Proszę Państwa, Tomasz Piątek jest złotą kuleczką, ponieważ Tomasz Piątek właśnie ogłosił, że jest złotą kuleczką. Tak sobie myślę, kiedy wchodzę na różne prawicowe portale, widzę nagłówki: „Papież niewinny współpracy z dyktaturą” a potem klikam i czytam: „Watykan właśnie ogłosił, że papież jest niewinny współpracy z dyktaturą”.
Dobrze, OK, rozumiem, że dla katolików papież jest nieomylny – jednak tylko wtedy, gdy mówi ex cathedra o sprawach moralności i wiary (to swoją drogą bardzo śmieszne, bo to tak, jakby ogłosić, że sułtan Bahrajnu jest nieomylny w kwestii demokracji i monogamii). Ale co ja się czepiam szczegółów: przecież Franciszek może ogłosić ex cathedra, że jego rzekoma niewinność jest jedną z prawd wiary. I biedne katolickie dzieci, recytując Credo na lekcjach religii, będą musiały dukać: „Wierzę w świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, papieża Franciszka z dyktaturą niewspółpracowanie, jego całkowicie czym innym się zajmowanie”.
No cóż, sprawa wygląda mętnie. Wychodzi na to, że Bergoglio doniósł na dwóch lewicowych księży, którzy zostali aresztowani i torturowani. Tłumaczenia papieża i jego obrońców brzmią bardzo podejrzanie, mniej więcej tak: „Ależ skąd, wręcz przeciwnie, Bergoglio tych nieszczęśników ratował, a tak w ogóle to Kościół argentyński w ogóle nie współpracował z dyktatorem. Pozwolił mu założyć obóz koncentracyjny na swoim gruncie przez pomyłkę, biskupi myśleli, że to będzie park zabaw”. Ludzie od dawna grzebią w tym temacie, a teraz będą to robić jeszcze intensywniej i coraz więcej wygrzebywać. To może się skończyć kolejną abdykacją. Nie byłoby źle. Nie byłoby źle, gdyby kolejni papieże zaczęli jeden po drugim spadać z tronu. Wtedy dla wszystkich stałoby się jasne, że papież jako taki nie ma racji bytu.
Ja jednak dziwię się tym wszystkim, których tak podnieca myśl, że nowy papież może mieć na sumieniu jedną czy dwie zbrodnie. Przecież to reguła. I teraz pozwolę sobie na litanię. Rzecz jak najbardziej na miejscu, skoro o katolikach mowa.
Damazy I, uznany przez katolików za świętego, po wyborze na papieża razem ze swoimi ludźmi wymordował stu sześćdziesięciu zwolenników kontrkandydata (kiedyś to były konklawe, nie to co teraz – wyobrażacie sobie relację w CNN?).
Symmach obiecywał niebo swoim bojówkarzom, nawet tym, którzy gwałcili zakonnice.
Sabinian podniósł ceny zboża, skazując rzymskich biedaków na śmierć głodową.
Teodor, podpisując dekret skazujący na śmierć heretyków, maczał swoje pióro w „przeistoczonym” winie mszalnym (czyli we krwi Chrystusa, w jego pojęciu).
Stefan III kazał wyłupić oczy konkurentowi i jego zwolennikom (być może to jest jakiś pomysł na przyszłość, jeśli chodzi o powstrzymanie ucieczki wiernych: katolikiem przecież można być tylko wtedy, jeśli się nie widzi, co Kościół katolicki wyprawia).
Paschalis I („święty”) zamieszany był w okaleczenie i zamordowanie dwóch księży (ochronił ich morderców przed sądem).
Eugeniusz II wyprzedził Busha: wymyślił podtapianie ludzi w charakterze „sądu Bożego”.
Jan VIII kazał wymordować muzułmanów w Neapolu (na szczęście nikt go nie posłuchał).
Stefan VI kazał wykopać z grobu swojego poprzednika Formozusa, posadził go na ławie oskarżonych i wytoczył mu publiczny proces (a mówi się, że Watykanem rządzą trupy).
Jan XII gwałcił tak często i spektakularnie, że jak wieść gminna niesie, kobiety przestały pielgrzymować do Rzymu ze strachu przed papieżem-ogierem. Wykastrował jednego ze swoich diakonów i obciął mu rękę (czyżby w ramach tradycyjnej katolickiej walki z onanizmem?).
Bonifacy VII zamordował swojego poprzednika i uciekł ze skarbami do Konstantynopola, aby potem wrócić i zamordować swojego następcę, Jana XIV. Ciekawa odmiana: papież dwusieczny. Wali tego przed sobą i tego po sobie.
Grzegorz V obciął swojemu konkurentowi nos i uszy, wyłupił oczy i w takiej postaci obwoził po Rzymie na ośle.
Benedykt IX otruł Damazego II.
Urban VI kazał torturować sześciu kardynałów, których podejrzewał o niedostateczną lojalność (co tam dwóch zakonników!).
Eugeniusz IV skazał na śmierć 200 Rzymian (znowu poszło o niedostateczną lojalność).
Sykstus IV ze swoimi synami podniósł ceny zboża, skazując rzymskich biedaków na śmierć głodową (jak widać, to też część katolickiej tradycji).
Aleksander VI Borgia – wiadomo. Serial killer.
Klemens VII głosił, że ewangelizacja może być prowadzona wojennymi środkami i konsekwentnie kazał wymordować 9000 mieszkańców Ceseny, włącznie z małymi dziećmi.
Paweł III bez skrupułów zgodził się na udział w wojnie przeciwko luteranom: jedyne, co go obchodziło, to zapewnienie swojemu synowi księstwa Parmy. Piętnastoletniego wnuka mianował kardynałem.
Dla odmiany, jego następca Juliusz III mianował kardynałem swojego czternastoletniego kochanka (hej, tradycja, tradycja).
Paweł IV, promotor inkwizycji, kazał zamknąć Żydów w getcie i nosić im żółte znaki (hej, tradycja, tradycja – od Pawła Czwartego do Adolfa w Ząbek Czesanego).
Pius IV pobił rekord, bo zrobił kardynałem trzynastolatka (krewnego).
Sykstus V był bardziej banalny: wygnał sąsiadów z ich domów, które zburzył, aby powiększyć sobie prywatny pałac i zrobić wygodny dojazd.
Klemens VIII zabronił Żydom sprzedawania nowych, nieużywanych towarów (mój mózg odmawia analizy tego śmiałego manewru ekonomicznego).
Paweł V domagał się bezkarności dla księży-trucicieli (no bo ksiądz po to jest, żeby truł, jak nie z ambony, to w potrawce).
Aleksander VII protestował przeciwko zakończeniu wojny trzydziestoletniej, która doprowadziła do wymordowania połowy populacji niemieckich krain (no bo jak można zawierać pokój z heretykami? Kill ’em all).
Pius VII potępił kółka biblijne jako zagrożenie dla społeczeństwa.
Pius IX zaakceptował porwanie sześcioletniego chłopca z żydowskiego domu, ochrzczonego wbrew własnej i rodziców woli. Papież trzymał go sobie w Watykanie, w końcu zrobił z niego księdza.
Pius XII, jak wiadomo, miał „neutralno-ambiwalentny” stosunek do hitleryzmu. Za jego pontyfikatu Watykan pomagał ukrywać się hitlerowskim zbrodniarzom.
A do tego niezliczone wojny prowadzone przez papieży, krucjaty, inkwizycja, tortury, palenie na stosach, prześladowanie innowierców i uczonych, czyli te wszystkie rzeczy, o których kiedyś uczono w szkole (teraz jakoś mniej). Jak widać, Jan Paweł II pięknie wpisał się w papieską tradycję, na przykład przyczyniając się do morderczej epidemii AIDS poprzez zakaz prezerwatyw. Wpisze się w tę tradycję także Franciszek. Nie mam tu na myśli tylko tych dwóch torturowanych zakonników. Mam na myśli to, co Franciszek jeszcze zrobi. Bo że zrobi, jestem pewien. Tradycja zobowiązuje.
Dlatego wszystkich tych, którzy zachwycają się papieżem-biedaczyną, może czekać niejedna niespodzianka. „On jeździ autobusem” — płaczą ze wzruszenia, zapominając, że i w autobusie można spotkać niezłego buraka. Jestem ciekaw, dlaczego wszyscy ci komentatorzy zignorowali następujące oświadczenie Bergoglia: „Kobiety są z natury niezdolne do pełnienia funkcji politycznych. Porządek naturalny i fakty uczą nas, że mężczyzna jest bytem politycznym z definicji. Pismo Święte uczy nas, że kobieta może być wsparciem dla mężczyzny, myśliciela i działacza – ale niczym więcej, jak tylko wsparciem”. Drogi Franku! Pismo Święte uczy nas między innymi, że gdy Burak-Holofernes próbuje zaprowadzić swoją tyranię, to zupełnie samodzielna i autonomiczna Judyta może mu odciąć buraczaną głowę.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie. Mam dzisiaj urodziny, więc jeśli chcecie wysłać mi jakiś prezent, poproszę o złote kuleczki.