Unia Europejska

Polowanie na Sannę Marin

Nie ma argumentów leżących tak nisko, czy suflowanych przez beneficjentów chaosu na fińskiej scenie politycznej, by nie schyliły się po nie tabloidy i opozycyjna prawica. Wyciek filmu z prywatnej imprezy to tylko najnowszy epizod polowania na premierkę Finlandii.

Wideo z imprezy, na której bawi się premierka Finlandii, to nie jest akurat to nagranie popisów Sanny Marin, które rzeczywiście warto zobaczyć. Na YouTube można znaleźć, z angielskim tłumaczeniem, fragmenty nieco wodewilowej debaty nad największą infrastrukturalną inwestycją w historii Tampere – budową tramwaju – której przewodniczyła 28-letnia socjaldemokratka, zaledwie rok wcześniej wybrana do samorządu. Z cierpliwością i kompetencją zapanowała nad burzliwą dyskusją w radzie złożonej się z 64 przedstawicieli wszystkich partii politycznych, w tym byłych i obecnych parlamentarzystów (w Finlandii można łączyć mandat samorządowy z parlamentarnym). Fińscy socjologowie zwracali wówczas uwagę, że młoda przewodnicząca rady miasta to najbardziej utalentowana polityczka swojego pokolenia. Wieszczyli, że daleko zajdzie, ale raczej się nie spodziewali, że już cztery lata później obejmie najważniejszą funkcję w kraju.

Socjaldemokracja wygrała wybory w połowie 2019 roku. Funkcję szefa rządu objął pięćdziesięciokilkuletni Antti Rinne, polityk zasłużony i doświadczony, ale pozbawiony charyzmy. Sondaże wskazywały, że gdy zamiast niego w debatach przedwyborczych pojawiała się Marin, za każdym razem socjaldemokracja zyskiwała.

Wybory rozstrzygnęły się na korzyść lewicy dzięki całkiem tradycyjnym postulatom socjaldemokratycznym. Rządząca w latach 2015-2019 koalicja obrotowej Partii Centrum (Keskusta, obecnej w rządzie również dzisiaj), neoliberalnej Partii Koalicyjnej oraz prawicowo-antyimigranckiej Partii Finów wprowadziła w życie radykalną jak na standardy nordyckiego welfare state reformę systemu walki z bezrobociem: kontrowersyjny model profilowania osób bezrobotnych na podstawie algorytmów. Szykowała też reformę administracji wprowadzającą nowy poziom samorządowy, odpowiedzialny za zarządzanie instytucjami wsparcia społecznego i placówkami służby zdrowia. Wśród znacznej części fińskiego elektoratu reforma budziła obawy związane przede wszystkim z ryzykiem potencjalnej prywatyzacji (lub bardziej radykalnej komercjalizacji) usług zdrowotnych.

Zwycięska socjaldemokracja cofnęła profilowanie bezrobotnych, a reformę samorządową przeprowadziła w formie, która ma przynajmniej utrudnić komercjalizację usług zdrowotnych.

Finlandia – kraj, w którym nie ma znaczenia, z kim sypiasz, dopóki dobrze segregujesz śmieci

Kilka tygodni po wyborach doszło do strajku pracowników fińskiej poczty, do których w ramach solidarnościowych protestów dołączyły się inne ważne centrale związkowe. Strajk wprawdzie zakończył się kompromisową ugodą, ale premier Rinne został oskarżony o wprowadzenie w błąd parlamentu i opinii publicznej na temat negocjacji między strajkującymi a władzami państwowej spółki i skłoniony przez koalicjantów do rezygnacji. Urząd premiera objęła Sanna Marin, która dotychczas zawiadywała resortem transportu i komunikacji (rok później wygrała wybory na szefową partii).

Najważniejsze funkcje w nowym gabinecie objęło pięć kobiet, liderek ugrupowań współtworzących koalicję: Socjaldemokracji, Partii Centrum, Zielonych, Lewicy oraz Szwedzkiej Partii Ludowej. Cztery z nich nie miały jeszcze 40 lat. Większość Finów i Finek przyjęła zmianę z nadzieją.

Premierka z supermarketu

Nowego układu nie oszczędzali za to prawicowo-konserwatywni krytycy – gdy zdjęcie pięciu liderek obiegło media całego świata, w Finlandii wiralem stała się przeróbka, w której cyfrowo odmłodzone polityczki wyglądają na nastoletnie dziewczynki. Mizoginistyczno-ejdżystowski kontekst był całkowicie jasny. Krytycy ubolewali, że Finlandią będzie rządzić ekspedientka z supermarketu Sokos – w którym Marin faktycznie pracowała, studiując zarządzanie w administracji publicznej i działając w socjaldemokratycznej młodzieżówce w Tampere.

Choć globalny oddźwięk nominacji był zdecydowanie pozytywny, w mediach pojawiały się artykuły i wywiady, w których najczęściej koncentrowano się na wieku i urodzie premierki. Stawało się to elementem fenomenu żartobliwie określanego jako Suomi mainittu! (wspomniano o Finlandii!) – bo fińskie media prześcigają się w informowaniu odbiorców o tym, co i w jakim kontekście mówi się o ich kraju. W większości przypadków służy to głównie napawaniu się pozytywnym wizerunkiem „najszczęśliwszego kraju świata”.

Dlaczego Dania to jeden z najszczęśliwszych krajów na świecie? Bo uczy empatii w szkole

Skuteczna w pandemii…

Niespełna trzy miesiące po nominacji Marin wybuchła pandemia. Prognozy dla fińskiej gospodarki były katastrofalne, bank centralny przewidywał recesję: spadek PKB o 9 proc. w pierwszym i przynajmniej o 3 proc. w kolejnym roku pandemii.

Dwa lata później, wiosną 2022 roku, Finlandia okazała się krajem, który przetrwał pandemię z najmniejszą śmiertelnością (proporcjonalnie do liczby ludności) ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. Większość obywateli (ok. 80 proc.) jest wyszczepionych, w tym blisko 90 proc. dorosłych i 95 proc. osób powyżej 70 roku życia.

Recesja w 2020 wyniosła 2,3 proc. PKB, ale już w 2021 roku zanotowano wzrost o 3,3 proc. Wzrost PKB oraz poziom zatrudnienia są najwyższe, a bezrobocie najniższe, od 2007 roku. Raporty OECD pokazują, że tempo odbicia się fińskiej gospodarki po kryzysie spowodowanym pandemią było znacznie szybsze, niż oczekiwano, oraz że jeden z najniższych w krajach OECD spadków PKB był efektem szybkiej i szerokiej interwencji państwa. Inflacja, za którą rząd Marin i tak jest ostro krytykowany, wyniosła w lipcu 8 proc., co było trzecim najniższym wskaźnikiem w UE.

…i w dyplomacji

Dwa lata po wybuchu pandemii rozpoczęła się rosyjska inwazja w Ukrainie. Finlandia ma ponad 1300 kilometrów granicy z Rosją i żywe w zbiorowej pamięci wspomnienie radzieckiej agresji i Wojny Zimowej z ZSRR lat 1940-1941. Sceptycyzm wobec NATO zmienia się z tygodnia na tydzień w coraz większe poparcie dla akcesji. Marin, wspólnie z prezydentem Saulim Ninisto (podobnie jak w Polsce prezydent jest w Finlandii współodpowiedzialny za sprawy obronności i polityki zagranicznej) sprawnie przeprowadziła działania dyplomatyczne, by procedura akcesyjna przebiegła jak najsprawniej najpierw na poziomie fińskiego parlamentu, a następnie wśród państw członkowskich NATO.

Czy Lewica popiera wstąpienie Finlandii i Szwecji do NATO?

Dla samej Marin oznaczało to dostosowanie własnych poglądów do zmieniającej się sytuacji – kilka miesięcy przez rosyjską inwazją mówiła, że nie planuje debat nad członkostwem w NATO w tej kadencji parlamentarnej, a decyzję o ewentualnym referendum w tej sprawie zostawia następnemu rządowi.

Nie kijem, to pałką?

Czym można uderzyć w polityczkę, której rządy, w pandemiczno-wojennych warunkach przynoszą takie skutki?

W krajach nordyckich wciąż na podatny grunt trafiają oskarżenia o defraudację. Dla części opinii publicznej, a przede wszystkim dla liberalno-konserwatywnych mediów i opozycji, problemem okazały się np. wydatki ponoszone przez podatników na śniadania serwowane Marin i mieszkającemu z nią w rządowej willi w Kesärancie mężowi i córce, w zawrotnej wysokości 865 euro miesięcznie. Oficjalne śledztwo nie wykazało, że dzieje się cokolwiek nielegalnego, a Marin nie miała nic wspólnego z przyznaniem jej „śniadaniowego” świadczenia. Premierka zwróciła jednak do kasy państwowej wypłacone jej przez kilkanaście miesięcy 14 tysięcy euro, a opinia publiczna szybko zapomniała o kilkutygodniowej burzy.

Zarzuty innej natury powiły się, gdy Sanna Marin publicznie naruszyła silnie zakorzeniony w fińskim dyskursie mit klasowego konsensusu i skrytykowała UPM, jedną z największych na świecie firm branży drzewno-papierniczej. Korporacja ta w sierpniu 2020 roku firma ogłosiła zamknięcie fabryki pulpy papierowej w Jämsä, największej w Finlandii, mimo że zgodnie z jej własnymi raportami fabryka przynosiła zyski, a cała korporacja rok wcześniej wykazała zysk na poziomie bliskim półtora miliarda dolarów. Decyzję ogłoszono kilka tygodni po tym, gdy na konto firmy wpłynęło wielomilionowe wsparcie z pandemicznej „tarczy” antykryzysowej. Uwagi Marin o odpowiedzialności wobec kraju, społeczności lokalnej i pracowników spotkały się z oskarżeniami o „rozpętywanie konfliktu klasowego” płynącymi ze strony mediów, opozycyjnych konserwatywno-prawicowych polityków, ale także niektórych przedstawicieli koalicji.

Co nam mówi szum wokół fińskiej premierki?

Ta krytyka nie zachwiała popularnością Marin. Przez cała kadencję jednak zmagała się z zarzutami, które formułowano czasem w sposób zawoalowany, by nie widać było, że kluczowy w nich jest temat jej płci, wieku i wyglądu. Gdy sfotografowała się dla lifestylowego magazynu „Trendi” z naszyjnikiem i w marynarce odsłaniającej dekolt, pytania o to czy funkcyjnej polityczce „uchodzi” pozowanie w takim medium, krzyżowały się z komentarzami na temat doboru stroju do sesji oraz już zupełnie bezpośrednimi uwagami do jej wyglądu. Całkiem niedawno premierka musiała odpowiadać na pytania o swoje samopoczucie po tym, jak jeden z tabloidów opublikował jej zdjęcia ze spaceru z wózkiem dziecięcym, zrobione przez paparazzich w sposób eksponujący pośladki najważniejszej polityczki kraju.

Premierce wolno mniej, a kobiecie? Zupełnie nic

Równolegle pojawiały się zarzuty natury obyczajowej, których meritum sprowadzało się do rozważań, czy premierka ma prawo spędzać czas wolny w sposób typowy dla ludzi niepełniących funkcji publicznych. Do granic możliwości napompowano „skandal” z wyjściem do knajpy w piątkowy wieczór i pozostaniem w niej, gdy otrzymała informację, że jeden z jej współpracowników otrzymał pozytywny wynik testu na COVID. Obowiązujące wówczas fińskie regulacje nie nakazywały w takiej sytuacji izolacji osobom, które zostały zaszczepione podwójną dawką szczepionki, ale funkcja Marin, zgodnie z opiniami krytyków, wymagała od niej wyższych standardów.

Kilkanaście tygodni temu inny tabloid opublikował (bez zdjęć) historię o mężu Marin spędzającym czas w pubie z „szepczącą mu coś do ucha” blondynką, podczas gdy jego małżonka wizytowała akurat Kijów wraz z delegacją przedstawicieli rządów państw nordyckich. W tym kontekście najnowsza historia z opublikowaniem prywatnych filmów z domówki oraz nagranych z ukrycia w klubie wydaje się tylko kolejnym epizodem w trwającym od początku kadencji polowaniu na Sannę Marin.

W Finlandii krytyka, która spadła na Marin, nie koncentrowała się zresztą na samym fakcie imprezowania przez sprawującą urząd premierkę, lecz na innych okolicznościach. Niektórym nie podobało się jej towarzystwo, inni zwracali uwagę na naiwność przekonania, że prywatne filmy, umieszczone na prywatnych mediach społecznościowych uczestników imprezy, nie „wyciekną”. „Helsingin Sanomat”, największy opiniotwórczy dziennik, z dużą dozą hipokryzji wskazywał, że wprawdzie na ujawnionych nagraniach nie ma nic nielegalnego, a ich upublicznienie może służyć interesom Moskwy, ale to pani premier powinna się bardziej pilnować, bo przecież gdyby na filmach było coś bardziej kompromitującego, mogłaby stać się ofiarą szantażu.

Część tabloidów poświęciła szpalty i bajty na (bezkonkluzywną) analizę piosenki śpiewanej, czy też skandowanej, przez uczestników imprezy, by zorientować się, czy pada tam słowo „jauho – mąka, slangowo kokaina” czy „jallu” (slangowe określenie fińskiej brandy Jaloviina). Mniej lub bardziej skrajna prawica (również z koalicyjnej Keskusty) nie mając innych pomysłów, zażądała na podstawie domniemanego tekstu przyśpiewki wykonania testu na obecność narkotyków.

Marin reaguje podobnie jak w przypadku poprzednich kryzysów. Natychmiast spotkała się z dziennikarzami, przedstawiła swój punkt widzenia, mówiła że żałuje, iż prywatny film został upubliczniony, powiedziała, że nie zrobiła nic nielegalnego, ale nie przepraszała za udział w imprezie, podkreślając, że dobór znajomych to jej prywatna sprawa. Uznała, że może poddać się testowi na obecność narkotyków we krwi, skoro ma to uspokoić część komentatorów. (Test wykonano, a wynik był negatywny).

Wojna informacyjna

Ostatnie lata pokazują, że nie ma argumentów leżących tak nisko, czy suflowanych przez beneficjentów chaosu na fińskiej scenie politycznej, by tabloidy i przedstawiciele fińskiej opozycji nie schylili się po nie na rok przed wyborami. Wyciek uderzających w Marin filmików zaledwie kilka tygodni po jej apelu do Unii Europejskiej o ograniczenie wydawania wiz Rosjanom – i dzień po ogłoszeniu decyzji o ograniczeniu liczby fińskich wiz dla Rosjan nawet o 90 proc. – jasno wskazuje na jedyną stronę, jaka skorzystałaby na ewentualnym kryzysie w fińskiej polityce.

Kwestia rosyjskich ingerencji w fińskie życie polityczne przy wykorzystaniu mediów społecznościowych nie jest zresztą niczym nowym. Zgodnie z raportami Supo, fińskiej agencji bezpieczeństwa zajmującej się m.in. działalnością kontrwywiadowczą, od czasu aneksji Krymu w 2014 roku oraz kampanii wyborczej rok później fińscy wyborcy są przedmiotem kampanii dezinformacyjnej inspirowanej przez Rosję. Zostało to dobrze udokumentowane m.in. przez badaczkę pracującą dzisiaj dla fińskiej armii, Saarę Jantunen, w książce Infosota (Wojna informacyjna) oraz dziennikarkę śledczą Jessikkę Aro, autorkę wydanych również w Polsce Trolli Putina (2019).

Jeszcze przed napaścią Rosji na Ukrainę temat ten był ważnym wątkiem debaty publicznej wskazującej na internetową działalność jako niedopuszczalną ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju oraz element „pełzającego” konfliktu hybrydowego pomiędzy Federacją Rosyjską a krajami Unii Europejskiej. Opracowany wówczas przez Finlandię program mający ułatwiać walkę z dezinformowaniem obywateli stał się przykładem kolejnego sukcesu fińskiej edukacji, nie zniechęcił jednak części fińskiej opozycji do wykorzystywania podobnych metod w wewnętrznej walce politycznej

Patriarchat trzyma się mocno

Całą tę sprawę można też rozpatrywać w kontekście trwałości patriarchalnych norm, wbrew pozorom wciąż funkcjonujących w fińskim społeczeństwie, szczególnie w nieformalnych strukturach władzy, dominacji i dyskursu. Finlandia uczyniła z egalitaryzmu jedną z wizytówek – niemal w każdym materiale promującym fiński model państwa i społeczeństwa można przeczytać o pierwszych w Europie regulacjach wprowadzających na początku XX wieku czynne i bierne prawo wyborcze dla kobiet. To ważny element zarówno oficjalnych narracji o Finlandii, jak i wizerunku własnego rodzimej opinii publicznej. Notabene podkreślanym znacznie częściej niż fakt, że w wyborach z 1907 roku uniwersalny sufraż oznaczał również zniesienie klasowo-stanowych barier w głosowaniu i kandydowaniu.

Jeden z najważniejszych fińskich historyków zajmujących się XX wiekiem, Pertti Haapala, za kluczową „przewagę konkurencyjną”, która pozwoliła zacofanej Finlandii stopniowo odrabiać dystans do innych krajów europejskich, uznaje całkowite umasowienie szkolnictwa u progu minionego stulecia. Wskazuje, że obowiązek szkolny, który objął również fińskie dziewczęta (ich odsetek w szkołach ponadpodstawowych był w 1910 roku najwyższy na świecie), pozwolił wykorzystać potencjał większości społeczeństwa. W XX wieku to wykształcone kobiety, pracujące jako urzędniczki, działaczki społeczne i polityczne, a przede wszystkim edukatorki, stały się kluczowymi aktorkami zmiany społecznej.

W indeksach równości płci Finlandia lokuje się przeważnie w ścisłej europejskiej czołówce pod względem rozwiązań legislacyjnych, względnie równej dystrybucji obciążeń opiekuńczych w ramach gospodarstwa domowego i równości wynagrodzeń.

Gdy jest tak dobrze, że nie może być lepiej

Pierwsza kobieta została premierką Finlandii dopiero w 2003 roku. Wytrwała na stanowisku dwa miesiące, a najmocniej pamięta się ten epizod dlatego, że – co mocno eksponowano – Finlandia była wówczas ponoć jedynym krajem świata, gdzie dwie najważniejsze funkcje pełniły kobiety. Przykład prezydentki Tarji Halonen, przez dwie sześcioletnie kadencje pełniącej funkcję głowy państwa, jest zresztą żelaznym argumentem na rzez tezy o równych szansach kobiet w polityce.

Wspomniany autostereotyp, jak i fakt, że większość fińskich wskaźników wygląda przyzwoicie na tle innych krajów, sprzyjają wygodnemu samozadowoleniu. W publicznej dyskusji łatwo zlekceważyć temat nierówności płci, pokazując dane, że „gdzie indziej jest gorzej”, oraz przykłady sukcesów wybitnych jednostek, potwierdzające przekonanie o równości szans.

W kwestii dostępu do dającej realną władzę pozycji i funkcji w biznesie, polityce czy instytucjach publicznych wciąż widać jednak znaczne dysproporcje. Zjawiska takie jak szklany sufit dla kobiet i niewidzialne ruchome schody dla mężczyzn mają się dobrze, a kobiety, którym jak Sannie Marin, uda się przezwyciężyć płynące z tych mechanizmów ograniczenia, doświadczają innego traktowania ze względu na płeć.

Kobiety rządzące Finlandią zrównały obowiązki opiekuńcze. Równy urlop dla matek i ojców

Nie ma póki co żadnych danych mogących sugerować jak fińska partygate wpłynie na popularność rządu Marin i partii, której szefuje. Większość komentatorów sądzi, że nie będzie długofalowo obciążeniem ani dla jej pozycji politycznej, ani dla potencjalnie wieloletniej jeszcze kariery. Historia z imprezami oraz sposób radzenia sobie z kryzysem są spójne z dotychczasowym wizerunkiem.

Bilans rządów Sanny Marin w polityce społecznej, gospodarczej i międzynarodowej wydaje się bezsprzecznie pozytywny. Czy to wystarczy, by przeciwstawić się atakom mediów oraz politycznej opozycji, wytrwać do przyszłych wyborów i osiągnąć w nich dobry wynik, na razie nie sposób przewidzieć.

**
Dr hab. Wojciech Woźniak jest socjologiem, pracuje na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego. Jest członkiem Westermarck Society (Fińskiego Towarzystwa Socjologicznego). Zajmuje się relacjami między polityką a sportem, nierównościami społecznymi i fińskim modelem polityczno-kulturowym, pisze właśnie książkę o fińskich politykach publicznych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij