12 grudnia aktywiści wyjdą na ulice Paryża, by demonstrować przeciwko przekroczeniu istotnych dla bezpieczeństwa i sprawiedliwości granic.
Porozumienie, które poznamy już wkrótce, najprawdopodobniej zostanie ogłoszone z fanfarami przez zadowolonych z siebie polityków, którym grzecznie przyklasną media. Nie wystarczy ono jednak do tego, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Wręcz przeciwnie, będzie ono niezwykle niebezpieczne. Z obliczeń wykonanych przez Kevina Andersona z Tyndall Centre na podstawie deklarowanych limitów, z którymi przybyli do Paryża przedstawiciele poszczególnych krajów, wynika, że nie uda się zatrzymać wzrostu temperatury o 2ºC. W przyszłości może ona wzrosnąć o bardzo groźne 3-4ºC.
W 2009 r., podczas konferencji klimatycznej w Kopenhadze, ustalono, że niebezpieczne zmiany klimatu to przekroczenie 2ºC. Szkic finalnego dokumentu, znanego jako porozumienie kopenhaskie, wyciekł wówczas do uczestników, co sprawiło, że delegaci państw afrykańskich przemaszerowali korytarzami centrum konferencyjnego Bella Center,, nazywając je „wyrokiem śmierci dla Afryki”. Demonstrowali również mieszkańcy wysp Pacyfiku, którym dopiero 1,5ºC daje szansę na przeżycie.
Jak mówią wybitni klimatolodzy, tacy jak James Hansen, 2ºC to zbyt dużo.
Również nasze obecne doświadczenia wskazują, że dotychczasowy wzrost temperatura to już jest zbyt dużo. Już teraz żyjemy w czasach niebezpiecznego globalnego ocieplenia. Pociąga ono za sobą ofiary i odbiera możliwość utrzymania się mieszkańcom Bangladeszu, Nigerii, Nowego Orleanu, Wysp Marshalla i wielu, wielu innych miejsc na świecie.
W dyskusji na ten temat niezwykle ważny jest język. W pełni zgadzam się z moim kolegą, Kumim Naidoo [dyrektor Greenpeace International – przyp. red.], który stwierdził, że gdy mówimy o skutkach globalnego ocieplenia jako o czymś, co dotyczy odległej przyszłości, wówczas jest to ni mniej ni więcej tylko „podprogowy rasizm”. Który zresztą, z upływem czasu, staje się coraz mniej podprogowy. Wyrażając się w ten sposób, przypisujemy życiu niektórych ludzi niższą wartość niż swojemu. Musimy przestać to robić.
Wiadomo już teraz, że porozumienie, które zostanie ogłoszone pod koniec tygodnia, przejedzie niczym walec po wynikach badań naukowców i wskazanych przez nich granicach, które nie powinny zostać przekroczone. Biorąc pod uwagę mizerne zobowiązania finansowe deklarowane przez państwa bogate, widać również, że to samo stanie się w kwestiach związanych z równością.
Bogate państwa, które przez setki lat wykorzystywały paliwa kopalne na skalę przemysłową, nie zmniejszą swoich emisji, dzieląc się atmosferą w sprawiedliwy sposób.
Nie będziemy płacić wystarczająco dużo za straty i zniszczenia, które powoduje globalne ocieplenie. Tymczasem państwa rozwijające się potrzebują zasobów do tego, by przeskoczyć etap korzystania z paliw kopalnych i kulturę związaną z samochodami. Demokracja energetyczna, odnawialne źródła energii i oparty na nich transport publiczny to możliwe i realne rozwiązania, co widzimy chociażby na przykładzie Bangladeszu. Wymaga to jednak nakładów finansowych i transferu technologii. Porozumienie zawarte w Paryżu nie będzie także satysfakcjonujące od strony prawnej, gdyż Stany Zjednoczone rozpoczęły negocjacje, ogłaszając, że rezultat konferencji nie może być prawnie wiążący. Kwesta kar za złamanie umowy od samego początku nie wchodziła w grę.
Dlatego właśnie 12 grudnia, o godzinie 12.00 (czyli 12/12/12), wielu aktywistów wyjdzie na ulice Paryża, demonstrując pokojowo przeciwko przekroczeniu istotnych dla bezpieczeństwa i sprawiedliwości granic. Ponadto chcemy upamiętnić wszystkich tych, którzy stracili życie wskutek zaburzeń klimatycznych, w solidarności również z ofiarami ostatnich zamachów. Wychodząc na ulice, wyrazimy jasno sprzeciw wobec drakońskiego i oportunistycznego zakazu organizowania zgromadzeń, marszów i protestów, który wydał rząd prezydenta Hollande’a. Nie godzimy się na haniebne aresztowania prewencyjne aktywistów zajmujących się zmianami klimatu i na bezprecedensowe restrykcje nałożone na wspólnotę obywatelską na konferencji, na ograniczanie swobody wypowiedzi i poruszania się.
Liberté – wolność – to coś więcej niż tylko słowo, które pojawia się podczas świątecznych jarmarków i na meczach piłki nożnej.
Nic ono nie znaczy, jeśli nie korzystamy z niej w ramach obywatelskich protestów i w obronie życia na Ziemi. To, że demonstrujemy, nie znaczy, że brak nam wrażliwości, nie czyni to z nas chuliganów. Przeciwnie, jest to nasz święty obowiązek wobec ludzi, którzy cierpią już teraz, i wobec tych, którzy stracą najwięcej, jeśli nie uda nam się wygrać wyścigu z czasem i osiągnąć sprawiedliwości klimatycznej.
Na koniec chciałabym podkreślić jeszcze jedną rzecz: mam nadzieję, że paryskie związki zawodowe, pracownicy i pracownice z Paryża 12 grudnia staną na ulicach razem z nami, ponieważ prawo do zgromadzeń, prawo do sprzeciwu, jest centralną wartością łączącą wszystkie ruchy społeczne. Dzięki niej odnosiliśmy, odnosimy i będziemy odnosić zwycięstwa, dlatego że wolność nie jest tylko słowem. Jest obowiązkiem, którego musimy wspólnie bronić, jak również solidarnością.
Wystąpienie z 7 grudnia ukazało się w programie Democracy Now!
Tłum. Martyna Tomczak.
***
Naomi Klein – kanadyjska pisarka, dziennikarka i aktywistka. Jest autorką książek „No Logo” i „Doktryna szoku”. Jej ostatnia książka, poświęcona zmianom klimatu, nosi tytuł „This Changes Everything: Capitalism vs. The Climate”.
**
CZYTAJ NASZ SPECJALNY SERWIS O SZCZYCIE KLIMATYCZNYM W PARYŻU: RELACJE / KOMENTARZE / ANALIZY / FILMY / INFOGRAFIKI
Serwis przygotowany dzięki wsparciu European Climate Foundation.
**Dziennik Opinii nr 345/2015 (1129)