Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Na prawo od MAGA. Nick Fuentes to przyszłość amerykańskiej prawicy

Nieskrywana homofobia, rasizm, mizoginia, islamofobia i antysemityzm – oraz krytyka Trumpa, który wbrew obietnicom wcale nie stawia Ameryki na pierwszym miejscu. To nowa amerykańska prawica, którą uosabia popularny podcaster Nick Fuentes, neofaszysta.

ObserwujObserwujesz

Na prawo od Trumpa już tylko ściana? Nieprawda. Podczas gdy liberałowie i media głównego nurtu zajmują się wydziwianiem nad tym, co jeszcze wywinie Donald Trump, albo jak bardzo prawicowy jest wdrażany przez obecną administrację Project 2025, okazuje się, że na prawicy jest mnóstwo miejsca na bardziej radykalne – i coraz bardziej niezależne od Trumpa – twarze i głosy.

Młoda, spuszczona ze smyczy prawica widzi obecną ekipę sprawującą władzę jako miałkie postacie mainstreamowe, które zajmują rozczarowująco umiarkowane stanowiska. Tak sądzi na przykład 27-letni Nick Fuentes, który uważa, że telewizja Fox News to ściema, a nie prawica.

Główną cechą polityki Fuentesa jest jego młodość, brak doświadczenia życiowego i przekonanie, że pobieżne zapoznanie się z teorią austriackiej szkoły ekonomii przekłada się na w pełni ukształtowane poglądy. Z gówniarską nonszalancją, którą łatwo pomylić z głębokim poczuciem myślowej spójności, Fuentes nie kwestionuje swojej tożsamości (pochodzi z katolickiego przedmieścia Chicago, gdzie biali stanowią 95 proc. mieszkańców i dokąd, jak mówi „nie dotarła dywersyfikacja”), tak jak nie kwestionuje pogody. Na zagadnienia społeczne patrzy przez wulgarny pryzmat sportowej rywalizacji: musimy im dojebać, bo inaczej oni nam dojebią.

Czytaj także Krach liberalnego porządku: jak to się stało? Michael C. Williams

Fuentes ma swój nadawany na żywo program America First, popularny podcast i armię fanów na X, którzy mówią o sobie „groypers”, od komiksowej postaci Żaba Pepe. Wbrew woli twórcy komiksu w 2015 roku Pepe stała się symbolem ruchu alt-right. Groyperzy bronią chrześcijańskiego konserwatyzmu i tradycyjnych wartości: rodziny i nacjonalizmu. W praktyce przekłada się to na krytykę mainstreamu Partii Republikańskiej oraz nieskrywaną homofobię, rasizm, mizoginię, islamofobię i antysemityzm.

Fuentes wyraża podziw dla Hitlera, który jego zdaniem wcale nie był jakąś wyjątkową postacią pośród dyktatorów XX wieku. Przede wszystkim jednak skupia się na atakowaniu „żydowskiej mafii”, która ma rządzić Ameryką. Media piszą o nim głównie jako o antysemicie, obecnie również dlatego, że Fuentes głośno krytykuje politykę Izraela w Gazie.

To oczywiście smutny paradoks, bo to, że zdaniem Fuentesa Izrael popełnia – za przyzwoleniem USA – ludobójstwo w Gazie, jest akurat najmniej kontrowersyjnym elementem jego nieopierzonej ideologii, w której jest miejsce i dla Stalina (Fuentes jest wielkim fanem), i dla niegdyś postrzeganego jako skrajna lewica dziennikarza Glenna Greenwalda, który stał za publikacją informacji ujawnionych przez sygnalistę Edwarda Snowdena.

Być może najbardziej interesująca jest jednak jego potencjalna, nawet jeśli momentami chwiejna, krytyka Trumpa. Obok głośnego zerwania z Trumpem przez posłankę Marjorie Taylor Greene (sfrustrowana niechęcią prezydenta do ujawnienia archiwum Epsteina, kilka dni temu ogłosiła, że odda mandat i odejdzie z Kongresu) krytyczna wobec Trumpa postawa Fuentesa może sygnalizować gotowość prawicy do myślenia i działania poza sferą pełnej lojalności do partyjnego przywódcy.

W niedawnym i szeroko komentowanym wywiadzie udzielonym Tuckerowi Carlsonowi Fuentes tłumaczył między innymi, że nie rozumie, dlaczego jego „normalne” poglądy (patriarchalizm jest faktem, kobiety są za grube, Izrael jest dla Żydów, Ameryka dla Amerykanów, a imigranci nie rozumieją Konstytucji) są odbierane krytycznie nawet na prawicy, na przykład przez zastrzelonego w tym roku prawicowego aktywistę Charliego Kirka, którego Fuentes i jego fani uznawali za zbyt umiarkowanego i ugodowego. „Nie pochodzę z jakiegoś dziwnego środowiska” – mówił Fuentes. „Pochodzę z normalnego domu, moi rodzice są katolikami, są małżeństwem”.

Czytaj także Straszak prawicy groźniejszy od faszyzmu: woke-totalitaryzm Tomasz S. Markiewka

Fuentes nie rozumie ani własnej zaściankowości, ani tego, że jego pochodzenie nie jest w żaden sposób typowe i nie daje mu przywileju autentyczności. Nie przeszkadza mu to jednak podkreślać, że jego rodzice mają wykształcenie średnie, a on sam zrezygnował z college’u, bo szkoła jest zbyt lewicowa i za droga.

O czym Fuentes mówi rzadziej to fakt, że jego ojciec jest w połowie Meksykaninem – stąd latynoskie nazwisko, które nie przeszkadza mu wypowiadać opinii w rodzaju „Jeśli jesteś za Meksykiem, powinieneś mieszkać w Meksyku, a jeśli jesteś za Izraelem, powinieneś mieszkać w Izraelu”.

Co ciekawe, Fuentes twierdzi, że Trump właściwie nigdy nie odpowiadał mu ideologicznie, a na pewno mniej niż libertarianin Ron Paul czy nawet obecny senator Ted Cruz. Głosował na Trumpa, bo udało mu się „rozbić monopol amerykańskich mediów”. To były pierwsze wybory prezydenckie, w których mógł głosować; miał wtedy 18 lat. Rok później Fuentes pojawił się na wiecu nacjonalistów w Charlottesville w Wirginii, który zakończył się śmiercią jednej z kontrdemonstrantek. Wywiad, w którym Fuentes tłumaczy, że jedzie na wiec, bo przyszedł czas „białej tożsamości”, został opublikowany w 2017 roku przez PBS.

Czytaj także Charlottesville i długi romans Trumpa ze skrajną prawicą Jan Smoleński

Fuentes zainteresował się polityką w liceum, oglądając The Mark Levin Show; Levin był członkiem administracji Reagana. Któregoś dnia usłyszał o statystykach wskazujących, że w Stanach Zjednoczonych ludzie biali wkrótce staną się mniejszością, a kultura Zachodu przestanie dominować. Natychmiast uznał to za problem i atak na siebie. I dlatego, jako adherent teorii spiskowej „wielkiego zastąpienia”, pojawił się w Charlottesville. Ostatecznie każdy walczy i powinien walczyć o swoją kulturę i tożsamość; to „normalne”.

Trump obiecał, że postawi Amerykę na pierwszym miejscu. America First, najważniejsze hasło Fuentesa, było ostatecznie hasłem kampanii Trumpa. Tak jak prezydent Fuentes uważa, że wrogami Ameryki są politycznie poprawne media oraz imigranci, którzy nie są w stanie zrozumieć drugiej poprawki do konstytucji (prawo do noszenia broni) i niedługo zdominują politycznie Teksas, tak jak wcześniej zdominowali Kalifornię. A to będzie koniec amerykańskiego projektu, takiego, jakim widzieli go Ojcowie Założyciele.

„Stwierdziłem, że musimy pozwolić Trumpowi pokonać media, zbudować mur [na południowej granicy USA] i deportować nielegalnych imigrantów” – mówił Fuentes. „Potem możemy wrócić do budowania naszej konstytucyjnej republiki”.

W 2022 roku Nick Fuentes i Kanye West spotkali się z Donaldem Trumpem na prywatnej kolacji. Lecz już w 2024 roku Fuentes i jego groyperzy rozpoczęli tzw. Groyper War 2, która miała zmobilizować Trumpa do realizacji obietnic wyborczych złożonych MAGA. (Pierwsza wojna groyperów sprowadzała się do atakowania wspomnianego wyżej Charliego Kirka). Bo chociaż z początkiem drugiej kadencji Trumpa zaczęły się obiecane deportacje imigrantów, to w polityce zagranicznej – jak doszli do wniosku Fuentes i Marjorie Taylor Greene – prezydent wcale nie stawia Ameryki na pierwszym miejscu.

Oboje opowiadają się za twardym izolacjonizmem. Oznaczałoby to na przykład koniec pomocy wojskowej nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Izraela. Fuentes zadaje pytanie, które często pojawia się również na lewicy: dlaczego Stany wykorzystują swoją pozycję w ONZ do bronienia Izraela przed oficjalnym potępieniem nielegalnych osiedli na Zachodnim Brzegu.

Innym powodem ataków Fuentesa i Marjorie Taylor Greene na Trumpa jest jątrząca się kwestia Jeffreya Epsteina, która podzieliła wyborców Trumpa. Fuentes nie zawahał się nazwać prezydenta „kanciarzem” (scam artist), który obiecał swoim wyborcom ujawnić wszystkie informacje dotyczące Epsteina i jego znajomych-celebrytów, którzy brali udział w wieloletnim wykorzystywaniu seksualnym młodych dziewczyn.

Czytaj także Może minąć 100 lat, zanim USA wróci do demokracji Michał Sutowski rozmawia z Jasonem Stanleyem

Wywiad Carlsona Tuckera z Fuentesem wywołał pokoleniową wojnę domową w łonie Partii Republikańskiej, a właściwie odnowieniem wiecznego tarcia między konserwatyzmem wyrafinowanym (William Buckley Jr.) a konserwatyzmem prymitywnym (Pat Buchanan), gdzie rasizmu i mizoginii już się nawet nie ukrywa.

W centrum kontrowersji obecnej znalazł się Kevin Roberts, prezydent Heritage Foundation – think tanku, który spisał dla Trumpa Project 2025. Wezwany do skrytykowania Fuentesa, Roberts ujął się za i Fuentesem, i za Carlsonem, podkreślając, że Partia Republikańska nie broni interesów żadnego obcego kraju, w tym Izraela. Wkrótce musiał to odszczekać i przeprosić, co wskazuje, że trzon partii wciąż próbuje cenzurować głosy, które uznaje za zbyt niebezpieczne.

Fuentes pokazuje jeszcze inny aspekt konfliktu w łonie konserwatyzmu, a mianowicie różnice religijne, które w tym pokoleniu manifestują się mocniej niż dotychczas. Podczas gdy amerykańscy ewangelicy przyzwyczaili się myśleć o ortodoksyjnych Żydach jako o politycznych sprzymierzeńcach, amerykańscy katolicy identyfikują się często z europejskim katolickich konserwatyzmem, dla którego antysemityzm jest nieomal aktem wiary. Ale tego polskim czytelnikom tłumaczyć akurat nie muszę.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie