Ostateczna porażka rządu Scholza. Do władzy w Niemczech powróci chadecja

Dla Polski rządy chadecji to dobra wiadomość, szczególnie w wariancie z Zielonymi, bo partia ta nie ma żadnych sentymentów wobec Rosji.
Olaf Scholz. Fot. Ricardo Stuckert/PR, ed. KP

W nowym Bundestagu (prorosyjscy) radykałowie z obu flanek będą znacznie silniejsi, jednak mało prawdopodobne, by weszli do rządu. Nową koalicję CDU/CSU stworzy z SPD lub Zielonymi, a kanclerzem zostanie najprawdopodobniej Friedrich Merz.

Niemcy jeszcze nie zdążyły otrząsnąć się z szoku po zwycięstwie Donalda Trumpa, gdy nastąpił kolejny wstrząs – rozpadł się rząd Olafa Scholza. Złożona z socjaldemokratów (SPD), liberałów (FDP) i Zielonych tzw. koalicja świateł ulicznych zakończyła swój żywot po trzech latach tarć. Nikt nie będzie po niej w Niemczech płakał – według wrześniowego sondażu ośrodka Allensbach pracę rządu pozytywnie oceniało zaledwie 3 proc. obywateli.

Europa potrzebuje więcej protekcjonizmu. Na przeszkodzie stoją Niemcy

Koalicjanci kłócili się o wszystko: politykę migracyjną, zagraniczną, energetykę, socjal, budżet. Iskrzyło przede wszystkim między lewicującymi Zielonymi a probiznesową FDP. Wywodzący się z tej ostatniej partii minister finansów Christian Lindner upierał się przy restrykcyjnej polityce finansowej i blokował zaciąganie pożyczek na pomoc Ukrainie. Spór ten przesądził o rozpadzie koalicji.

Gospodarka niemiecka jest w fatalnym stanie. Szkodzi jej zacofanie technologiczne, konkurencja ze strony Chin, wysokie po odcięciu się od rosyjskiego gazu koszty energii. Koalicjanci różnili się w ocenie, jak ją ratować, podczas gdy niemiecka klasa średnia ubożała. Na rosnącym niezadowoleniu społecznym zyskały partie skrajne – nowo powstały alt-leftowy Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) oraz prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD).

Niemcy zamykają granice. Czy to początek końca strefy Schengen? [rozmowa]

Nowe wybory odbędą się najprawdopodobniej w marcu, do tej pory kanclerz Scholz będzie sterował słabym rządem mniejszościowym. W najnowszym sondażu Politbarometer prowadzi chadecja (CDU/CSU) z wynikiem 33 proc., drugie miejsce zajmuje AfD (18 proc.), trzecie – SPD (16 proc.). Gdyby wybory odbyły się dziś, do Bundestagu weszliby także Zieloni (12 proc.) oraz BSW (6 proc.). Poza nim znalazłaby się Lewica (4 proc.) oraz FDP (3 proc.).

W nowym Bundestagu (prorosyjscy) radykałowie z obu flanek będą więc znacznie silniejsi, jednak mało prawdopodobne, by weszli do rządu. Nową koalicję CDU/CSU stworzy z SPD lub Zielonymi, a kanclerzem zostanie najprawdopodobniej Friedrich Merz. W tym pierwszym przypadku największe tarcia będą dotyczyły polityki wobec Ukrainy, w tym drugim – polityki migracyjnej (szczególnie bawarska partia siostrzana CDU, czyli CSU, ma w tej kwestii bardzo konserwatywne poglądy). Dwuczłonową koalicją będzie jednak łatwiej sterować, tym bardziej że silna CDU będzie miała w niej mocną pozycję.

Ogłoszony we wrześniu nowy program CDU/CSU jest mocno konserwatywny. Jego motywami przewodnimi są pojęcia wolności i bezpieczeństwa. Chadecy obiecują wzmacnianie Bundeswehry, zwiększenie pomocy dla Ukrainy oraz zacieśnianie współpracy z Francją i Polską. Gospodarkę chcą ratować obniżaniem podatków i likwidacją podstawowego świadczenia obywatelskiego (Bürgergeld), wprowadzonego przez koalicję świateł ulicznych. A politykę migracyjną oraz integracyjną – zaostrzać.

Trudno jednak ocenić, które z tych pomysłów faktycznie przejdą do fazy realizacji po wygranych wyborach. – Jest jeszcze na to za wcześnie i zależy to od tego, kto wejdzie z chadekami w koalicję – ocenia dr Karol Janoś z Instytutu Zachodniego. – Z pewnością możemy spodziewać się kontynuacji wsparcia dla Ukrainy i znaczących inwestycji w Bundeswehrę. A także wzmocnienia więzi z USA i NATO, choć tu wiele zależy od polityki zagranicznej Donalda Trumpa.

Dla Polski rządy chadecji to dobra wiadomość, szczególnie w wariancie z Zielonymi, bo partia ta – w przeciwieństwie do SPD – nie ma żadnych sentymentów wobec Rosji. Gorsza to wiadomość dla szeroko pojętej lewicy. Dramatyczny rozpad niemieckiej koalicji z dwiema lewicowymi partiami w składzie przy jednoczesnym wzmocnieniu się AfD to kolejny dowód na to, że zachodnia progresywna agenda nie potrafi przekonująco odpowiedzieć na zalewającą Europę brunatną falę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij