Świat

W Ukrainie dokonała się wielka zmiana pokoleniowa. Rosja jej nie zauważyła

Rosja srogo się przeliczyła, sądząc, że najeżdża osłabiony kryzysami kraj pełny zniechęconych, zmęczonych ludzi. Wychowane przez Majdan młode pokolenie Ukraińców wie, o jaki kraj walczy.

Otwarta inwazja Rosji na Ukrainę trwa od 24 lutego 2022 roku. Wbrew oczekiwaniom wielu analityków Ukraina wytrzymała impet rosyjskiego uderzenia. Wojska Putina obecnie cofają się niemal na całej linii frontu. W Federacji Rosyjskiej trwa mobilizacja, a tamtejsza władza wciąż grozi bronią atomową. Dla Rosji plan militarny nie potoczył się wedle ustaleń.

Nie tak miała wyglądać „trzydniowa” kampania ukraińska. Obecnie wiemy, że decydenci rosyjscy zupełnie przeoczyli powstanie nowego ukraińskiego pokolenia, żyli bowiem przeszłością, w której Ukrainą rządziła stara generacja ich rówieśników. Nie dostrzegli zmian społecznych i politycznych dynamicznie, jakie w ostatnich ośmiu latach zaszły w Ukrainie.

Co się dzieje na froncie wojny w Ukrainie? „Od niuansów może zakręcić się w głowie”

Prolog: studenckie rewolucje

Należy pamiętać, że najsilniejsze w Ukrainie środowisko opozycyjne względem komunistycznej władzy wywodziło się z ruchów studenckich. To właśnie tzw. Rewolucja na Granicie, zorganizowana przez młodzież za czasów Ukraińskiej Republiki Radzieckiej w 1990 roku, zapoczątkowała krach radzieckiej władzy w Ukrainie, mimo że opozycja liczyła na strajk robotników. Warto wspomnieć także o tym, że kolejny zryw narodowy, czyli Pomarańczową Rewolucję, zapoczątkowały małe, ale jakże skuteczne protesty studenckie w mieście Sumy, gdzie bezpośrednio przed wydarzeniami na kijowskim Majdanie odbyła się tzw. Rewolucja na Trawie.

To właśnie w północno-wschodniej Ukrainie reprezentanci uczelni wyższych protestowali przeciw dekretowi Prezydenta Kuczmy o połączeniu trzech sumskich uniwersytetów. Jest to także miejsce, gdzie powstało pierwsze miasteczko namiotowe i odbył się „marsz na Kijów”, brutalnie rozgromiony przez milicję.

Wydarzenie to zyskało ogólnokrajowy rozgłos, a niedługo potem młodzież miała ponownie okazję do protestów w stolicy. Warto wspomnieć również, iż podczas kadencji kolejnego prezydenta, Juszczenki, to młode ukraińskie pokolenie stworzyło organizację OPORA, mającą przede wszystkim dbać o przejrzystość wyborów. Z inicjatywy młodzieży kilka lat później powstał zaś ruch Czesno, którego celem była z kolei walka z polityczną korupcją.

Te organizacje, ich struktury, ale też podobne środowiska rozsiane po całym kraju, przygotowywały zaangażowaną młodzież do politycznej aktywności, którą musieli wywalczyć na kijowskim Majdanie na przełomie 2013 i 2014 roku. Krwawe protesty nazywane Eurorewolucją lub Rewolucją Godności pochłonęły wiele ofiar. Majdan stał się jednak symbolicznym miejscem, gdzie pierwsze „niesowieckie” młode pokolenie ujawniło siłę i walczyło o wpływ na swoją ojczyznę.

Warto zadać pytanie, dlaczego u młodzieży dostrzegalne są tak silne nastroje rewolucyjne. Jak się wydaje, niepodległa Ukraina w ich oczach była niespełnioną nadzieją. Zamiast perspektyw, jakie widzieli u rówieśników w sąsiednich środkowoeuropejskich krajach, otrzymali biedę, korupcję i brak perspektyw na zmiany. W tej rzeczywistości w ich umysłach narodził się czarno-biały świat, w którym kolor biały reprezentował europejski rozwój, a kolor czarny – sytuację młodzieży w sąsiedniej Rosji. Młodzi zrozumieli, że Ukraina nie może pozwolić sobie nie tylko na czerń, ale też będąc sąsiadem wschodniego imperium, nawet na szarość, którą wybrało pokolenie ich rodziców.

Bilous: Jestem ukraińskim socjalistą. Dlaczego walczę z rosyjską inwazją?

Warto też zauważyć, że teoria nauk społecznych definiuje pokolenie jako okres 25 lat, więc trudno nie doszukiwać się analogii – to właśnie nowa generacja Ukraińców zwyciężyła na Majdanie, pokolenie aktywnej młodzieży. Dzisiaj możemy mówić o pokoleniu, które po 31 latach niezależności i po ośmiu latach od Rewolucji Godności stało się elitą i przejęło polityczne stery kraju. Nie wszędzie jednak zrozumiano ogromną złożoność zmian społecznych, jakie dokonały się nad Dnieprem. A na pewno nie zrozumiano tego w Moskwie.

Gdzie kwiaty dla rosyjskich „wyzwolicieli”?

Gdy Federacja Rosyjska ponownie zaatakowała Ukrainę, jej liderzy prawdopodobnie uwierzyli nie tylko we własną propagandę, ale też w dane wywiadowcze mówiące o trudnym położeniu i ucisku, w jakim mieli znajdować się przedstawiciele sił sprzyjających Rosji. Niekoniecznie musiały to być kłamstwa.

Drogi Rosji i Ukrainy diametralnie oddaliły się bowiem od siebie od 2014 roku. Jak się zdaje, do tamtej pory utrzymujące żywe kontakty rodziny nagle przestały się ze sobą rozmawiać. Stworzono bańkę informacyjną i kulturową, przez co obraz Ukrainy w Rosji zastygł na obrazach z Majdanu oraz z późniejszych wydarzeń w Donbasie. Rosjanie byli przekonani, że od ośmiu lat Ukraina żyje niestabilnością polityczną, konfliktami i utratą części terytoriów.

Kolejny etap katastrofy

Trudno się Rosjanom dziwić, że mierzyli Ukraińców własną miarą. Dla zachowania politycznego poparcia władza na Kremlu zapętlała tę wizję w swojej reżimowej telewizji, całkowicie pomijając dynamiczny wzrost gospodarczy Ukrainy. Podróże do krajów Unii Europejskiej bez wiz, pojawienie się tanich operatorów lotniczych, otwarcie rynku pracy, możliwość studiowania na Zachodzie i swoisty zachwyt zachodnią kulturą to przemiany, których Kreml albo nie zauważył, albo nie chciał zauważyć.

Z drugiej jednak strony Rosja miała w Ukrainie licznych szpiegów, którzy na przemianach niezaprzeczalnie stracili. W ich szeregi wchodzili zarówno ekskomuniści, dawni działacze partyjni chętni prowadzić dalszą aktywność, jak i byli zwolennicy ideologii Ruskiego Miru, dla których zabrakło miejsca w nowej, pomajdanowej Ukrainie. Prawdopodobnie od ośmiu lat wysyłali do Rosji sygnał o swojej marginalizacji i trudnym położeniu – zarówno materialnym, jak i politycznym.

Przez te doniesienia i z braku obiektywnych informacji Rosjanie mogli uznać, że ich własna, zbudowana dla propagandy wewnętrznej narracja o „juncie zasiadającej w Kijowie” jest prawdziwa. Należy pamiętać, że za doniesienia wywiadowcze często płacili pokaźne sumy, więc autorzy pisali to, co Kreml chciał przeczytać. Tak powstała wizja rzeszy mieszkańców Ukrainy czekających z kwiatami na wyzwolicieli z Rosji.

Dlaczego Zachód nie chce przyznać, że putinowska Rosja jest faszystowska?

Nikt jednak nie wziął pod uwagę, że jest to nieliczne środowisko, a większość społeczeństwa zaczęła dostrzegać powolne, lecz pozytywne zmiany. Gdy więc w lutym wojska rosyjskie przekroczyły granicę z Ukrainą, zamiast uśmiechniętych „Noworusów” witających ich chlebem i solą trafili na kilku freaków machających sowiecką flagą i na ogromny opór ludności cywilnej.

Co dalej?

Zobaczmy zatem, z kim Kreml walczy. Nie sposób dokładnie oszacować średniej wieku walczących na froncie po obu stronach, można jednak śmiało stwierdzić, że większość żołnierzy ma od 18 do 35 lat. Z jednej strony są to przedstawiciele wciąż jeszcze młodego pokolenia: dawni uczniowie lub studenci, nie tylko osoby urodzone już w niezależnym kraju, ale także uczestniczący czynnie lub biernie w wydarzeniach Majdanu w 2014 roku. Być może wśród walczących znajdą się osoby, które w latach szkolnych z podziwem spoglądały na starszych kolegów i koleżanki, albo które zaczynały swoją polityczną aktywność w ruchach młodzieżowych bezpośrednio przed rewolucją, a dziś piastują wysokie stanowiska dzięki porewolucyjnej wymianie pokoleń.

Z drugiej strony trudno nie wspomnieć o ich rówieśnikach w Rosji walczących na froncie, którzy nie mają wzorów do naśladowania – starszych kolegów, uczestników demokratycznych zrywów, szczególnie tych udanych, jak kijowski Majdan. Walczą na rozkaz pokolenia starszych od siebie, dlatego nie w pełni rozumieją, dlaczego wysłano ich na tę wojnę. Świadczy o tym choćby ucieczka ogromnej liczby młodych mężczyzn poza granice Rosji.

W tej wojnie bardziej niż o granice chodzi o model państwa

W oczywisty sposób jest to wojna między ideologią autorytarną a demokracją – choćby nawet tą niedoskonałą w ukraińskim wydaniu. Takie postawienie sprawy nie wyklucza jednak tezy, że jest to również wojna międzypokoleniowa: między pokoleniem postsowieckim Rosji a młodym pokoleniem Ukrainy. A jak się skończy? O ile nie dojdzie do ataku nuklearnego egoistycznych starców, o zwycięstwie może przesądzić biologia.

**
Mateusz Kamionka – doktor nauk społecznych, specjalista ds. obszaru postradzieckiego, wykładowca akademicki, wiceprzewodniczący olkuskiego stowarzyszenia SIMO.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij