Agata Popęda

Co zostanie po Obamie?

Obama jest pierwszym prezydentem, który zakwestionował „przywódczą rolę Ameryki na świecie”.

Republikanie w Kongresie przysięgają, że nie zostanie nic. Najpierw trzeba rozmontować symbol tej prezydentury – reformę służbę zdrowia. Zdaniem Demokratów jest to taktyka w stylu „na złość matce odmrożę sobie uszy”. Czasem wydaje się, że Republikanie oddali prezydenturę Trumpowi tylko po to, żeby pokazać, że po Obamie urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych nie znaczy już nic.

Możliwe są dwie notki biograficzne odchodzącego prezydenta.

Pierwsza:

Barack Obama – pierwszy czarnoskóry prezydent Ameryki. Zastał Amerykę ekonomicznie załamaną, zostawił uratowaną. Dokonał niemożliwego – zreformował chaos służby zdrowia, (prawie) wycofał wojsko z Afganistanu i załatwił Osamę. Zresetował stosunki z Iranem i Kubą. Zalegalizował małżeństwa gejowskie i pozwolił na otwartą dyskusję nad systemowym rasizmem w sądach i w policji. Otworzył dyskusję nad nierównością ekonomiczną. Próbował zamknąć Guantanamo. Potraktował poważnie zmianę klimatyczną. Był twardy wobec Izraela. Jego prezydentura była czysta, bez skandali; pierwsza rodzina świeciła przykładem. Prezydent, który kochał książki. Miał fantastyczne poczucie humoru i zachował optymizm do końca – jego ostatnia przemowa jest ukoronowaniem jego dziedzictwa. Yes we can. Yes we did!

Druga:

Barack Obama – prezydent, który zawiódł. Nie dotrzymał większości obietnic z 2008 roku. Wyniosły arogant, któremu wydawało się, że jest w stanie zmienić Waszyngton. Na własnej skórze przekonał się, jak wyglądają realia rządzenia. Facet, który wycofał większość wojska z Afganistanu za wcześnie i pogłębił kryzys na Bliskim Wschodzie. Hipokryta, który zabijał cywilów dronami. Brak obiecanej interwencji w Syrii był największym błędem jego polityki zagranicznej. Nie zamknął Guantanamo. Polityk, który doprowadził do klęski Partii Demokratycznej i oddał władzę Republikanom. Stracił większość w Izbie Reprezentantów i w Senacie, oddał władzę dziewiętnastu republikańskim gubernatorom. Dużo gadał, mało robił (według lewicy), notorycznie nadużywał władzy (według prawicy). Nie potraktował dość poważnie zmiany klimatycznej. Był zbyt miękki / zbyt twardy wobec Izraela. Wykupił za pieniądze podatników banki i koncerny samochodowe, ratując im dupę od bankructwa. Nie zrobił nic, żeby ukarać Wall Street. Do końca nie spuścił z tonu – nawet w ostatniej przemowie robił dobrą minę do złej gry.

Mądry Amerykanin po szkodzie

Nasuwa się konkluzja, że Barack Obama był po prostu prezydentem środka – będąc celem tak samo dla lewicy, jak i dla prawicy. W oczach obu obozów jego największym grzechem było to, że wierzył w demokrację – a w ten sposób nie mógł zadowolić nikogo. Żeby jednak nie brzmiało to zbyt idealnie – centrum, które reprezentował, było przesunięte dość mocno na prawo. Nie ma w tym jego winy. Partia Demokratyczna grawitowała w tym kierunku od prezydentury Billa Clintona. Nie zmienia to jednak faktu, że konserwatyści widzieli w nim tyrana – zbyt pobłażliwego dla kryminalistów (wydał zbyt dużo ułaskawień) i niesprawiedliwego wobec policji. W tym samym czasie formująca się lewica Berniego obruszała się na jego krwawe polowania na terrorystów, deportacje i bierność w kwestii pozwoleń na broń.

Jakkolwiek było, Obama diametralnie zmienił retorykę Waszyngtonu. Teraz każdy polityk zaczyna zdanie od: „Look!” – ten charakterystyczny, zdaniem wielu lekceważący ton sygnalizuje początek intelektualnej negocjacji z rozmówcą. Lewica może nie była zadowolona z jego osiągnięć, ale była w stanie się identyfikować z jego fenomenalnym poczuciem humoru – każda z corocznych kolacji dla korespondentów Białego Domu była prawdziwą ucztą. Z drugiej strony dziennikarze twierdzą, że Obama nigdy nie rozluźniał się do końca, jak na przykład Bill. Prezydent, który nie ulegał emocjom. O jego dyscyplinie krążą legendy – podobno jego zwykłą przekąską jest siedem (nie więcej) migdałów.

Ta sam chłód i wyniosłość przyniósł mu szacunek w liberalnej Europie. Obama jest pierwszym prezydentem, który zakwestionował (przynajmniej do pewnego stopnia) „przywódczą rolę Ameryki na świecie”. Wykazał bliską sercu Europy wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o militarne interwencje. Brak obiecywanej interwencji w Syrii był – podobno – największym przedmiotem jego dumy. Powściągnąć emocje, zapytać Kongres i … odpuścić. Skoncentrować się na eliminacji pojedynczych celów. Bliski Wschód powoli przestaje być na pierwszej linii frontu zainteresowań Ameryki (czy ktokolwiek jest w stanie naprawić Bliski Wschód?) – energetyczna niezależność przesuwa uwagę USA na daleką Azję.

Czy fakt, że dziedzictwo, którym miała zaopiekować się Hillary Clinton, będzie w dużym stopniu rozmontowane, unieważnia wszystkie osiągnięcia Obamy? Czy – zakładając rozkład legislacji przez administrację Trumpa – symbole tej prezydentury będą miały jakiekolwiek znaczenie? Czy optymizm, którym tchnęła jego ostatnia przemowa, jest szczery?

Może nie będzie tak źle? Może Paul Ryan faktycznie zastąpi Obamacare czymś funkcjonalnym? Może Trump obsadzi wszystkie dyplomatyczne placówki w ciągu następnych 24 godzin… Na razie w czasie, gdy amerykańscy żołnierze odpierają ISIS w Libii (czwartek, 19 stycznia), nowa administracja kazała obecnym dyplomatom zwijać manatki. Nie ma żadnych dalszych instrukcji.

Wielka schizma 2017

Waszyngton jest zablokowany; zaczynają się trudności z komunikacją. Niedaleko Białego Domu kończy się budowa podium na inaugurację. Ciekawe, co robi Obama w tych ostatnich godzinach przed oddaniem władzy? Wygląda na to, że przegląda listę petycji o ułaskawienie. We wtorek 17 stycznia ułaskawił Chelsea Manning. Pozostali w kolejce pewnie siedzą jak na szpilkach.

 A świat wstrzymuje oddech. Prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki został Donald J. Trump.

Graff o zaprzysiężeniu Trumpa: Ostatni dzień świata liberalnej demokracji

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij