Do końca bieżącej dekady zapotrzebowanie na wodę przewyższy o 40 proc. jej rezerwy. Wszystko dlatego, że nie umiemy mądrze korzystać z wody. I nie, nie chodzi o to, że czasem zapominacie zakręcić kran w czasie mycia zębów.
Zamiast zdecydowanej deklaracji politycznej na miarę porozumienia paryskiego, na zakończonej 24 marca tegorocznej Konferencji Wodnej Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku wybrzmiały jedynie zachęty do podejmowania dobrowolnych zobowiązań w zakresie ochrony zasobów wodnych. To bynajmniej nie jest przełomowa wiadomość, bo kryzys, który już się zaczął i nie zamierza zwalniać tempa, sprawi, że do połowy XXI wieku 5 miliardów ludzi nie będzie w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb z uwagi na brak dostępu do czystej wody.
Potrzebne są poważne i odważne decyzje systemowe, wśród których dominować powinny działania związane z reformą i kontrolą jej dystrybucji, zwłaszcza na potrzeby przemysłu i rolnictwa. Te sektory w największym stopniu odpowiadają bowiem za zanieczyszczenia wód, ich marnotrawstwo i ocieplenie klimatu, którego skutkiem są między innymi susze. Słowem: wezwania do brania prysznica zamiast kąpieli w wannie nie wystarczą, by uratować nas przed katastrofą.
Katastrofa nienaturalna: Greenpeace pokazał przyczyny zatrucia Odry
czytaj także
Powściągliwe nadzieje i stres wodny
Wprawdzie nie jest tak, że podczas trwającego trzy dni szczytu nie padły żadne ustalenia. Ustanowiono nowy urząd tzw. Specjalnego Wysłannika ds. Wody i złożono blisko 700 obietnic dotyczących finansowania inwestycji w infrastrukturę wodną i usługi odporne na zmiany klimatu, powołania międzynarodowego funduszu wsparcia dla krajów z najpoważniejszym deficytem wody, a także rozwinięcia krajowych systemów wspomagających w tym obszarze najbiedniejsze części społeczeństwa i rdzenne społeczności.
Jednak plany te nie są wiążące, niektóre – niekonkretne, a inne nie mają żadnej gwarancji realizacji, zatem ogłaszających je państw nie ma jak rozliczyć z ewentualnej bezczynności czy skuteczności podjętych działań. W komentarzach publicznych na ten temat dominuje więc ostrożny optymizm.
„Ta konferencja była bardzo potrzebnym sygnałem alarmowym w związku z globalnym kryzysem wodnym, który dotyka miliardy ludzi. Zbyt długo kwestia wody była pomijana w agendzie międzynarodowej, mimo że zmiany klimatyczne spotęgowały kryzys, szkodząc gospodarkom krajów, narażając coraz więcej ludzi na niesprawiedliwość związaną z niedoborem zdatnej do picia wody oraz wywołując gwałtowne konflikty o ograniczone zasoby” – takie wnioski z konferencji sformułował Ani Dasgupta, dyrektor generalny Światowego Instytutu Zasobów (World Resources Institute).
czytaj także
Instytucja ta już w 2015 roku sygnalizowała, że do końca czwartej dekady obecnego wieku aż 33 państwa (w tym 14 z Bliskiego Wschodu i kilka z południa Europy) mogą doświadczyć stresu wodnego. To sytuacja, w której zasoby tego surowca są niewystarczające lub w większości zanieczyszczone i niezdatne do picia.
W przywołanej analizie sprzed kilku lat WRI zwracał uwagę, że susza i niedobory wody w Syrii prawdopodobnie przyczyniły się do niepokojów, które podsyciły wojnę domową w tym kraju w 2011 roku. „Problem rozciąga się na inne kraje. Woda jest istotnym wymiarem trwającego od dziesięcioleci konfliktu między Palestyną a Izraelem. Rząd Arabii Saudyjskiej powiedział, że do 2016 roku jej mieszkańcy będą całkowicie zależni od importu zboża ze względu na wyczerpanie zasobów wodnych. Amerykańska Narodowa Rada Wywiadu napisała, że problemy z wodą narażą kluczowe kraje Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu na większe ryzyko niestabilności i upadku państw oraz odwrócą ich uwagę od podejmowanych wspólnie z USA inicjatyw w polityce zagranicznej” – czytamy dalej w opracowaniu.
Teraz te obawy się potwierdzają, a kryzysy i konflikty – piętrzą. Dlatego WRI z dużą uwagą podszedł do szczytu wodnego i poddał wnikliwej ocenie ponad 670 inicjatyw, które na spotkaniu w Nowym Jorku zaprezentowały rządy, przedsiębiorstwa, organizacje pozarządowe i inne instytucje zainteresowane walką z niedoborami wody. Wprawdzie przedstawiciele instytutu wskazują, że w „70 proc. z nich brakuje skwantyfikowanych celów lub wystarczającego uwzględnienia zagrożeń klimatycznych, to około 200 obiecuje rzeczywiste zmiany”.
czytaj także
„Zobowiązania te – jeśli zostaną sfinansowane – mogą zapewnić większej liczbie ludzi dostęp do czystej wody i urządzeń sanitarnych, pomóc społecznościom w budowaniu odporności na powodzie i susze oraz zmniejszyć ryzyko konfliktów związanych z wodą. Oczekiwanie, że wszystkie podmioty wywiążą się z tych zobowiązań, i monitorowanie postępów w ich realizacji będą miały kluczowe znaczenie” – wskazują eksperci, których scenariusze potwierdzają także kolejne, nowsze badania.
Jak zarządzać wodą? Sprawiedliwie
W przeddzień oenzetowskiego wydarzenia, które miało przynieść historyczny przełom w międzynarodowych pertraktacjach i odbyło się po raz pierwszy od prawie 50 lat, światło dzienne ujrzał raport Turning the Tide. A Call to Collective Action organizacji Global Commission on the Economics of Water. To – jak pisze „Guardian” – pierwsza tak kompleksowa analiza globalnego systemu wodnego. Wynika z niej, że obecnie prawie trzy miliardy ludzi na świecie nie ma dostępu do bezpiecznych zasobów wodnych, a z powodu chorób wywołanych kontaktem z zanieczyszczoną wodą co 80 sekund umiera dziecko poniżej piątego roku życia.
W wyjątkowo przystępnie sformułowanym dokumencie najbardziej uderza teza, że problemy ludzkości z wodą stanowią efekt wieloletnich zaniedbań i niegospodarności. Nie są więc wyzwaniem wymagającym wyłącznie innowacyjnych metod magazynowania czy dystrybucji wody, ale przede wszystkim umieszczenia troski o zasoby w kontekstach – społecznym i środowiskowym.
Tak przynajmniej twierdzi współprzewodnicząca Global Commission on the Economics of Water, profesorka University College London i współautorka wspomnianego wyżej raportu, Mariana Mazzucato: „Potrzebujemy znacznie bardziej proaktywnego i ambitnego podejścia do dobra wspólnego. Dostęp do wody nie jest jedynie kwestią technologiczną czy finansową, sednem problemu jest sprawiedliwość i równość”.
Drugi z naukowców stojących za opracowaniem analizy i jeden z szefów Komisji, a także dyrektor Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu, Johan Rockström, podkreślił, że mamy do czynienia z potrójnym kryzysem wodnym, ponieważ „niewłaściwie wykorzystujemy wodę, zanieczyszczamy ją i zmieniamy cały globalny cykl hydrologiczny poprzez to, co robimy z klimatem”.
Naukowiec zaznacza, że problemu nie da się rozpatrywać wyłącznie na poziomie lokalnym. Jego zdaniem należy traktować wodę jak globalne dobro wspólne i tak też nią zarządzać, zwłaszcza że „większość krajów jest w dużym stopniu zależna od swoich sąsiadów w zakresie zaopatrzenia w wodę”. Nie jest też tak, że problem dotyka wyłącznie krajów rozwijających się, choć niewątpliwie to one stoją na pierwszej linii walki z tym zagrożeniem.
„Woda ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa żywnościowego i dla wszystkich celów zrównoważonego rozwoju”, a zrównoważonego gospodarowania nią „nie można przywrócić bez sprawiedliwości i równości w każdym zakątku globu” – czytamy w raporcie, który – zdaniem autorów – decydenci powinni potraktować jak instrukcję do podejmowania dalszych działań.
Wśród tych ostatnich wymieniają m.in. ograniczenie subsydiów dla branż przodujących w marnotrawieniu wody, czyli przede wszystkim wspomnianego tu już rolnictwa (notabene wspieranego rocznie 700 miliardami dolarów), górnictwa i innych gałęzi przemysłu ciężkiego, które osuszają najcenniejsze przyrodniczo mokradła (w Polsce w ekspresowym tempie doprowadziliśmy – jak pisał na naszych łamach Daniel Petryczkiewicz – do utraty 85 proc. najcenniejszych wodnych ekosystemów, czyli bagien), regulują rzeki i wlewają do nich zanieczyszczenia.
Jak kraj błota i bagien stracił 85 proc. najcenniejszych wodnych ekosystemów
czytaj także
Dotyczy to zwłaszcza biznesów działających na wielką skalę. Dlatego eksperci zachęcają, by ograniczając dotacje dla prężnie działających i lekceważących koszty środowiskowe podmiotów, pozyskane środki ulokować na potrzeby małych gospodarstw rolnych i tych domostw czy osób, które nie mają dostępu do czystej wody. Szczególnie że system uzdatniania wody i system wodno-kanalizacyjny okazuje się zawodny i nieodporny na katastrofy.
„To niezwykłe, że używamy czystej wody do spłukiwania ekskrementów, moczu, azotu, fosforu. Następnie pompujemy te ścieki do mało wydajnych oczyszczalni, z których 30 proc. zawartości ucieka do niżej położonych ekosystemów wodnych, niszcząc je i tworząc martwe strefy. Naprawdę oszukujemy samych siebie, używając liniowych metod odprowadzania ścieków i używając słodkiej wody do ich przenoszenia. Tu potrzebne są ogromne innowacje” – twierdzi Johan Rockström.
Global Commission on the Economics of Water wzywa także do zaprzestania zaniżania cen wody.
„Właściwe ustalanie cen wraz z ukierunkowanym wsparciem dla ubogich umożliwi bardziej efektywne wykorzystanie wody w każdym sektorze, bardziej sprawiedliwe w każdej populacji i bardziej zrównoważone zarówno lokalnie, jak i globalnie. Musimy też uwzględniać pozaekonomiczną wartość wody przy podejmowaniu decyzji, aby zapewnić ochronę przyrody, od której zależy planeta i całe życie” – apelują naukowcy, dodając, że inspiracji ludzkość powinna szukać wśród „ludów rdzennych i tradycyjnych społeczności, które rozumieją i cenią wodę jako wspólny zasób, który należy przekazywać z pokolenia na pokolenie”.
Z tym związane są także inne zalecenia, czyli przywracanie tam, gdzie to możliwe, naturalnej retencji wody i ochrona terenów, które nie zostały jeszcze przekształcone przez człowieka.
„Możemy zmienić kryzys wodny w ogromną, globalną szansę na innowacje w całej gospodarce i nową umowę społeczną między wszystkimi podmiotami – ze sprawiedliwością i równością w centrum naszych wysiłków. Tylko w ten sposób możemy zrealizować prawo człowieka do bezpiecznej wody i zapewnić ludzkości bezpieczeństwo naszego Systemu Ziemi” – kończą autorzy raportu. Pytanie tylko, kto zechce ich posłuchać, bo na razie woda to ofiara kapitalizmu i zasób marnowany na potęgę przez koncerny, bogaczy i krótkowzroczną politykę rządzących.
Nie tak dawno pisaliśmy, że „w czasie suszy dotkliwie trawiącej Kalifornię właściciele wielkich rezydencji – mimo apeli lokalnych władz o oszczędne gospodarowanie wodą – wylewają litry na utrzymanie swoich okazałych ogrodów i prywatnych kąpielisk”, w bezśnieżnych rejonach, jak Arabia Saudyjska, mają powstać szlaki narciarskie ze sztucznie produkowanym i wodochłonnym puchem, a jedną z największych polskich rzek zniszczyły kopalnie węgla kamiennego, o czym Zjednoczona Prawica konsekwentnie milczy.
czytaj także
Na szczycie w Nowym Jorku sekretarz generalny ONZ António Guterres wskazywał, że „prawie trzy na cztery klęski żywiołowe są związane z wodą, jedna na cztery osoby żyje bez bezpiecznych usług wodociągowych lub czystej wody pitnej, ponad 1,7 miliarda ludzi nie ma podstawowych warunków sanitarnych, a miliony kobiet i dziewcząt każdego dnia spędzają godziny na czerpaniu wody”. To liczby, których powinniśmy się wstydzić, bo – jak dodał Guterres – woda jest niepodważalnym prawem człowieka.