Gwałt i przemoc seksualna wobec kobiet są w Polsce zjawiskami powszechnymi.
Na początek miałbym do was prośbę, żebyście wyobrazili sobie pięć znajomych kobiet (z Polski). Nie znacie tylu kobiet? To wyobraźcie sobie pięć nieznajomych kobiet. Już? To teraz uświadomcie sobie, że prawdopodobnie jedna z nich została kiedyś zgwałcona. Wiecie, która? Co zrobiliście, żeby jej pomóc? Co zrobiliście, żeby temu zapobiec? Co trzecia kobieta w Polsce przeżyła próbę gwałtu. Powtarzam: co trzecia. Niezależnie od miejsca zamieszkania, wykształcenia i wieku, jeśli jesteś kobietą i mieszkasz w Polsce, to masz ponad trzydzieści procent szans, że ktoś będzie chciał Cię zgwałcić, a ponad dwadzieścia, że mu się to uda. A może już Mu się to udało?
Gwałt i przemoc seksualna wobec kobiet są w Polsce zjawiskami powszechnymi. Tak bardzo powszechnymi, że zetknęło się z nimi ponad 90 procent kobiet. Nie wiem, czy kiedykolwiek spotykałem dziewczynę, która nie byłaby tak czy inaczej molestowana. Jeśli nie tatuś/wujek/koledzy/ksiądz, to przynajmniej z zaskoczenia palec w cipce albo jakiś pan w parku musiał im pokazać swoje genitalia, bo już się nie mógł powstrzymać. Penis jest po to, żeby sterczał dumnie i żeby go pokazywać. Kobieta jest po to, żeby penisowi ulżyć. Tak przynajmniej zdaje się chyba sądzić większość mężczyzn w tym kraju, skoro pozwalają sobie na to, aby obecna sytuacja trwała. A niektórzy nawet decydują się jej aktywnie bronić.
„Każda narracja ze strony kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej, prowokuje pojawienie się kontr-narracji, pochodzącej często ze strony rozeźlonych oprawców, sprawców przemocy i dyskryminacji, którzy stoją na straży obecnego status quo”, czytamy w raporcie Przełamać tabu, z którego pochodzą przytoczone powyżej dane. Panów na twitterze bardzo śmieszy, że „opowiadanie nieprzyzwoitych dowcipów” zostało określone jako forma przemocy seksualnej. Bo przecież jak oni opowiadają sprośne żarty, to nikogo nie molestują, tylko dostarczają paniom wysokojakościowej rozrywki i chwili oddechu od trudów codziennego znoju. Tylko, że nie. Takie postawienie sprawy w raporcie wynika z tego, że same kobiety odczuwały pewnego rodzaju „dowcipy” za formę molestowania.
Ale pewnie czytają to panowie, którzy mi nie wierzą. Ale dlaczego mi nie wierzą? Pewnie nikt ich dobrze nie wyruchał, hehe.
Twardy bolec w dupce takiego niedowiarka od razu by mu pozwolił szybciej ruszać mózgiem, co nie? Blondyni już tak mają, że trzeba najpierw złapać ich za członka, żeby ruszyli z myśleniem. Niesmaczne? Ale ja przecież tylko jajcuję. To był taki dowcip. Nie złapaliście żartu? To pogadamy jak wam cycki urosną. I ktoś będzie sobie o nich opowiadał dowcipy. Czy teraz już panowie rozumieją, że opowiadanie żartów może być formą molestowania?
Zapewne wciąż nie wszyscy i idę o zakład, że nawet wśród komentatorów na naszym lewicowym portaliku znajdą się tacy, którzy będą podważać doświadczenia kobiet. Zapewne nie spodoba im się, że do większości gwałtów dochodzi w rodzinie, wśród znajomych. Bo większość gwałtów ma miejsce w mieszkaniach prywatnych, a gwałciciele są partnerami albo były partnerami ofiar. Mimo powszechnego potępienia dla gwałtów w sferze publicznej, w sferze prywatnej zaczyna się sprawę niuansować. Czy można zgwałcić małżonkę? A byłą małżonkę? Przecież istnieje obowiązek małżeński i że cię nie opuszczę aż do śmierci. Zaprawdę będziesz uprawiał seks z dziewczyną, nawet gdy ona sobie tego nie życzy. Czy nie tak Pan Jezus powiedział? Z tego, co pamiętam, to mówił trochę inaczej. Po dwóch tysiącach lat istnienia Kościoła katolickiego wiemy już jednak, że nie jest najlepszą etyczną instancją, do której należałoby się odwoływać w kwestii gwałtów.
Dziś już z całą stanowczością możemy powiedzieć, że gwałt służy podtrzymaniu podporządkowania kobiet mężczyznom we wszystkich społeczeństwach patriarchalnych. Przemoc seksualna służy podtrzymywaniu pozycji władzy. Jeśli mężczyźni próbowali zgwałcić co trzecią kobietę w tym kraju, to kobiety w tym kraju zdecydowanie mają się czego bać. I o to właśnie chodzi. Bo mężczyznom wciąż się wydaję, że będzie im lepiej, gdy kobiety się boją. Ale to nieprawda. Gwałt odbiera poczucie własnej wartości, poczucie bezpieczeństwa, może stanowić traumę na całe życie. Czy naprawdę chcemy żyć w społeczeństwie pełnym straumatyzowanych kobiet, które w siebie nie wierzą? Pewnie niektórzy faceci by woleli, ale wciąż wierzę, że jednak większość z nas, chciałaby żyć w świecie, gdzie kobiety są zadowolone, czują się bezpiecznie i mają poczucie własnej wartości. Więc dużo roboty przed nami.
Ponad 90% gwałtów oraz prób gwałtów nigdy nie została zgłoszona na policję. Zastanówmy się, co nam to mówi o policyjnych statystykach. W 2014 roku Komenda Główna Policji zarejestrowała 2444 postępowania wszczęte na podstawie art. 197. Z raportu Przełamać tabu wynika, że to tylko jakieś 8 procent spośród zaistniałych w Polsce. Wychodziłoby, że co roku w Polsce gwałcone jest 30 tysięcy kobiet. Serce me od razu kieruje się ku Kolonii, gdzie w noc sylwestrową migranci mieli masowo molestować kobiety. Ile dni i tygodni musieliby je molestować, żeby dogonić Polaków gwałcących byłe partnerki w ich własnych domach? To okrutne kalkulacje, ale zawsze nóż otwiera mi się kieszenie, gdy czytam komentarze Polaków broniących czci kobiet. Gdzie są Ci Polacy, gdy ich kobiety mówią im „nie”? Przyciskają je łokciem i wpychają w kaloryfer.
Nic zresztą dziwnego, że większość kobiet nie zgłasza gwałtów. Atmosfera ku temu nie jest sprzyjająca. Choć większość kobiet, które zdecydują się o tym powiedzieć, spotyka się ze wsparciem bliskich, to wciąż co trzecią spotyka kpina i lekceważenie. Nawet w przypadku szczególnie okrutnych gwałtów zbiorowych zapadają stosunkowo łagodne wyroki. W absolutnej większości mężczyźni pozostają całkowicie bezkarni. Istniejący system nie jest przygotowany na niesienie pomocy kobietom doświadczającym przemocy i nie stawia w centrum ich potrzeb. Dla wielu kobiet niezgłoszenie przemocy jest sensowną i racjonalną decyzją, gdyż jej zgłoszenie może w konsekwencji prowadzić do kolejnych upokorzeń w stylu konieczności opowiedzenia całej sytuacji policjantowi, który jest kolegą gwałcącego męża.
Bardziej jednak wstrząsające niż statystki są dla mnie historie molestowanie i słowa „nie pamiętam, żeby ktoś stanął w mojej obronie”. Gdzie wtedy byliśmy? Dlaczego nie reagowaliśmy? A może tylko głupio się śmialiśmy? Wiem, że tak, bo sam czasem nie wiem, co zrobić, gdy widzę przemoc. Jednak wiem, że tylko danie kobietom możliwości opowiedzenia o ich doświadczeniach może tę sytuację zmienić.
Opowiadanie o przemocy seksualnej może stanowić wzmocnienie i odzyskanie poczucia własnej wartości. Dlatego mówcie o tym głośno i bez strachu. Opowiadajcie jak zostałyście skrzywdzone.
Choć gwałt jest w Polsce zjawiskiem powszechnym, to wcale nie musi nim być. Kobiety w Polsce naprawdę nie muszą być codziennie gwałcone i chyba wszyscy się z tym zgadzamy, więc każdy z nas może coś z tym zrobić. Na przykład przestać opowiadać raniące dowcipy. Czyż nie, panie Ziemkiewicz?
Swoje historie możecie opowiedzieć innym za pośrednictwem Krytyki Politycznej. Piszcie na adres redakcja[at]krytykapolityczna.pl
**Dziennik Opinii nr 241/2016 (1441)