Always Active

Necessary cookies are required to enable the basic features of this site, such as providing secure log-in or adjusting your consent preferences. These cookies do not store any personally identifiable data.

Functional cookies help perform certain functionalities like sharing the content of the website on social media platforms, collecting feedback, and other third-party features.

Analytical cookies are used to understand how visitors interact with the website. These cookies help provide information on metrics such as the number of visitors, bounce rate, traffic source, etc.

Performance cookies are used to understand and analyze the key performance indexes of the website which helps in delivering a better user experience for the visitors.

Advertisement cookies are used to provide visitors with customized advertisements based on the pages you visited previously and to analyze the effectiveness of the ad campaigns.

Film, którego Polacy nie obejrzeli, ale już go nienawidzą

Najohydniejsze trolle powyłaziły z najciemniejszych odmętów internetu. Wśród nich był oczywiście Zbigniew Ziobro.
Zatrzymanie migrantów w okolicach Hajnówki na Podlasiu. Fot. Mikołaj Kiembłowski

Agnieszka Holland pokazuje dramat zwykłych ludzi – migrantów, osób zaangażowanych w niesienie pomocy migrantom, ale też strażników granicznych i ich rodzin. To film moralnie jednoznaczny, bo potępiający nieuzasadnioną przemoc. I właśnie to nie podoba się prawicowcom, którzy hejtują Holland, ministrom, którzy nazywają film antypolskim, oraz samym służbom mundurowym.

Największy polski portal filmowy Filmweb był zmuszony zablokować dodawanie ocen najnowszego filmu Agnieszki Holland Zielona granica. Na portalu wyłączone są także komentarze pod recenzjami i artykułami poświęconymi najnowszemu obrazowi polskiej reżyserki.

Stało się tak dlatego, że film spotkał się ze zmasowanym hejtem, podobnie zresztą jak jego autorka. Określenia takie jak „antypolska wiedźma” i insynuacje, że film powstał za ruble Putina i Łukaszenki, należą do najdelikatniejszych sformułowań, które pojawiają się w internetowych komentarzach.

Na Agnieszkę Holland wylewa się antysemickie szambo, nazywa się ją zdrajczynią, wygania z Polski. Wygląda to tak, jakby najohydniejsze trolle powyłaziły z najciemniejszych odmętów internetu. Wśród nich znalazły się oczywiście osoby publiczne, w tym minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie Zbigniew Ziobro.

Ziobro we wpisie na Twitterze (X) porównał film reżyserki do kina propagandowego III Rzeszy. Agnieszka Holland wezwała ministra do oficjalnych przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia na cele społeczne. A jeśli to nie nastąpi, to jest zdecydowana iść z Ziobrą do sądu, by bronić swojego dobrego imienia.

Na portalu filmowym Filmweb film Zielona granica uzyskał ocenę widzów 2,3 w 10-punktowej skali, na podstawie kilku tysięcy opinii. To efekt zmasowanej akcji, której celem jest dyskredytacja filmu. A wszystko to dzieje się, mimo że film… nie miał jeszcze premiery w Polsce i do tej pory widziała go zaledwie garstka widzów. Po raz pierwszy publiczności Zielona granica została zaprezentowana na festiwalu w Wenecji, gdzie otrzymała kilkunastominutowe owacje na stojąco i nagrodę jury. Do polskich kin wejdzie dopiero 22 września.

Chcemy robić na Podlasiu największe spotkanie Białorusinów na świecie

Film Holland budzi tyle nienawiści, bo opowiada o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, gdzie na zorganizowany przez białoruski reżim w 2021 roku napływ migrantów z Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji polskie władze zareagowały militarystycznym wzmożeniem, trwającym zresztą do dziś.

Zamiast pomocy humanitarnej na granicę wysłano tysiące funkcjonariuszy służb mundurowych różnych denominacji i wojsko z ciężkim sprzętem. Agnieszka Holland pokazuje dramat zwykłych ludzi – migrantów, osób zaangażowanych w niesienie pomocy migrantom, ale też strażników granicznych i ich rodzin. To film moralnie jednoznaczny, bo potępiający nieuzasadnioną przemoc. I właśnie to nie podoba się prawicowcom, którzy hejtują Holland, ministrom, którzy nazywają film antypolskim, oraz samym służbom mundurowym.

W Polsce jedyną dopuszczalną prawdą o sytuacji na granicy z Białorusią stała się wytworzona na potrzeby polityczne propagandowa fikcja. Łamanie przez służby i organy państwa praw, nie tylko praw migrantów, ale też podstawowych praw obywatelskich osób mieszkających w przygranicznych gminach, stało się polską racją stanu.

To, że kampania wyborcza toczy się wokół tematu granicy i migracji, pokazuje, że największą pożywką dla przestrzeni publicznej w Polsce stała się bezinteresowna nienawiść do wyobrażonych obcych, która szybko przerosła w nienawiść do „zdrajców”, czyli współobywateli, którzy tej nienawiści nie podzielają i odmawiają udziału w spektaklu pt. „murem za polskim mundurem”.

Kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej stanowi nowy punkt zwrotny w polskiej świadomości i wyznacza kierunki rozwoju polskiego społeczeństwa na wiele lat do przodu. Nie jest to dobry kierunek, bo widać powszechne przyzwolenie na przemoc, sankcjonowane przez najważniejsze osoby w państwie.

Jednak nie można zapominać, że kwestia migracji nie jest tylko polskim problemem. To wyzwanie, które ukształtuje przyszłość Europy, o czym otwarcie mówi Holland. Na razie Europa nie potrafi mu sprostać, a co gorsza, nawet nie chce spróbować, przekonana, że wystarczy ogrodzić się murem z każdej strony.

Rosja: Samochód, laptop i pasta do zębów, czyli nowe-stare sankcje

Na początku lipca w rosyjskich mediach zrobiło się głośno o przypadkach konfiskaty rosyjskich samochodów na niemieckiej granicy. Służba celna tego kraju tłumaczyła wtedy, że zgodnie z nałożonymi na Rosję sankcjami import samochodów osobowych do UE jest zabroniony. W interpretacji niemieckich celników dotyczy to także prywatnych środków transportu należących do osób fizycznych.

Sprawie postanowiła się przyjrzeć Komisja Europejska i właśnie wydała swoją interpretację przepisów sankcyjnych. Otóż rzeczywiście, wszystkie towary, na które obowiązują sankcje Unii Europejskiej, mogą zostać skonfiskowane na granicy, niezależnie od tego, czy przewożone są w dużej liczbie, czy jedynie na prywatne potrzeby osób podróżujących.

To nie tylko auta, chociaż to akurat na nich skupia się KE, ale też laptopy, smartfony, kosmetyki, pasta do zębów, odzież. Łącznie sankcjami objętych jest ponad 150 kategorii towarów i na dobrą sprawę wszystkie mogą zostać skonfiskowane. Jak widać, są wśród nich najzwyklejsze przedmioty codziennego użytku.

Interpretacja Komisji Europejskiej nie ma wiążącej mocy prawnej, stanowi raczej rekomendację co do pożądanego sposobu egzekwowania unijnej polityki sankcyjnej. Władze Finlandii już zapowiedziały, że podejdą do tych zapisów dość liberalnie i zarejestrowane w Rosji samochody będą nadal wpuszczane do tego kraju.

Z kolei władze Litwy, Łotwy i Estonii zamierzają realizować tę politykę dość rygorystycznie i już teraz ostrzegły podróżnych z Rosji, że auta z rosyjskimi tablicami rejestracyjnymi nie będą co prawda konfiskowane, ale nie zostaną wpuszczone do tych państw. Konieczne będzie zawrócenie do Rosji. Stanowiska polskich władz w tej kwestii jeszcze nie znamy.

Popieram zniesienie bariery na granicy z Białorusią

Używanie ma teraz rosyjska propaganda, która grzmi, że Rosjanie będą rozbierani na granicach Unii Europejskiej do naga, co stanowi najlepszy dowód rasizmu i rusofobii, które panują w Europie.

Nowe zasady egzekwowania starych sankcji wywołały burzliwą dyskusję w środowiskach rosyjskich opozycyjnych aktywistek i aktywistów. Niezadowolenie budzi to, że zwykłych Rosjan, niezależnie od ich poglądów i postawy, obarcza się ciężarem sankcji, a w tym samym czasie europejskie firmy i rządy wciąż robią biznes z rosyjskimi oligarchami, którzy często w ogóle nie są objęci sankcjami personalnymi.

Zachód nadal kupuje rosyjskie surowce, czym zasila wojenny budżet Kremla, a rodziny rosyjskiej elity politycznej i siłowej bez problemu podróżują po Europie i Stanach Zjednoczonych, gdzie wciąż posiadają olbrzymie majątki.

Białoruś: Łukaszenka do więzienia, a kraj do Unii

Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie Białorusi potwierdziła to, co wiemy doskonale od 24 lutego 2022 roku. Aleksander Łukaszenka jest współodpowiedzialny za rosyjską agresję na Ukrainę. Ale uznanie, że białoruski reżim ma na sumieniu agresywną wojnę przeciwko Ukrainie i popełniane w jej wyniku zbrodnie wojenne, w tym proceder porywania ukraińskich dzieci, oznacza konkretne konsekwencje dla przyszłości kraju.

Łukaszenka i funkcjonariusze jego dyktatury mogą być i miejmy nadzieję, że będą, sądzeni przez trybunał ds. zbrodni w Ukrainie, nad którego powstaniem wciąż trwają prace. Mogą być także sądzeni przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Parlament Europejski wezwał zresztą haski trybunał do wydania nakazu aresztowania Łukaszenki, a państwom członkowskim proponuje, by poszukały prawnej drogi do konfiskaty majątków Łukaszenki i jego ludzi i przekazania ich na rzecz Ukrainy.

I chociaż w rezolucji jest również mowa o sfałszowanych wyborach 2020 roku i liczbie więźniów politycznych reżimu, to zwykli Białorusini, choćby nie wiem, jak nienawidzili Łukaszenki, także poniosą konsekwencje jego działań. Nie ma wątpliwości, że w przyszłości Ukraina zażąda od Białorusi wypłaty reparacji wojennych. A to znaczy, że za przestępstwa Łukaszenki będą płacić kolejne pokolenia białoruskich obywateli.

Białoruska opozycja nie poddaje się jednak w walce o swój kraj. W PE wystąpiła Swiatłana Cichanouska, którą gorąco oklaskiwali europosłowie i europosłanki. Cichanouska podkreśliła, że strategicznym celem politycznych sił, które uosabia, jest wyrwanie Białorusi ze szponów Kremla i wejście do Unii Europejskiej, niezależnie do tego, ile czasu i wysiłku będzie to kosztowało.

Ukraina: Przyszłość świata w rękach Elona Muska

Wyobrażacie sobie gorszą odpowiedź na pytanie, od kogo zależą losy świata, niż: „od Elona Muska”?

Niby po planecie chodzą jeszcze Putin i Kim Dzong Un, jednak wpływy bogatego biznesmena z branży technologicznej stają się coraz bardziej niepokojące. Z jego biografii, której fragmenty upublicznił CNN, wynika, że w 2022 roku miliarder polecił wyłączyć sieć satelitarną Starlink u wybrzeży Krymu, uniemożliwiając w ten sposób atak ukraińskiej armii na rosyjską flotę. I zrobił to mimo usilnych, wręcz desperackich próśb z ukraińskiej strony, by wznowić łączność.

Sprawa wywołała poruszenie w Ukrainie, zwłaszcza że autor biografii dostał od Muska jego prywatną korespondencję z ukraińskim ministrem cyfryzacji Mychajło Fedorowem. Do zbadania przez Kongres zaangażowania Muska w wojnę rosyjsko-ukraińską wzywa teraz senatorka demokratów Elizabeth Warren, a ten, tłumacząc się ze swoich decyzji, jeszcze bardziej się pogrąża.

Musk twierdzi, że Starlink nie mógł działać u wybrzeży Krymu, bo obowiązują sankcje… Tyle że sankcje zostały nałożone na Rosję, a Krym to terytorium Ukrainy. Jeśli nie pamiętacie, to przypomnę, że jesienią 2022 roku przez nikogo niepytany o zdanie Elon Musk wystąpił ze swoim „planem pokojowym”, który zakładał odstąpienie Rosji Krymu i przeprowadzenie referendów o przynależności państwowej na okupowanych terytoriach oraz neutralność okrojonej w ten sposób Ukrainy.

Czy Grupa Wagnera faktycznie przestała istnieć?

Ówczesny ambasador Ukrainy w Niemczech odpowiedział wtedy w imieniu milionów Ukraińców, każąc Muskowi iść na chuj. Warto też przypomnieć, że na początku pełnoskalowej rosyjskiej agresji Musk przekazał Ukraińcom system Starlink, a już parę miesięcy później skarżył się, że traci na tym interesie grube miliony dolarów, próbując w ten sposób wymusić przejęcie kosztów przez Pentagon.

Szef Tesli i SpaceX zaczyna przypominać szaleńca z filmów akcji, któremu kasa namieszała w głowie tak bardzo, że postanowił przejąć władzę nad światem. I niestety, jak widać na przykładzie wojny w Ukrainie, ma do tego narzędzia. Jeszcze raz przypomina to o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą fakt, że branża technologiczna w nielicznych rękach skumulowała ogromną władzę.

Ale jeśli macie w tym tygodniu czas, żeby przeczytać tylko jeden artykuł o Ukrainie, to przeczytajcie koniecznie tekst Wasyla Czerepanyna, który wzywa nas wszystkich do działania tu i teraz, bo w Ukrainie trwa ludobójstwo, przed którym „zmęczona wojną” Europa kapituluje, snując jednocześnie marzenia o wielkiej odbudowie, na której wszyscy mają zarobić kupę hajsu.

Nie czas na święty spokój, Europo!

***

Na Krytyczny Newsletter Wschodni Pauliny Siegień możecie zapisać się tutaj.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij