Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Ameryka jak zwykle stoi ponad prawem

Ktokolwiek wydał rozkaz dobicia rozbitków na Morzu Karaibskim, popełnił zbrodnię.

ObserwujObserwujesz
Pete Hegseth
Kontekst

🪖 USA eskalują konflikt z Wenezuelą. W nocy 11 grudnia amerykańskie wojsko przechwyciło tankowiec u wybrzeży Wenezueli.

🚣‍♀️ Demokraci domagają się ustąpienia sekretarza obrony Pete’a Hegsetha w związku z wydaniem rozkazu dobicia rozbitków na Morzu Karaibskim, co byłoby zbrodnią również według prawa USA.

💊 Administracja Trumpa nie przedstawiła żadnych dowodów na to, że atakowane wenezuelskie łodzie rzeczywiście przemycają narkotyki.

🛢️ Sytuacja przypomina inwazję Panamy z rozkazu prezydenta Reagana. Wtedy chodziło o kontrolę Kanału Panamskiego – teraz może chodzić wyłącznie o bogate złoża ropy, które posiada Wenezuela.

Wenezuelczycy przemycają narkotyki, Afgańczycy to terroryści, a Somalijczycy to śmiecie. Tak prezydent USA Donald Trump widzi świat i wcale nie jest w tej perspektywie osamotniony. Nie od dzisiaj prawica przedstawia cudzoziemców i imigrantów – zwłaszcza tych o ciemniejszym kolorze skóry – jako źródło wszystkich problemów Ameryki.

Od września trwa nieoficjalna wojna USA z Wenezuelą. 15 tys. amerykańskich żołnierzy czeka u wybrzeży tego kraju; mają ze sobą okręty podwodne o napędzie atomowym i bombowce B-52. Oficjalnie chodzi walkę z kartelami narkotykowymi, które wwożą do USA nielegalne substancje: kokainę, marihuanę czy fentanyl. Jako najważniejszych wrogów Trump wskazał Wenezuelczyków, którzy rzekomo przemycają narkotyki małymi łódkami przez Morze Karaibskie (rzekomo, bo dowodów na to rząd nie przedstawił). Od początku kampanii amerykańskie wojsko zabiło ponad 80 takich domniemanych „przemytników” – a być może po prostu rybaków.

Czytaj także Karaiby w ogniu Trumpa Piotr Wójciak-Pleyn

Czy łodzie wielkości kutra zagrażają potężnej Ameryce tak poważnie, że musi je likwidować wojsko? To pytanie, którego się w Ameryce nie zadaje, bo to nie pierwsza taka sytuacja. Wystarczy wspomnieć atak USA na malutką Panamę w 1989 roku, za prezydentury George’a Busha seniora po tym, jak prezydent Reagan ogłosił, że pod rządami Manuela Noriegi Panama stanowi „wyjątkowe zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, polityki międzynarodowej i gospodarki USA”. W rzeczywistości chodziło o przejęcie Kanału Panamskiego. Przykład Panamy pasuje tu jak ulał, bo w przypadku Wenezueli może się skończyć podobnie – narkotyki okażą się tylko pretekstem do zmiany lewicowego (przynajmniej na papierze) reżimu i przejęcia olbrzymich rezerw ropy, którymi Wenezuela dysponuje.

W ostatnim tygodniu maleńka Wenezuela dostarczyła jednak amunicji do kolejnej rozgrywki politycznej między demokratami a republikanami w Kongresie. Nie po raz pierwszy w opałach znalazł się sekretarz wojny Pete Hegseth, a pretekst dał wrześniowy atak sił zbrojnych na jedną z łodzi.

Czytaj także Wenezuela między imperiami. Trump, Maduro i wojna o ropę Oksana Polańska

Rozkaz miał brzmieć „zabić wszystkich”. Po pierwszym ataku pozostało przy życiu dwóch mężczyzn, którzy przez godzinę próbowali ratować życie, czepiając się wraku łodzi, zanim Amerykanie nie zdecydowali się ich dobić. Ci, którzy mieli okazję obejrzeć nagranie ataku, nie zgadzają się do tego, jakie wnioski należy wyciągnąć z zachowania rozbitków. Jedni mówią, że mężczyźni nie mieli pojęcia, co się stało, i próbowali wezwać pomoc; inni twierdzą, że próbowali odwrócić łódź, żeby kontynuować misję. W każdym razie demokraci uznali, że ten drugi atak złamał prawo międzynarodowe, a dobijanie rozbitków na wodach międzynarodowych stanowi zbrodnię wojenną – i domagają się, by sekretarz obrony ustąpił ze stanowiska.

Choć trudno nie zgodzić się z tą oceną bestialstwa amerykańskich sił zbrojnych pod rządami Trumpa, cała ta rozgrywka między dwiema partiami jest – z punktu widzenia prawa międzynarodowego – śmiechu warta. Amerykanie łamią prawo międzynarodowe każdego dnia i od samego zarania wszelkich międzynarodowych inicjatyw ustawiają się poza prawem, na przykład odmawiając poddania się jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego. Przy okazji łamią również własne prawa, jak choćby to, że siły zbrojne USA nie mogą prowadzić wojny z obcym państwem bez zgody Kongresu, albo że USA nie może wspierać finansowo żadnego państwa, które w tajemnicy rozwija program nuklearny (patrz: Izrael).

Wenezuelczycy to zresztą nie jedyne kozły ofiarne administracji Trumpa, której priorytetem jest walka z imigrantami przebywającymi w USA legalnie bądź nie. Chodzi oczywiście o odwrócenie uwagi od beznadziejnej sytuacji gospodarczej Amerykanów.

W ostatnich dniach listopada Afgańczyk Rahmanullah Lakanwal, któremu w kwietniu tego roku przyznano azyl w USA, zaatakował dwóch żołnierzy Gwardii Narodowej w Waszyngtonie; jedna z ofiar zmarła, druga jest w stanie krytycznym. W odpowiedzi administracja Trumpa wstrzymała program przesiedleń do USA Afgańczyków, którzy przez 20 lat walczyli u boku Amerykanów w Afganistanie, pozostawiając na pastwę losu ludzi, którzy dla obecnej władzy talibów są wrogami numer jeden.

29-letni Lakanwal był jednym ze szczęściarzy, którym udało się ewakuować po wycofaniu się USA z Afganistanu w drugiej połowie 2021 roku pod rządami demokratycznego prezydenta Joe Bidena. Był członkiem „Jednostki Zero”, elitarnego oddziału Afgańczyków, którzy zabijali na rozkaz Amerykanów i byli najbardziej oddani sprawie; Lakanwal zaczął walczyć jako 15-latek. Jednak nawet ludzi tacy jak on, którzy działali bezpośrednio pod kierownictwem CIA i brali udział w niebezpiecznych misjach, polując na dowódców talibów, po przyjeździe do USA znaleźli się w próżni – bez pieniędzy i bez pozwolenia na pracę. Według pracownika socjalnego, który pozostawał w kontakcie z mężczyzną, Lakanwal od roku był w złym stanie psychicznym, wycofał się z życia społecznego i izolował się w swoim pokoju. Miał żonę i dzieci.

Obecna administracja oskarża rząd Bidena, że nie wzięto go dość uważnie pod lupę, mimo że ludzi takich jak Lakanwal różne agencje sprawdzały wielokrotnie przed przyjazdem do USA i po nim. W chwili ataku na amerykańskich żołnierzy Lakanwal miał krzyknąć „Allah Akbar”, co amerykańskie media i ich czytelnicy rozpoznają jako zawołanie praktycznie dowodzące, że mężczyzna był terrorystą.

W stanie Minnesota wybuchła z kolei afera, która dała Trumpowi paliwo do ataku na największą mniejszość etniczną w tym stanie, czyli Somalijczyków i Amerykanów somalijskiego pochodzenia. Ci zaczęli się osiedlać w stolicy stanu Saint Paul i wokół niej w latach 90. XX wieku.

Prokurator federalny oskarżył tę społeczność o masową defraudację stanowego programu pomocowego. Organizacja pozarządowa Feeding Our Future została założona w 2016 roku. Podczas pandemii COVID-19 twierdziła, że ​​rozdaje tysiące posiłków uczniom, ale w rzeczywistości ukradła setki milionów dolarów, dostarczając tylko niewielką część posiłków lub nie dostarczając ich wcale. Prawie wszyscy wplątani w tę aferę mają somalijskie korzenie, a straty mają wynosić nawet miliard dolarów.

Czytaj także Uchodźcy jak powódź albo natarcie wrogich armii. Język w służbie nieludzkiej polityki Ula Idzikowska

Trump skomentował sytuację podczas spotkania ze swoim gabinetem w pierwszym tygodniu grudnia, nazywając Somalijczyków „śmieciami, których nie chce w Ameryce”, bo przywożą ze sobą mentalność i problemy z ich kraju. Zalecił im, żeby wrócili do Somali i spróbowali naprawić własny kraj zamiast niszczyć i okradać Amerykę.

Do ataku na somalijską mniejszość w Minnesocie zachęca fakt, że stanowi ona ważny blok wyborczy dla miejscowych demokratów, który warto przy okazji zdyskredytować. Gubernatorem Minnesoty jest znienawidzony przez republikanów demokrata Tim Walz, który startował jako kandydat na wiceprezydenta u boku Kamali Harris w 2020 roku. W Kongresie zaś somalijską mniejszość reprezentuje Ilhan Omar, członkini progresywnego „Squadu”. Razem z Alexandrią Ocasio-Cortez od lat znajduje się pod obstrzałem republikanów, a afera w Minnesocie z pewnością pomaga dolać oliwy do ognia.

Osoby na miejscu donoszą, że od czasu werbalnego ataku Trumpa obecność oddziałów ICE (urzędu imigracyjnego) w Saint Paul i okolicach wyraźnie wzrosła – a z nią liczba deportacji wśród Somalijczyków.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie