Hashtag #jateż szerują kobiety, ale ta sprawa nie dotyczy tylko kobiet. Za każdym #jateż „byłam obmacywana”, „molestowana” jest przecież jakiś facet, który obmacywał i molestował.
Aktorka Alyssa Milano puściła twitta namawiającego do tego, żeby kobiety, które były molestowane seksualnie, powiedziały głośno #jateż (#metoo). Kobiety zareagowały.
If you’ve been sexually harassed or assaulted write ‘me too’ as a reply to this tweet. pic.twitter.com/k2oeCiUf9n
— Alyssa Milano (@Alyssa_Milano) October 15, 2017
Impulsem do podzielenia się tymi dwoma krótkimi słowami jest sprawa Harveya Weinsteina, producenta filmowego oskarżonego o molestowanie seksualne. Sprawę opisały tydzień temu media. Od tygodnia kolejne kobiety przyznają, że były przez Weinsteina molestowane, a inne kobiety dodają im odwagi, żeby nie bały się zabrać głos. Bo najgorsze w tej sprawie, obok samego molestowania, było i jest milczenie. Strach. Aktorki i współpracownice Weinsteina przez lata bały się przyznać, że producent je napastował.
czytaj także
Znane aktorki milczały tak samo, jak milczą miliony kobiet na świcie. Ze strachu, że nikt im nie uwierzy. Ze wstydu, że może mogły zareagować, nie zareagowały, a więc może to ich wina. W Polsce 92 proc. Polek doświadczyło jakiejś formy przemocy seksualnej. 87 proc. kobiet było ofiarą molestowania seksualnego. Co czwarta doświadczyła próby gwałtu, a co piąta została zgwałcona (źródło: raport Przełamać tabu).
Nie wierzysz? Zapytaj swoją koleżankę, siostrę, dziewczynę, ile razy ktoś klepnął ją w tyłek, ile razy jakiś facet się przed nią obnażył, choć nie chciała go oglądać gołego, ile razy panowie robili obraźliwe lub po prostu niechciane uwagi na temat jej ciała i seksualności, ile razy proponowano im seks, kiedy serio nie był na to ani czas, ani miejsce. Jestem dziewczyną, więc sama mogę odpowiedzieć na te pytania: takie rzeczy zdarzyły mi się przynajmniej kilkanaście razy.
czytaj także
Idę ulicą, mam na sobie spódnicę i to wystarczy, żeby usłyszeć „za ile?”. Łapię stopa, jest lato, wzdłuż ulicy paru innych autostopowiczów, zatrzymuje się pan. Pytam, czy jedzie do Krakowa (bo tam chcę dojechać). „A po co do Krakowa, tu za rogiem jest las”. Stoję w autobusie, nie ma nawet tłoku, ale czuję, że stojący obok oblech łapie mnie za tyłek. Jest lato, upał, a ty nie zakładasz krótkich spodenek, bo chcesz uniknąć podszczypywania. Itp., itd.
Tak wygląda codzienne życie, kiedy jest się dziewczyną.
Codziennością jest też to, że nie wiem, jak zareagować. Czasem mam więcej refleksu i powiem elegancko: „Spierdalaj”. Ale do dziś pamiętam moment, kiedy tak mnie zmroziło, że nic nie powiedziałam.
czytaj także
Wesele w dużym mieście. Oczepiny. Krawat złapał jakiś chłopak, którego nie znam. Bukiet moja koleżanka. Zaczyna się więc oczepinowy taniec. Cała sala ludzi stojących w kółeczku, a w środku koleżanka i szczęściarz, który nie tylko złapał krawat, ale też teraz łapie moją koleżankę za pośladki. Patrzy na to kilkadziesiąt osób. Nie reagują. Podeszłam do chłopaka mojej pechowej koleżanki i mówię mu, że „odbijamy”. On zabrał swoją dziewczynę, ratując ją przed obłapiającym tancerzem, a ja wzięłam na siebie tancerza. Chwyciłam go tak, jak w tańcu facet łapie kobietę, położyłam rękę na jego łopatce, jego zmuszając, żeby położył mi rękę na ramieniu (czy po to wymyślono, że to kobieta kładzie w tańcu rękę na ramieniu mężczyzny, a mężczyzna na jej łopatce, żeby z tej łopatki faceci mogli szybko zjechać na tyłek?). Pomęczyłam się do końca tańca, ale przynajmniej uratowałam koleżankę i nie narobiłam wstydu na weselu. To było elegancie wesele w eleganckim lokalu, więc nie wypadało podejść do kolesia i powiedzieć „zabieraj te łapy”. A może właśnie to należało zrobić? Nie wiem, często o tym myślę, bo może gdybym zareagowała inaczej, to co prawda byłoby przykro, popsułabym oczepiny, ale jasno dałabym do zrozumienia, że nie chcemy, żebyście, panowie, łapali nas za dupę, jeśli sobie tego nie życzymy. Wierzcie mi, koleżanka sobie tego nie życzyła. Może gdybym zareagowała bardziej zdecydowanie, więcej osób, zorientowałoby się, że dzieje się coś, co nie powinno mieć miejsca. A tak zauważyły to tylko dziewczyny. Bo one wiedziały. Bo one znały to doświadczenie.
Dobrze, że wypływają takie historie, jak te związane z Weinsteinem, z Billem Cosbym i innymi mężczyznami, którzy używają swojej władzy, żeby wykorzystywać kobiety.
czytaj także
Bardzo trudno znaleźć w sobie odwagę i przyznać, że też doświadczyłyśmy molestowania. Ale na szczęście coraz więcej kobiet to robi i chwała im za to.
Trudno też znaleźć w sobie odwagę i przyznać, że wiedziałyśmy i wiedzieliśmy – bo to też o was, panowie – że ktoś molestował naszą koleżankę i nie zareagowaliśmy.
Niby hashtag #jateż szerują kobiety, ale ta sprawa nie dotyczy tylko kobiet. Za każdym #jateż „byłam obmacywana”, „molestowana” jest przecież jakiś facet, który obmacywał i molestował.
Zanim skomentujecie wpisy waszych koleżanek i podacie w wątpliwość, czy naprawdę macanie po piersiach to molestowanie czy może dowód uznania ich urody, zastanówcie się pięć razy. Zanim podacie w wątpliwość, czy na serio mogło je spotkać to, o czym napisały na fejsie, pomyślcie, czy przypadkiem nie dotarła do was podobna historia, może przytaczana na piwie, bez nazwisk, którą uznaliście po prostu za opowieść o kimś anonimowym, ale gdybyście poskrobali, okazałoby się, że dotyczy kogoś, kogo znacie. Zanim zakwestionujecie fakt, czy opisywane przez nie doświadczenia naprawdę są tak powszechne, zastanówcie się lepiej, co jest nie tak, z kulturą, w której żyjemy, i co wy możecie zrobić, żeby wasze koleżanki, współpracowniczki, partnerki, siostry, córki czuły się w tym świecie bezpieczniej.
Takie typy jak Weinstein – a w Polsce też mamy takich sporo, to nie tylko jakieś złe zachodnie obyczaje – muszą wiedzieć, że nie ma przyzwolenia. I że dziewczyny nie będą siedzieć cicho, że najpierw powiedzą głośno „ja też”, a potem powiedzą tym typom „spierdalaj”.