Unia Europejska

Januszewska: Więcej ekościemy, Europa wytrzyma

Nawet tak – wydawałoby się – banalne zadanie, jak wprowadzenie prawa walczącego z greenwashingiem, może rozjechać walec deregulacji i tchórzostwa wobec antyzielonej prawicy. A na koniec i tak usłyszymy, że wszystkiemu winni są nieodpowiedzialni konsumenci, zaś w Unii tak naprawdę kwitnie zielony komunizm.

O co chodzi? O nasze decyzje zakupowe, którymi firmy lubią sterować za pomocą przyklejania farbowanych na zielono listków do swoich produktów i usług. Znamy tę technikę manipulacji nie od dziś.

Czytamy na opakowaniu, że coś powstało z poszanowaniem środowiska naturalnego, ale nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować. Producent też nie i w zasadzie nie musi, bo realnie żadne przepisy go do tego nie zobowiązują.

Sytuację miał zmienić projekt uporządkowania europejskiego prawa, czyli dyrektywa Green Claims, nad którą Komisja Europejska w pocie czoła pracowała od 2023 roku – tylko po to, by niespodziewanie wyrzucić ją do kosza. Celem było obciążenie firm obowiązkiem przedstawiania weryfikowalnych dowodów na ekologiczność czy neutralność klimatyczną swoich ofert, a także ujednolicenie przepisów, certyfikatów i oznaczeń w tym zakresie. W tej chwili UE podaje, że ponad połowa „zielonych” produktów na rynku ma niejasne lub wprowadzające w błąd etykiety, a 40 proc. posługuje się całkowicie niepotwierdzonymi tezami.

Trzy klęski: lód, algi i rodzice

Umówmy się – to nie jest szczególnie ambitny, przełomowy czy kontrowersyjny plan dla środowiska i klimatu. Skoro jednak KE się na tym wykłada, to trudno oczekiwać, by jakiekolwiek inne działania miały szansę powodzenia. Widzimy raczej dowód na powodzenie wzmożonych działań europejskiej centroprawicy i lobbystów wielkiego biznesu, które od miesięcy torpedują wszystko, co jakkolwiek łączy się z Zielonym Ładem.

Tak się składa, że Green Claims należą do tego pakietu i są tylko kroplą w morzu wielkiego odpuszczania albo po prostu – jak pisała na naszych łamach Wiktoria Jędroszkowiak – coraz mniej cichego demontażu kluczowych regulacji europejskiej umowy.

Nie tak dawno emocje wzbudzał deregulacyjny Omnibus, który ma upraszczać zasady odpowiedzialności korporacyjnej oraz raportowania zrównoważonego rozwoju w Unii Europejskiej, a tak naprawdę uszczupla je na korzyść koncernów i wspierających ich kapitalistów w szeregach europejskich sił politycznych.

Klimatyczna dezinformacja i węglowy polexit. Czy możemy zerwać z Zielonym Ładem?

Dyrektywa Green Claims upadła dwa dni po tym, jak utrącenia projektu zażądała w liście wysłanym do KE Europejska Partia Ludowa. Argumentowano, że pod względem ilości czynności administracyjnych przepisy uderzałyby w mikroprzedsiębiorców nieproporcjonalnie bardziej, niż w dużych graczy. Potem nastąpiła seria niefortunnych zdarzeń.

„Komisja najwyraźniej skapitulowała bez walki, podsycając rosnące poczucie wśród lewicowo-centrowego bloku, że EPP kontroluje nie tylko Parlament, ale także Komisję” – czytamy w artykule Jamesa Fernuyhougha z Politico, będącym reakcją na doniesienia, że organ zarządzany przez Ursulę Von Der Leyen wycofa się z projektu.

Europejskie ugrupowania polityczne opowiadające się za realizacją Zielonego Ładu wyraziły oburzenie tą decyzją. Następnie rzecznik KE stwierdził, że nikt nie zamierza niczego wycofywać, a ciężar całej gorącej dyskusji próbowano zrzucić na szczegóły dotyczące zapisów.

Przedstawiciele Komisji, chcąc najprawdopodobniej ugasić pożar, przekonywali opinię publiczną, że chodziło nie o utrącenie całego projektu, ale właśnie o wykreślenie ze zobowiązań najmniejszych podmiotów na rynku, czyli firm zatrudniających do 10 osób, o które upomniała się EPP. Miało się to wydarzyć już w toku negocjacji. W wyniku chaosu  komunikacyjnego ich wynik dla nikogo z zewnątrz nie jest jasny. Może jednak świadczyć o  nieszczelności i niedoskonałości całego procesu legislacyjnego. Dowodzi przy tym, że byle list prawicy może wywołać w KE konsternację.

Być może też problem wynika tak naprawdę z pomyłki rzecznika KE, który podał wycofanie się z Green Claims do publicznej wiadomości. Jedno wiemy na pewno – skutki całego zamieszania działają na korzyść wszystkich, którzy chcą, by greenwashing miał się w krajach UE co najmniej tak dobrze, jak do tej pory.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Autorka książki „Gównodziennikarstwo” (2024). Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij