Unia Europejska

Warufakis: Historia euro opowiedziana jako grecka tragedia

Historia wspólnej europejskiej waluty ma dwóch antagonistów. Jeden chciał rozciągnąć francuskie państwo dobrobytu na całą Europę, drugi próbował wtłoczyć Unię w karby niemieckiej dyscypliny fiskalnej. Obaj przegrali, bo nie chcieli dostrzec, że interesy Europy stoją w sprzeczności z interesami jej klasy rządzącej.

Spośród wszystkich europejskich polityków, którzy nigdy nie stali na czele swojego państwa, dwóch wywarło największy wpływ na całą Europę: Jacques Delors i Wolfgang Schäuble. Jeśli spojrzeć na ich wspólny dorobek, to właśnie Delors i Schäuble, którzy zmarli w grudniu ubiegłego roku w odstępie jednego dnia, stworzyli dzisiejszy kształt Unii Europejskiej, ze wszystkimi jej mankamentami.

Nie sprawowali urzędu w tym samym czasie, ale ich zacięte boje o przyszłość Europy przeszły do historii. Chociaż powszechnie docenia się wagę ich roli, wciąż brakuje zrozumienia silnego związku przyczynowego, jaki występuje pomiędzy ich rozbieżnymi wizjami oraz obecnym spowolnieniem gospodarczym w Unii Europejskiej.

Warufakis: Piętnaście lat gospodarczej zapaści

Sądząc po nekrologach, pamięta się ich przez pryzmat widocznych na pierwszy rzut oka różnic. Z jednej strony Delors – nieco ekstrawagancki Francuz, katolik, socjaldemokrata śniący o keynesistowskiej Europie, największy koszmar brytyjskiej premier Margaret Thatcher. Z drugiej Schäuble – ascetyczny niemiecki prawnik, którego fiskalny kalwinizm budził grozę u zwiększających wydatki ministrów finansów krajów południa Europy oraz Francji. O ile obu uważano za znamienitych Europejczyków, więc także wrogów eurosceptycyzmu, o tyle to Delors uchodził za dość niecierpliwego zwolennika centralizacji, w przeciwieństwie do Schäublego, który nie palił się do przekazywania Brukseli kompetencji niemieckiego parlamentu.

Nic z tych rzeczy nie jest nieprawdą. Ich suma tworzy jednak mocno niepełny obraz motywacji i dokonań obu polityków, a przez to może wprowadzać w błąd.

Taktyczny odwrót Delorsa

Nim w 1984 roku kanclerz ówczesnych Niemiec Zachodnich Helmut Kohl dał Schäublemu pierwsze stanowisko w rządzie (w randze poniżej ministra), Delors skończył już właśnie swoją koszmarną kadencję w roli pierwszego ministra finansów francuskiego prezydenta Françoisa Mitterranda. Ekipa Mitteranda, złożona z socjalistów i komunistów, wygrała wybory w 1981 roku dzięki programowi zerwania z zaciskaniem pasa oraz obietnicy egalitarnego wzrostu gospodarczego.

Niemal natychmiast po tamtych wyborach francuski kapitał uciekł en masse do Niemiec. By to zatrzymać, Delors musiał albo przeprowadzić mocną dewaluację franka, albo podwyższyć stopy procentowe do poziomu, który doprowadziłby do krachu francuskiej gospodarki.

Polityka zaciskania pasa to narzędzie, którym kapitalizm wymusza posłuszeństwo [rozmowa]

W ramach europejskiego systemu walutowego EMS, który z wielką pompą zbudowały w 1978 roku Niemcy i Francja, obowiązywał stały kurs wymiany, a każda dewaluacja franka wymagała zgody Niemiec. Ale Niemcy zażądały za to wysokiej ceny: zamrożenia wzrostu wynagrodzeń w czasie wysokiej inflacji. A rząd Mitterranda został wybrany właśnie po to, żeby czegoś takiego uniknąć.

Delorsowi pozostały dwie opcje. Mógł albo wyrzucić do kosza traktat o EMS i jednostronnie zdewaluować franka, albo podnieść stopy procentowe do całych 25 proc. Wybrał to drugie wyjście, jednak kapitał nie przestał odpływać, podczas gdy dochody Francuzów na głowę spadły w ciągu trzech lat o ponad 10 proc. Do 1983 roku Delors przestawił się całkowicie na zaciskanie pasa (wprowadzając między innymi zamrożenie wynagrodzeń, którego domagali się Niemcy), lewicowi ministrowie podali się do dymisji, a Francja weszła na prostą drogę do przyjęcia niemieckiej strategii zwiększania konkurencyjności przez dezinflację (co znalazło odzwierciedlenie w polityce mocnego franka, która stała się standardem w latach 90.).

Czy to był koniec socjalistycznej agendy Mitterranda? Nie, stwierdził Delors. Aby walczyć z zaciskaniem pasa na poziomie europejskim, Francja najpierw musiała sama tę politykę przyjąć. Wszystkie próby prowadzenia polityki sprzyjającej pracownikom we Francji, przekonywał Delors, zawsze przegrają z rynkami finansowymi strefy anglosaskiej, które będą grać przeciwko frankowi. W efekcie francuskie koszty zaciągania długów będą rosnąć, kapitał ucieknie do Niemiec, a francuska waluta – i całe francuskie państwo – będą z dnia na dzień tracić wartość.

Jest tylko jeden sposób, żeby wprowadzić w życie program wyborczy z 1981 roku – powiedział Mitterrandowi Delors. Trzeba przekonać rynki finansowe, że granie przeciwko frankowi na nic się nie zda, bo waluta jest nierozerwalnie powiązana z potężną marką niemiecką. Ich program wciąż może zatriumfować, ale tylko na poziomie całej Europy. Musi to być kolosalny projekt, wymagający „przechwycenia” Bundesbanku (de facto przyjęcia marki niemieckiej jako francuskiej waluty poprzez unię monetarną) i zmuszenia w jakiś sposób niemieckich elit do przyjęcia programu francuskich socjalistów.

Ta analiza przekonała Mitterranda. W 1985 roku prezydent Francji użył swoich wpływów i wypromował kandydaturę Delorsa na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. Kiedy ten znalazł się w Brukseli, zaczął wywierać presję na wprowadzenie euro za pośrednictwem słynnego Komitetu Delorsa.

W przeciwieństwie do prawdziwych zwolenników federalizacji, którzy chcieli utworzenia autentycznej, demokratycznej unii politycznej, Mitterrand i Delors nigdy nie planowali likwidacji międzyrządowej europejskiej struktury podejmowania decyzji. Uważali bowiem, że lepiej służy ona celowi narzucania całej Europie priorytetów i metod francuskiego rządu. Tym, o co najbardziej zabiegali, było powstanie unii monetarnej, która niepostrzeżenie doprowadziłaby do narodzin unii fiskalnej (ale nie politycznej) pod dominacją Francji.

Tarcza, czyli Schäuble

Bundesbank, co nie jest wielkim zaskoczeniem, wszystkie te posunięcia przewidział. Od 1983 roku zaczął podejmować agresywne decyzje monetarne, żeby wybić zęby planom Delorsa. To właśnie Schäuble był tym spośród niemieckich polityków, który najmocniej zaangażował się w projekt Bundesbanku mający na celu wyrwanie się z objęć Delorsa.

Schäuble dostrzegł w Delorsie błyskotliwego taktyka pragnącego Europy na obraz i podobieństwo Wielkiej Francji, która używałaby marki niemieckiej do finansowania socjaldemokratycznej polityki. Odpowiedzią na to miała być strategia Bundesbanku i Schäublego, która polegała na dążeniu do znacznie węższej unii monetarnej, obejmującej tylko państwa z nadwyżką na rachunku obrotów bieżących oraz z bardzo niskim deficytem budżetowym. Schäuble rozumiał, że włączenie do tego planu Francji jest ważne z punktu widzenia polityki i geostrategii, ale Francuzi musieli najpierw się zgodzić, że utracą część możliwości podejmowania suwerennych decyzji o swoim budżecie. Taki warunek wstępny musiało spełnić każde deficytowe państwo, by na stałe pozostać w unii monetarnej niebędącej unią fiskalną.

Žižek o Grecji: Odwaga w czasach beznadziei

We wrześniu 1988 roku Delors wygłosił przemówienie przed brytyjskim Kongresem Związków Zawodowych (Trade Union Congress). Wypadło ono akurat w najczarniejszej godzinie dla TUC, czyli tuż po trzecim zwycięstwie wyborczym Thatcher. Delors przedstawił tam wizję „Europy socjalnej”, która miała być alternatywą dla „klubu kapitalistów”, jak nazwał Europejską Wspólnotę Gospodarczą. Sądząc po owacji na stojąco, jaką otrzymał od słuchaczy, wydaje się, że przekonał do swojej wizji przedstawicieli brytyjskich pracowników.

Tego samego dnia brytyjska Partia Pracy zaczęła przechodzić od eurosceptyzmu do euroentuzjazmu. Również tego dnia i z tego samego powodu w głowie Thatcher odezwał się dzwonek alarmowy. Kilka tygodni później wygłosiła swoje słynne przemówienie w Brugii, które można uznać za moment narodzin idei brexitu, kiedy to ostrzegała przed pojawieniem się europejskiego „superpaństwa”.

Thatcher popełniła błąd Mitterranda. Nie doceniła Schäublego i tego, że może zmiażdżyć projekt Delorsa. Ale łatwo było się pomylić. Upadek muru berlińskiego miał wkrótce tchnąć nowy wiatr w żagle ambicji Delorsa. W obliczu sprzeciwu Thatcher wobec zjednoczenia Niemiec Mitterrand zyskał nagle atut negocjacyjny potrzebny do tego, by zmusić Kohla do wyrażenia zgody na większą strefę euro, obejmującą nie tylko Francję, ale też inne państwa z deficytem, takie jak Hiszpania, Portugalia, a w końcu także Grecja.

Bitwa o Europę

Zaakceptowanie utworzenia wielkiej i heterogenicznej strefy euro w zamian za poparcie Francji dla zjednoczenia Niemiec było bitwą, którą Schäuble i Bundesbank zgodziły się przegrać. Ale Schäuble nie złożył jeszcze broni.

Mitterrand i Delors, ale także Schäuble i Bundesbank, od zawsze wiedzieli, że heterogeniczna unia monetarna bez unii fiskalnej będzie krucha, a tym bardziej przy braku unii bankowej. Wszyscy oni przewidzieli, że prędzej czy później nadejdzie poważny kryzys finansowy i postawi europejską klasę polityczną przed wyborem: albo utworzyć federalny europejski budżet, albo rozbić strefę euro, albo zaakceptować permanentną zapaść europejskiej gospodarki.

Bieda to decyzja polityczna. Jak działa polityka zaciskania pasa

Tkwili jednak w klinczu między wizją Delorsa (popieranego przez Mitterranda), którą Thatcher uważała za próbę powołania dystopijnego superpaństwa, oraz Schäublego (popieranego przez Bundesbank), który chciał mniejszej strefy euro w większej Europie wielu prędkości. I tak wszyscy czekali na pierwszy poważny kryzys finansowy i wielką bitwę, jaką taki kryzys wywoła.

Gdy to wreszcie nastąpiło dwie dekady później, Delors przeszedł już na emeryturę, a Schäuble, jako minister finansów Niemiec, zajmował dominującą pozycję w Eurogrupie, czyli nieformalnej radzie ministrów finansów strefy euro. Upadek banku Lehman Brothers w 2008 roku wywołał serię bankructw banków w Niemczech i we Francji, a dwa lata później doprowadził do niewypłacalności państwa greckiego. Schäuble wiedział, że zaczęła się wielka gra.

Schäuble przewidział, że Francuzi, którzy przejęli pałeczkę po Delorsie w trwającej od trzech dziesięcioleci sztafecie, skorzystają z kryzysu, by przeforsować to, co pragnęli osiągnąć od wielu lat, czyli doprowadzić do utworzenia unii fiskalnej, zaczynając od uwspólnienia długów (czyli przejęcia wspólnej odpowiedzialności za zobowiązania). Strategia defensywna niemieckiego ministra polegała na złożeniu propozycji, by niewypłacalne państwa zostały zachęcone do opuszczenia strefy euro i by dostały pomoc w takiej operacji. Nagle alternatywą dla surowego zaciskania pasa i mocnej wewnętrznej dewaluacji stał się grexit.

Schäuble, będąc praktykującym protestanckim ordoliberałem, który z wyboru gardził makroekonomią, pokładał wiarę w polityce zaciskania pasa. W okresie zjednoczenia Niemiec odegrał wiodącą rolę w zubażaniu i aktywnej dezindustrializacji wschodnich landów. Robił to dokładnie z tego samego powodu, z którego po 2010 roku został orędownikiem zaciskania pasa w całej Europie: by chronić powojenny, merkantylistyczny zachodnioniemiecki model biznesowy.

Jednak nawet on rozumiał, że taki poziom zaciskania pasa, jaki narzucono Grecji w latach 2010–2015 był destrukcyjny do przesady. Skąd o tym wiem? Bo jako minister finansów Grecji spędziłem długie godziny na dyskusje z nim o tych sprawach – i Schäuble sam mi mniej więcej to mówił przy wielu okazjach.

Žižek o Grecji: Odwaga w czasach beznadziei

Podczas jednej z takich rozmów posunął się nawet do przyznania, że w jego przekonaniu strefa euro jest „niewłaściwie skonstruowana” i potrzebuje unii politycznej, której sprzeciwiają się Francuzi. – Wiem – odparłem, żeby zachęcić go do dalszych wynurzeń. – Chcą skorzystać z waszej marki niemieckiej, ale bez dzielenia się suwerennością! – stwierdziłem. Skinął głową, zgadzając się ze mną. – Tak właśnie jest. I ja na to nie pozwolę – ciągnął. – Więc widzi pan, jedyny sposób na to, żeby mi się to wszystko nie rozsypało, polega na większej dyscyplinie. Każdy, kto chce mieć euro, musi zaakceptować dyscyplinę. A strefa euro będzie znacznie mocniejsza, jeśli zostanie zdyscyplinowana przez grexit.

Schäuble nie żywił złudzeń. Wypchnięcie Grecji ze strefy euro nie miało prawie żadnego związku z samą Grecją; miało za to bardzo dużo wspólnego z Francją i wizją Delorsa. Niemiecki polityk chciał, by Francuzi zrozumieli, że jeśli chcą euro (które dwukrotnie w naszych rozmowach nazywał marką niemiecką), to Paryż musi przyjąć troikę i porzucić marzenie Delorsa o Wielkiej Francji w szatach Unii Europejskiej. Parł do grexitu, by wysłać mało subtelny komunikat do francuskiej klasy politycznej: podobnie jak Grecja, możecie znaleźć wytchnienie od zaciskania pasa, ale tylko poza strefą euro.

Trzy opcje

Logika Schäublego była prosta. Jako że strefa euro ma złą architekturę, po kryzysie 2008 roku Europa dysponuje trzema rozwiązaniami, które uszeregował w następującej kolejności:

Opcja najlepsza: mniejsza, homogeniczna strefa euro, wymagająca tylko umiarkowanego zaciskania pasa z dopuszczeniem umorzenia zobowiązań najbardziej zadłużonych państw w zamian za porzucenie wspólnej waluty.

Opcja zła: utrzymanie heterogenicznej strefy euro w pierwotnym kształcie za cenę gigantycznego zaciskania pasa, ale bez terapeutycznych umorzeń długów.

Opcja nie do przyjęcia: wizja Delorsa, czyli unia fiskalna bez demokratycznej unii politycznej, co Thatcher nazwała europejskim „superpaństwem”.

Preferowaną przez Schäublego opcją było wyjście Grecji ze strefy euro. To sprawiłoby, że Włochy i inne państwa deficytowe w ciągu kilku dni poszłyby za greckim przykładem, realizując w końcu pierwotny plan Bundesbanku, jakim było utworzenie małej, merkantylistycznej strefy euro wewnątrz większego wspólnego rynku.

Elity we Francji, a także we Włoszech, Hiszpanii i Grecji sprzeciwiły się temu ze wszystkich sił, bo chciały, żeby ich krajowe składniki majątkowe pozostały denominowane w euro. Chcąc ukryć swoje mało chwalebne motywy, podniosły wrzawę, że nadszedł czas, by wprowadzić w życie oryginalny plan unii fiskalnej Delorsa. Ale ich hipokryzja wyszła na jaw za sprawą faktu, że nawet francuscy socjaliści nie byli gotowi uzupełnić unii fiskalnej unią polityczną, by francuska suwerenność narodowa nie stanęła pod znakiem zapytania.

Schäuble poczuł się w obowiązku walnąć pięścią w stół: plan Delorsa był nie do zaakceptowania, a już szczególnie dlatego, że nie dało się go politycznie przeforsować w wielu krajowych parlamentach. Jeśli mocno zadłużone państwa chcą pozostać w strefie euro, to one (a nie Niemcy) muszą poddać swoich obywateli skrajnie bolesnemu i niekorzystnemu dla gospodarki zaciskaniu pasa (to wspomniana wcześniej „zła” opcja).

Ku jego wielkiemu rozczarowaniu kraje Unii zgodziły się na te warunki. Co kluczowe, po ich stronie stanęła Angela Merkel, która, pod wpływem ówczesnego prezesa Europejskiego Banku Centralnego Maria Draghiego, traktowała swojego ministra finansów praktycznie z pogardą.

Złamany Schäuble przystał na wybór Merkel, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że opieranie się w aż takim stopniu na zaciskaniu pasa i drukowaniu pieniędzy nie było najlepszym wyjściem i szkodziło nie tylko państwom deficytowym, ale także całej Unii Europejskiej. Nieomal od razu zasygnalizował gotowość do odejścia z ministerstwa finansów i przejścia na coś w rodzaju emerytury. Merkel odmówiła mu, nie po raz pierwszy, zaszczytu objęcia prezydentury Republiki Federalnej, a jako nagrodę pocieszenia zaproponowała mu stanowisko przewodniczącego Bundestagu.

Warufakis: Jak bezmyślna polityka oszczędności pogrążyła Europę

Dziś, niczym w greckiej tragedii, w gruzach legły wizje zarówno Delorsa, jak i Schäublego. Podejście unijnych decydentów do kryzysu przekreśliło marzenie Delorsa o Europie jako socjaldemokratycznej Wielkiej Francji i zrujnowało dążenia Schäublego, by zabezpieczyć powojenny model leżący u podstaw suwerennych fiskalnie Niemiec, który wciąż gubi się w merkantylistycznej Europie.

W czasach, kiedy projektowano wspólną europejską walutę, ani Delors, ani Schäuble nie wyobrażali sobie i nie zgodziliby się na tak niedorzeczną odpowiedź Europy na nieuchronny kryzys euro. Połączenie radykalnego zaciskania pasa ze szczodrością w polityce monetarnej, które ocaliło strefę euro w jej oryginalnym formacie (słusznie ocenianym przez Delorsa i Schäublego jako niemożliwy do utrzymania na dłuższą metę) doprowadziło do tego, że Europa uległa dziś politycznej fragmentacji, a pod względem gospodarczym znalazła się w sekularnej zapaści. Historia raz jeszcze okazała się okrutną władczynią europejskich dygnitarzy, którzy nie chcieli dostrzec, że interesy Europy stoją w bezpośredniej sprzeczności z interesami jej klasy rządzącej.

**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Janis Warufakis
Janis Warufakis
Ekonomista, współzałożyciel DiEM25
Ekonomista, od stycznia od lipca 2015 roku minister finansów Grecji, współzałożyciel ruchu DiEM25 (Democracy in Europe Movement 2025). Autor książek „Globalny Minotaur” (2016) i „A słabi muszą ulegać?” (2017), „Porozmawiajmy jak dorośli” (2019).
Zamknij