Młodzi lekarze rozpoczęli strajk przeciwko rządowej groźbie narzucenia nowych umów.
W poniedziałek 11 stycznia w całej Anglii junior doctors [lekarze stażyści i specjaliści] rozpoczęli pierwszy planowany strajk przeciwko rządowej groźbie narzucenia nowych nienegocjowalnych umów, które według lekarzy są nieuczciwe i wymierzone w dobrostan pacjentów.
Młodzi lekarze zastrajkowali po raz pierwszy od 40 lat. Ponieważ wielu postrzegało tę decyzję jako ostateczność, nie podjęto jej z łatwością. „To naprawdę nietypowe, by grupa lekarzy tak się upolityczniła. Zazwyczaj jako zbiorowość nie mamy z polityką wcale do czynienia. Zasadniczo wykonujemy naszą pracę dla pacjentów, a nie po to, by karmić swoje ego. Sądzę, że ten strajk był niestety jedynym wyjściem” – mówi Najette, lekarz pediatra pracująca w Londynie.
British Medical Association (związek zawodowy lekarzy w Zjednoczonym Królestwie) oświadczyło, że dopóki gabinet nie odwoła swoich zapowiedzi zmiany umów, lekarze nie powrócą do negocjacji.
Narzucenie nowych kontraktów skłoni wielu młodych lekarzy do opuszczenia NHS [National Health Service – państwowej służby zdrowia]. Z przeprowadzonego w 2015 roku badania sondażowego 4 tys. junior doctors wynika, iż 70% wyemigrowałoby, zatrudniło się przez prywatną firmę jako kontraktowy lekarz na zastępstwo [tzw. locum tenens] albo zupełnie porzuciło wyuczony zawód.
Przyniosłoby to katastrofalne skutki dla państwowej służby zdrowia, będącego obecnie pod coraz większą presją. Zaostrzająca się polityka oszczędności spowodowała cięcia wydatków na służby publiczne. Od 2012 roku brytyjską służbę zdrowia zmuszono do redukcji 4% wydatków rocznie. Według Nuffield Trust w połączeniu z niespotykanym dotychczas popytem na usługi NHS może to doprowadzić do deficytu rzędu 50 mld funtów w 2022 roku.
Ważną obietnicą w manifeście rządu Konserwatystów przed wyborami w 2015 roku było wprowadzenie „prawdziwej siedmiodniowej państwowej służby zdrowia”.
Minister zdrowia Jeremy Hunt oznajmił, iż obecne umowy wiążą się z „trzykrotnie mniejszą dostępnością lekarzy w weekendy, ponieważ szpitali nie stać na wystarczające obsadzenie dyżurów”. By temu zapobiec, rząd pragnie zredukować wynagrodzenie za pracę poza zwykłymi godzinami [m.in. w nocy, w weekendy i święta państwowe] przez zmianę klasyfikacji niektórych okresów pracy obecnie uznawanych za niedogodne, a więc wynagradzanych dodatkowo.
Związek zawodowy lekarzy twierdzi jednak, że rząd nie przedstawił dotychczas umownych gwarancji bezpiecznej pracy oraz odpowiedniego uznawania przepracowanych godzin za niedogodne.
„To kwestia uczciwości i docenienia pracy młodych lekarzy. Lekarze obecnie rezygnujący z prywatnego czasu i innych zajęć na rzecz swojej pracy zostaną za to ukarani i pokrzywdzeni” – mówi Bea Bakshi, członkini komitetu negocjacyjnego młodych lekarzy w BMA.
Co ważniejsze, strajkujący w poniedziałek przekonywali, że kontrakty stanowić będą ryzyko dla pacjentów. Zdaniem Claire, anestezjolożki z dziesięcioletnim stażem, nowe umowy to „największe zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów” widziane przez nią od czasu, gdy pracuje w NHS. „Usunięcie wszelkich gwarancji dotyczących długości zmiany młodych lekarzy szczerze mówiąc mnie przeraża. Zmęczony i przepracowany personel stwarzać będzie rosnące niebezpieczeństwo dla pacjentów”.
W reakcji na odrzucone propozycje rządu, strajkujący domagają się, by umowy gwarantowały uczciwe wynagrodzenie i bezpieczną liczbę godzin pracy, nie działały na szkodę lekarzy niepracujących w pełnym wymiarze czasowym lub będących na urlopie rodzicielskim oraz zapewniały pacjentom opiekę medyczną w nocy i weekendy, jednocześnie uznając prawo lekarzy do życia rodzinnego.
Według dr. Johanna Malawany, przewodniczącego komitetu młodych lekarzy, „zorganizowanie dziś przez młodych lekarzy ponad 150 pikiet to jasny komunikat dla Jeremy’ego Hunta i Davida Camerona. Tysiące z nas jasno powiedziało, co sądzi o rządowych planach narzucenia im takich umów, co do których nie mają zaufania. Chcemy umowy bezpiecznej dla pacjentów, uczciwej dla lekarzy i dobrej dla NHS. Najwyższy czas, by Jeremy Hunt wziął pod uwagę nasze obawy i rozgoryczenie, i wysłuchał tego, co mamy do powiedzenia”.
**
Sam Bennett zajmuje się badaniem tematyki integracji migrantów i uchodźców. Wykłada i doktoryzuje się na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jest koordynatorem poznańskiego programu mentoringu i autorem szkoleń wspierających integrację imigrantów. Ma ponad dziesięcioletnie doświadczenie akademickie i aktywistyczne. Mieszkał i pracował w organizacjach trzeciego sektora m.in. w Hiszpanii, Izraelu i Wielkiej Brytanii.
**Dziennik Opinii nr 14/2016 (1164)