, organizatorzy spotkania będą się mogli od decyzji odwołać. Sprawa trafi najpierw do uczelnianej komisji, a potem – w przypadku, gdy obrońcy wolności będą chcieli skorzystać z odwołania – do komisji specjalnej, do której 7 na 9 członków będzie powoływał minister. Ona zaś będzie mogła odrzucić decyzję rektora, czyli de facto zadecydować, że wolność poglądów negacjonistów Holokaustu jest wartością wyższą niż autonomia uczelni.
Rzecz jasna, dziś o tym, kto się w owej specjalnej komisji znajdzie, zdecyduje minister Gowin, ostatnio obrońca wykładowczyni Uniwersytetu Śląskiego głoszącej, że „stosowanie antykoncepcji jest «zachowaniem aspołecznym»; że stosowanie wkładki domacicznej to aborcja; że «osoby homoseksualne to coś gorszego», [a] wysyłanie dziecka do żłobka to robienie mu krzywdy”.
Kary za rzetelność
Aby odstraszyć potencjalnych obrońców akademickiej rzetelności, nowela zawierać ma jeszcze jeden kijek. Projekt Ordo Iuris zakłada bowiem, że „w celu skutecznego zapobiegania przypadkom ograniczania wolności badań naukowych i wolności prezentowania poglądów na polskich uczelniach” poszerzony zostanie wachlarz kar – za zablokowanie wstępu na uczelnię płaskoziemcom albo przedstawicielom Ordo Iuris minister mógłby nałożyć na uczelnię karę do 50 tys. zł.
czytaj także
W praktyce znaczy to tyle, że gdyby proponowana nowela obowiązywała już na początku ubiegłego roku, to Jerzy Kwaśniewski, szef Ordo Iuris, nie musiałby organizować spotkania Zatrzymajmy politykę gender i ideologię LGBT w sali wynajętej od centrum Astoria w Białymstoku.
Mógłby opowiadać o tym, jak pogłębić wiedzę „na temat zagrożeń wynikających z ideologii gender i politycznych roszczeń ruchu LGBT”, oraz opowiadać o działaniach Ordo Iuris „w obronie dzieci i rodziny” w murach uczelni wyższej. Łatwiej byłoby wtedy uniknąć niewygodnych pytań o podstawy naukowe tezy o zagrożeniach, jakie ma rzekomo nieść działalność ruchu LGBT, czy wyjaśniania, czym jest nieistniejąca w obszarze nauki „ideologia gender”.
Minister Gowin zapowiada, że nowela pozwoli na skuteczną walkę o wolność słowa, ale przecież już dziś art. 73 Konstytucji RP głosi, że w Polsce „każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury”. Takie sformułowanie nie zadowala jednak Ordo Iuris, bowiem nie pozwala na głoszenie w murach uczelni poglądów niezgodnych z wiedzą naukową, jak choćby wspomnianej wyżej tezy, że istnieje coś takiego jak „ideologia gender”, która chce rzekomo zniszczyć polską rodzinę i naród. Stąd pomysł, by wprowadzić do prawa określenie „wolność głoszenia poglądów”, które z pozoru wydaje się neutralne i nieszczególnie niepokojące, ale które w praktyce umożliwia głoszenie na uczelniach każdej bzdury, którą nazwie się właśnie „poglądem”.
Ordo Iuris chce mieć prawo do cenzury
Przekonywanie, że chodzi o wolność słowa i poglądów, odwoływanie się do praw człowieka i narzekanie na cenzurę „poprawności politycznej” to dziś ulubione strategie retoryczne ultrakonserwatywnych organizacji i populistycznej prawicy. Ordo Iuris nie jest tu wyjątkiem. Warto zatem zweryfikować, co w praktyce oznacza dla przedstawicieli tej organizacji obrona wolności słowa i wypowiedzi. Nawet pobieżna analiza strony internetowej fundacji pokazuje, że od lat i z wielkim zaangażowaniem działa ona na rzecz… ograniczenia wolności głoszenia poglądów w szkołach, teatrach czy w materiałach i programach edukacyjnych samorządów.
Tak wygląda sytuacja dziewczyn i młodych kobiet w świecie bez edukacji seksualnej
czytaj także
Tylko w ostatnich 12 miesiącach organizacja ta:
– skrytykowała gdański program edukacji zdrowotnej dla młodzieży, bo mówi się w nim m.in. o tym, iż masturbacja jest normalnym zachowaniem;
– wydała alarmistyczny w tonie raport na temat edukacji antydyskryminacyjnej realizowanej w szkołach prowadzonych przez miasto Poznań, rekomendując zmiany w rozporządzeniu ministra edukacji narodowej tak, by uniemożliwić prowadzenie zajęć, na których dzieci dowiedzą się np., czym jest płeć kulturowa i że w małżeństwie też może pojawić się gwałt;
– złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z kampanią „Aborcja bez granic”, której celem jest wspieranie kobiet niemających środków na przerwanie ciąży za granicą;
– skrytykowała raport roczny Parlamentu Europejskiego, bo pojawiają się w nim określenia takie jak „prawa seksualne i reprodukcyjne” oraz wezwanie do przyjęcia przez UE tzw. konwencji stambulskiej, czyli Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
czytaj także
Warto też w tym kontekście przeczytać opublikowany niedawno raport Ordo Iuris pt. Lista najważniejszych ograniczeń wolności akademickiej w Polsce. Przekonamy się wówczas, że zawiera on jedynie te przypadki, w których zagrożenie karą albo sankcje administracyjne spotkały wyrazicieli ultrakonserwatywnych poglądów.
Znajdziemy tu bowiem przywoływaną już prof. Budzyńską; do tego prof. Nalaskowskiego, który w swoim felietonie nazwał osoby homoseksualne „wędrownymi gwałcicielami”; odmowę organizacji na uniwersytetach spotkań z Rebeccą Kiessling, amerykańską aktywistką działającą na rzecz ograniczenia prawa do aborcji (każdy przypadek wymieniony został osobno, by zwiększyć liczbę przykłądów „ograniczania wolności akademickiej w Polsce”), wreszcie odwołanie wykładów Tomasza Terlikowskiego na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
czytaj także
Nie znajdziemy natomiast sprawy prof. Ewy Graczyk z Uniwersytetu Gdańskiego, przeciwko której wszczęto postępowanie dyscyplinarne oraz śledztwo w prokuraturze, ponieważ wystąpiła na demonstracji z transparentem przypominającym w kształcie waginę. Nie ma też przypadku prof. Hartmana, którego wykład na lubelskim UMCS został odwołany, bowiem zachodziło podejrzenie, że gość będzie promował lewicowe poglądy.
Ordo Iuris chce więcej
Wystarczy zapoznać się z raportami i kampaniami Ordo Iuris, by zauważyć, że to wilk w owczej skórze. Zdecydowana większość działań tej organizacji – opisywana przez samych jej przedstawicieli jako ochrona dzieci i wolności słowa – ma na celu ograniczenie wolności słowa i wypowiedzi osób, które zostały zaliczone przez ultrakonserwatystów do grupy „niebezpiecznych deprawatorów”.
A kto do nich należy? To bardzo pojemna kategoria: edukatorki antydyskryminacyjne, aktywistki mówiące o tym, że syndrom postaborcyjny nie istnieje, czy osoby uważające, że szkoła powinna być wolna od ideologii katolickiej. Jeśli to Ordo Iuris będzie pisało w Polsce prawo, możemy być pewni, że i wolność słowa, i standardy akademickie staną się zwykłą wydmuszką.