Rosyjska agresja na Ukrainę nie ustaje, giną ludzie i ciągle nie wiadomo, jaki będzie wynik tej konfrontacji. Już jednak tworzą się podstawy powojennego ładu, który polegać ma między innymi na uniezależnieniu rozwiniętych gospodarek od importu nośników energii z Rosji.
Media mówią głównie o decyzji USA o zakazie importu gazu, węgla i produktów ropopochodnych z Rosji. Konkret, udział Rosji w dostawach ropy do Stanów osiągnął 7 proc. w 2020, w 2021 roku zwiększył się jeszcze na fali gospodarczego ożywania. USA jako największy producent ropy naftowej i zdywersyfikowanej sieci dostawców, w której dominuje Kanada (ponad połowa importu), stosunkowo łatwo mogą się od Rosjan odciąć. Czy równie łatwo Rosja znajdzie odbiorcę dla utraconej podaży?
Energetyczna Unia
To ważne pytanie, zwłaszcza w kontekście informacji, na którą media zwracają mniejszą uwagę – chodzi o strategiczną decyzję Unii Europejskiej ogłoszoną pod hasłem #REPowerEU przez Komisję Europejską na spotkaniu 8 marca. Także bezpośrednio motywowana rosyjską agresją i koniecznością uniezależnienia od rosyjskich dostaw nośników energii. Wpisuje się jednak w strategię Europejskiego Zielonego Ładu.
czytaj także
W pierwszym kroku, jeszcze w roku 2022, Komisja planuje dywersyfikację gazu, którego 45,1 proc. pochodziło z Rosji (oczywiście to wartość dla UE, a nie dla poszczególnych krajów), oraz zastępowanie go energią z innych źródeł, zwłaszcza odnawialnych. W ten sposób można będzie zmniejszyć import nawet o dwie trzecie przed końcem roku, a przed końcem dekady – uniezależnić się.
Realizacja planu wymaga przyspieszenia – nie tylko budowy nowych gazoportów dla LNG, ale także szybszej zielonej transformacji. Tym samym Europejski Zielony Ład i plan jego realizacji na obecną dekadę, Fit for 55, zyskują nowy wymiar – ich realizacja to nie tylko proekologiczna transformacja, ale i budowa bezpieczeństwa strategicznego. Wielu dotychczasowych przeciwników atakujących ośrodki decyzyjne Unii za realizację „ideologii ekologizmu” traci argumenty. Pozostają jednak problemy, jakie było widać i wcześniej – rozkład kosztów transformacji oraz zapewnienie, by miała sprawiedliwy społecznie charakter. I problem najważniejszy – czy plan Komisji zyska akceptację i będzie wcielony z pełną mocą.
Koniec rosyjskiego imperium
Te aspekty także są widoczne w planie #REPowerEU, będę do nich wracał w kolejnych tekstach. Tu chcę zwrócić uwagę na ów strategiczny aspekt. Eksport nośników energii, a także innych ważnych surowców z rzadkimi minerałami, był ważnym lewarem mocarstwowej siły Rosji (a przynajmniej jej pozoru). Polegała na trzech filarach: sile zbrojnej, surowcach i niewielkim oddziaływaniu soft power.
Zacznijmy od soft power. Ten rosyjski urok kodowany był w różny sposób w różnych środowiskach i ujawnił się choćby w gestach „zrozumienia” dla rosyjskiej agresji w niektórych kręgach zachodniej lewicy. Hasło, że „Rosji należy się szacunek”, a odpowiedzialność za wojnę faktycznie ponosi Zachód, bo rozpychał się z NATO na Wschód, często był i bywa powtarzany.
Wspomnianym kręgom lewicowym towarzyszą przedstawiciele skrajnej prawicy, by wspomnieć prominentnych kandydatów w wyborach prezydenckich we Francji: Érica Zemmoura i Marine Le Pen. Bestialstwo Rosjan niweczy wszakże budowany przez lata mit Rosji jako spadkobiercy ZSRR – pogromcy faszyzmu i nazizmu.
Tak więc urok rosyjskiej soft power się kończy, przynajmniej na Zachodzie; potęga militarna okazała się iluzją (poza potencjałem jądrowym, rzecz jasna), jak to mówi Ołeksij Arestowicz, doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy, armia rosyjska „nie jest silna, tylko jest długa”. Niekończące się konwoje są doskonałym celem dla ukraińskiej artylerii i dronów, sensu ataku prowadzonego w poetyce taktyki marszałka Żukowa nie widać – poza dziesiątkami spalonych pojazdów i czołgów.
Zależności
W końcu uzależnienie świata od rosyjskich surowców. Czy możliwe będzie pełne uniezależnienie? Nie chodzi nawet, jak piszą europejscy eksperci, o odcięcie całkowite – wystarczy tylko na tyle zmniejszyć udział źródeł rosyjskich, by Rosja straciła możliwość używania lewara monopolisty. A dodatkowo można dociskać Rosję, blokując jej dostęp do tego wszystkiego, czego jej anachroniczna gospodarka nie wytwarza – wyrobów zaawansowanej technologii, zwłaszcza mikroprocesorów.
Jak polskie państwo może pomóc uchodźczyniom z Ukrainy? Najpierw ryba, potem wędka
czytaj także
Tu nawet Chiny nie są w stanie wiele pomóc, bo także na tym odcinku technologicznej granicy kuleją, produkcja najbardziej zaawansowanych układów jest faktycznie zmonopolizowana przez tajwańską korporację TSMC, trochę dokłada Samsung, Intel próbuje rozpaczliwie nadrobić dystans, jaki stracił w ostatniej dekadzie. Pozycję próbuje odzyskać też Unia w ramach ogłoszonego niedawno planu #EUChipsAct.
Mimo że udział krajów UE w produkcji mikroprocesorów to tylko 10 proc., to Europa ma mocną pozycję w układach potrzebnych w produkcji samochodów i instalacji przemysłowych. No i ma coś, czego nie ma nikt na świecie – ASML, czyli firmę produkującą urządzenia do fotolitografii.
Strukturalne zacofanie
O strukturalnym zapóźnieniu gospodarki rosyjskiej świadczy nie tylko niezdolność do samodzielnej produkcji zaawansowanych układów elektronicznych, ale także znikomy udział w światowym rynku – to zaledwie 0,1 proc. światowego handlu w tym segmencie (czyli Rosjanie nawet nie produkują zbyt wielu rzeczy potrzebujących procesorów). Producenci nawet nie zauważą konsekwencji embarga dla Rosji, Rosjanie znacznie bardziej jednak odczują brak dostępu do elektroniki potrzebnej choćby do produkcji zbrojeniowej.
Płonąca elektrownia i kolejki po płyn Lugola. „Rosja chce nas zastraszyć i zniechęcić do atomu”
czytaj także
Wojna się nie skończyła i oby stało się to jak najszybciej, ale już wyłania się spoza niej zarys nowego ładu, w którym Rosja nie będzie już miała statusu supermocarstwa, tylko będzie się osuwać w wasalne relacje z Chinami. Bo największym beneficjentem rosyjskiej awantury zdają się właśnie Chiny, cierpliwie czekające na wynik rozstrzygnięcia, którego kluczowym elementem będzie uzależnienie Rosji od protektoratu Państwa Środka.
*
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu Edwina Bendyka Antymatrix.