Sam fakt, że Palestyńczyk ma puls i oddycha, jest problemem dla Izraela. Bo Izrael nie chce, aby w historycznej Palestynie żyli ludzie, którzy nie są Żydami. Więc jeżeli jesteś Arabem, to lepiej, żebyś był martwy, niż żebyś stwarzał demograficzne zagrożenie – mówi Zachary Foster, historyk żydowskiego pochodzenia z Uniwersytetu Princeton.
Aleksandra Herzyk: Jesteś historykiem pochodzenia żydowskiego, który dorastał w USA, otoczony zwolennikami Izraela. Jak doszedłeś do wniosku, że jego historia nie jest tak prosta, jak próbuje to przedstawiać izraelska propaganda, i znalazłeś się w punkcie, w którym jesteś dzisiaj?
Zachary Foster: Pierwszy raz zetknąłem się z palestyńską perspektywą, będąc studentem w Michigan. Spędziłem semestr na wymianie w Jerozolimie, byłem w klasie z Palestyńczykami. Widziałem, jak żyją, byłem ciekaw ich doświadczeń. Później pojechałem na Bałkany razem z grupą osób pochodzenia palestyńsko-żydowskiego. Uderzyło mnie, że Palestyńczycy z Ameryki, których rodzice są z Palestyny i którzy mówią po arabsku, mający silne związki z tamtymi terenami, nie mogą pojechać do Palestyny, odwiedzić Izraela. Za to ja, amerykański Żyd, i wielu innych Żydów, którzy brali udział w programie i którzy nie mówili po arabsku ani hebrajsku, nigdy nie byli w Palestynie, nie mieli tam rodziny ani znajomych – mogliśmy bez problemu dostać izraelski paszport. Nie miało dla mnie sensu, że mam ten przywilej tylko dlatego, że jestem Żydem.
Czy to możliwe, że „postępowe” państwo dokonuje ludobójstwa?
czytaj także
Zacząłeś zgłębiać historię Izraela.
Im więcej o niej czytałem, tym bardziej krytyczny stawałem się wobec jego działań. Jeżeli przeczytasz jakąkolwiek poważną książkę o państwie Izrael, dowiesz się o wielu potwornościach. To mroczna historia grupy ludzi, która chciała zmienić kraj arabski w kraj żydowski. Wiedzieli, że rdzenni mieszkańcy nie będą chcieli opuścić swoich ziem tylko dlatego, że się ich o to poprosi, że będą stawiać opór i że ten opór trzeba będzie przełamać siłą i czystką etniczną – dokładnie to wydarzyło się w 1948 roku.
W lutowym wydaniu „Le Monde Diplomatique” czytałam, że żydowskie rodziny w USA są przerażone tym, czego uczą się ich dzieci na najlepszych uniwersytetach. Wracają z zajęć, opowiadając o tym, że syjonizm to kolonializm, że w Palestynie dokonano etnicznej czystki – dla ich rodziców wszystkie te twierdzenia to czysta herezja.
W Europie i USA widać ogromną pokoleniową przepaść. Starsze pokolenie wierzy we wszystkie mity na temat państwa Izrael, jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie, odważnego, małego państwa, mierzącego się z arabskimi wrogami. Wierzą, że Izrael to siła dobra, a jego armia to armia o wysokich standardach moralnych. Dla starszych Europejczyków i Amerykanów to proste fakty. Tymczasem młodsze pokolenie otwiera Instagrama czy TikToka i widzi Izraelczyków, którzy dokonują etnicznej czystki na Zachodnim Brzegu. Widzą brutalność izraelskiego wojska, widzą, co się dzieje w Gazie, widzą masakrę dziesiątek tysięcy osób, miliony głodzone na śmierć. To zupełnie inna perspektywa. A kiedy idą na uniwersytet i uczestniczą w zajęciach, czytają książki historyczne, jedyną konkluzją, do jakiej mogą dojść, jest to, że Izrael to państwo zaangażowane w wyniszczenie rdzennej ludności Palestyny.
Nasi inteligenccy, liberalni rodzice w Polsce też często powtarzali narrację na temat niezwykłego państwa Izrael, które broni się przed złymi Arabami. Dziki przedwojenny antysemityzm przyczynił się do tego, że Polacy pozostawali obojętni, a czasem też aktywnie pomagali w zabijaniu sąsiadów żydowskiego pochodzenia, i mam wrażenie, że wiele osób z pokolenia moich rodziców, które uważają się za bardzo światłe i otwarte, postrzega popieranie Izraela jako znak, że radykalnie zerwali z tą wstydliwą tradycją polskiego antysemityzmu.
To fałszywe przekonanie, że możesz odpokutować za grzechy swoich przodków wobec Żydów, popierając Izrael. Tymczasem Izrael tworzy zagrożenie również dla Żydów. Jeżeli budujesz państwo, które okupuje rdzenną ludność i przez dekady odmawia im praw politycznych, zabija ich i dokonuje etnicznej czystki, to ta ludność zacznie stawiać opór. Konsekwencje tego widzieliśmy 7 października. Atak Hamasu to bezpośredni skutek izraelskiej przemocy, okupacji i systemu apartheidu. Nie mam pojęcia, jak można sądzić, że Żydzi będą bezpieczniejsi na skutek stosowania przemocy wobec innych. Przecież ci inni z pewnością kiedyś odpowiedzą przemocą. To stwarza zagrożenie nie tylko dla Żydów z Izraela, ale z całego świata. Ludzie sądzą, że wszyscy Żydzi są odpowiedzialni za ludobójcze działania państwa Izrael, którego władze zawsze powtarzają, że jest to państwo żydowskie, działające w interesie Żydów. W odpowiedzi dochodzi do antysemickich incydentów w Europie czy w USA. Wspieranie Izraela z poczucia winy za Holokaust jest przeciwskuteczne.
czytaj także
A jak ustosunkowują się do tego żydowskie instytucje, na przykład synagogi?
Byłem niedawno w synagogach w Panamie, Detroit i Ohio. Każda z nich wywiesiła – wewnątrz i na zewnątrz – flagi Izraela i wielkie banery z fotografiami zakładników, których więzi Hamas, z wezwaniem, aby sprowadzić ich do domu. Ja też chcę, żeby zakładnicy wrócili. Ale nie tylko izraelscy. Izrael przetrzymuje 3500 palestyńskich zakładników, dlaczego nie wzywać także do ich uwolnienia? Tak naprawdę to nie jest humanitarny przekaz, tylko polityczny. Gdyby chodziło o względy humanitarne, to religia czy etniczność zakładników byłyby bez znaczenia. Umieszczanie jednoznacznie politycznego przekazu w świątyni czyni ją polityczną instytucją i ludzie mogą przeciwko temu protestować. Niestety, żydowskie instytucje nie zdają sobie sprawy, że ich upolitycznienie niszczy judaizm.
Były wezwania do wymiany zakładników.
Tak naprawdę wszyscy izraelscy zakładnicy mogli być w domu już kilka dni po uprowadzeniu. Hamas powiedział: wypuśćcie wszystkich palestyńskich zakładników, a my oddamy wszystkich izraelskich. Ale Izrael nie przejmuje się bezpiecznym sprowadzeniem swoich. Chce zemsty, której świadkami jesteśmy.
Zrozumienia tzw. sprawy palestyńskiej nie ułatwia to, że notorycznie odmawia się Palestyńczykom jakiejkolwiek politycznej legitymacji. Nie tak dawno jedna z polskich polityczek, związana z lewicą, powiedziała, że palestyńska tożsamość opiera się jedynie na byciu przeciwnikiem Izraela i nikt przed II wojną światową nie nazywał siebie Palestyńczykiem. Tak się składa, że zajmowałeś się tym zagadnieniem w swojej pracy doktorskiej.
Mamy dowody na to, że słowo „Palestyńczyk” było w użyciu, zanim pojawił się syjonizm. Niemieccy, amerykańscy, brytyjscy podróżnicy, którzy odwiedzali Palestynę od lat 70. XIX wieku, używali tego terminu w języku angielskim. W swoich wspomnieniach opublikowanych w 1870 roku James Finn, brytyjski konsul żyjący w Jeruzalem, nazwał Arabów żyjących w Palestynie Palestyńczykami. Nie wymyślił sobie tego, a usłyszał. Arabowie w Egipcie nazywali siebie Egipcjanami, Arabowie w Libanie Libańczykami, w Syrii – Syryjczykami, już w okolicach 1870 roku. Pomyślmy, jak mogli nazywać siebie Arabowie mieszkający w Palestynie.
Palestyńczycy.
Oczywiście. To nie ma nic wspólnego z syjonizmem, a jest związane z nową ideologią, która rozprzestrzeniała się po świecie. Nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale też w Azji, Europie czy Ameryce Południowej. Ta ideologia to nacjonalizm. Zakładała, że różne grupy ludzi tworzą narody, a zamieszkiwana przez nie ziemia to narodowa ojczyzna. Dla Palestyńczyków tą ojczyzną była oczywiście Palestyna. Syjoniści na wszystkie sposoby próbują przekonywać, że nie było wcześniej miejsca nazywanego Palestyną. To część syjonistycznej mitologii. Muszą w to wierzyć, bo w innym wypadku musieliby przyznać, że syjonizm od początku był ideologią zakładającą zastąpienie rdzennej ludności ludnością osadniczą. Nie mogą zaakceptować faktu, że Palestyńczycy mieli swoją własną tożsamość i unikalną kulturę. Przez dekady syjoniści przekonywali, że nikt nie określał się jako Palestyńczyk przed II wojną światową, tak jak powtarza wspomniana polska polityczka. Jednak fakty historyczne nie przejmują się ich opiniami. Niestety, jesteśmy świadkami wielu działań będących częścią kampanii mającej na celu usunięcie wszystkiego, co dotyczy Palestyńczyków – ich kultury, nazwy, tożsamości, domów, książek, muzeów. Wszystko, co palestyńskie, jest stale zagrożone. Włączając w to oczywiście samych Palestyńczyków. Sam fakt, że Palestyńczyk ma puls i oddycha, jest problemem dla Izraela. Bo Izrael nie chce, aby w historycznej Palestynie żyli ludzie, którzy nie są Żydami. Więc jeżeli jesteś Arabem – lepiej, żebyś był martwy, niż stwarzał demograficzne zagrożenie.
czytaj także
A kim byli Palestyńczycy w Imperium Osmańskim? W jaki sposób ukształtowała się ich narodowa tożsamość?
Jak mówiłem, nacjonalizm rozprzestrzeniał się również na ziemiach palestyńskich. Pojawiały się dzienniki i gazety, które były publikowane w Damaszku czy Kairze i importowane do Palestyny. Zaczęło się w latach 70. XIX wieku tytułami takimi jak „al-Jinan” i „al-Muqtataf” – Palestyńczycy czytali w nich o tym, co dzieje się na Bałkanach, o zjednoczeniu Niemiec, wchłaniali wszystkie nowe idee. Na początku zaczęli nazywać się Arabami, obok określenia „muzułmanie”. Później do tej tożsamości dołączył komponent terytorialny. Pod koniec XIX wieku w osmańskiej Palestynie otwierały się szkoły – rosyjskie, brytyjskie, francuskie, amerykańskie – w których uczono z podręczników o tytułach Historia Palestyny czy Geografia Palestyny. Na długo przed latami 90. XIX wieku dzieci chodzące do tych szkół nazywały siebie Palestyńczykami i w ten sposób w głowach tych młodych ludzi uformowała się palestyńska tożsamość. W latach 1898–1914 pojawiło się 120 przypadków użycia określenia „Palestyńczyk”, udokumentowanych przeze mnie i Emanuela Beškę. Ta narodowa świadomość była szeroko rozpowszechniona już na początku I wojny światowej.
Wraz z nacjonalizmem postępowała modernizacja i wiemy, że proces ten nie ominął narodów żyjących w Imperium Osmańskim. Jednak Europejczycy często wydają się sądzić, że to Izrael przyniósł na te tereny cywilizację.
Pod koniec XIX i na początku XX wieku Palestyna doświadczyła gwałtownego rozwoju handlu. Parowce sprawiły, że możliwe stało się hodowanie pomarańczy w Jaffie i transportowanie ich do Wielkiej Brytanii w kilka dni, a nie tygodni. Pszenica i jęczmień były eksportowane z Gazy. Pomarańcze z Jaffy były jej najważniejszym towarem eksportowym, ale istniał też na tych terenach duży przemysł bawełniany, tytoniowy. Przemysł mydlany rozwinął się w Nablus. W ostatnich dziesięcioleciach istnienia Imperium Osmańskiego palestyńska gospodarka kwitła, można było zaobserwować ogromny wzrost PKB per capita. Oczywiście syjonizm nie miał z tym nic wspólnego. Pierwsi syjonistyczni osadnicy ponosili porażki, byli uzależnieni od pomocy rodziny Rothschildów. Nie byli produktywni i nie dawali rady osiągać dochodów, które przekraczałyby koszty utrzymywania farm.
czytaj także
Czytałam u Ilana Pappè, że Palestyńczycy im pomagali.
Przez pierwsze dwadzieścia lat osadnictwa syjoniści zatrudniali Palestyńczyków, aby pracowali na ich farmach, bo sami albo nie byli tym zainteresowani, albo nie mieli pojęcia, jak to robić. Później pojawił się pomysł kontrolowania zatrudnienia i preferowania żydowskich pracowników [Hebrew labor – przyp. aut.]. W USA biali wpadli na podobny pomysł, nazywamy to dzisiaj białą supremacją i segregacją. W Palestynie do tej pory koncepcja Hebrew labor jest uważana za coś pozytywnego. To jasne, że powinniśmy zatrudniać tylko Żydów, przecież to żydowska ojczyzna, żydowskie państwo mające służyć rozwojowi i dobrobytowi Żydów. Możemy to nazwać rasizmem, dla nich to po prostu syjonizm.
A czy Palestyńczycy mieli nadzieję na własne państwo po rozkładzie Imperium Osmańskiego?
Między 1919 a 1926 rokiem Palestyńczycy spotykali się prawie rok w rok na Palestyńskim Kongresie Narodowym. Delegaci z całego regionu w swoich rezolucjach wzywali do utworzenia niezależnego państwa palestyńskiego, którego reprezentanci będą wybierani demokratycznie przez ludność żyjącą w Palestynie przed I wojną światową. Niestety, ustrój demokratyczny nie wchodził w grę, ponieważ Brytyjczycy chcieli zrealizować program syjonistów, a żydowscy osadnicy stanowili jedynie 10 proc. populacji. Rządy autokratyczne były jedyną opcją. Powiedzieli: nie obchodzi nas demokracja, nie obchodzi nas to, czego chcą Arabowie, będziemy rządzić przeciwko 85 proc. populacji i tak było w Brytyjskim Mandacie Palestyny.
Palestyńczyków dawno temu złożono na ołtarzu relacji politycznych [rozmowa]
czytaj także
Niektórzy historycy twierdzą, że syjonistyczny program sam w sobie był dość antysemicki.
To prawda. Można powiedzieć, że były dwa typy antysemickich syjonistów – żydowscy i nieżydowscy. Nieżydowskich łatwiej zrozumieć. Chcieli pozbyć się Żydów z Europy, ponieważ wierzyli, że są oni brudni albo że są finansjerą kontrolującą świat, pijawkami, które drenują Europę z jej produktywności. Győző Istóczy, lider ruchu antysemickiego na Węgrzech, już w 1878 roku – zanim pojawił się syjonizm – wzywał do utworzenia żydowskiego państwa w Palestynie. To człowiek, który miał na rękach żydowską krew, był osobiście odpowiedzialny za pogromy, podczas których zabito wielu Żydów. Był też wojującym syjonistą. Jednym z pierwszych! I to nie była wyjątkowa postawa wśród takich jak on.
Ale twoim zdaniem byli też żydowscy antysemiccy syjoniści.
Ludzie tacy jak Theodore Herzl, Arthur Ruppin czy Ze’ev Jabotinsky to najważniejsi syjoniści swojej epoki. Byli też antysemitami, ponieważ zinternalizowali antysemickie uprzedzenia, które ich otaczały. Myśleli: „ci goje mają rację, jesteśmy brudni, jesteśmy słabi, potrzebujemy przemiany, musimy stworzyć nowego, silnego Żyda”. Patrzyli z góry na Żydów żyjących w sztetlu, myśleli o nich w kategoriach problemu do rozwiązania.
Jednak mieli rację, że w ich europejskich ojczyznach nie czeka na Żydów nic dobrego, że lepiej opuścić Europę, bo niebezpieczeństwo bez precedensu na kontynencie jest tuż za rogiem.
Ci, którzy uciekli z Europy, prawdopodobnie postąpili rozsądnie. Ale którzy z nich wybrali najlepsze miejsce na emigrację? 1 proc. Żydów zginął podczas wojny 1948 roku, dążąc do ustanowienia etnokratycznego państwa. Od tamtej pory aż do dziś ci, którzy pojechali do Palestyny, która miała być bezpieczną ojczyzną dla Żydów, zabijani są o wiele częściej niż ci, którzy wybrali USA albo Kanadę. To oczywiste, bo broniąc żydowskiego państwa w Palestynie, cały czas jest się wystawionym na ataki. Czego innego można się było spodziewać po tym, jak dokonało się czystki etnicznej i odmówiło się masom ludzi prawa powrotu do ich domów po wojnie? To jasne, że będą próbować odzyskać to prawo siłą, to właśnie robią od 75 lat.
czytaj także
To dobry moment, żeby opowiedzieć coś więcej o wspominanej czystce etnicznej z 1948 roku.
Tak jak mówiliśmy, Brytyjczycy nie przejmowali się 85 proc. populacji Mandatu Palestyny, rządzili bez pytania większości o zdanie. Po 30 latach opuścili region i wybuchła wojna pomiędzy społecznością żydowską a palestyńską. Żydzi byli silniejsi, lepiej uzbrojeni. Ich celem było stworzenie żydowskiego państwa na ziemiach, które były zamieszkane w większości przez ludność nieżydowską – jedyny sposób, aby tego dokonać, to wypędzenie rdzennych mieszkańców z ich terenów. I dokładnie to zrobiono. Chodzono od wioski do wioski i strzelano, zabijając kilku mieszkańców i zmuszając resztę do ucieczki. Później, podczas wojny, zniszczono 400 palestyńskich wsi, aby nie mieli dokąd wracać. Zabito prawie 800 osób podczas egzekucji, masakr dokonanych na mieszkańcach w miejscach takich jak Ramla, Lidda, Tantura, Dajr Jasin. A po wojnie zakazano 750 tys. Palestyńczykom powrotu. Tymczasem prawo międzynarodowe stanowi jasno, że po zakończeniu konfliktu ludność ma prawo powrócić do domów. Izraelskie wojsko zabiło ponad 1000 osób, które próbowały to zrobić w latach 1948–1950.
czytaj także
Nawet w sytuacjach, w których dużo mówi się o Palestynie, nie słyszymy zbyt wielu palestyńskich głosów. W zasadzie widzimy Palestyńczyków głównie rozpaczających nad ruinami swoich domów albo martwych. Jednak jest wśród nich wielu pisarzy i pisarek, naukowców i naukowczyń, artystów i artystek. Mógłbyś polecić nam kogoś?
Bardzo polecam Nur Masalhę – napisał wiele fantastycznych książek na temat myśli syjonistycznej oraz historii Palestyny. Warto też poczytać Rashida Khalidi, innego historyka. I Salmana Abu Sittę. Jeżeli chodzi o literaturę, polecam Ghassana Kanafani i Mahmouda Darwish, wyjątkowego poetę. Dina Matar napisała świetną książkę, wspomnienia z dorastania w Palestynie. Polecam śledzenie Noury Erakat, palestyńskiej prawniczki, ekspertki z zakresu prawa międzynarodowego, która dużo pisze o Palestynie.
Na koniec chciałabym zapytać, jak trauma obecnej wojny wpłynie twoim zdaniem na palestyńską tożsamość. Wzmocni ją czy raczej zniszczy razem z całą Strefą Gazy?
Izraelskie społeczeństwo z rasistowskiego stało się ludobójcze. 95 proc. Izraelczyków uważa, że Izrael stosuje odpowiednio lub za mało przemocy. 60 proc. twierdzi, że do Gazy nie powinno się wpuszczać pomocy humanitarnej – popierają więc zagłodzenie 2,3 miliona Palestyńczyków. Wyprano im mózgi. Ale nigdy nie uda im się zniszczyć palestyńskiej tożsamości. Ktokolwiek przetrwa ludobójstwo w Gazie, nigdy nie zapomni tego koszmaru. Izrael tworzy aktualnie setki tysięcy osób, które go nienawidzą i pragną zemsty. Pomyśl o przemocy, która doprowadziła do powstania Hamasu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu. Przemoc, którą teraz Izrael stosuje wobec Palestyńczyków, jest sto razy gorsza. Wyobraź sobie sto tysięcy Hamasów, ludzi, których jedynym marzeniem jest zniszczenie Izraela. Jak można tego nie chcieć po przeżyciu pięciu miesięcy ludobójstwa? Każdy mieszkaniec Gazy tak długo, jak żyje, będzie pragnął zemsty. To naturalna potrzeba względem państwa, które zabiło twoją rodzinę, zniszczyło całe twoje życie. Zdziwię się, jeżeli Izrael dalej będzie istnieć za 25 lat, w tym momencie sam sprowadza na siebie swój koniec.
**
Zachary Foster – doktor historii z Uniwerystetu Princeton zajmujący się historią Palestyny i powstaniem tożsamości palestyńskiej. W 2023 roku zaczął tworzyć newsletter na temat Palestyny Palestine in your inbox. Pisał do „Haaretz” i TRT.
Zachary’ego możecie śledzić na X i Instagramie. Do jego newslettera można zapisać się na stronie Palestine Nexus.