Wciąż są chętni, żeby kliknąć na kciuk w górę, kiedy ktoś napisze, że lewica powinna się zjednoczyć. Tylko jakoś słabo się to przekłada na politykę. Klikajcie sobie, a oni i tak zrobią po swojemu. Ile w tym osobistych ambicji, a ile politycznych kombinacji – dziś nie ma to już większego znaczenia.
Zróbmy wreszcie tę lewicową koalicję! Wreszcie, bo chyba nikt nie wpadł na ten pomysł wczoraj. Jakiś czas przed wyborami 2015 roku przez internet przemknął list, który chyba nazywał się Lewica Razem i wzywał do jednoczenia się lewicy. A dopiero potem powstała partia Razem. Ci, którzy podpisali ten list, odnaleźli się i na listach Razem, i na listach Zjednoczonej Lewicy. I tyle było tej lewicy razem. Co nie znaczy, że wezwanie przestało się pojawiać w mediach i internetach, zawsze zbierając mnóstwo lajków. Najpierw miała to być lewica bez SLD, później nawet Razem wymiękło i próbowało rozpocząć jakieś rozmowy, chociaż nie miało żadnych asów w rękawie.
czytaj także
Wciąż jednak są chętni, żeby kliknąć na kciuk w górę, kiedy ktoś napisze, że lewica powinna się zjednoczyć. Tylko jakoś słabo się to przekłada na politykę prawdziwie, deklaratywnie czy jakkolwiek lewicowych partii. Klikajcie sobie, a oni i tak zrobią po swojemu. Ile w tym osobistych ambicji, zaszłości, ideowej czystości, a ile politycznych kombinacji – dziś nie ma to już większego znaczenia.
Scenariusz Traczyka
Adam Traczyk jednak nadal jest gotów wzywać lewicę do połączenia sił. I nawet wskazuje na scenariusz, który mógłby taką koalicję, czy inne połączenie sił pod jednym szyldem, wymusić.
czytaj także
Stałoby się tak, gdyby PO zdecydowało się na sojusz z PSL, ale bez SLD. (Dorzućmy do tego odejście z koalicji także Inicjatywy Polskiej i Zielonych). Gdyby do tego doszło, zapewne wzmożony nacisk oddolny – musicie, musicie – miałby swoje uzasadnienie. Jednak złudzenie, że może to nastąpić teraz, wydaje się naiwnością. Jest dużo ludzi, którzy by tego chcieli, nawet jeśli byłaby to nieidealna i niedoskonała lewica, która jednak miałaby jakieś szanse na polityczne zaistnienie.
Chcenie to jednak za mało. Żeby wygrać w totolotka – a jak wiadomo szanse na milion są bardzo niewielkie – trzeba przynajmniej zagrać. Jak na razie tych graczy nie widzę. I przekonuje mnie o tym tekst Traczyka. Startował on z list Wiosny w okręgu warszawskim i przedstawia się jako ekspert tej partii. Głosowałam na niego, bo cenię jego geopolityczne komentarze, a także dlatego, że chciałam coś powiedzieć partii Wiosna: nazwiska nazwiskami, ale dbajcie o nowych, kompetentnych ludzi, którzy może nie mają doświadczenia politycznego, ale dają szansę na inną politykę. I może ich czasem posłuchajcie.
Scenariusz Wiosny
Jeśli Traczyk rzeczywiście jest ekspertem Wiosny, to chciałabym wiedzieć, czy zanim poszedł w publicystykę, podzielił się swoimi radami i wezwaniami z partią, z którą się związał?
Wiosno, SLD, Lewico Razem – przecież wy możecie nawet współrządzić
czytaj także
I co? Jaka była reakcja? Wysłuchano go, ale uznano, że lepiej startować samodzielnie, a jak się nie da, to trzeba przykleić się do silniejszego? Czy nikt go nie słuchał? A może były czynione jakieś próby? Niby ktoś coś mówił o jakichś rozmowach, ale nie pojawił się nikt, żadna siła, która mogłaby być prawdziwym i skutecznym architektem stworzenia lewicowego ugrupowania mogącego liczyć się w nadchodzących wyborach. Nikt nie uczynił z takiej umiejętności gromadzenia sił – jak to zrobiło PO – politycznego atutu. Nie powiedział: teraz wreszcie stworzymy jeden front i pokażemy swoją siłę. Pododajemy te wszystkie procenty i będziecie mieli na kogo zagłosować.
czytaj także
W środowiskach lewicowych, społecznościowych mediach i na internetowych forach frakcja „niechże ta lewica się wreszcie połączy” jest całkiem spora. Może to jednak wciąż za mały elektorat, zbyt rozproszony, no i niemający żadnego wpływu na partie, z którymi wiązał jakieś nadzieje. A może politycy lewicy są równie odporni na rady i sugestie z zewnątrz jak wszyscy inni. Walczą o inne stawki albo o inne głosy.
„Zróbmy wreszcie lewicową koalicję!” Do kogo Traczyk to mówi? Do tych, którzy najwyraźniej jego eksperckiego głosu nie posłuchali? Do SLD, które już szykuje swoich kandydatów na listy? Do Nowackiej? Czarzastego? Do partyjnych dołów, o ile te doły istnieją i mają jakiś wpływ na partyjne decyzje? Wydaje się, że dziś może to mówić tylko do lewicowego elektoratu. Żeby jeszcze chciało mu się chcieć.
Ale, przykro mi, drodzy lajkowicze, nikt was nie słucha. Głos Traczyka może jest waszym głosem, ale nie jest głosem Wiosny.