Unia rozważa wprowadzenie tzw. paszportu szczepionkowego. W założeniu ma on ułatwić otwieranie granic i powrót do „normalności”. W praktyce będzie kolejnym mechanizmem profilowania i ekonomicznego wykluczenia, bo szczepienie na COVID-19 wciąż jest w Unii przywilejem.
W miarę, jak niektóre państwa Unii Europejskiej i stowarzyszenia branżowe coraz silniej nalegają na poluzowanie ograniczeń podróżowania nałożonych w związku z pandemią, coraz konkretniejszych kształtów nabiera pomysł przyznania specjalnych przywilejów osobom już zaszczepionym.
Komisja Europejska zamierza zaproponować obowiązujące w całej Unii zaświadczenie o szczepieniu – tzw. cyfrową zieloną przepustkę (Digital Green Pass) – która miałaby „stopniowo umożliwić [Europejczykom] bezpieczne przemieszczanie się w granicach Unii Europejskiej i poza nią w celach zarobkowych lub turystycznych”. Państwa członkowskie UE są w tej kwestii podzielone. Kraje atrakcyjne dla turystów, takie jak Austria, Grecja, Włochy i Hiszpania, opowiadają się za takim rozwiązaniem, natomiast Belgia, Francja i Holandia (gdzie wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych ten temat stał się przedmiotem zażartej debaty) wyraziły poważne wątpliwości.
czytaj także
W świetle tego, jak wygląda kampania szczepień w większości krajów Unii, propozycja Komisji jest co najmniej przedwczesna, jeśli nie zgoła niebezpieczna i dyskryminująca.
Wprowadzenie unijnej cyfrowej zielonej przepustki opiera się na wadliwej logice, nie tylko z punktu widzenia nauki, ale także prawa oraz etyki. Paradoksalnie, zamiast zjednoczyć Europę dzięki poluzowaniu ograniczeń podróżowania, „paszport szczepionkowy” stworzyłby jedynie nowe granice: dzielące kontynent, społeczności, a nawet rodziny, które zostałyby podzielone na ciała „bezpieczne” i „niebezpieczne”.
Wadliwa nauka
Zacznijmy od rozłożenia na czynniki pierwsze wadliwych naukowo założeń, na których opiera się owa propozycja. Zakłada ona, że osoby już zaszczepione nie przenoszą wirusa. Jednak dostępne już dziś wyniki badań wskazują, że podczas gdy zatwierdzone szczepionki przeciwko COVID-19 powstrzymują chorobę, nie powstrzymują całkowicie jej przenoszenia, jak pokazały liczne przypadki zaszczepionych już pracowników ochrony zdrowia we Włoszech (i w innych krajach), u których wykryto wirusa. Szczepionki na COVID-19, tak jak wszystkie inne szczepionki – zapobiegają rozwojowi choroby, nie zaś samemu zakażeniu.
Szczepionki zatwierdzone do użytku w UE skutecznie zapobiegają rozwinięciu się choroby, a przez to i objawów COVID-19. Zmniejszenie objawów chorobowych zmniejsza potencjalne ryzyko zakażania innych przez osoby zaszczepione, ale nie sprawia, że zaszczepieni stają się w pełni „bezpieczni” dla tych, którzy jeszcze szczepionki nie otrzymali. Dlatego epidemiolodzy podkreślają, że dopóki nie zaszczepimy wystarczająco dużego odsetka ludności, wszelkie inne środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się epidemii, takie jak noszenie masek ochronnych i utrzymywanie dystansu społecznego, muszą pozostać w mocy.
Problem stanowi także silnie zróżnicowany przebieg programów szczepień w całej UE, ponieważ obywatele jednych państw mają dużo większe szanse na zaszczepienie się niż mieszkańcy innych. Znaczące różnice występują także w obrębie krajów, gdzie poszczególne regiony dysponują różnymi możliwościami zorganizowania szczepień, a osoby spoza dużych ośrodków miejskich mają utrudniony do nich dostęp.
Podczas gdy większość państw UE stara się zapobiec powstawaniu „szczepionkowych pustyń”, jakie pojawiły się w USA, różnice w dostępie do szczepień nadal są znaczne, nawet wśród grup priorytetowych. Na zaniedbanych obszarach o niskim poziomie usług ochrony zdrowia (zarówno na terenach miejskich, jak i wiejskich) często, jak odnotowano w Wielkiej Brytanii, ludzie są nastawieni do szczepień o wiele bardziej sceptycznie.
Kto najpierw?
Te różnice zagęszczają się jeszcze, kiedy przeanalizujemy, jak poszczególne państwa członkowskie wskazują grupy do zaszczepienia w pierwszej kolejności. Zaraz po kategoriach najwyższego ryzyka, takich jak personel medyczny i osoby w podeszłym wieku, każdy kraj może zdecydować, kto w następnej kolejności zostanie potraktowany priorytetowo. W rzeczywistości w ramach UE stosuje się różne definicje pracowników „kluczowych” lub „pracujących na pierwszej linii frontu”. Na przykład, podczas gdy włoscy i austriaccy nauczyciele i wykładowcy już teraz zapraszani są na szczepienia, w Holandii takie osoby będą musiały na szczepienie poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Kwestia dostępu do szczepień staje się jeszcze bardziej zagmatwana w przypadku milionów osób w Europie, których oficjalny status nie odpowiada ich obecnemu miejscu zamieszkania. Dotyczy to zarówno migrantów wewnątrzunijnych, jak i imigrantów spoza UE nieposiadających wszystkich wymaganych dokumentów bądź o częściowo tylko uregulowanym statusie. Wszystkie te osoby są obecnie wykluczone z dostępu do szczepień, co zapewne doprowadzi do obrotu szczepionkami na czarnym rynku.
czytaj także
Wobec braku sprawiedliwego publicznego dostępu do szczepień prywatne zapotrzebowanie na szczepionkę będzie coraz większe. Świadczą o tym oferty turystyki szczepionkowej do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Indii oraz niedawny komunikat Lufthansy, że firma rozważa uruchomienie oferty „lotów szczepionkowych” do Moskwy.
Stowarzyszenia branżowe sektora przewozów pasażerskich, takie jak IATA, także nawiązują już współpracę z gigantami sektora technologii, firmami Microsoft i Oracle, w celu stworzenia nowych cyfrowych przepustek zdrowotnych. Odnotował to „The Economist” w niedawnym raporcie Przyszłość podróżowania, który przewiduje, że „informacje o stanie zdrowia staną się w podróżach tak samo kluczowe jak obecnie paszporty”.
Szczepienia publiczne czy prywatne?
Możliwość szczepienia „poza kolejką” po zapłaceniu za szczepionkę dużej sumy nasuwa kolejne fundamentalne pytanie natury prawnej: czy szczepień nie należy uznać za dbałość o zdrowie publiczne i w związku z tym objąć odpowiednimi przepisami?
Tworzenie systemu, który zachęca do zaszczepienia się w obrębie prywatnych placówek medycznych (a tak będzie w przypadku unijnego zaświadczenia o szczepieniu) jest wysoce problematyczne: zarówno z prawnego, jak i etycznego punktu widzenia, jak również z perspektywy zwalczania epidemii. Jak zauważył Wolfgang Münchau w tekście o „elityzmie szczepionkowym” (odnosząc się do niechęci niektórych obywateli Niemiec do szczepienia się preparatem Oxford/AstraZeneca), szczepienia to wręcz podręcznikowy przykład dbałości o zdrowie publiczne: „nasza ochrona nie wynika z tego, że dostaliśmy lepszą szczepionkę niż sąsiedzi. Wynika z tego, że wszyscy nasi sąsiedzi zostali zaszczepieni i nie mogą nas zarazić”.
czytaj także
Pojawiają się także inne kwestie dotyczące przepisów i regulacji prawnych. Według wstępnych ustaleń podróżujący spoza UE zaszczepieni preparatami chińskimi lub rosyjskimi, które nie zostały zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków, nie kwalifikowaliby się do otrzymania cyfrowej zielonej przepustki. To z kolei automatycznie wykluczyłoby obywateli Turcji czy Serbii, gdzie do szczepienia używa się w większości tych właśnie szczepionek, potencjalnie jednak dotknęłoby to także osoby z państw unijnych, takich jak Węgry, które zakupiły zarówno chiński preparat Sinopharm, jak i rosyjski Sputnik V.
Fetysz bezpieczeństwa
Kluczowe pytanie zatem brzmi: jakie są powody przemawiające za wprowadzeniem „zielonej przepustki”? Jeśli celem jest poświadczenie bezpieczeństwa indywidualnych podróżujących, dowody naukowe potwierdzają, że warto zachować w tym zakresie ostrożność. A może chodzi o przesłanki gospodarcze, według których priorytetowo traktuje się podróże i turystykę, kosztem bezpieczeństwa innych Europejczyków? Wydaje się, że mamy do czynienia raczej z pozorowaniem bezpieczeństwa, nie zaś z wiarygodną opcją strategiczną; z fetyszem, który pozwala unijnym politykom zaoferować obywatelom Unii fizyczną, namacalną, acz iluzoryczną kontrolę.
Zamiast inwestować w fetysz, UE powinna zacieśnić współpracę z państwami członkowskimi w celu zwiększenia mocy produkcyjnych w zakładach wytwarzających szczepionki i zapewnić ich sprawiedliwą dystrybucję (zakazując gromadzenia krajowych zapasów i „szczepionkowego nacjonalizmu”), jednocześnie ustanawiając obowiązujące w całej Unii kategorie grup uprzywilejowanych.
czytaj także
Pandemia COVID-19 dotknęła w głęboko nierówny sposób różne miejsca w Unii Europejskiej. UE i jej państwa członkowskie powinny skupić się na zapobieganiu takim skutkom, zamiast przyczyniać się do powstawania dodatkowych nierówności poprzez wykluczający mechanizm selekcji, a do tego sprowadzałoby się zaświadczenie o szczepieniach. Cyfrowa zielona przepustka może wydawać się dobrym rozwiązaniem służącym do zarządzania ryzykiem związanym z pandemią – jednak opiera się ono na profilowaniu mającym mniej wspólnego z rzeczywistym ryzykiem przenoszenia wirusa, a więcej z nierównym dostępem do przywileju szczepień.
**
Luiza Bialasiewicz – profesorka na Wydziale Europeistyki Uniwersytetu w Amsterdamie oraz współdyrektorka Amsterdamskiego Ośrodka Badań Europejskich (ACES). Jako badaczka zajmująca się geografią polityczną, w pracy naukowej skupia się na unijnej polityce zagranicznej i na geopolitycznych zagadnieniach związanych z europejską skrajną prawicą. Wydawnictwo Routledge wydało powstałe pod jej redakcją książki: Europe in the World: EU Geopolitics and the Making of European Space oraz Spaces of Tolerance: The Changing Geographies and Philosophies of Religion in Today’s Europe.
Alberto Alemanno – profesor na Wydziale Prawa i Polityki Unii Europejskiej paryskiej uczelni HEC Paris. Założyciel The Good Lobby, którego misja polega na wyrównaniu możliwości dostępu do władzy poprzez wzmocnienie zdolności wywierania wpływu przez społeczeństwo obywatelskie. Wydał m.in. książkę Lobbying for Change: Find Your Voice to Create a Better Society.
Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.