Po Młodzieżowym Strajku Klimatycznym pojawiły się głosy, że dla młodzieży pożyteczniej byłoby spędzić ten czas na lekcjach. Że ratowanie klimatu powinni zacząć od siebie, czyli od wyciągania tej nieszczęsnej ładowarki z kontaktu. Że naprawią świat, jeśli będą segregować śmieci i zakręcać wodę, a taki strajk nie wiadomo czemu miałby tak naprawdę służyć.
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny był jednym z ważniejszych tematów kilku ostatnich dni. Tysiące młodych ludzi wyszło na ulice miast całego świata, w tym oczywiście i Polski. Protestowali przeciwko obecnej polityce klimatycznej światowych rządów, która właściwie nigdzie nie jest wystarczająco skuteczna, żeby mierzyć się z obecnymi problemami klimatycznymi.
Na wagary, w obronie własnej przyszłości. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny
czytaj także
Pojawiły się jednak głosy, że dla młodzieży pożyteczniejsze byłoby spędzić ten czas na lekcjach w szkole. Że ratowanie klimatu powinni zacząć od siebie, to jest od wyciągania tej nieszczęsnej ładowarki do telefonu z kontaktu. Że naprawią świat, jeśli będą segregować śmieci i zakręcać wodę, a taki strajk nie wiadomo czemu miałby tak naprawdę służyć. Tymczasem osoby uczestniczące w strajku i go wspierające podjęły najważniejsze działanie, jakie może podjąć indywidualna osoba chcąca ratować klimat – działanie polityczne.
Sięgnijmy do bardzo niedalekiej historii. Czy pamiętają państwo o dziurze ozonowej? Jeszcze nie tak dawno była problemem, o którym mówiło się głośniej nawet niż o zmianach klimatu. Jednak na szczęście wydaje się, że obecnie w znacznym stopniu udało się nam ten problem rozwiązać. Warstwa ozonowa nad Antarktyką powoli, acz stale się odnawia i szacuje się, że w drugiej połowie wieku powróci do stanu z lat 80. zeszłego stulecia. Czy to dlatego, że coraz więcej z nas, stając przed półką w supermarkecie czy drogerii, wybiera dezodorant pozbawiony freonu? Czy kupując lodówkę, sprawdzamy w pierwszej kolejności, jaka substancja jest w niej czynnikiem chłodzącym? Nie, powodem były konkretne decyzje polityczne na poziomie globalnym, a dokładniej powszechny zakaz stosowania najbardziej szkodliwych dla warstwy ozonowej substancji chemicznych, zawarty w podpisanym w 1987 roku protokole montrealskim. Dziś uznaje się go za jedną z najskuteczniejszych umów międzynarodowych w historii.
Bińczyk: Ludzkość jest dziś jednocześnie supersprawcza i bezradna!
czytaj także
Inna umowa, konwencja sztokholmska, ograniczyła w skali globalnej stosowanie zabójczego dla ptasich populacji środka owadobójczego DDT, z kolei konwencja helsińska pomaga chronić Morze Bałtyckie. Przykłady takich porozumień można mnożyć. Nie zapominajmy też o mnogości instytucji i przepisów prawnych, które na co dzień chronią środowisko w każdym kraju. Regulują to, jakie substancje i w jakich ilościach mogą się dostać do środowiska, a jakie absolutnie nie powinny. Regulują zasady obchodzenia się z odpadami wszelkich typów. Ustalają normy wszelakich procesów produkcyjnych.
Wniosek z powyższego jest jeden – najskuteczniejsze w walce o zdrowe środowisko są konkretne decyzje polityczne. Nie oznacza to jednak w żadnym razie, że my, obywatele i obywatelki, mamy sobie odpuścić i liczyć na to, że każdy kolejny problem rozwiążą rządzący, a my możemy spać spokojnie pod ich opiekuńczym okiem. Musimy po prostu pamiętać, że również w przypadku każdego i każdej z nas najważniejsze się działania polityczne.
Najskuteczniejsze w walce o zdrowe środowisko są konkretne decyzje polityczne.
Piątkowy strajk był doskonałym tego przykładem. Młodzi ludzie, obywatele i obywatelki, a niedługo już wyborcy i wyborczynie, wskazali, jaki problem jest dla nich ważny, i że oczekują od polityków konkretnych i szybkich działań. Nie obyło się co prawda bez modnej ostatnio plagi no logo i rzekomej „apolityczności” strajku, ogłoszonej w oświadczeniu organizatorów. Jednak oczywistym jest, że mało jest wyraźniejszych przykładów działania politycznego niż strajk, demonstracja, protest. Choć oczywiście nie są one jedyne. Wśród najbardziej oczywistych są wybory.
Zbliża się kampania europarlamentarna, a zaraz po niej wybory do Sejmu i Senatu. Wymagajmy od osób kandydujących, żeby wypowiedziały się na temat walki ze zmianami klimatu i tego, jakie działania w tym kierunku zamierzają podjąć. A potem głosujmy na tych, którzy dają nadzieję na pozytywną zmianę. Namawiajmy rodzinę i znajomych, żeby wzięli to pod uwagę. Wbrew pozorom nasi sojusznicy w boju o klimat znajdą się wśród reprezentantów niemal każdej opcji politycznej. Naciskajmy na polityków, pisząc do nich listy, podpisując petycje czy w końcu wstępując do partii politycznych.
Nie uratuje nas plan, który rząd naskrobał na kolanie, bo mu Unia kazała
czytaj także
Niestety, na razie debata polityczna i niedawne wybory samorządowe nie napawają nadzieją. W wyborach lokalnych problem zmian klimatu właściwie nie istniał. W transmitowanej przez trzy największe stacje telewizyjne debacie warszawskiej o konieczności adaptacji miasta do skutków globalnego ocieplenia wspomniał jedynie Jan Śpiewak. A przecież skutki ocieplenia dla miast będą wielorakie i często katastrofalne: częste ulewy i podtopienia, zabójcze dla seniorów upały potęgowane zjawiskiem miejskiej wyspy ciepła, problemy z dostawą energii czy usychanie miejskiej zieleni. W skali ogólnopolskiej nie jest lepiej. O konieczności jak najszybszego odejścia od spalania węgla zdają się mówić tylko trzy partie – Zieloni, Razem i Wiosna, a dla mediów i tak ważniejszym tematem jest, kto z kim wszedł w koalicję.
czytaj także
Jak ma się to wszystko do, wydawałoby się, popularniejszych sposobów dbania o klimat, którymi zasypywani jesteśmy z każdej strony? Wyłącz telewizor, zamiast zostawiać go na stand-by. Wyjmij ładowarkę z kontaktu. Jedz mniej mięsa. Kup sprzęt AGD klasy A+++. Kup panele fotowoltaiczne i elektryczne auto. (Swoją drogą, pierwsze to koszt około 20–30 tys. zł, a drugie grubo ponad 100 tys. Powodzenia. Nie zapominajmy też, że przy miksie energetycznym opartym głównie na węglu redukcja CO2 przy użytkowaniu samochodów elektrycznych jest nieznaczna. Choć oczywiście pomagają one zmniejszać hałas i smog w miastach).
Część z tych działań jest mało istotna, część jest trochę ważniejsza. Niewątpliwie wszystkie pomagają nam budować w sobie świadomość ekologiczną i chęć jakiegoś działania. Ale zamiast się skupiać na namawianiu ludzi do kupna efektywnego energetycznie sprzętu, po prostu wprowadźmy odpowiednie normy jego produkcji, nie zapominając o walce z celowym skracaniem życia produktów. Wprowadźmy podatki na czerwone mięso i na podróże samolotem (tworząc równolegle tanie, szybkie i dostępne połączenia kolejowe, choćby na poziomie Europy). Skończmy ze spalaniem węgla i stawiajmy na miks OZE i atomu. Oczywiście obie te technologie mają swoje wady – zajmowanie znacznej powierzchni, problemy ze stabilnością czy potrzeba wykorzystania znacznych ilości metali ziem rzadkich w przypadku OZE oraz niebezpieczne odpady i wysoki koszt budowy, a potem zamknięcia elektrowni atomowej. Jednak to wszystko jest znacznie mniejszym zmartwieniem niż wzrost globalnej temperatury o 2, 3 lub nawet więcej stopni.
I, co bardzo ważne, jeśli chcemy uniknąć odwrotnej, niż oczekujemy, reakcji w postaci wychylenia wahadła w stronę klimatycznego denializmu, nie zapominajmy przy tym o edukacji. Nie chodzi jednak o edukację, która skupia się na przekazie: „dla dobra klimatu masz zrobić to i to, żyć tak i tak”, bo zanim przekonamy wystarczająco wiele osób do zmian zachowań, to dawno wszyscy spłoniemy. Prowadźmy edukację, która mówi: „musimy wprowadzić takie i takie prawo/nakazy/ograniczenia, a oto, czemu jest tak ważne, żebyśmy je wprowadzali”. Edukację, która zachęca do podjęcia działań politycznych, do aktywnego angażowania się, do wywierania nacisku na decydentów, do przekonywania innych do swoich racji. Czyli dokładnie do takich działań, jakie podjęli uczestnicy i uczestniczki Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
czytaj także
**
Adam Kiedrowski – edukator ekologiczny, absolwent Międzywydziałowych Studiów Ochrony Środowiska na UW. Obecnie pracuje w jednej z ekologicznych organizacji pozarządowych, gdzie zajmuje się edukacją dotyczącą między innymi odnawialnych źródeł energii.