W kolejnych miastach organizowane są Marsze i Parady Równości. Czasami po raz pierwszy, czasami trzeba zebrać ekipę, która weźmie na siebie organizację. Trzeba rysować transparenty, załatwić dokumenty, znaleźć sponsora, przenieść, zanieść. Każda pomoc się liczy.
Z kolejnych miast docierają informacje o organizowanych tam Marszach czy Paradach Równości. O problemach z zarejestrowaniem imprezy, zakazach, zawieszeniu zakazów. W tym roku po raz pierwszy Marsz Równości odbył się w Gnieźnie. Miałam przyjemność uczestniczyć w jego organizacji, ale też śledzić przez ostatnie lata zmiany społeczne, które doprowadziły do tego, że w ogóle taki marsz się w moim mieście odbył.
Kultura zaangażowana
Wszystko zaczęło się rok temu, w kwietniu, podczas gnieźnieńskiej odsłony 16. Objazdowego Festiwalu Watch Docs – Prawa Człowieka w Filmie. Do udziału w dyskusji po projekcji dokumentu Artykuł 18 zaprosiliśmy Piotra Moszczeńskiego ze Stowarzyszenia Grupa Stonewall. Gość reprezentował środowiska LGBT+.
Film Bartosza Staszewskiego Artykuł 18 opowiada o marzeniach i walce par jednopłciowych o formalizację ich związków. Bohaterowie domagają się równości małżeńskiej, która według przeciwników nie jest możliwa ze względu na tytułowy artykuł 18 Konstytucji RP. Wedle tego przepisu małżeństwo jest szczególnie chronione jako związek kobiety i mężczyzny. Artykuł ten nie mówi jednak, że małżeństwo to tylko związek heteroseksualny.
Projekcja filmu przyciągnęła więcej widzów niż inne prezentowane w czasie festiwalu obrazy. To mogło być pewnym znakiem.
Nie byłoby I Marszu Równości w Gnieźnie, gdyby nie jeszcze kilka czynników. Jednym z nich była praca naszego Klubu Krytyki Politycznej – działamy w Gnieźnie od ponad dekady, a od kilku lat angażujemy się też w aktywność partii Razem. Działamy na polu społeczno-kulturalnym i, od pewnego czasu, na polu politycznym. Jestem przekonana, że tylko nieustanną i żmudną pracą można doprowadzić do zmiany świadomości. „Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym spadaniem”.
czytaj także
W Gnieźnie nie ma żadnej innej organizacji zaangażowanej w sprawy publiczne, społeczne i polityczne, nie ma też ruchu miejskiego. Od lat prężnie działa tu jednak grupa osób związana z kulturą – twórcy, animatorzy, organizatorzy skupiający się w lokalnych stowarzyszeniach czy mniej formalnych środowiskach. I to właśnie „kulturnicy” tego miasta mogą pochwalić się sporym dorobkiem, który nawet kiedyś spisali jako Gnieźnieńskie Forum Kultury, chcąc tym samym pokazać znaczenie swej pracy władzom miasta. To z tej ekipy wywodzi się znany w całym kraju i za granicą duet Siksa, oni też mają poczucie swoistej „misji” i wyglądają poza czubek własnego nosa. To ta ekipa odważniej patrzy włodarzom na ręce.
Z perspektywy Gniezna widzę, jak na miasta, wioski czy miasteczka wpływa ogólna atmosfera w kraju, coraz większa polaryzacja polityczna, ale też zmiana świadomości społecznej. Obok komunikatów z mainstreamowych mediów i mainstreamowej polityki zalewani jesteśmy informacjami z mediów niezależnych, jak Oko.press, z organizacji pozarządowych, jak skupiająca się na obywatelskich kampaniach Akcja Demokracja czy walcząca o nasze prawa Helsińska Fundacja Praw Człowieka albo Amnesty International. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze lokalne odsłony ogólnopolskich demonstracji i walk. Bo, podobnie jak w wielu miastach w Polsce, także w Gnieźnie odbył się kobiecy Czarny Protest, sądowy Łańcuch Światła czy nauczycielski Protest z Wykrzyknikiem.
Organizacja i „nowe otwarcie”
Tyle że nawet z „punktem zapalnym” w postaci filmu oraz potencjalnymi organizatorami Marszu Równości ze świata kultury wcale nie musiało dojść do jego realizacji. W końcu żeby sprawa nabrała „właściwego biegu”, niemal zawsze jest potrzebny jakiś lider lub liderka, czyli osoba z wizją i najlepiej z doświadczeniem. Taką postacią okazał się wspomniany Piotr Moszczeński, który niejedną imprezę współtworzył i którego zdolności oraz doświadczenie bardzo nam pomogły. Piotr motywował, studził emocje, gdy było trzeba, wreszcie spinał i ogarniał zadania lub pomysły na każdym etapie przygotowań. Dobrym wyborem okazała się nieformalna formuła naszej grupy inicjatywnej, która jednocześnie pozwoliła robić wydarzenie ludziom z różnych środowisk, lecz nie dopuściła do dominacji żadnego z nich.
czytaj także
I pewnie dlatego oprócz ludzi kultury naszą drużynę równości utworzyli też młodzi, czyli gnieźnieńscy licealiści i studenci, którzy obudzili przy marszu drzemiący w sobie potencjał, dziennikarz, który sprawdził się przy tej okazji w roli rzecznika, politycznie zaangażowana projektantka graficzna czy wreszcie osoby z samej społeczności LGBT+, co w Gnieźnie, jako jednak niedużym mieście z prowincjonalną mentalnością, okazało się niezwykle cenne. Włączenie się nowych osób w publiczne działanie na rzecz praw człowieka i obywatelskiej wolności to dobry znak dla aktywizmu w Gnieźnie.
Politycy i „mentalne zamknięcie”
Emocjonalny rollercoaster z prawnymi przeszkodami, jaki zafundował organizatorom Marszu Równości Urząd Miasta z prezydentem Tomaszem Budaszem na czele, był właściwie relacjonowany przez całą Polskę.
I trudno się temu dziwić, bo zarówno brak zgody na paradę, jak i późniejsze batalie w sądach o utrzymanie zakazu pokazały prawdziwe oblicze gnieźnieńskiego włodarza, któremu bliżej do PiS-u niż PO, która podejmuje ostatnio próby otwarcia się na obywatelskie wolności.
Zresztą uwidoczniły to również niektóre transparenty niesione przez uczestników równościowej imprezy, z takimi hasłami jak: „Platformo, przeproś”, „Budasz, ty pisiorze” czy „Schetyna, masz w PO kolejnego Gowina”. Choć tak naprawdę najgorszy w tym wszystkim był fakt, że postawa prezydenta Gniezna dała zielone światło i przyzwolenie na przemoc skrajnie prawicowym, nacjonalistycznym oraz kibolskim środowiskom. Jestem przekonana, że to prezydencka niezgoda na Marsz wpłynęła w dużej mierze na zwiększenie obaw o bezpieczeństwo, a nie realne zagrożenie, bo policja deklarowała przygotowanie, a następnie już podczas imprezy do pewnego momentu przyzwoicie nad nią panowała. Tomasz Budasz miał prawo nie zgadzać się z postulatami Marszu Równości, nie miał jednak prawa zakazywać publicznego i pokojowego zgromadzenia, na które zezwala obywatelom Konstytucja.
Zdarza się, że prowadzący wychowanie do życia w rodzinie wstydzą się słowa „seks”
czytaj także
Wobec niechęci ze strony Urzędu (zwlekanie z publikacją listy zgromadzeń w Biuletynie Informacji Publicznej i zero odpowiedzi na zawiadomienie o zamiarze zorganizowania zgromadzenia), jak i części mediów szczujących różnej maści hejterów organizacja Marszu była prawdziwym wyzwaniem.
Nie lękajcie się
Chciałam wymienić w tym miejscu wszystkich, którzy swoim zaangażowaniem przyczynili się do tego, że ulicami Gniezna przeszedł I Marsz Równości. Nie zrobię tego. Zamiast tego chcę wam powiedzieć, że na takiej liście może się znaleźć każdy i każda z was. W kolejnych miastach organizowane są Marsze i Parady Równości. Czasami po raz pierwszy, czasami trzeba zebrać ekipę, która weźmie na siebie organizację. W tej ekipie potrzeba osoby, która umie rysować transparenty, załatwić dokumenty, znaleźć sponsora, zrobić plakat, przenieść, zanieść. Każda pomoc się liczy.
czytaj także
Wiem, że możecie mieć trudności, w Rzeszowie już się zaczęły, w Częstochowie też słyszymy, że się komuś Marsz nie podoba. Trudności da się przezwyciężyć, bo prawo stoi po naszej stronie, bo możemy pokojowo demonstrować, bo widzimy z roku na rok, że jest nas więcej. Przez Polskę przechodzą Marsze i Parady Równości, bo równość nam się po prostu należy.