Unia Europejska

Lider francuskiej lewicy broni polityka, który przyznał się do bicia żony

Wschodząca gwiazda francuskiej sceny politycznej być może pogrzebała swoją karierę, zanim na dobre się ona zaczęła. Adrien Quatennens zrezygnował z funkcji koordynatora Francji Niepokornej po przyznaniu się do uderzenia żony. Skandal podzielił francuską lewicę.

O przemocy wobec kobiet dużo się we Francji mówiło w ostatnich latach. Nie jest to problem nowy, ale na fali ruchu MeToo wiele brudów wypłynęło na światło dzienne, co skłoniło Francuzów do przemyślenia pewnych spraw (np. takich jak problematyczność seksu z nieletnimi).

Bezpieczeństwo kobiet wciąż jest jednak zagrożone, a sprawcami przemocy mogą być, jak się właśnie okazało, nawet politycy progresywni i walczący o feministyczne postulaty.

Kilka dni temu media obiegła informacja o tym, że Adrien Quatennens, jeden z liderów francuskiej lewicy, uderzył swoją żonę podczas kłótni. Wyszło to na jaw podczas procedur rozwodowych, a sam Quatennens potwierdził spoliczkowanie partnerki, dodając, że bardzo żałuje tego czynu.

Wkrótce potem ogłosił również rezygnację z funkcji koordynatora Francji Niepokornej, aktualnie trzeciej najsilniejszej partii w parlamencie.

Francja przyznaje, że nastolatki nie mogą wyrazić świadomej zgody na seks

Godność i odwaga żonobijcy

Trzydziestodwulatka uważano za przyszłość francuskiej lewicy – jego mentorem był Jean-Luc Mélenchon, a jako deputowany od 2017 roku, Quatennens dał się poznać jako utalentowany i charyzmatyczny polityk. Dzięki temu został koordynatorem Francji Niepokornej, czyli de facto numerem dwa w partii. Wielu widziało w nim faworyta do nominacji na kandydata radykalnej lewicy w następnych wyborach prezydenckich.

Kim jest „niepokorny” Jean-Luc Mélenchon?

W 2027 Mélenchon będzie miał 75 lat i bardzo wątpliwe jest, żeby kolejny raz zawalczył o Pałac Elizejski. Być może dlatego wspierał on karierę swojego protegowanego, widząc w nim potencjalnego następcę. Teraz zdecydowanie go broni.

Mélenchon w tweecie skrytykował policję oraz media za mieszanie się w sprawę rozwodu Quatennensa. Swojego protegowanego pochwalił zaś za… „godność” i „odwagę”, a także zapewnił, że młody polityk wciąż ma jego zaufanie. Co prawda dodał, że partnerkę Quatennens również darzy przyjaźnią, a spoliczkowanie nigdy nie jest akceptowalne, ale nie wystarczyło to, aby zatrzymać falę oburzenia i oskarżenia kierowane pod adresem samego Mélenchona.

Niektóre komentarze płynące ze środowisk Francji Niepokornej brzmiały podobnie. Także wpływowe działaczki partii, takie jak Sophia Chikirou lub Mathilde Panot, chwaliły swojego kolegę za „szczerość”, „poświęcenie” oraz „podjęcie odważnej decyzji”, apelując jednocześnie o zostawienie małżeństwa samemu sobie, aby mogło załatwić swoje sprawy bez burzy medialnej nad głowami.

Pytanie, czy niepokornym nie chodzi bardziej o spokój dla własnego ugrupowania, które znalazło się pod ostrzałem krytyki ze wszystkich stron.

Ignorowanie przemocy wobec kobiet

Taka postawa przedstawicieli Francji Niepokornej tylko zwiększyła strumień krytyki płynącej ze strony feministek. Zarzucają one Mélenchonowi i spółce, że jednocześnie chwalą sprawcę i czynią jego ofiarę niewidoczną, umniejszając samemu aktowi przemocy.

Po raz pierwszy tak widoczny jest też rozdźwięk u samych niepokornych. Znane deputowane, w tym Clémentine Autain oraz Danièle Obono, zdystansowały się od wypowiedzi lidera i wezwały partię do wypracowania bardziej transparentnych mechanizmów radzenia sobie ze sprawami przemocy wobec kobiet.

Afera wokół Quatennensa rozlała się na całą NUPES, ściągając komentarze różnych lewicowych polityków z innych partii. Socjalista Faure uznał rezygnację koordynatora Francji Niepokornej za jedyną możliwą decyzję i stwierdził, że nie może być wyjątków w walce przeciwko przemocy wobec kobiet. Komunista Roussel dodatkowo zaapelował o stworzenie wspólnych metod szybkiego rozwiązywania takich problemów.

Najostrzejsze słowa padły jednak ze strony deputowanej Zielonych, Sandrine Rousseau. Ekofeministka wezwała Quatennensa do złożenia mandatu i wycofania się z życia publicznego.

Rousseau wystąpiła również przeciwko swojemu koledze partyjnemu, Julienowi Bayou. Jeden z przywódców Zielonych został oskarżony o naruszenie zdrowia psychicznego swojej byłej partnerki, którą miał doprowadzić do próby samobójczej. Rousseau nie zdradziła na razie szczegółów, ale zamierza podnieść temat przy okazji zbliżającego się kongresu partyjnego, na którym ekolodzy wyłonią nowe kierownictwo.

Wygląda więc na to, że nie tylko we Francji Niepokornej przemoc wobec kobiet może pogrzebać dobrze zapowiadające się kariery polityczne.

Sukcesja po Mélenchonie sprawą otwartą

Gdzie jeden traci, tam korzystają inni. Quatennens wydawał się naturalnym następcą Mélenchona i bardzo możliwe, że taki był właśnie plan przywódcy Francji Niepokornej, ale teraz o taki scenariusz będzie znacznie trudniej.

Oprócz byłego koordynatora najczęściej wymienianymi w kontekście sukcesji nazwiskami były Mathilde Panot i Clémentine Autain. Ta pierwsza przewodzi grupie parlamentarnej niepokornych i jest uważana za lojalistkę Mélenchona, w którego ruchu działała praktycznie od początku swojej kariery politycznej. Autain ma z kolei przeszłość w Partii Komunistycznej, doświadczenie z polityki samorządowej w Paryżu, a w zeszłorocznych wyborach regionalnych przewodziła liście radykalnej lewicy w okręgu stołecznym.

Można wymienić jeszcze kilku bliskich współpracowników lidera niepokornych, np. Alexisa Corbière’a lub Manuela Bomparda, ale konkluzja jest jasna – w najbliższych latach starzejący się Mélenchon będzie musiał wyznaczyć sukcesora, a chętnych nie brakuje.

Nie ma w tym nic dziwnego, stawka bowiem jest wysoka. Przywódca Francji Niepokornej w ostatnich wyborach prezydenckich potwierdził swoją dominację na lewicy i za pięć lat „jego” kandydat wystartuje z uprzywilejowanej pozycji.

Nie jest jednak powiedziane, że musi to być członek partii Mélenchona. Wolnym elektronem, choć bliskim niepokornym, pozostaje François Ruffin. Od ponad dwudziestu lat prowadzi on własny antysystemowy kwartalnik „Fakir” i nakręcił kilka filmów dokumentalnych, z których największym sukcesem było Dzięki, szefie! (Merci patron!). Ten satyryczny reportaż o outsourcingu został nagrodzony Cezarem, najwyższym filmowym wyróżnieniem we Francji, a sam Ruffin wkrótce potem stał się twarzą masowych protestów przeciwko nowemu prawu pracy. Liberalny projekt był zresztą w dużej mierze dziełem Macrona, wówczas jeszcze ministra.

W ten sposób Ruffin zyskał dużą popularność. Spośród antykapitalistów chyba jedynie sam Mélenchon cieszy się równie dużym poparciem Francuzów. Polityk-reżyser wygląda więc na naturalnego następcę, ale jego szanse osłabia status outsidera w obozie niepokornych oraz zarzuty o pomijanie kwestii tożsamościowych.

Ruffin często podkreśla, że zadaniem lewicy jest przede wszystkim reprezentowanie klas ludowych i nie powinna ona kierować swojego programu głównie do mniejszości, o których prawa walczy. Sam stosuje tę taktykę z sukcesem, jest deputowanym z okręgu głosującego w większości na Le Pen.

Ktokolwiek wygra rywalizację o schedę po Mélenchonie, będzie musiał przekonać wyborczynie i wyborców, że traktuje problem przemocy wobec kobiet poważnie. Jak się właśnie okazało, nie jest to wcale takie oczywiste nawet wśród polityków lewicowych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij