Oleksij Radynski

Czy Saakaszwili wystartuje w polskich wyborach?

Saakaszwili realizuje projekt międzynarodowego polityka nowego typu, który potrafi zmieniać kraj swojego zaangażowania zależnie od bieżącej koniunktury politycznej.

Wyobraźmy sobie Leszka Balcerowicza, który na polskim F16 wdziera się do przestrzeni powietrznej Ukrainy, by nadal wcielać w życie swoją wizję gospodarki rynkowej. Albo byłego prezesa Kolei Ukraińskich i PKP Cargo Wojciecha Balczuna w pociągu pancernym, szturmującym ukraińską granicę w celu dokończenia reformy ukraińskiej kolei państwowej. Obydwaj Polacy, które mieli wdrażać na Ukrainie radykalne reformy rynkowe, odeszli po cichu. I bardzo dobrze, bo nie chciałbym, żeby Polska na Ukrainie przez lata kojarzyła się z fatalnymi skutkami urynkowienia wszystkiego, czego tknęłyby ręce Balczuna i Balcerowicza.

Sutowski: Balcerowicz musi wrócić

Z Micheilem Saakaszwilim jednak mamy mniej szczęścia. W odróżnieniu od polskich kolegów, nie traktuje pobytu w Ukrainie jako kolejnej korporacyjnej fuchy w zacofanej kolonii, gdzie tubylców trzeba po prostu nauczyć podstaw wolnego handlu. Inaczej niż w przypadku przedstawicieli polskiego „zarządzania zewnętrznego”, Saakaszwili nie ma dokąd wracać. W Gruzji czekają go procesy karne za liczne nadużycia władzy (niektóre z nich, być może, są zmotywowane politycznie, ale na ogół nie ma wątpliwości, że na pobyt w gruzińskim więzieniu Saakaszwili sobie zasłużył).

Poza tym, praca w Ukrainie nigdy nie była dla Saakaszwilego celem samym w sobie. Jest tylko szansą na powrót do polityki – najlepiej tej międzynarodowej, przecież tkwienie w Odessie nie było szczytem jego ambicji. Prawdziwą ambicją Saakaszwilego wówczas było przedefiniowanie całej regionalnej polityki, stworzenie sytuacji, w której po przegraniu wyborów w jednym kraju politycy dostawaliby możliwość udania się do czasowej pracy w kraju sąsiedzkim. Taka mała polityczna globalizacja. I teraz naprawdę świetną okazję powrotu na międzynarodową scenę Saakaszwili dostał od prezydenta Poroszenki. Wskutek kłótni politycznej Poroszenko odebrał mu ukraińskie obywatelstwo, własnoręcznie wręczone parę lat wcześniej.

Cała akcja Saakaszwilego z przekroczeniem ukraińskiej granicy drogą siłową jest tylko echem tego ruchu, wątpliwego z puntku widzenia prawa. Wręczając Saakaszwilemu ukraińskie obywatelstwo i czyniąc go gubernatorem Odessy, Poroszenko de facto oddał część ukraińskiej suwerenności. Chciał pokazać, że to właśnie on jest suwerenem, który stawia się ponad prawem w sytuacji faktycznego stanu wyjątkowego, kiedy rozprzestrzenienie się działań wojennych na Odessę wciąż było możliwe. Ale, z puntku widzienia Saakaszwilego, jeśli suwerenność tego państwa została podważona w Odessie, to czemu nie dokonać czegoś podobnego na granicy polsko-ukraińskiej?

Bałagan na przejściu granicznym w Szeginie okazał się sukcesem dla Saakaszwilego wcale nie dlatego, że teraz ma szansę wrócić do ukraińskiej polityki. Jest raczej szansą na ożywienie jego projektu międzynarodowego polityka nowego typu, który potrafi zmieniać kraj swojego zaangażowania zależnie od bieżącej koniunktury politycznej. Jeśli teraz w Ukrainie mu się znów nie powiedzie, nie zdziwię się, gdybyśmy niedługo znów zobaczyli go w Polsce. Na przykład, w postaci osoby próbującej zjednoczyć podzieloną Polską opozycję pod szyldem ideowo bliskiej mu Nowoczesnej. Saakaszwili będzie miał tu niewątpliwie niezły atut: w sprawie reform w Ukrainie okazał się dużo bardziej uporczywy, niż nawet Balcerowicz!

7 rzeczy, których dowiedziałam się o Micheilu Saakaszwilim podczas podróży autobusem

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij