Odciąć rosyjskie elity od luksusowych willi, jachtów, ekskluzywnej edukacji. Problemem są także rosyjskie pieniądze ulokowane w zachodnich gospodarkach. To jest słoń w pokoju, o którym nie rozmawiamy – mówi Adrian Zandberg w rozmowie z Krytyką Polityczną.
Katarzyna Przyborska: Od tygodni trwa napięcie w Europie, śledzimy doniesienia z ukraińsko-rosyjskiej granicy. A pan zasugerował dość, wydawałoby się, prosty sposób, by zmitygować Rosję. Co to za sposób?
Adrian Zandberg: Sposób jest oczywisty. Rosyjska oligarchia ma na terenie Unii Europejskiej, ale też innych krajów demokratycznych, bardzo duże majątki. Rezydencje, wille, jachty, bo tak się dziwnie składa, że wolą spędzać czas w Europie niż w swoim kraju.
Czyli sankcje gospodarcze, które uderzą w elity. Co konkretnie? Zająć nieruchomości w Unii osobom związanym z rosyjskim reżimem? Wycofać jachty z St. Tropez i polecić w zamian urokliwe rosyjskie Morze Barentsa? Koniec z kształceniem dzieci na zachodnich uczelniach? Zamknięcie kont?
Nie ma powodu, żeby Europa robiła za park rozrywki dla ludzi, którzy zagrażają pokojowi.
Ale to nie tylko kwestia odcięcia dostępu do luksusowych willi, jachtów, ekskluzywnej edukacji. To także rosyjskie pieniądze, pieniądze ulokowane w zachodnich gospodarkach. Pieniądze często pochodzące z grabieży społeczeństwa. Zarabiają tu miliardy. To jest słoń w pokoju, o którym nie rozmawiamy.
Dlaczego nie rozmawiamy?
Bo elity pieniądza są ze sobą powiązane. Jest sporo więzi pomiędzy rosyjską oligarchią a środowiskami biznesowymi − w Europie i w Stanach. A jak coś jest dla biznesu niewygodne, to się rzadko o tym w wolnych mediach rozmawia.
To nie jest nowy pomysł, od lat wiadomo, co zrobić, żeby nacisnąć Rosję skutecznie. Brakowało woli politycznej, żeby to zrobić.
Jest szansa, że taki ruch zwróciłby oligarchów i elity rosyjskie przeciwko Putinowi?
Elity rosyjskie powinny dostać jasny sygnał, że w Europie nie ma przyzwolenia na imperializm i agresję. Co zrobią z tą wiedzą, to ich wybór.
Kryzysy − takie jak ten, który rozgrywa się na granicach Ukrainy − zmuszają, żeby postawić pytanie: czy kiedy mówimy o tym, że pokój, demokracja, prawa człowieka są wartością, to mówimy na serio, czy też to puste słowa? Bo jeśli po ciężkim tygodniu pracy nad niszczeniem pokoju w Europie rosyjscy notable polecą się zrelaksować w europejskich kurortach narciarskich − to jest to parodia. Osłabiająca Europę parodia.
Wolny rynek.
W Polsce często się mówi, że to problem polityków w Niemczech. Moim zdaniem tu akurat coś się zmienia, wystarczy porównać to, co mówią politycy niemieccy teraz, a co mówili dekadę temu. Politycy odbijają nastroje.
Naprawdę wiernie służą natomiast Rosji właśnie środowiska biznesowe. Czas zacząć mówić otwarcie, dlaczego tak jest. Jakie pieniądze są ulokowane na terenie Europy − i jakie to ma dla nas wszystkich konsekwencje.
Nord Stream 2 jest tu dobrym przykładem?
To nie tylko energetyka. Także firmy technologiczne, turystyczne, nieruchomości, przemysł… Ale oczywiście energetyka jest kluczowa. Europa strategicznie powinna się od Rosji uniezależnić.
Moim zdaniem jest na to tylko jeden, realistyczny sposób: publiczny, europejski program energetyki jądrowej. To da się zrobić tylko wspólnie. Lobby paliw kopalnych będzie się bronić, rozgrywać skutecznie różnice w rozwoju pomiędzy krajami.
Widzimy to w Polsce, w USA, na COP26 też to widzieliśmy.
Alternatywa to dalsze uzależnianie się od gazu i odsuwanie celów klimatycznych coraz dalej w przyszłość. To nie przypadek, że rosyjskie pieniądze finansują skrajną prawicę, która opowiada bzdury o klimacie. Skutecznie rozgrywają − całkowicie zrozumiałe − obawy ludzi, że nie będzie ich stać na ogrzewanie, na prąd.
Jeśli nie chcemy, żeby transformacja energetyczna wysadziła demokrację w Europie w powietrze, to ta transformacja musi być solidarna. Dużo bardziej solidarna niż dzisiaj. No i trzeba skończyć z uprzedzeniami wobec atomu. Przez lata obecnymi − trzeba to uczciwie przyznać − również na lewicy.
Energia drożeje, klimat w ruinie. Pora przeprosić się z atomem [rozmowa]
czytaj także
To uderzy w Rosję?
To uwolni nas od zastanawiania się każdej zimy, czy Kreml nam nie zakręci kurka.
Rosja jest krajem wymierającym, uzależnionym od schyłkowych technologii, zniszczonym nierównościami. Europa podtrzymuje status quo, importując od niej paliwa kopalne. Zmiana na pewno byłaby dla Rosji szokiem. Pewnie przyniosłaby także zmiany polityczne.
Albo zmusi władze Rosji do szukania oparcia gdzieś indziej?
To już i tak się dzieje. Parę dni temu Władimir Putin i Xi Jinping wydali oświadczenie, w którym przyznają autorytarnym reżimom prawo, by miażdżyć ruchy demokratyczne, dają do zrozumienia, że wartości zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych mają… w głębokim poważaniu.
Jeśli ktoś sądzi, że dalsze karmienie rosyjskiej oligarchii zapobiegnie sojuszowi autokratów, to raczej się rozczaruje.
Czy za tą deklaracją i w świetle rosnącej potęgi Chin elity rosyjskie nie przeniosą swoich majątków właśnie do Chin? Może chińskie salony okażą się bardziej prestiżowe?
Ulokować pieniądze w otwartych gospodarkach Europy nie było trudno. Chiny aż tak otwarte nie są. Inna sprawa, że relacje między Rosją a Chinami są asymetryczne. To nigdy nie będzie sojusz równych sił.
czytaj także
Świat się zmienia, Europa nie będzie w jego centrum. Chiny urosły w niesamowity sposób, uwaga Amerykanów przenosi się na Pacyfik. Ale to nie powód, żeby porzucić przywiązanie do praw człowieka i demokracji. Wręcz przeciwnie, ta sytuacja tylko zwiększa odpowiedzialność Europy.
To od nas, Europejczyków, zależy, czy w tym świecie demokracja i prawa człowieka ostaną się, czy zostaną zmiażdżone. Z jednej strony przez autorytarne reżimy, z drugiej przez biznesową oligarchię i prawicowych populistów. Bo, wbrew złudzeniom niektórych, kapitalizm świetnie sobie bez demokracji radzi.
A czy te wille na Lazurowym Wybrzeżu, szkoły w Londynie, górskie rezydencje nie są taką polisą ubezpieczeniową dla Zachodu? Rosja prowadzi wojenne rozgrywki w różnych miejscach, ale Zachód może czuć się bezpieczny. Szwajcaria była bezpieczna w czasie wojny właśnie ze względu na przechowywane tam pieniądze.
Disneyland dla oligarchów to żadna polisa. Rosja jest dziś mocarstwem regionalnym. Kreml stać na to, żeby dręczyć sąsiadów, ale o podboju Europy może co najwyżej pomarzyć. Realnie szkodzi nam uzależnienie gospodarcze i zainfekowanie chorym modelem społecznym. Oraz to, że niejeden europejski miliarder patrzy na swoich rosyjskich odpowiedników z zazdrością.
Rosja to dowód, że nierówności niszczą demokrację. Ale to nie wynika z jakichś szczególnych cech Rosjan. Skupienie władzy ekonomicznej w rękach garstki ludzi zawsze jest groźne. To nie przypadek, że rosyjscy oligarchowie trzymają z reżimem. I nie przypadek, że po drugiej stronie oceanu Koch czy Musk wspierają ruchy antydemokratyczne.
Chcemy żyć w stabilnej demokracji? To musimy zadbać o to, żeby zatrzymać wzrost nierówności. To, że ktoś ma miliardy na koncie, nie oznacza, że mamy głaskać go po głowie. Zwłaszcza jeśli te pieniądze pochodzą z okradania własnego kraju i są używane do tego, żeby szkodzić naszym społeczeństwom.
Europa ma narzędzia, żeby to zrobić?
Żeby tak się stało, trzeba skończyć z tą dziwną wiarą, że własność oligarchów jest święta. Chwilę przed naszą rozmową natknąłem się na komentarz profesora Balcerowicza. Był oburzony tym, co mówiłem w telewizji: że zyski biznesu nie mogą być ważniejsze niż prawa człowieka. Dopóki nie pożegnamy się z tym sposobem myślenia, będziemy wobec dyktatur bezradni.
**
Adrian Zandberg – poseł partii Razem, przedstawiciel parlamentarnego klubu Lewicy.