Unia Europejska

Rosja stoi za zamachem terrorystycznym na terytorium Czech. Co zrobi Zachód?

W jeden weekend dokonała się katastrofa w relacjach między Czechami a Rosją. Praga wydaliła 18 rosyjskich dyplomatów podejrzewanych o związek z Aleksandrem Miszkinem i Anatolijem Czepigą – agentami służb bezpieczeństwa GRU podejrzewanymi o wysadzenie w powietrze składów amunicji w Vrběticach w 2014 roku. Tych samych, którzy otruli Siergieja Skripala w angielskim mieście Salisbury w 2018 roku. Napięcie dyplomatyczne wciąż rośnie, Moskwa zaprzeczyła oskarżeniom i w odwecie nakazała opuszczenie kraju 20 czeskim przedstawicielom.

Wieczorem 17 kwietnia premier Czech Andrej Babiš na konferencji prasowej ogłosił, że 18 członków rosyjskiego personelu dyplomatycznego ma zostać wydalonych z kraju w związku z dowodami łączącymi dwóch agentów rosyjskiego GRU z eksplozjami w składach amunicji, do których doszło w 2014 roku. W wyniku incydentu w czeskich Vrběticach zginęły dwie osoby, a cała okolica została ewakuowana. Oczyszczenie terenu zajęło sześć lat i kosztowało ponad 350 mln koron (13,5 mln euro).

Dowody wskazują, że ci sami agenci GRU próbowali zamordować Siergieja Skripala w Anglii.

Niemczyk: Otrucie Skripala to może być powrót zimnej wojny

Przyczyna rosyjskiego sabotażu pozostaje niejasna. Wśród najbardziej prawdopodobnych wyjaśnień wymienia się to, że Rosjanie usiłowali w ten sposób udaremnić transport broni do Syrii lub na wschodnią Ukrainę. Inna interesująca hipoteza mówi, że eksplozje wcale nie były planowane w tym miejscu. Według anonimowego źródła cytowanego przez portal Idnes.cz druga detonacja planowana była na później, a celem ataku miał być bułgarski handlarz bronią Emilian Gebrew, który dostarczał uzbrojenie na Ukrainę. Pół roku później przeżył on próbę otrucia.

Niezależnie od przyczyn skandal z ujawnieniem rosyjskiego sabotażu wywołał w Czechach polityczne trzęsienie ziemi. Rosja zaprzeczyła, jakoby miała w sprawie jakikolwiek udział. Odrzuciła oskarżenia jako „absurdalne” i zagroziła całkowitym zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Republiką Czeską. Cytowane przez agencję Interfax źródło w rosyjskiej dyplomacji miało powiedzieć, że ujawniając sprawę, „Czesi najwyraźniej zdecydowali się zamknąć swoją ambasadę w Moskwie”.

Poparcie dla Czechów wyraziła ambasada amerykańska, podobnie jak Wielka Brytania, Łotwa, Niemcy i Polska, a także przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Reakcja ta jest zrozumiała.

Paradoksalnie stanowisko samych Czech w sprawach zagranicznych jest znacznie trudniejsze do odczytania. Kraj ten prowadzi w rzeczywistości dwie odrębne polityki zagraniczne. Jedna realizowana jest przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, którym do niedawna kierował prozachodni socjaldemokrata Tomáš Petříček, a obecnie szef socjaldemokratycznych koalicjantów premiera Babiša, Jan Hamáček. Druga jest w rękach prezydenta, przy czym otoczenie Miloša Zemana głośno wyraża zdecydowanie prorosyjskie i prochińskie poglądy. Pomijając tarcia między tymi dwoma ośrodkami władzy, zdecydowany antyrosyjski gest – taki jak wydalenie personelu dyplomatycznego – może zostać odczytany jako wyraźna deklaracja sympatii prozachodnich i skomplikować ewentualne przyszłe kroki w kierunku współpracy z Rosją.

Kwestia reakcji samego prezydenta na rosyjski sabotaż na czeskim terytorium nadal pozostaje otwarta. Jak dotąd jego kancelaria potwierdziła jedynie, że została poinformowana i że udzieli odpowiedzi w ciągu tygodnia. Nasuwa się dość cyniczna, ale nie całkiem bezpodstawna interpretacja tej reakcji: Zeman może czekać na odpowiedź i potencjalnie instrukcje z Rosji. Prezydent od lat krytykuje i atakuje czeską służbę kontrwywiadowczą (BIS), a zagrożenie ze strony rosyjskich agentów wywiadu w Czechach określa jako fikcyjne. Nie jest to też polityk, który przyznaje się do błędu. Należy się spodziewać, że jego reakcja będzie raczej próbą deeskalacji.

Sputnik V i elektrownia atomowa na szali?

Oddźwięk incydentu jest bezprecedensowy: od oskarżeń Rosji o terroryzm ze strony polityków opozycji po spontaniczne protesty ludzi przed ambasadą rosyjską. Reakcji takich można było się spodziewać. Ale w grę wchodzą również i dalej idące konsekwencje.

Republika Czeska była w trakcie negocjowania dwóch fundamentalnie ważnych umów z Rosją. Pierwsza dotyczyła uzyskania dostawy szczepionki Sputnik V do ewentualnych testów klinicznych. Chociaż szczepionka nie została jeszcze zatwierdzona przez Europejską Agencję Leków, to czeski minister zdrowia Petr Arenberger zasugerował, że mogłaby ona zostać wykorzystana w badaniu klinicznym. Umowa ta miała być negocjowana przez ministra spraw wewnętrznych (i tymczasowo zagranicznych) Hamáčka podczas jego zaplanowanej na ten tydzień podróży dyplomatycznej do Moskwy. Nie trzeba dodawać, że została ona odwołana.

Drugą, jeszcze ważniejszą kwestią jest rozbudowa elektrowni jądrowej w Dukovanach. O kontrakt ubiegają się obecnie cztery firmy: amerykańska, francuska, południowokoreańska i rosyjski Rosatom. W przetargu brała udział również firma chińska, ale została wykluczona ze względów bezpieczeństwa. Obecny incydent oznacza, że istnieje duża szansa, iż Rosatom wkrótce podzieli jej los.

Utrzymująca się fala antyrosyjskich nastrojów sprawi, że jakakolwiek współpraca z Rosją będzie wyjątkowo niepopularnym gestem, na który niewielu polityków pozwoli sobie w roku wyborczym. Może to równie dobrze oznaczać koniec planów rozbudowy elektrowni – według części ekspertów kontrowersyjny Rosatom był jedynym przystępnym cenowo oferentem, dysponującym jednocześnie technologią niezbędną do budowy reaktora zgodnie z wymaganą specyfikacją.

Wydaje się, że obie te umowy zostały przerwane w kuriozalnym momencie. Minister Hamáček twierdzi, że wiedział, iż jego wizyta w Rosji nie dojdzie do skutku, a była tylko zasłoną dymną dla ujawnienia skandalu. Dlaczego więc właśnie teraz upubliczniono informację o rosyjskim sabotażu? Dotarła ona ponoć do byłego dyplomaty Petra Kolářa już trzy tygodnie temu, trudno więc sobie wyobrazić, żeby nie miał do niej dostępu również minister spraw wewnętrznych i zagranicznych.

Jedną z możliwych interpretacji jest to, że informacja wyciekła do mediów i premier, chcąc nie chcąc, musiał ją upublicznić. Inna interpretacja – co nie jest zaskoczeniem, forsowana przez Rosję – jest taka, że cała sprawa to gra Amerykanów, którzy w przeszłości wyrażali zaniepokojenie możliwością budowy przez Rosję nowego reaktora w Dukovanach i być może jest to reakcja na zastąpienie ewidentnie prozachodniego ministra spraw zagranicznych Petříčka przez Hamáčka, który ma znacznie bliższe związki z prorosyjskim prezydentem Zemanem.

Co więcej, Stany Zjednoczone nałożyły właśnie na Rosję kolejne sankcje w związku z atakami hakerskimi. Naturalną kontynuacją tych działań może być dawanie odporu rosyjskim wpływom w Europie Środkowej.

Co dalej?

Można bezpiecznie założyć, że stosunki czesko-rosyjskie są na historycznie najniższym poziomie, przynajmniej od czasu wyboru Miloša Zemana w 2013 roku. Szanse na to, że będzie to miało wpływ na cokolwiek poza Sputnikiem i Dukovanami, są jednak niewielkie. Konkretne szczegóły i dowody przedstawione przez BIS i policję muszą zostać jeszcze przedyskutowane w parlamencie, gdzie swoje zdanie wyrażą prorosyjskie partie: komuniści i altprawicowa SPD. Sprawa będzie również omawiana na szczeblu europejskim, ale i tam trudno spodziewać się radykalnych ruchów. Nie wiadomo jeszcze, jakie będą tego polityczne konsekwencje, poza prawdopodobieństwem kolejnych wydaleń dyplomatów i dalszego ochłodzenia relacji między Zachodem a Rosją.

Pierwsze ruchy odwetowe ze strony rządu czeskiego również trudno uznać za znaczące. Uznanie kilkunastu członków personelu dyplomatycznego za szpiegów ma ostatecznie bardzo małe znaczenie – ambasada rosyjska w Pradze jest ogromna, pracuje w niej około 120 osób. Wyrzucenie 18 agentów jest gestem czysto symbolicznym i prawdopodobnie tak też zostanie odebrane. A nawet gdyby było inaczej, są wielkie szanse, że prezydent Zeman próbowałby interweniować. Dopóty rosyjskie interesy i wpływy sprawnie działają pod przykrywką prezydenta republiki, dopóty rosyjskie operacje wywiadowcze (i sabotażowe) mogą być bezpiecznie kontynuowane.

Tekst opublikowany we współpracy z Forum.eu 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michal Chmela
Michal Chmela
Tłumacz, dziennikarz
Tłumacz, dziennikarz, korespondent Krytyki Politycznej w Republice Czeskiej.
Zamknij