Świat

Miesiąc po masakrze w Uvalde. Co zrobiła Ameryka?

Demokraci i republikanie dogadali się w sprawie minimalnych restrykcji dla nabywców broni, były gubernator Missouri zachęca w reklamie wyborczej do strzelania do przeciwników politycznych, a na rynek wchodzi nowy model pistoletu – jest łatwiejszy do ukrycia i nazywa się „Dissent”, czyli sprzeciw.

Po dekadach impasu republikanie i demokraci znaleźli pole do kompromisu i wprowadzili niewielkie obostrzenia w dostępie do broni palnej. Nie mogą się natomiast zgodzić co do znaczenia tej ustawy w świetle wielkiej amerykańskiej dyskusji o konstytucyjnym prawie do jej posiadania.

Nic dziwnego, że legislacyjna inicjatywa wyszła z Teksasu, gdzie 24 maja 2022 roku w miasteczku Uvalde osiemnastoletni chłopak zastrzelił dziewiętnaścioro uczniów podstawówki i dwie nauczycielki. Dziesięć dni wcześniej w Buffalo w stanie Nowy Jork inny osiemnastolatek zastrzelił dziewięć osób. Ameryka nie może się zgodzić, skąd się takie tragedie biorą – czy przyczyną jest zdrowie psychiczne społeczeństwa (a raczej jego brak), czy też wszechobecna, łatwo dostępna broń.

Nierozwiązywalny problem Ameryki

W sobotę 25 czerwca prezydent Biden podpisał ustawę, która wprowadza proces weryfikowania osób kupujących broń przed 21. rokiem życia, a stanom daje fundusze na programy, które mają poprawić bezpieczeństwo. Jeden z nich to program red flag: rodziny i sąsiedzi mogą zgłaszać niebezpieczne, uzbrojone osoby policji, a ona będzie mogła czasowo skonfiskować broń. Niby nic, ale dla wielu miłujących wolność Amerykanów i tak nie do pomyślenia. Ostatecznie obywatel nie jest winny, dopóki nie został skazany, a broni nie można mu odebrać „na wszelki wypadek”.

Czy fakt, że republikanie zgodzili się – po raz pierwszy od prawie trzydziestu lat – że amerykański Kongres musi jakoś zareagować na niekończącą się serię strzelanin w amerykańskich szkołach i miejscach publicznych, jest znakiem początku nowej ery? Czy należy oczekiwać legislacyjnej lawiny, która z czasem zmieni USA w cywilizowany kraj? A może na następne drobne ustępstwo ze strony zwolenników posiadania broni trzeba będzie czekać kolejne trzy dekady?

Tych kilka dodatkowych utrudnień dla osiemnastolatków to niewiele znaczące gesty w kraju, gdzie sztuk broni jest więcej niż obywateli, a rasistowska policja zabija ludzi każdego dnia. Jako największy producent broni na świecie Stany zarabiają zarówno na eksporcie (wojny) i jak na rynku wewnętrznym (strzelaniny). Z drugiej strony, tego jeszcze nie było, żeby szanujący się republikanin, jak senator John Cornyn, który dotychczas miał wzorowe notowania u Narodowego Związku Strzeleckiego, niesławnego NRA, miał odwagę przebąknąć, że problem istnieje i że faktycznie by można coś z nim zrobić.

Obrońców drugiej poprawki do konstytucji, która notabene odnosiła się do potrzebnej w tamtych czasach (circa 1789) milicji obywatelskiej w dopiero organizującym się kraju, oczywiście nie brakuje. Typy takie jak były gubernator Missouri Eric Greitens wzywają do strzelania do tzw. RINO – „Republicans in Name Only”, czyli politycznych zdrajców własnej partii, którzy chcą rozbroić amerykański lud. Z kolei amerykański producent broni właśnie wypuścił nowy produkt o nazwie DISSENT (sprzeciw), który zmienia pistolet w karabin maszynowy. „To więcej niż produkt, to platforma dla wyrażenia pokojowego sprzeciwu wobec ograniczeń, które celują w przestrzegających prawa posiadaczy broni w całej Ameryce” – pisze producent w materiałach promocyjnych.

Abstrahując od odpowiedzi na federalnym poziomie – prezydenta Bidena i Kongresu, wiele stanów, organizacji, a nawet osób postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Amerykański aktor Matthew McConaughey, który pochodzi z Uvalde i jest powszechnie uwielbiany w Auston, liberalnej stolicy Teksasu, wybrał się do Białego Domu, gdzie dał performance roku, błagając Amerykę o reakcję.

Ameryka zareagowała. Aktywiści i weterani innej pamiętnej szkolnej strzelaniny (Parkland, 2018 rok) zorganizowali około 800 wieców w całym kraju, od Nowego Jorku do Los Angeles, angażując tysiące młodych ludzi w inicjatywę zwaną March for Our Lives. W największym marszu, w Waszyngtonie, udział wzięło od 200 do 800 tysięcy osób.

7 tysięcy ofiar, 7 tysięcy par butów przed Kapitolem

Jednak to moralne zwycięstwo demokratów przychodzi w tym samym tygodniu, gdy aborcja przestaje być prawem konstytucyjnym – a to oczywiście za sprawą konserwatywnej większości w amerykańskim Sądzie Najwyższym.

Ta sama instytucja, z dokładnie tych samych powodów, zniosła też obowiązujące od 111 lat prawo stanowe w Nowym Jorku, które pozwalało nosić broń w miejscach publicznych tylko wówczas, gdy miało się do tego „odpowiedni powód”. Decyzją sądu to prawo właśnie stało się niekonstytucyjne – to tyle na temat szacunku republikanów dla „praw stanów”, o prawach kobiet i uczniów w podstawówkach nawet nie wspominając.

Stan Ohio zabrał się tymczasem za dozbrajanie nauczycieli, których teraz zachęca się do noszenia broni w szkole po odbyciu 24-godzinnego szkolenia. O podobnym rozwiązaniu myśli Luizjana. Niedługo zaczną zachęcać uczniów, żeby sami zabierali do szkoły spluwę w celu samoobrony.

Polska szkoła: najpierw katecheza, potem strzelnica?

Oczywiście, należy się zastanawiać, jak to możliwe, że 14 republikanów dołączyło do „gwałtu” na drugiej poprawce i że przywódca republikanów w Senacie Mitch McConnell udzielił ustawie błogosławieństwa, oświadczając, że jeśli ograniczy się do wymienionych wyżej obostrzeń, to on takie prawo popiera. Bo właśnie ta deklaracja dała sygnał 15 republikańskim senatorom, żeby dołączyli do demokratycznej większości, nie obawiając się konsekwencji ze strony partii.

Najwyraźniej McConnell doszedł do wniosku, że to najwłaściwsza strategia na tym etapie wiecznie trwającej kampanii wyborczej. Mimo że konserwatywny lud wyraża oburzenie – nie pierwszy raz – „sprzedajnymi” republikanami typu McConnell, jesteśmy już po prawyborach. Oburzeni nie dadzą rady zastąpić wyłonionych już kandydatów, którzy staną do jesiennego wyścigu. A przecież, mając do wyboru sprzedajnego republikanina i demokratę, każdy posiadacz broni i tak wie, kogo wybrać.

Wilk syty i owca cała. I tak właśnie Mitch McConnell i Joe Biden otrzymali po dziesięć punktów każdy, nie robiąc dla wyborców praktycznie nic. Na deser: świeże nagranie z Florydy, gdzie obywatel zastrzelił kasjerkę w Subwayu, bo przesadziła z majonezem. Nowa wspaniała ustawa już jej nie pomoże.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij