W 2019 roku prawicowy populista André Ventura został posłem jako jedyny przedstawiciel partii Chega. I choć głosowało na niego niecałe 70 tys. wyborców, przez kolejne trzy lata udzielił tylko o dwa wywiady mniej niż lider partii, która uzyskała 1,5 mln głosów. Portugalskie media komercyjne nie tworzą „kordonu sanitarnego”, a przeciwnie –wzmacniają skrajną prawicę.
28 marca 2023 roku, około godziny 11:00. Mężczyzna zabija dwie kobiety w Centro Ismaili, miejscu przyjmującym uchodźców w Portugalii. Już o 13:45 André Ventura, lider skrajnie prawicowej populistycznej partii Chega, wykorzystuje afgańskie pochodzenie sprawcy, aby w mediach społecznościowych powiązać przyjmowanie uchodźców i imigrantów z terroryzmem i przestępczością. Po godzinie 22 Telewizja CNN Portugal organizuje debatę między Venturą a Hugo Soaresem, sekretarzem generalnym Partii Socjaldemokratycznej (PSD). Prowadzona przez dziennikarkę Anę Sofię Cardoso dyskusja toczy się pod hasłem „bezpieczeństwo i migracje”.
„Z biznesowego punktu widzenia mogę to zrozumieć. z punktu widzenia interesu mediów również. Z punktu widzenia przekazu informacyjnego jest to jednak dezinformacja” – komentuje politolog João Carvalho, autor publikacji na temat polityki migracyjnej i wpływu radykalnych populistycznych partii prawicowych w tej kwestii. Taka polityka redakcyjna „nie jest po prostu niebezpieczna, jest ogromnie niebezpieczna” –twierdzi dziennikarz śledczy Miguel Carvalho, , który z bliska obserwuje postępy partii Chega. Mając świadomość surowości słów, których używa partia, nie ma wątpliwości, że media stały się „zbrojnym ramieniem narracji partii Chega”.
Badacz komunikacji i mediów Paul Couraceiro jest zdania, że debata na temat związku migracji z bezpieczeństwem jest pożądana. Widzi w niej „szansę na zdekonstruowanie” fałszywych idei. Według Miguela Carvalho CNN Portugal ograniczyło się jednak do wzmocnienia narracji Chegi, „często fałszywej i polaryzującej, co jest sprzeczne nawet z podstawowymi zasadami dziennikarstwa”.
czytaj także
Kiedy zaprasza się André Venturę do takiej debaty, to on, a nie dziennikarze, nadaje ton rozmowie, nawet gdy jego wypowiedzi są dezinformacją. „Dziennikarzy powinno to mocno niepokoić” –podkreśla José Moreno, badacz z MediaLab ISCTE. Ani nie jest to korzystne dla demokratycznej debaty, ani nie na tym polega rola tradycyjnych mediów, które w ten sposób przestają się odróżniać od mediów społecznościowych. „Media rozumieją, że wszystko, co robi André Ventura, jest z punktu widzenia oglądalności na wagę złota”, mówi Moreno, jednak uważa, że „redaktorzy pracujący w mediach muszą umieć oprzeć się tym pokusom”.
Z tą krytyką zgadza się Cristina Figueiredo, redaktorka polityczna SIC/SIC Notícias: „było to ewidentne złapanie przynęty, którą rzucił Ventura i która w tym przypadku okazała się skuteczna. W telewizji często podejmuje się decyzje bez zastanowienia, pod wpływem bieżących wydarzeń. Czasami wychodzi to dobrze, a czasami źle”.
„To zdarzenie wyraźnie pokazuje, jak media torują drogę radykalnym partiom prawicowym” – przyznaje Riccardo Marchi, badacz z ISCTE. Nie uważa jednak, że sytuacja ta „przekroczyła granice dopuszczalności”. Wybór ten go nie dziwi, bo dążenie do jak największej oglądalności „jest chlebem powszednim w działalności redakcyjnej mediów”.
Żaden z przedstawicieli CNN Portugal nie zareagował na próby kontaktu. Odezwał się tylko Paulo Magalhães, obecnie starszy doradca UNOPS (Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Obsługi Projektów), który w dniu debaty był redaktorem politycznym TVI i CNN Portugal. Nie pamięta tej akurat debaty, ponieważ jej nie prowadził. Na pytanie o to, dlaczego zorganizowano tę debatę w takich okolicznościach, odpowiada jednak: „A dlaczego by nie? Dlaczego mielibyśmy podcinać sobie gałąź, na której siedzimy? Wszystkie debaty mogą i powinny się odbywać. Im więcej jest rozmów, tym lepiej, bo tym więcej ludzie mają informacji”.
Wiemy jednak że nawet samo zadawanie pytań może być metodą szerzenia dezinformacji. „Technika ta pozwala prowokatorom insynuować kłamstwa lub spiski, zachowując jednocześnie pozory szacunku” – czytamy w przewodniku The Debunking Handbook 2020, który odzwierciedlaj szeroki naukowy konsensus w sprawie zwalczania dezinformacji.
Art. 9 Kodeksu Etycznego Dziennikarzy Portugalskich stanowi, że dziennikarz „powinien odrzucać dyskryminujące traktowanie”. Raquel Abecasis, dziennikarka polityczna z ponad 30-letnim stażem, przyznaje, że debata w CNN Portugal mogła naruszać tę zasadę. Dziennikarz serwisu Investigate Europe Paulo Pena nie ma natomiast wątpliwości, że tego typu zachowanie sprzyja dyskryminacji. Ostrzegając, że „dziennikarze nie są wolni od popełniania błędów podczas łączenia wątków”, opowiada się za stworzeniem w redakcjach mechanizmów, które sprawią, że takie „fałszywe powiązania przyczynowo-skutkowe nie będą się przekształcały w publikowane wiadomości lub debaty. W Portugalii nie ma przecież żadnego związku między brakiem bezpieczeństwa a migracją”.
Liczby przytłaczają
Debata na żywo w CNN Portugal z 28 marca 2023 roku była tylko jednym przypadkiem. Od 2019 roku André Ventura pojawiał się w mediach grupy TVI/CNN Portugal aż 29 razy, udzielając wywiadów i uczestnicząc w debatach na żywo.
Jego obecność na ekranie gwałtownie wzrosła między ostatnimi dwoma wyborami parlamentarnymi – między lutym 2022 r. a marcem 2024 r. Telewizje TVI i CNN Portugal przeprowadziły o 180 proc. więcej wywiadów z Venturą niż z Luísem Montenegro, ówczesnym liderem opozycji (14 wywiadów z liderem Chegi w porównaniu z pięcioma z przewodniczącym PSD).
„Te liczby przytłaczają” – taka była pierwsza reakcja Paula Magalhãesa, redaktora politycznego stacji telewizyjnych przez większą część tego okresu, odpowiedzialnego za przeprowadzenie czterech wywiadów na żywo (rekord w analizowanej grupie mediów, dorównujący jedynie Anie Sofii Cardoso). Szybko pojawiają się wymówki: „Być może lider Chegi jest bardziej dostępny niż lider PSD?” – broni się Magalhães, ujawniając, że Ventura nigdy nie odmówił mu wywiadu. Nie można tego powiedzieć o liderach innych partii.
czytaj także
Większość ankietowanych dziennikarzy podkreśla, jak łatwo dostępny jest dla nich lider radykalnej, populistycznej prawicy. „Inni politycy woleli zachować ostrożność, bo mają więcej obowiązków i więcej do stracenia” – wyjaśnia Paulo Magalhães. A Raquel Abecasis dodaje, że André Ventura „przeżywa teraz fazę ekspansji. Jest wielce zainteresowany występowaniem w mediach oraz – wbrew temu, co mówi – byciem częścią systemu, ponieważ wie, że jest to system, który może go wzmocnić”.
Czy politycy innych partii częściej odmawiają mediom? 26 lipca 2023 roku dziennikarz Paulo Magalhães ujawnił, że Luís Montenegro rzeczywiście odmówił udziału w serii wywiadów z liderami partii politycznych. Jednak blisko 80 proc. wywiadów z Venturą odbyło się z powodu kontrowersji lub inicjatyw partii Chega, które TVI i CNN Portugal chciały na bieżąco relacjonować.
Cristina Figueiredo przyznaje, że stacje telewizyjne częściej zapraszają przewodniczącego Chegi z różnych powodów. Wiedzą, że Ventura niemal zawsze zgadza się na rozmowę, a dzięki temu mogą łatwiej wypełnić czas antenowy. Ale zauważa też, że dziennikarze zwracają się do niego także ze względu na komunikatywność lidera Chegi.
Telewizje SIC i SIC Notícias przeprowadziły 15 wywiadów z André Venturą od 2021 roku (i tylko sześć wywiadów z przewodniczącym PSD). Lidera radykalnej populistycznej prawicy zapraszano o 150 proc. częściej niż przywódcę centroprawicowych socjaldemokratów.
Publiczne kanały telewizyjne (RTP1/RTP2/RTP3) są jedynymi, w których przewodniczący PSD pojawiał się częściej niż Ventura (11 razy Montenegro, pięć razy Ventura). I tylko tam przynajmniej pod tym względem nie dało się zauważyć nadmiernej ekspozycji André Ventury między 2019 a 2024 rokiem.
Media lubią Venturę bardziej niż wyborcy
Między uzyskaniem siedmiu proc. poparcia w 2022 roku a 18 proc. dwa lata później André Ventura udzielił 27 wywiadów. Lidera partii, która w 2022 roku zyskała 400 tys. głosów, zapraszano do telewizji ponad dwukrotnie częściej niż lidera partii PSD, która głosów zdobyła półtora miliona. „Również dzisiaj dajemy Venturze przestrzeń medialną, która nie koreluje z jego wynikami w wyborach” – komentuje Alexandre Malhado.
„Co widzom daje 27 wywiadów z tym samym człowiekiem? Jaka jest ich wartość informacyjna?” – dopytuje João Carvalho, zarzucając mediom, że przestały dbać o pluralizm polityczny: „Media poświęcają znacznie więcej uwagi kontrowersyjnym postaciom politycznym, nawet jeśli wartość informacyjna tych relacji może być niewielka”. Chega ma strategię „przenikania do świadomości” obywateli, ale to nie sama partia generuje tak duże zainteresowanie, tylko media, które nieustannie podsuwają ją widzom.
Dziennikarz Miguel Carvalho z niepokojem wskazuje na zmianę paradygmatu: „kryteria pluralizmu, zgłębiania aktualnych kwestii zostały zastąpione koniecznością generowania oglądalności” – wartość handlowa zastąpiła wartość informacyjną. Rozbieżności w liczbie wywiadów telewizyjnych podobnie wyjaśnia dziennikarz tygodnika „Expresso” Hélder Gomes: „stacje telewizyjne wiedzą, że mogą liczyć na większą oglądalność, gdy w studiu pojawia się André Ventura, niż jakikolwiek inny polityk”. Potwierdzają to dane audiometryczne dostarczone przez CAEM/MediaMonitor.
Pół wieku po rewolucji goździków Portugalię może sparaliżować sukces skrajnej prawicy
czytaj także
Ponad 85 proc. wywiadów telewizyjnych z Venturą zwiększyło średnią oglądalność w paśmie, w którym zostały wyemitowane. Zaproszenie lidera partii Chega przyciągnęło średnio o około 39 tys. widzów więcej niż średnia z ostatnich czterech transmisji w tym samym paśmie i dniu tygodnia. Obecność przywódcy radykalnej populistycznej prawicy oznaczała wzrost oglądalności średnio o 15,4 proc.
Czy dziennikarstwo – swoisty „zakładnik” rynku – staje się wspólnikiem radykalnej prawicy populistycznej?
W literaturze naukowej na temat relacji między mediami a radykalną populistyczną prawicą podkreśla się, , jak wskazuje badacz Riccardo Marchi, że „model rynku, w którym funkcjonują obecnie media zachodnie, zmusza je do mówienia o partiach radykalnej prawicy”. Redaktorka polityczna SIC Cristina Figueiredo podkreśla, że „nie ma sensu robić programów, jeśli nikt ich nie ogląda”, a telewizja musi starać się pogodzić dwie wartości: interes publiczny i interes widzów.„Dziennikarstwo daje się zainfekować rynkowi” – twierdzi dziennikarz Pedro Coelho, ale nie zgadza się, że to wina samych dziennikarzy: „Ulegają dyrektorzy. To przedsiębiorcy, którzy w obliczu kryzysu dziennikarstwa wykorzystują wszystko, co mają pod ręką, aby zwiększyć oglądalność”. Chega i André Ventura generują oglądalność, a niewspółmierna ekspozycja radykalnej populistycznej prawicy pokazuje, jak „przedsiębiorcy mediów dziennikarskich i dyrektorzy mediów informacyjnych, zwłaszcza telewizji, przestali pełnić rolę, jaka przypada im w społeczeństwie”. „Są rzeczy, które nie służą interesom publicznym, ale służą interesom przedsiębiorcy. To jednak nie jest nasza misja” – dodaje.
W styczniu 2024 roku Coelho przewodniczył 5. Kongresowi Dziennikarzy i przypomina wniosek, jaki pojawił się pod koniec obrad: „kapitalizm nie zaspokaja potrzeb dziennikarstwa”, uznano, ponieważ zmusza dziennikarzy do generowania zysków, a „dziennikarstwo już nie przynosi zysków i nie ma sposobu, aby zaczęło to robić” bez obniżenia niezbędnej jakości. Publiczne finansowanie mediów i dziennikarstwo non-profit to rozwiązania, które należy wdrożyć, ale nawet w samej branży daleko do jednomyślności w tej sprawie.
Kryzys mediów i wzrost popularności partii Chega idą w parze. „Nie mam co do tego wątpliwości” – twierdzi Alexandre Malhado. Dziennikarz gazety „Sábado” wyjaśnia, że bez finansowania publicznego dziennikarstwo staje się zakładnikiem „rynku uwagi”, na którym „ludzi przyciąga nazwisko Ventura”. Badacz Paulo Couraceiro podkreśla, że dopóki nie zostanie zapewnione finansowanie, które pozwoli dziennikarstwu skupić się na niezależności i zachowaniu „informacyjnej integralności”, coraz większą siłę będą mieć bodźce komercyjne – oraz że „istnieje wyraźny program polityczny, który silniej sprzyja bodźcom komercyjnym niż innym”.
Chcieć to móc?
Portugalia nie jest wyjątkiem, w większości krajów europejskich media darzą radykalną prawicę wzmożonym zainteresowaniem. Czy nie ma jednak alternatywnych rozwiązań, które idą na łatwiznę?
W Walonii, południowym regionie Belgii, względy komercyjne nie zastąpiły jeszcze społecznej funkcji dziennikarstwa. Organizacje medialne ustanowiły tam wytyczne postępowania w przypadku pojawienia się radykalnych populistycznych partii prawicowych, „uważanych za rasistowskie”, czyli „wrogie wolności”.
Dobrowolnie i za wspólną zgodą media utworzyły „sztywny kordon sanitarny” – wyjaśnia Léonie de Jonge w artykule naukowym opublikowanym w 2018 roku. Przyjęto zasadę, że radykalna populistyczna prawica „nie powinna mieć bezpośredniego głosu, bezpośredniego dostępu na żywo do mediów”.
Dziennikarze mogą cytować polityków tych partii, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, ale „cytaty te muszą zawsze być umieszczone w kontekście”, wyjaśniała w Deutsche Welle Maria Udrescu, dziennikarka jednego z najpopularniejszych walońskich dzienników „La Libre”. Mimo to niektórzy uważają tę strategię za mało demokratyczną.
„Jako dziennikarze jesteśmy strażnikami demokracji. Naszym zadaniem jest szczekać, a w razie potrzeby gryźć” – powiedział przedstawiciel belgijskiej telewizji publicznej RTBF w wywiadzie dla politolożki Léonie de Jonge, próbując wyjaśnić demokratyczną zasadność takiego rodzaju cenzury.
Prawda jest taka, że radykalna populistyczna prawica nie opanowała tam jeszcze instytucji demokratycznych. W 2024 roku Chez Nous, nowa partia reprezentująca ten nurt polityczny w Walonii, wbrew oczekiwaniom nie weszła do regionalnego parlamentu.
„Zamiast wzmacniać skrajną prawicę należy skupić się na tych, którzy aktywnie ją zwalczają” – sugeruje Katy Brown, specjalistka ds. mediów z Uniwersytetu Maynooth. Aurelien Mondon, współtwórca sieci badawczej Reactionary Politics Research Network, również podkreśla, że „próby niedawania skrajnej prawicy platform medialnych wydają się przynosić efekty [w Walonii], ale muszą być skoordynowane”.
Sytuacja w południowej części Belgii nie ma jednak odzwierciedlenia na północy kraju, we Flandrii, gdzie radykalna populistyczna partia prawicowa Vlaams Belang odnosi większe sukcesy. W federalnych wyborach w Belgii w 2024 roku była pod względem liczby głosów druga, choć sondaże zapowiadały nawet jej zwycięstwo. Skrajna prawica nie weszła więc w skład nowego rządu, ale najnowszy belgijski gabinet i tak przygotowuje kraj do zwrotu w prawo pod przywództwem flamandzkiego nacjonalisty Barta De Wevera.
„Najważniejsze pytanie dotyczące walońskiego wyjątku: czy skrajnej prawicy nie ma w Walonii, ponieważ istnieje tam kordon sanitarny, czy też kordon sanitarny łatwo tam utrzymać, ponieważ w Walonii nie ma skrajnej prawicy?” – zastanawia się Maria Udrescu.
„Nie ma wątpliwości, że brak wiarygodnego populistycznego kandydata prawicy [w Walonii i Luksemburgu] ułatwia utrzymanie kordonu medialnego, jednak należy wziąć pod uwagę więcej czynników, takich jak środowisko medialne, w którym pracują dziennikarze, oraz dziedzictwo historyczne” – podkreśla Léonie de Jonge. Politolożka analizuje sposób, w jaki media traktują radykalną prawicę populistyczną w krajach Beneluksu, obejmujących różne regiony Belgii, Holandii i Luksemburga.
We Flandrii i w Holandii media stały się bardziej pobłażliwe wobec radykalnych partii populistycznej prawicy; w przeciwieństwie do Luksemburga, gdzie, podobnie jak w Walonii, dziennikarze zdołali ściśle odgraniczyć radykalne i skrajnie prawicowe podmioty polityczne – taki jest główny wniosek artykułu The Populist Radical Right and the Media in the Benelux: Friend or Foe?”.
Przejście na skomercjalizowany model dziennikarstwa, który w walce o czytelników i widzów skupia się na ekstremistycznych i skandalicznych aspektach polityki, dokonało się w większym stopniu we Flandrii i Holandii niż w Walonii i Luksemburgu, Léonie de Jonge sugeruje zaś, że.
Skrajna prawica jako pokłosie kryzysu liberalnego kapitalizmu [rozmowa]
czytaj także
Przeprowadzone w 2018 roku badania sugerowały, że kordon sanitarny mediów wobec ekstremizmu i radykalizmu prawicowego działa pod warunkiem, że jest naprawdę hermetyczny i że został ustanowiony przed wejściem popularnego i kontrowersyjnego polityka do parlamentu. W Portugalii ten kluczowy moment nastąpił rok po opublikowaniu owego artykułu, gdy André Ventura został po raz pierwszy wybrany posłem partii Chega do Zgromadzenia Narodowego Portugalii. Tymczasem w Walonii kordon sanitarny wdrożono już w latach 90. ubiegłego stulecia.
„W literaturze wydaje się panować coraz większa zgoda co do tego, że mediatyzacja polityki działa na korzyść populistów” – twierdzi Léonie de Jonge. Nauka już dawno wskazała sposoby radzenia sobie z tym nowym dla Portugalii, ale starym dla Europy zjawiskiem politycznym. Czy portugalskie dziennikarstwo było naiwnie uśpione, czy też nie chciało się obudzić?
**
João Pinhal jest dziennikarzem. Studiuje komunikację na uczelni NOVA FCSH w Lizbonie.
Artykuł powstał w ramach programu stypendialnego dla młodych dziennikarzy „Come Together”, prowadzonego przez czasopismo kulturalne Gerador.