Świat, Weekend

Okaleczanie żeńskich narządów płciowych wciąż odbiera życie i zdrowie. Także w Europie

Okaleczanie narządów płciowych, jedna z najbardziej okrutnych praktyk wobec kobiet i dziewczynek, wciąż odbiera zdrowie i życie milionom. W zderzeniu z tradycją i brakiem edukacji zakazy wymiękają.

Płaski kamień. I drugi, mniejszy, ostro zakończony. Pomiędzy nimi kawałek kobiecego ciała. Albo dwie wysłużone, zardzewiałe szpachelki i zaokrąglony nóż. Czasem gabinet lekarski w centrum miasta i sterylne narzędzia. Dziś na świecie żyje około dwustu milionów kobiet, które zostały okaleczone. Na początku sierpnia tego roku miesięczna dziewczynka wykrwawiła się na śmierć w wyniku zabiegu FGM (Female Genital Mutilation – usuwanie zdrowych kobiecych zewnętrznych narządów płciowych) w Bandżulu, stolicy Gambii, która zdelegalizowała tego typu praktyki w 2015 roku. To siła tradycji i braku edukacji. Robię coś, bo tak robili wszyscy moi przodkowie. Bo tak było zawsze.

Okaleczanie kobiet – tradycja silniejsza niż prawo

Jak pisze Geraldine Brooks w swojej książce Nine Parts of Desire z 1995 roku, początki okaleczania kobiet sięgają prawdopodobnie epoki kamienia. Ze środkowej Afryki, z której się wywodzi, VIII wieku okrutna praktyka zaczęła się rozprzestrzeniać. Dotarła na Bliski Wschód, na tereny dzisiejszego Pakistanu i Indonezji.

Trudno zburzyć mur tradycji

czytaj także

Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w Oazie Buraimi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich kobiety usuwały jedną ósmą cala łechtaczki wszystkim sześcioletnim dziewczynkom. Nie potrafiły przedstawić żadnego uzasadnienia. Dobrze wiedziały, że w Koranie nie ma o tym ani słowa i że żadne z sąsiednich plemion tego nie robi. Wierzyły, że w ten sposób chronią czystość swoich córek, które – bez zabiegu – nie byłyby w stanie się kontrolować i stałyby się prostytutkami. To splamiłoby honor ich ojców i braci. A to przecież najważniejsze.

WHO wyróżnia trzy główne rodzaje FGM. W uproszczeniu: pierwszy to całkowite lub częściowe usunięcie łechtaczki (kliteridektomia). Drugi – usunięcie także wewnętrznych i zewnętrznych warg sromowych. Trzeci typ, infibulacja, obejmuje zaszycie rany po usunięciu organów. Pozostaje szczelina wielkości zapałki, przez którą popłynie mocz i krew menstruacyjna. „To otwarta rana, do której jakbyś przykładał sól i chilli jednocześnie” – tłumaczyła Somalijka Hibo Wardere w rozmowie z BBC z 2016 roku. W swojej książce Cut: One Woman’s Fight Agaist FGM in Britain Today pisze: „Kropla za kroplą, z każdą ból coraz większy. Trwa to nawet 5 minut”.

Pasta z mirry – na powstrzymanie krwawienia – zwykle nie wystarczy. Kobiety, które wykonują zabieg okaleczania, często ją stosują.

Nazywam się Sainab, mam 17 lat i chcę wam opowiedzieć o tym, co mnie spotkało na polsko-białoruskiej granicy

Hibo wierzy, że matka zrobiła to z miłości. Chciała chronić córkę i całą rodzinę. Mówiła, że inaczej nikt się z nią nie ożeni – bez okaleczenia dziewczynka będzie nieczysta. Hibo przyjechała do Wielkiej Brytanii w 1988 roku, miała 18 lat. Poszła do lekarza, żeby choć trochę uśmierzyć ból. Nie znała jeszcze angielskiego. Osoba, która tłumaczyła rozmowę, chciała ukryć fakt okaleczenia. Lekarz na szczęście zrozumiał. Hibo przeszła zabieg defibulacji. Ten nie usuwa wszystkich problemów – bo to niemożliwe – ale oddawanie moczu staje się łatwiejsze.

Okaleczanie w Wielkiej Brytanii. Policja apeluje o czujność

Okaleczanie kobiet jest w Wielkiej Brytanii zakazane od 1985 roku, a od 10 lat personel medyczny ma obowiązek zgłaszania na policję wszystkich napotkanych przypadków okaleczania u osób poniżej osiemnastego roku życia. Od 2003 roku jest to również wykroczenie, jeśli do okaleczenia osoby z brytyjskim obywatelstwem lub prawem do pobytu doszło za granicą. Za wykonanie zabiegu grozi do 14 lat więzienia.

Wojna w Sudanie to przykład walki klas [rozmowa]

 

Dokładne statystyki nie istnieją, bo większość zabiegów odbywa się w tajemnicy. W 2016 roku w Wielkiej Brytanii żyło ponad 137 tysięcy okaleczonych. W tym samym roku Państwowa Służba Zdrowia (NHS) odnotowała 5391 nowych przypadków – z tego ponad połowę w Londynie. Dziewczęta urodzone w Somalii stanowiły 30 proc. okaleczonych. 112 urodziło się w Wielkiej Brytanii.

Brytyjska policja apeluje o czujność. Są numery alarmowe. Można anonimowo zgłosić swoje podejrzenia. Przygotowania do uroczystości, które nie są związane z żadnym świętem religijnym ani ślubem. Rodzina organizuje dłuższy wyjazd do kraju przodków i zabiera tylko dziewczynki. Widok takiej grupy na lotnisku. Długa, nieoczekiwana nieobecność dziewczynki w szkole. To wszystko może wskazywać na przygotowania do okaleczenia. A jeśli dziecko zostało już okaleczone, może mieć trudności z poruszaniem się i siedzeniem. Zachowuje się inaczej. Widać, że coś je boli, ale nie chce o tym mówić. Nie chce też iść do lekarza. Takie sygnały trzeba zgłaszać – można uratować czyjeś życie.

Krwawe oczyszczenie albo śmierć

Amina ma 53 lata. W obozie Markazi w Dżibuti przebywa od kwietnia 2015 roku. Przybyła z szóstką dzieci, tuż po śmierci męża, w pierwszych dniach wojny w Jemenie. Miała 8 lat, gdy – razem z dwiema siostrami – została okaleczona. Jedna z dziewczynek zmarła z powodu utraty krwi.

Amina nie była w stanie bawić się z innymi dziećmi. Pamięta ból. Potem sama chciała okaleczyć swoje dwie córki. Mąż zagroził rozwodem. Studiował języki obce na uniwersytecie w Sanie, pochodził z wykształconej rodziny. Rodzina Aminy długo nalegała, ale w końcu musiała ustąpić. Rozwód przyniósłby większy wstyd. Dziś obie córki mówią, że miały niezwykłe szczęście.

W Dżibuti, gdzie statystyki dotyczące okaleczeń – tak jak w Somalii i Etiopii – są zatrważające. W Rogu Afryki, tak jak w Sudanie i Egipcie, najczęściej stosowany jest ten najbardziej drastyczny sposób okaleczania kobiet.

Mikulska: Sudańczycy przegrywają walkę o uwagę świata

Pytam córkę Aminy o okaleczanie w obozie. – Prawie na pewno go nie ma, bo prawo tego zabrania. Ale w Ubuk, portowym mieście 5 km od obozu, już tak. Jedna z jemeńskich uchodźczyń została wydana za Afara, mężczyznę pochodzącego z Ubuk, gdzie niedawno okaleczono jego siostrzenicę. Miała 4 lata. Straszliwie płakała. Straciła dużo krwi, ale przeżyła. Rodzina zabiła barana. Rozdawała sąsiadom mięso, słodycze i napoje. Byli bardzo szczęśliwi. Większość ludzi zachowuje się jednak bardziej dyskretnie, bo policja czuwa – słyszę.

Waris Dirie, somalijska modelka, pisarka i działaczka na rzecz praw człowieka, była – jak opisuje w swojej książce Desert Dawn z 2002 roku – wzrostu kozy, gdy została okaleczona. Błagała o to swoją matkę – chciała być czysta. Wierzyła, że tak nakazuje Koran. Jej ukochana siostra Halimo i dwie kuzynki nie przeżyły zabiegu.

Wszyscy wierzyli, że Halimo nie pójdzie za mąż za mniej niż 20 wielbłądów – taka była piękna. Gdyby przeżyła i został wydana, w noc poślubną potrzebny byłby nóż. Jeśli pan młody sam nie chce tego zrobić, może odesłać pannę młodą do rodziny, by go wyręczyła. Wtedy przynajmniej nikt nie ma wątpliwości, że dziewczyna jest czysta. A to przecież najważniejsze.

W wielu krajach, w których okaleczanie kobiet jest powszechne, terminologia nawiązuje do oczyszczania. W języku bambara, używanym w Mali, „bolokoli” oznacza mycie rąk. W języku igbo (wschodnia Nigeria) jest to „isa aru”, albo „iwu aru” – wziąć kąpiel. Wyznawcy dwóch największych religii monoteistycznych mówią, że po okaleczeniu kobieta czy dziewczynka staje się kompletna. Wierzą w swojego nieomylnego stwórcę. A jednocześnie czują się w obowiązku udoskonalić jego dzieło.

Coraz więcej krajów wprowadza zakazy. Niewykluczone, że właśnie w ich wyniku przesuwa się dolna granica wieku. Kilkulatka może się poskarżyć, chociaż to temat tabu. Niemowlę tego nie zrobi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij