Trump jest winny przestępstwa, to już wiemy, a teraz inny sąd orzekł to samo o synu prezydenta Bidena. Do więzienia wybiera się też były najważniejszy doradca Trumpa, Steve Bannon. I tak toczy się kampania prezydencka w USA – kto kogo zamknie szybciej?
Zanim zbliżające się wybory prezydenckie odwrócą naszą uwagę od wszystkich innych wydarzeń – pierwsza debata między ubiegającym się o drugą turę Joe Bidenem a Donaldem Trumpem odbędzie się już w czwartek 27 czerwca – pochylmy się nad paroma skandalami, które obecnie toczą Amerykę.
W czwartek 6 czerwca sędzia federalny ogłosił, że Steve Bannon, jeden z najważniejszych (byłych) doradców Trumpa i w zasadzie główny architekt jego kampanii z 2016 roku, ma się stawić do więzienia. Trumpoprawica jest oburzona. Pośrednio chodzi o wydarzenia z 6 stycznia 2021 roku, gdy część wyborców Trumpa wtargnęła do Kapitolu w stolicy USA, próbując nie dopuścić do zatwierdzenia wyniku wyborów, które wygrał Biden. Tak naprawdę jednak Bannon został skazany za niesubordynację i lekceważenie sądu po tym, jak odmówił stawienia się i przekazania dokumentów komisji w Izbie Reprezentantów, która prowadziła śledztwo w sprawie tamtych wydarzeń.
Bannon został skazany na cztery miesiące więzienia już w 2022 roku, lecz uniknął odsiadki, składając odwołanie od wyroku. Jego prawnik, David Scheon, po usłyszeniu wyroku zaczął krzyczeć na sędziego: „Wysyłacie do więzienia człowieka, który postępował zgodnie z prawem!”. Ostatnie dni na wolności wykorzystuje, by zagrzewać wyborców Trumpa do walki: „Panie i panowie, zwycięstwo albo śmierć” – ogłosił na konwencji w sobotę 15 czerwca. Zapowiada również odwet na swoich i Trumpa prześladowcach, gdy tylko Trump wygra wybory i zacznie swoją drugą turę.
Žižek: Nadzieja, ale nie dla nas. Donald Trump i wojna domowa
czytaj także
Problemy z prawem ma również Hunter Biden, syn prezydenta. 3 czerwca rozpoczął się proces, w którym Biden junior był oskarżony o posiadanie nielegalnej broni. Pięćdziesięcioczteroletni syn prezydenta jest winny, zdecydowało dwunastu ławników, co ojcu raczej nie pomaga w kampanii prezydenckiej. Ciężko wytykać palcem przestępcę Trumpa, kiedy przestępcą jest również własny syn.
Hunter Biden złamał prawo w ten sposób, że gdy w 2018 roku kupował broń w swoim rodzinnym mieście Wilmington, zataił, że ma problemy z narkotykami. Podał na formularzu fałszywe informacje, czym naruszył prawo federalne.
Jego proces jest swego rodzaju odpowiedzią prawicy na wszystkie procesy sądowe Donalda Trumpa. Prokuratora wykorzystała zeznania byłych partnerek Huntera, SMS-y i zdjęcia półnagiego syna prezydenta pozującego z narkotykami. Prawnicy Huntera argumentowali, że w chwili zakupu ich klient wiódł już zupełnie inne życie, wolne od narkotyków.
„Nikt nie stoi ponad prawem” – podkreślił prokurator, używając tej samej frazy, którą delektowali się demokraci po przegranej Trumpa w procesie za oszustwa wyborcze związane z gwiazdą porno Stormy Daniels.
czytaj także
Hunter usłyszy wyrok tuż przed listopadowymi wyborami. Teoretycznie grozi mu do 25 lat więzienia, choć zapewne kara będzie łagodniejsza, gdyż Biden nie miał wcześniejszych problemów z prawem. Możliwe, że dostanie wyrok w zawiasach. Hunter nie użył zakupionej broni ani razu.
Trwa również skandal związany z „dodatkowymi dochodami” sędziów amerykańskiego Sądu Najwyższego. Po kilku artykułach platformy śledczej Pro Publica zawiązała się grupa o nazwie Fix the Court, która na serio zajęła się tematem. Zgodnie z raportem opublikowanym 6 czerwca prawicowy sędzia Clarence Thomas przyjął w ciągu ostatnich 20 lat prezenty warte ponad 2 miliony dolarów. Dodatkowo raport sugeruje, że Thomas zgarnął kolejne 1,8 miliona w formie podróży, takich jak wyprawa do kurortu w Indonezji w 2019 roku, sponsorowana przez miliardera Harlana Crowa – wieloletniego przyjaciela Thomasa i jednego z najważniejszych sponsorów Partii Republikańskiej.
Kilka dni temu komisja w Senacie wytropiła kolejne trzy podróże prywatnym odrzutowcem Crowa, między innymi do Glacier National Park w Montanie. Administracja Bidena jak najbardziej wspiera tę kampanię przeciw skorumpowanym prawicowym sędziom. Kolejny konserwatywny sędzia, jeśli chodzi o podarunki od republikańskich bogaczy, wymieniany jest nominowany przez George’a W. Busha Samuel Alito, który miał przyjąć prezenty o wartości 170 tysięcy dolarów.
Tydzień temu w Nowym Jorku rozpoczęły się protesty przeciwko braku legislacji w odpowiedzi na kryzys klimatyczny. Przed siedzibą banku Citigroup na Manhattanie około 150 osób protestowało pod hasłem „Lato upałów”. W ciągu ostatnich ośmiu lat korporacja Citigroup zainwestowała około 400 miliardów dolarów w paliwa kopalne, co oczywiście nasila powodzie, pożary, suszę i zatrucie środowiska.
„Citigroup popiera przejście na gospodarkę niskoemisyjną – powiedział rzecznik Citibank”. „Naszym celem jest bilion dolarów w zrównoważonych inwestycjach”.
Protestowali również starsi ludzie pod hasłem „Bunt bujanych foteli”. Aresztowano 56 osób, w tym seniorów, którzy zablokowali wejście do banku 50 bujakami, domagając się czystej planety dla przyszłych pokoleń. W demonstracji uczestniczyły też inne obywatelskie ugrupowania: Stop the Money Pipeline, New York Communities for Change, Planet Over Profit oraz Climate Defenders. Na razie protesty ucichły, ale „Lato upałów” zapowiada demonstracje na każdy tydzień i każdy miesiąc tego lata.
Innym ciekawym przedwyborczym zjawiskiem jest polityka Doliny Krzemowej. Kalifornijskie korporacje są tradycyjnie liberalne, ale od jakiegoś czasu, jak zresztą i Wall Street – coraz bardziej podzielone między obie wielkie partie. Symbolem tej zmiany jest nie kto inny jak Elon Musk, właściciel Tesli i platformy internetowej X (dawniej Twitter), którego trajektoria obrazuje zwrot całej Doliny na prawo.
Musk, który w końcu wywalczył sobie w Tesli wynagrodzenie w wysokości 45 miliardów dolarów, mimo że wcześniej sąd próbował powstrzymać ten plan, ma teraz problem ze swoją transpłciową córką, 19-letnią Vivian Jenną Wilson, która zdaniem Muska stała się marksistką. Tak jak Musk, niegdyś liberalni technokraci w Dolinie Krzemowej obserwują, jak ich własne dzieci, „zatrute” podobno lewacką ideologią, zaczynają głośno wyrażać pogardę dla właścicieli wielkich amerykańskich fortun i stają po stronie Palestyny, a przeciw Izraelowi (czyli przeciwko amerykańskiemu rządowi).
Na ustach młodych coraz częściej pojawia się oskarżenie USA o ekonomiczny kolonializm. Rodzice winią uniwersytety, często te najbardziej prestiżowe, z Ligi Bluszczowej, i wpływ profesorów.
Próbując wykorzystać sympatie w Dolinie Krzemowej, Trump pojawił się w Kalifornii w pierwszym tygodniu czerwca, zbierając miliony dolarów w Beverly Hills i Newport Beach. Chętnych do wpłacania było nawet zbyt wielu – nie wszyscy załapali się na spotkanie z byłym prezydentem, które kosztowało 500 tysięcy dolarów od pary.
Chcecie zobaczyć Trumpa w więzieniu? Prędzej ujrzycie go w Białym Domu
czytaj także
Żeby pokazać, że Kalifornia wciąż należy do demokratów, Biden udał się tam w kolejny weekend. Z pomocą Obamy, Julii Roberts i George’a Clooneya obecny prezydent zebrał 30 milionów dolarów podczas jednego wieczoru w Los Angeles.
Zbliżająca się debata między Bidenem a Trumpem być może pokaże, który z kandydatów obejmie prowadzenie. Na razie idą łeb w łeb.