Dlaczego sprawiedliwa ekonomia nie tylko nie jest niezgodna z wzrostem gospodarczym, ale jest dla jego zaistnienia wręcz nieodzowna?
Jednym z najbardziej szkodliwych kłamstw, jakie usłyszymy w ciągu najbliższych siedmiu miesięcy kampanii politycznych, jest to o konieczności kompromisu pomiędzy sprawiedliwą ekonomią [fair economy] a wzrostem gospodarczym. Jak twierdzą niektórzy, jeśli podniesiemy podatki dla najbogatszych, gospodarka nie będzie mogła rozwijać się równie szybko.
Nic bardziej mylnego. W ciągu trzech dekad po zakończeniu II wojny światowej podatki dla osób z najwyższymi dochodami były znacznie wyższe niż kiedykolwiek później. A rozkład dochodów był znacznie bardziej równomierny. Mimo to amerykańska gospodarka rosła w tym okresie szybciej niż po obniżeniu stawek podatkowych dla najbogatszych w 1981 roku.
Nie była to jedynie powojenna anomalia. Kiedy w latach 90. Bill Clinton podniósł podatki dla najbogatszych, nastąpił dużo szybszy wzrost zatrudnienia i podwyżka wynagrodzeń, niż miało to miejsce po obniżeniu podatków dla najbogatszych przez George’a W. Busha w trakcie jego pierwszej kadencji.
Jeśli chcemy kolejnych dowodów, rozważmy współczesne Niemcy, gdzie podatki dla najbogatszych są znacznie wyższe niż w Stanach Zjednoczonych, a dystrybucja dochodów jest bardziej równomierna. Przy tym średni roczny wzrost gospodarczy w Niemczech jest większy niż w Stanach Zjednoczonych.
Wynika to z faktu, że wyższe podatki dla najbogatszych mogą sfinansować więcej inwestycji w infrastrukturę, edukację i opiekę zdrowotną, które są niezbędne dla zapewnienia produktywnej siły roboczej oraz ekonomicznych perspektyw klasy średniej.
Wyższe podatki dla najbogatszych pozwalają również na obniżenie podatków na niższym szczeblu – potencjalnie przywracając wystarczającą ilość siły nabywczej klasy średniej, aby dało się utrzymać wzrost gospodarczy. Jak widzieliśmy w ostatnich latach – kiedy dochód dyspozycyjny jest skoncentrowany na szczycie piramidy dochodów, klasa średnia nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, aby stymulować gospodarkę.
Wreszcie, koncentracja bogactwa może prowadzić do powstawania baniek spekulacyjnych w obrębie tej samej ograniczonej klasy aktywów – złota, spółek internetowych czy nieruchomości. A kiedy te bańki pękają, cierpi cała gospodarka.
Na przestrzeni ostatniego półwiecza powinniśmy nauczyć się, że wzrost gospodarczy nie skapuje z góry na dół, tylko przenika w górę od odpowiednio wykształconej, zdrowej, właściwie wynagrodzonej klasy pracującej, która czuje, że ma uczciwe szanse, by osiągnąć to wszystko w Ameryce. Sprawiedliwa ekonomia nie stoi w sprzeczności z wzrostem gospodarczym. Jest niezbędna do jego zaistnienia.
przełożyła Pat Kulka
Tekst pochodzi ze strony http://robertreich.org/
Robert B. Reich – jest jednym z wiodących amerykańskich ekspertów do spraw ekonomii i zatrudnienia. Profesor na wydziale polityki społecznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Przez trzy kadencje pracował w administracji państwowej, m.in. jako Sekretarz Pracy w gabinecie prezydenta Billa Clintona. Magazyn „Time” wybrał go do dziesiątki najbardziej efektywnych sekretarzy minionego stulecia. Opublikował 13 książek. Jest jednym z najaktywniejszych komentatorów życia publicznego w USA.