Świat

Assange: więzień bez wyroku, prorok bez przyszłości

Państwo wie o nas bardzo dużo, a chce wiedzieć wszystko. Julian Assange uznał, że wobec tego i my mamy prawo wiedzieć, co robi państwo. Publikacje WikiLeaks wydobywały na światło dzienne ponure tajemnice polityki Zachodu. A tego państwo nie wybacza.

Julian Assange, 51-letni założyciel portalu WikiLeaks, Australijczyk od trzech lat przetrzymywany bez wyroku w brytyjskim więzieniu Belmarsh (nazywanym tamtejszym Guantanamo), będzie mógł zawalczyć przed brytyjskim Sądem Najwyższym o uniknięcie ekstradycji do USA, gdzie grozi mu wyrok 175 lat więzienia.

24 stycznia sędzia lord Burnett oznajmił, że Assange może złożyć apelację w Sądzie Najwyższym, choć nie ma gwarancji, że sąd się tą sprawą zajmie. W ubiegłym roku dwa sądy niższej instancji podjęły dwie sprzeczne decyzje dotyczące ekstradycji Assange’a. W styczniu sędzia Vanessa Baraitser zdecydowała, że nie należy wydawać go amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości ze względu na zły stan zdrowia osadzonego i brak gwarancji, że trafi do więzienia, w którym obejmie go wystarczająca piecza zdrowotna. Sąd uznał też argumentację obrony, że Assange jest wycieńczony psychicznie i w razie ekstradycji może popełnić samobójstwo. W grudniu to orzeczenie podważył sąd apelacyjny i od tej pory ekstradycja jednego z najgłośniejszych w historii sygnalistów, stojącego za opublikowaniem setek tysięcy tajnych dokumentów ujawniających między innymi zbrodnie wojsk amerykańskich w Iraku i Afganistanie, wydawała się nieodległą formalnością.

Warufakis: Assange ma umrzeć. Ameryce tylko o to chodzi

Obecne stanowisko Sądu Najwyższego oznacza tylko tyle i aż tyle, że jeśli Assange i jego prawnicy wniosą sprawę ponownie, to istnieje możliwość, że Sąd Najwyższy zdecyduje się na jej procedowanie. Pewności jednak nie ma. Dla tego wroga publicznego USA (były szef CIA nazwał WikiLeaks „wrogą, niepaństwową agencją wywiadowczą”) w najgorszym razie oznacza odroczenie ekstradycji o kolejne miesiące. W najlepszym – wyjście na wolność po blisko dekadzie w odosobnieniu.

Zanim Assange trafił w 2019 roku do Belmarsh, ciężkiego londyńskiego więzienia, gdzie przetrzymywani są więźniowie uznawani za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, przez 2487 dni przebywał w ambasadzie Ekwadoru w Londynie. Schronił się tam, usiłując uniknąć wydania do Szwecji, gdzie został oskarżony o gwałt i nadużycie seksualne wobec dwóch kobiet, z którymi uprawiał seks w 2010 roku. Kobiety oskarżające Assange’a przyznawały, że uprawiały z nim seks dobrowolnie, a nadużycie miało polegać na nieużyciu (lub zdjęciu) prezerwatywy przez mężczyznę. Dochodzenie w tej sprawie wznawiano i zawieszano, żeby ostatecznie umorzyć je w roku 2019 bez żadnego rozstrzygnięcia.

Zdaniem obrońców praw człowieka i działalności WikiLeaks była to jedna z prowokacji amerykańskich służb specjalnych. Pobyt w Szwecji zbiegł się z ogłoszeniem przez Pentagon żądań wobec WikiLeaks: zaprzestanie ujawniania tajnych dokumentów armii amerykańskiej, usunięcie z sieci już opublikowanych oraz ujawnienie źródeł przecieków. Assange na wszystkie żądania odpowiedział: nie. Twierdził, że jest gotowy odpowiedzieć na zarzuty o gwałt przed szwedzkim sądem – miał jednak powody się obawiać, że po aresztowaniu w Szwecji zostanie wydany Amerykanom.

Azyl polityczny uzyskał jeszcze latem 2012 roku, a w grudniu 2017 obywatelstwo i paszport Ekwadoru. Po zmianie władzy w Ekwadorze nowy prezydent Lenin Moreno, którego wcześniejsze publikacje WikiLeaks oskarżały o nadużycia finansowe i pranie brudnych pieniędzy, odebrał Assange’owi obywatelstwo i wycofał azyl polityczny, a policja brytyjska aresztowała Assange’a w budynku ambasady.

Lenin Moreno argumentował, że Assange „miesza się w wewnętrzne sprawy innych państw”, instaluje w budynku ambasady nieautoryzowane urządzenia (były takie, służyły do zagłuszania urządzeń podsłuchowych) i wdał się w szarpaninę ze strażnikiem ambasady. Wraz ze zmianą polityczną w Ekwadorze przyszła zmiana firmy ochroniarskiej w ambasadzie, a do sieci zaczęły „wyciekać” nagrania z prywatnych pomieszczeń ambasady i dokumentujące każdy ruch Assange’a.

WikiLeaks jest dziełem życia Juliana Assange’a: hakera, programisty, sygnalisty, twórcy wolnego oprogramowania, dziennikarza, aktywisty internetowego. Witryna, która umożliwiała publikowanie tajnych dokumentów z zachowaniem anonimowości źródeł, miała służyć i służyła dziennikarzom, blogerom, aktywistom. WikiLeaks opublikował setki miliony tajnych dokumentów – w czystej, nieprzetworzonej, nieopracowanej formie. Wśród najgłośniejszych publikacji były między innymi raporty amerykańskiej armii z wojny w Iraku i Afganistanie, ujawniające szokujące materiały o zbrodniach wojennych, w tym filmy – jak słynny Collateral Murder, zapis ataku helikoptera na grupę cywili w Bagdadzie, wśród których było dwóch dziennikarzy agencji Reuters), później dokumenty wywiadu na temat więźniów przetrzymywanych w Guantanamo czy ponad 250 tysięcy depesz z amerykańskich ambasad z całego świata.

W obronie Juliana Assange’a

W końcu, w 2010 roku wojna świata Zachodu z WikiLeaks ruszyła na dobre. Amerykański serwis płatności internetowych PayPal zablokował możliwość wpłacania datków na konto organizacji. Do tej błyskawicznej, skutecznej i morderczej ofensywy przeciw WikiLeaks dołączyły gigantyczne korporacje: Apple, Amazon, Visa, Master Card, obejmując serwis „blokadą bankową” i niemal całkowicie pozbawiając go finansowania. Obeszło się bez CIA i komandosów.

WikiLeaks zaliczała kolejne nokauty. Amerykanie oskarżali portal, że publikowane w sieci dokumenty narażają na śmierć wiele osób współpracujących z ich wojskami w Afganistanie i Iraku. Zarzucano, że WikiLeaks płaci sygnalistom za dostarczanie treści.

Assange nadal zarządzał portalem z londyńsko-ekwadorskiego odosobnienia, poddawany intensywnemu, nieprzerwanemu nadzorowi. Odwiedzały go setki osób: adwokaci, dziennikarze, aktywiści, hakerzy, współpracownicy, celebryci. Nagrywano, podsłuchiwano i śledzono ich wszystkich.

Otaczała go z jednej strony sława i uznanie, z drugiej nienawiść, wrogość i czyhanie na każdy fałszywy krok. Kto czyhał? Możemy się domyślać i stawiać na sprawdzone konie: Amerykanie, Brytyjczycy, ludzie z ambasady. Prywatna firma ochroniarska UC Global z Hiszpanii zainstalowała w ambasadzie urządzenia podsłuchowe we współpracy z amerykańskim wywiadem, o czym pracownik firmy zeznał przed brytyjskim sądem. W 2021 roku wyszło na jaw, że w tym samym czasie CIA planowała porwać lub otruć Assange’a w Londynie.

W ambasadzie partnerka i żona Assange’a Stella Morris, prawniczka z RPA, zaszła dwukrotnie w ciążę – mają kilkuletnich synków, Maxa i Gabriela.

CIA planowała porwać lub zabić Juliana Assange’a. I to nie jest ani trochę śmieszne

Jeden z najpoważniejszych kryzysów dla wizerunku WikiLeaks i Assange’a przyniósł rok 2016 i wybory prezydenckie w USA. Dlaczego Donald Trump wykrzyknął na Twitterze: „Uwielbiam WikiLeaks!”? Assange, który osobiście nie cierpiał byłego prezydenta Billa Clintona, był krytykiem jego polityki, a później wojowniczej polityki jego żony w administracji prezydenta Obamy, wszedł w posiadanie setek maili polityków i działaczy komitetu wyborczego Hilary Clinton. W newralgicznym momencie kampanii wyborczej WikiLeaks opublikowała te dokumenty i choć nie było w nich nic „kryminalnego”, dla ludzi z ekipy Trumpa stały się doskonałą pożywką do ataków medialnych na demokratów.

Problem był jednak poważniejszy, gdyż z dużą dozą prawdopodobieństwa udało się powiązać ujawnione przez Assange’a materiały z działalnością specjalnej jednostki wywiadu cybernetycznego Rosji. Z tych zarzutów, płynących wszakże z „lewicowego” świata amerykańskiej sceny politycznej, Assange nigdy nie zdołał się wiarygodnie wytłumaczyć. W jakimś sensie pozostał wierny niepisanej dewizie WikiLeaks „Jeśli informacja jest prawdziwa, nie obchodzi nas, skąd pochodzi”.

WikiLeaks oczywiście współpracowała z globalnymi mediami, dopóki naciski polityczne i gigantyczna liczba materiałów nie sprawiła, że stawało się to coraz trudniejsze lub wręcz niemożliwe. Pozbawiona środków na opracowywanie materiałów po blokadzie kont, kart i form płatności, była zmuszona publikować surowe, nieopracowane dokumenty.

Nie wchodząc w naiwne psychologizowanie (chociaż zachowanie Assange’a chwilami narzuca niemal taką konieczność), trzeba zauważyć, że jednak istnieje bardzo istotny wymiar polityczny „źródeł” niejawnych, tajnych informacji. Również, przy twardych deklaracjach całego środowiska WikiLeaks, jego twórców, współpracowników, obrońców bycia podmiotem dziennikarskim, należy zauważyć, że publikacja nieopracowanych, nieosadzonych w kontekście historycznym, politycznym, kulturowym materiałów jest tylko krokiem w stronę wysokowartościowego dziennikarstwa. „Widzę WikiLeaks jako bibliotekę, która nikomu nie odmawia” – powiedział kiedyś Assange, ale biblioteka nie jest uniwersytetem, a surowy dokument nie jest jeszcze dziennikarskim tekstem. Dla cyfrowej formacji intelektualnej Assange’a nie jest to wcale takie oczywiste. Czytający sami ocenią – zdaje się uważać.

Zinn: Naszym problemem jest obywatelskie posłuszeństwo

Na dowód, że nie jest to wcale oczywiste, można przywołać postać i działanie innego legendarnego, współczesnego sygnalisty, Edwarda Snowdena. Przerażony ogromem i totalnością amerykańskiego systemu globalnej inwigilacji (sam go zresztą współtworzył jako programista na kontrakcie w CIA i NSA), Snowden postanowił ten proceder ujawnić światu. Wybrał jednak metodę całkowicie odmienną od wikileaksowej. Znalazł dwoje kompetentnych, godnych zaufania, ale też niezależnych od instytucjonalnych mediów dziennikarzy – Glenna Greenwalda (blogera pisującego wówczas między innymi dla „Guardiana”) i Laurę Poitras, reżyserkę filmów dokumentalnych zajmującą się amerykańskimi zbrodniami wojennymi i wolnością w sieci. I chociaż przekazał im upowszechnione później dokumenty, które skopiował z dysków w tajnej bazie CIA na Hawajach, gdzie pracował, to chciał, aby przekaz miał charakter materiałów dziennikarskich.

Losy Snowdena i uwięzionego w ambasadzie Assange’a przecięły się i połączyły. Kiedy z Hongkongu Snowden usiłował się dostać do Wenezueli, która była gotowa udzielić mu podobnie jak Assange’owi azylu politycznego, Amerykanie unieważnili mu paszport w trakcie lotu do Moskwy, gdzie miał mieć przesiadkę. Snowden wylądował więc na Szeremietiewie jako bezpaństwowiec, bez żadnych dokumentów. Spędził na lotnisku 40 dni, po czym Rosja udzieliła mu azylu na rok, by ostatecznie przyznać prawo pobytu. W tej podróży, pomagając wydostać się z Hongkongu, a potem na lotnisku w Moskwie, wspierała go bliska współpracowniczka Assange’a, prawniczka Sarah Harrison.

Historia Snowdena wiąże się także z Assange’em poprzez osobę Laury Poitras, która o obu globalnych sygnalistach nakręciła ważne i nagradzane filmy dokumentalne. Jej Citizenfour o Snowdenie, powstający niejako przy okazji pracy nad dokumentem o WikiLeaks, zdobył w 2015 roku Oscara. Dokument o Assange’u zatytułowany Risk (Ryzyko) nie był już takim sukcesem i doprowadził do rozejścia się dróg reżyserki i jej bohatera: po emisji filmu założyciel WikiLeaks zamierzał nawet wytoczyć jej proces. Poitras przyznała, że zrobiła inny film, niż planowała. Podzielając zaangażowania Assange’a i mając uznanie dla jego odwagi i bezkompromisowości, podczas odwiedzin w ambasadzie odkryła Assange’a, którego pokazuje jej film: skomplikowanego, pełnego sprzeczności, próżnego, mizogina – i człowieka, który korzystając najpewniej z materiałów rosyjskich hakerów, przyczynił się do zwycięstwa Donalda Trumpa w USA. „To nie jest taki film, jaki myślałam, że robię. Sądziłam, że mogę zignorować te sprzeczności. Myślałam, że one nie są częścią tej historii. Myliłam się. Sprzeczności stają się tą historią”.

Może to właśnie sprzeczności są kluczowym pojęciem, które trzyma w potrzasku twórcę WikiLeaks. Jako figura popkultury Assange powinien być przecież bardziej komiksowo jednoznaczny, jak na bohatera walki z globalnymi mocarzami przystało. Łatwo mówić.

Cyberwojna USA z Wikileaks

czytaj także

Julian Assange od prawie 10 lat przebywa w przymusowym odosobnieniu, odseparowany od żony i małych dzieci, ostatnio w więzieniu o zaostrzonym rygorze, z realną groźbą odsiadki w USA, której raczej nie ma szans przeżyć. Jego niejednoznaczność czy wielość frontów, na których toczy walkę, sprawia, że sojusznicy, sprzymierzeńcy i aktywiści stający w obronie jego wolności czy prawa do uczciwego procesu nie mogą wciąż mówić o sukcesie. A stanęli po jego stronie Ken Loach, Janis Warufakis, Noam Chomsky, Pamela Anderson i Amnesty International. Trzy lata temu specjalny sprawozdawca ONZ ds. tortur Nils Melzer napisał, że przytrzymywanie Assange’a w długotrwałym odosobnieniu stanowi psychologiczną torturę.

Jednak świat dziennikarski nie mówi w jego sprawie jednym głosem, jego identyfikacja dziennikarska bywa podważana, choć tysiące tytułów prasowych żywiło się aferami, zbrodniami i tajemnicami, które ujawnił, samemu ponosząc dotkliwe konsekwencje. Czy może jednak na WikiLeaks należy spojrzeć jak na obywatelską służbę wywiadowczą pracującą na rzecz nas wszystkich, bez względu na poglądy, inklinacje polityczne, koniunkturę?

W całej historii wojny z WikiLeaks i Assange’em najbardziej przerażający jest wątek, który nazwałbym syndromem „zabijania posłańca” – latami, zgodnie z prawem albo i nie – z równoczesnym żądaniem lub choćby oczekiwaniem gwarancji „świętości” w wymiarze osobistym sygnalisty. Żadną miarą nie możemy porównać skali opresji, na które wystawiono Assange’a z realną nietykalnością odpowiedzialnych za zbrodnie, które ujawnił. Czy to konkretnych dowódców wojskowych, przywódców potężnych imperiów, kacyków peryferyjnych krajów, szefów wielkiego biznesu, w tym tego technologicznego.

Tony Blair i Order Podwiązki są siebie warci

czytaj także

Tony Blair i Order Podwiązki są siebie warci

Lily Hamourtziadou, Bülent Gökay

To Assange siedzi w więzieniu bez wyroku, to on czeka na ekstradycję, to on jest poddawany nieludzkiej presji i codziennej inwigilacji od dekady. Na niego skierowane jest światło śledczych lamp. Do tego pręgierza uwiązany jest ten, który odważył się ujawnić skryte za pozorami dyplomacji i tajemnic wyższego znaczenia („bezpieczeństwo narodowe…”) – mordy, zbrodnie, przestępstwa wielkich i możnych tego świata. Winnych zbrodni w Iraku, Afganistanie, Guantanamo, podsłuchiwania prezydentów, tortur, choćby w tajnym więzieniu CIA w mazurskich Kiejkutach – nie niepokoi nikt. Przeciwnie: to oni odbierają dziś ordery.

W oczach opinii publicznej największa wina Assange’a polega na tym, że nie jest doskonałym człowiekiem. Ta wina unieważnia odpowiedzialność prawdziwych sprawców, ich mocodawców, wielkich instytucji opresji. Czas odwrócić reflektory w przeciwną stronę, na sprawców i inspiratorów. I zwrócić wolność Assange’owi.

**
Roman Kurkiewicz – redaktor, publicysta, felietonista, wykładowca w Collegium Civitas, obecnie redaktor i felietonista „Tygodnika Przegląd”. Dwukrotnie redaktor naczelny „Przekroju” (w 2002 i 2012), w radiu Tok FM autor programu o książkach Pod tytułem. Wydał zbiory felietonów Lewomyślnie (2011) i Klapsy polskie (2009) oraz książeczkę dla dzieci Wanda, bojowa panna o Wandzie Krahelskiej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij