Świat

Gaza: ludobójstwo na Instagramie

Między przepisem na chlebek bananowy a sponsorowanym postem salonu tajskiego masażu widzę to, co do niedawna było zarezerwowane dla reporterów wojennych, lekarzy na misjach, badaczy Holokaustu i innych ludobójstw, ludzi w centrum katastrof.

W ciągu 15 miesięcy izraelskie wojsko zamieniło Gazę z największego na świecie więzienia pod gołym niebem w gruzowisko, bombardując większość domów, szkół i szpitali. Ludzie płonęli żywcem w swoich prowizorycznych namiotach, dzieci umierały z głodu, przynajmniej kilka zamarzło.

Izrael nie wpuszcza do Gazy zagranicznej prasy, a do palestyńskich dziennikarzy strzela niezbyt wybiórczo – mimo to zbrodnie, których się dopuszcza, są na bieżąco dokumentowane. Nie tylko w raportach międzynarodowych organizacji zajmujących się prawami człowieka – w tym agencji ONZ, Amnesty International czy Human Rights Watch – ale też przez zwykłych ludzi, m.in. na Instagramie.

Od Elora Azarii po masakrę ratowników. Jak Izrael przeszedł brutalizację

 

Niektóre zdjęcia i nagrania – na przykład takie, gdzie widoczne są ludzkie wnętrzności – Instagram oznacza jako „kontrowersyjne”. „Ten post nie narusza naszych Standardów społeczności, ale może zawierać obrazy, które mogą być przykre dla niektórych osób”. „Zakrywamy drastyczne treści, aby użytkownicy sami zdecydowali, czy chcą je zobaczyć”. W ustawieniach mogę ograniczyć widoczność „kontrowersyjnych” obrazów, zaznaczyć „nie interesuje mnie to”, a nawet ukryć wybrane słowa, frazy i emotikony.

Z kompletnymi ciałami jest różnie, można się na nie natknąć przypadkiem i wbrew woli. Instagram wyjaśnia, że gdy identyfikuje obraz, który „może być uznany za niepokojący”, sprawia, że „trudniej go znaleźć” – cokolwiek to znaczy. Jednak to właśnie ten portal obfituje w najwięcej makabrycznych widoków z Gazy.

To było najbardziej puste i ponure „pamiętamy” w historii pamiętania

A co ze zdjęciami i nagraniami mordów dokonywanych przez bojowników Hamasu na Izraelczykach? – zapyta ktoś. Izraelskie władze tłumaczą, że nie wykorzystują ich, by chronić godność ofiar. Prawda jest jednak taka, że mając za bezgranicznie oddanego sojusznika Stany Zjednoczone i jedno z najpotężniejszych lobby w tym kraju, a także poparcie państw zachodnich, na czele z Niemcami, Izrael zwyczajnie nie musi posuwać się do epatowania krwawą masakrą. Izraelska propaganda powielała co prawda fałszywe informacje o dzieciach w piekarnikach i z obciętymi głowami, ale to było przygotowywanie gruntu pod nieproporcjonalną, ludobójczą reakcję, a nie wołanie o pomoc, jak w przypadku Palestyńczyków. W sieci można znaleźć „jedynie” fotografie, zrobione bezpośrednio po zamachu 7 października, ukazujące przygraniczne domy, a w nich m.in. dziecięce pokoje ze ścianami i podłogami pokrytymi krwią czy ciała przykryte białymi całunami. Są też nagrania, na których widać zamachowców strzelających do bezbronnych ludzi.

#Gaza #DeadChildren

Badania przeprowadzone przez brytyjski Instytut Dialogu Strategicznego w ciągu pierwszego tygodnia masakry – od zamordowania przez Hamas ok. 1200 Izraelczyków, głównie cywili, w tym 38 dzieci, po początki krwawego odwetu – wykazały, że najwięcej związanych z tym drastycznych treści (239 na 305) pochodziło z Instagrama. Aż 16,9 proc. wyszukiwań hasła „Gaza” prowadziło do takich obrazów jak nagie, zmasakrowane ciała czy czaszki niemowląt. Daleko w tyle znalazł się TikTok (3,07 proc.), przy czym odnotowano, że część filmów i zdjęć została usunięta, a funkcja autouzupełniania proponowała takie hasła jak „Gaza dead children” czy „Gaza dead women”.

Jak odbierano Palestyńczykom Palestynę [explainer]

Instagram i TikTok deklarują, że ograniczają dostępność brutalnych treści dla niepełnoletnich – poprzez ich usuwanie lub nakładanie ostrzeżeń – ale badacze, którzy założyli fałszywe profile 13-latków i 16-latków trafiali na nie mimo włączenia dodatkowych filtrów bezpieczeństwa.

„Podczas gdy oceniane platformy mają zasady, które zakazują brutalnych treści graficznych, sposób, w jaki stosuje się je wobec nieletnich, jest szczególnie niejasny w przypadku zwłok (zarówno zakrytych, jak i odkrytych), które nie zostały poddane poderżnięciu gardła, poważnym oparzeniom i/lub rozczłonkowaniu” – czytam w raporcie. Autorzy dodają, że ekspozycja bardzo młodych osób na tego typu „content” bez odpowiedniej kontekstualizacji może narażać je na „zwiększone ryzyko traumy, mogące skutkować przejawianiem przez nich agresywnych zachowań lub innymi negatywnymi konsekwencjami”.

Kwestia bezpieczeństwa nieletnich w sieci to temat na wiele oddzielnych artykułów, badań i książek. A co z nami?

W grudniu 2023 roku dziennikarka „New York Timesa” Amanda Hess podzieliła się rozterkami, które towarzyszą jej, gdy przegląda makabryczne sceny z Gazy na Instagramie. „Oglądam je z bezpiecznego i ciepłego mieszkania w Stanach Zjednoczonych, kraju, który pomaga finansować izraelskie bombardowania Strefy Gazy. Mój własny dobrobyt napędza ich nędzę. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, bluza z Disneya na palestyńskim chłopcu przywiodła na myśl jedynie niewinność mojego syna. Za drugim razem zobaczyłam w niej symbol potęgi Ameryki. Wskazywał na moją własną winę” – napisała.

Czytając, uświadamiam sobie swój podwójny przywilej: nie dość, że oglądam relacje z piekła, siedząc w ciepłym i bezpiecznym mieszkaniu, to jeszcze żyję w kraju, który – mimo licznych wad – nie sponsoruje z moich podatków masowych rzezi. W poprzednich latach Polska podpisywała z Izraelem kontrakty na eksport broni, jednak w 2024 roku nowo wybrany rząd skończył z tą praktyką, a wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna powiedział jasno: „Nie przyłożymy ręki do tego, by polska broń służyła Izraelowi do ataków na cywilów”. Jednak niesmak po tym, jak polskie władze rozłożyły czerwony dywan przed ściganym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości Benjaminem Netanjahu, pozostanie na długo, wzmacniany tym po wypowiedzi drugiego wiceministra spraw zagranicznych, Władysława Bartoszewskiego, w której stwierdził, że „nie ma czegoś takiego jak Palestyna”, choć Polska uznała Palestyńską Deklarację Niepodległości w 1988 roku, a w Warszawie znajduje się ambasada tego kraju.

Od syjonistycznych terrorystek po Gal Gadot i „combat cuties”. O kobietach w izraelskiej armii

Trigger warning

Tylko na obserwowanym przez 225 tys. osób instagramowym profilu palestyńskiego reportera Naheda Hajjaja znajduje się ponad tysiąc nagrań. Na nich setki krzyczących z bólu, płaczących bądź martwych dzieci. Zalany krwią nastolatek poddawany ostatniej, desperackiej i nieudanej próbie reanimacji. Wyciągnięte spod gruzów, kilkumiesięczne ciało pośród dwudziestu większych, równie nieruchomych, pokryta krwią i popiołem maleńka twarz. Radosne okrzyki mężczyzn, gdy wyciągnięta spod ziemi dziewczynka otwiera oczy. Ledwie przytomny chłopiec z zabandażowaną głową, który przed chwilą stracił ojca, matkę, siostrę i kilkumiesięcznego brata.

Wyścig demograficzny lub wojna o łona. Rzeczywiste podstawy konfliktu Izraela z Palestyną

Między przepisem na chlebek bananowy a sponsorowanym postem salonu tajskiego masażu widzę to, co do niedawna było zarezerwowane dla reporterów wojennych, lekarzy na misjach, badaczy Holokaustu i innych ludobójstw, ludzi w centrum katastrof.

Na profilu reportera Motaza Azaizy – prawie 17 milionów obserwujących – jest 2528 zdjęć oraz filmów. Stos zmasakrowanych dziecięcych ciał. Kolejne, leżące na zimnym betonie. Osiem par stóp wystających spod ruin zbombardowanego budynku. Dziewczynka pokryta popiołem, z krwawym kikutem w miejscu ramienia, przeżyła. Są też profile lekarzy. Jak ten Mahmouda Jehada – 36,5 tys. obserwujących – pełne zdjęć żywych i martwych pacjentów. Dwie małe dziewczynki, jedna bez nogi, druga bez obydwu. Samochód wypełniony ciałami, niemowlęce twarze w stanie wczesnego rozkładu. Sześć zmasakrowanych dziecięcych zwłok, ułożonych w równym rzędzie.

Tylko w ciągu ostatniego miesiąca na ekranie swojego telefonu widziałam setki zwłok – dużych i małych, zakrwawionych pośród gruzów i zawiniętych w kolorowe koce lub białe materiały, całych i w kawałkach – oraz trudną do zliczenia ilość oderwanych bądź amputowanych kończyn.

Palestyński Romeo, Julia Żydówka. Jak Izrael walczy z miłością ponad murami i religiami

Co z tym zrobić? Kliknąć serduszko, udostępnić, zapomnieć? Narażać tysiące kolejnych osób, które wchodzą na Instagrama dla memów, modowych czy sportowych porad i żeby pochwalić się, co i z kim jedli na lunch, na widok krwawiących dziecięcych ciał? Dodać „trigger warning”? Jakoś skomentować, np. „wstrzymać ogień!”, „płaczę” albo „#freepalestine”?

Scrollując Instagrama w wygodnym łóżku, otoczona mruczącymi kotami, widziałam młodego mężczyznę siedzącego na przyczepie wraz z czterema ciałami – najmniejsze, swojej kilkuletniej córki, trzyma na rękach, płacząc – i dziewczynę wyjącą wniebogłosy nad zwłokami swojej siostry, owiniętymi prześcieradłem. Parę postów dalej młoda kobieta próbuje ogrzać ciało swego jedynego dziecka, siedmioletniego chłopca, przygotowane do pochówku.

Jestem świadkiem czy zwykłą podglądaczką?

Widziałam człowieka płonącego żywcem, wykonującego ostatnie, niemrawe ruchy. Przewieziony do szpitala, zmarł kolejnego dnia. Nazywał się Ahmad Mansour i był reporterem portalu Palestine Today. Na Instagramie można obejrzeć nagranie, na którym widać jego zrozpaczoną żonę i dwuletniego synka, głaskającego złożoną na zwłokach kamizelkę z napisem „press”.

Gdy Ahmad płonął, w Waszyngtonie Donald Trump ściskał dłoń Benjamina Netanjahu. To zestawienie obrazów też hulało po social mediach.

Izrael i jego poplecznicy chcą, bym zaakceptowała te widoki jako element „samoobrony”, skutek uboczny „walki z terroryzmem”. Na YouTubie oglądam wywiady z izraelskich ulic. Miła starsza pani, zapytana, czy wie, ilu Palestyńczyków zginęło w Gazie po 7 października 2023 roku, odpowiada: „Kogo to obchodzi?”. A dzieci? „Te dzieci wyrosną na Arabów”. W podobnym tonie wyraża się inna zagajona o to kobieta. Tłumaczy, że „i tak nie są niewinne”.

Žižek: Dostrzec cierpienie Palestyńczyków, czyli jak wywołałem skandal we Frankfurcie

Podobnych wypowiedzi są w sieci setki. Współgrają z wynikami badań opinii publicznej, choćby tym, opublikowanym w maju 2024 roku przez Paw Research Center. 39 proc. Izraelczyków twierdziło wówczas, że militarna odpowiedź Izraela na atak Hamasu jest adekwatna, 34 proc. oceniło ją jako niewystarczającą, 19 proc. uznało za zbyt daleko idącą – przy czym średnią zaniżyli obywatele Izraela o pochodzeniu arabskim. Wśród izraelskich Żydów tę ostatnią opinię podzielało zaledwie 4 proc.

Na Instagramie widzę też sceny, które wzruszają zamiast pogrążać w beznadziei: kilkaset osób trzymających zdjęcia palestyńskich dzieci zamordowanych po upadku porozumienia o zawieszeniu broni, maszerujących przez ulice Tel Awiwu; 18-letni żydowski chłopak, który w dniu powołania do wojska oświadcza, że nie będzie uczestniczył w ludobójstwie i odmówi służby, świadomy, że Izrael karze za to więzieniem; Stephen Kapos, który jako dziecko trafił do obozu koncentracyjnego w Budapeszcie, przemawiający podczas Dnia Ziemi Palestyńskiej w Londynie, z owiniętą wokół szyi kefiją, trzymający kartkę z napisem „ocalały z Holokaustu mówi: stop ludobójstwu w Gazie!”

Zniesienie apartheidu w Palestynie to jedyne możliwe rozwiązanie [rozmowa]

Świat patrzy, masakra trwa

Zawieszenie broni, odtrąbione jako wielkie polityczne zwycięstwo zarówno przez kończącego kadencję Joe Bidena, jak i przymierzającego się dopiero do swej inauguracji Donalda Trumpa, palestyńska ludność świętowała bardziej jako chwilowe wytchnienie niż obietnicę trwałego pokoju. Media społecznościowe zalały relacje z radosnych celebracji, powrotów w rodzinne strony i przekazywania zakładników. Ale pojawiały się też nagrania takie jak to z 25 stycznia, ukazujące tłum przesiedlonych ludzi, w popłochu uciekających przed izraelskimi pociskami.

8 marca rozmawiałam na Zoomie z 23-letnią Malak, artystką z Gazy, której profil na Instagramie śledzi ponad 14 tys. osób. Prawie wszystkie ilustracje opublikowane po 7 października 2023 roku są związane z ludobójstwem.

Malak rysuje obrazek na Dzień Kobiet – matkę z niemowlęciem na rękach, w hidżabie, gotującą w garnku przy namiocie – i opowiada. Trwa „najszczęśliwszy miesiąc w roku”, jak określa ramadan. Po 7 października 2023 roku żywność zdrożała kilkunastokrotnie, a w rodzinie Malak już wcześniej się nie przelewało. Tym razem udało się zebrać produkty na pizzę. Nie zjedzą jej jednak w zupełnym spokoju. – Niedługo zacznie się na nowo. Modlę się i medytuję, by o tym nie myśleć. Przestałam sprawdzać wiadomości. Mam pięcioro rodzeństwa. Jestem najstarsza, nie mogę się złamać. Gdy spadały rakiety, najmłodszym mówiłam, że to fajerwerki – mówi Malak.

„Izraelskie Guantanamo”. Brutalny gwałt na palestyńskim więźniu to nie precedens

Dorabia jako graficzka w jordańskiej firmie, rysuje też portrety na zamówienie, głównie dla swoich zachodnich obserwatorów. Mówi, że ma szczęście – w izraelskich atakach straciła tylko jedną bliską osobę i wciąż ma murowany dach nad głową. Przyjaciel, również artysta, zginął jedenastego dnia pełnoskalowej inwazji w ataku na szpital Al-Ahli al-Arabi, gdzie chroniło się kilkaset osób. Miał 24 lata.

Na jednym z rysunków na instagramowym profilu Malak widać młodą dziewczynę – podobną do niej samej – o nieobecnym spojrzeniu, leżącą w łóżku. Tłem jest ściana, na niej słowa zapisane po angielsku: „depresja”, „bezsilność”, „kiedy umrę?”, „pieprzyć życie”. Inny obrazek, opublikowany 365 dni od rozpoczęcia rzezi, przedstawia mężczyznę trzymającego w ramionach urwaną dłoń i przedramię. Jeszcze inny – stos martwych ciał, między nimi plastikowy worek na śmieci. Hasło „70 kg = 1 człowiek” nawiązuje do sposobu dzielenia zwłok Palestyńczyków wydawanych rodzinom.

Pytam Malak, co sądzi o drastycznych treściach z Gazy na Instagramie oraz tym, że miliony osób, do których trafiają, ograniczają swoje wsparcie dla Palestyńczyków do lajkowania i udostępniania. – Nie wiem. Z jednej strony dobrze, że świat widzi, co się tutaj dzieje. Z drugiej, ludzie przyzwyczaili się do codziennego widoku krwi i martwych ciał, co może mieć różne, trudne do przewidzenia konsekwencje, nie tylko dla nas. Tak czy inaczej, tutaj nic się nie zmienia.

Amnesty International pierwszy raz w historii oskarża o ludobójstwo

Nie będziemy mogli powiedzieć, że „nie wiedzieliśmy”

Od 18 marca do 2 kwietnia 2025 roku w izraelskich nalotach, sponsorowanych głównie przez USA i Niemcy, zginęło ok. 1500 osób, w większości cywili, w tym ponad 300 dzieci. Od października 2023 roku do dzisiaj – co najmniej 50 tys. osób, w tym 15 tys. dzieci, nie licząc zmarłych z głodu, w wyniku chorób oraz uznawanych za zaginionych.

23 marca w południowej Gazie Izraelczycy zamordowali 15 pracowników medycznych i humanitarnych. Konwój karetek Palestyńskiego Stowarzyszenia Czerwonego Półksiężyca (PRCS), samochód ONZ i wóz strażacki Obrony Cywilnej Gazy znalazły się pod ostrzałem w pobliżu Rafah. Izrael początkowo twierdził, że zbliżające się pojazdy nie miały reflektorów i migających świateł, przez co nocą wyglądały „podejrzanie”. Nagranie zrobione telefonem przez jednego z zabitych sanitariuszy dowiodło, że było inaczej. Samochody były wyraźnie oznakowane i oświetlone.

IDF przyznało się do „pomyłki”, ale utrzymuje, że co najmniej sześciu zastrzelonych medyków było powiązanych z Hamasem – swoim zwyczajem nie przedstawiło na to żadnych dowodów. Tydzień po masakrze ekipa ratunkowa odkryła masowy grób, a w nim 15 ciał, pogrzebanych wraz ze zmiażdżonymi pojazdami. Wiadomo, że ofiary były nieuzbrojone. Relację z wykopywania zwłok również można było śledzić w social mediach.

„Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak zachowałbyś się podczas Zagłady – teraz już wiesz”. To hasło często pojawia się w kontekście zbrodni dokonywanych przez Izrael w Palestynie. Czy jest adekwatne? Niektórzy wskazują na różnicę w skali – w Holokauście zginęło ponad 6 milionów Żydów, zaś ofiary śmiertelne państwa żydowskiego po stronie palestyńskiej liczy się „tylko” w dziesiątkach tysięcy. Różnic z pewnością jest więcej.

Czy można kulturalnie rozmawiać o ludobójstwie?

Milcząca większość w Europie i na świecie miała ograniczoną wiedzę na temat tego, co działo się w nazistowskich obozach koncentracyjnych aż do ich wyzwolenia. Prześladowania Żydów były codziennością, ale hitlerowscy zbrodniarze starali się zachować pewne pozory. Mieli o tyle łatwiej, że nie istniała technologia, za pomocą której więźniowie mogliby relacjonować, co dzieje się na placach, w barakach, komorach i krematoriach.

Informacje o mordowaniu Żydów pojawiały się w zachodnich mediach już od 1942 roku, a polskie władze na uchodźstwie przekazywały aliantom relacje m.in. z gett i obozów, ale niewiele osób wierzyło w skalę opisywanych zbrodni. Brzmiały tak potwornie, że aż niewiarygodnie, zwłaszcza w warunkach wojennej dezinformacji. Czy zdjęcia złożonych na stosie nagich, składających się z samej skóry i kości zwłok, publikowane w międzynarodowej prasie i wrzucane ludziom do skrzynek na listy, czy powszechnie dostępne streamy z palenia dziecięcych zwłok w piecach wywołałyby wystarczająco silny opór społeczny, by zatrzymać ludobójstwo?

Izrael przestał być państwem europejskim

W narracji Izraela i jego popleczników, powszechnej w zachodnich mediach głównego nurtu, już same skojarzenia między rzezią w Gazie a Zagładą stanowią objaw antysemityzmu. W październiku 2024 roku Howard Jacobson napisał w „Guardianie”, że martwe dzieci z Gazy w social mediach są niebezpieczne, bo ożywiają antysemickie mity o żydowskich mordercach niewiniątek. Ale one nie giną w mitach, a w izraelskich bombardowaniach. To nie „odgłosy średniowiecza”, jak twierdzi Jacobson. To odgłosy rakiet równających z ziemią dzielnice mieszkalne i rozrywających ciała.

Ekspozycja na drastyczne treści w social mediach może prowadzić do „znieczulenia emocjonalnego”. Gdy odbiorca regularnie styka się z brutalnymi scenami cierpienia, jego psychika może zacząć reagować obojętnością jako formą obrony przed przeciążeniem emocjonalnym. Odpalam Instagrama, scrolluję, klikam „pokaż” – i czuję już tylko bezsilność zmieszaną z poczuciem winy. W ramach walki z tym stanem wpłacam parę dych na organizację zapewniającą pomoc medyczną i żywność Palestynkom i Palestyńczykom. Zamiast konkluzji, której nie mam, namawiam was do zrobienia tego samego. Nawet jeśli mielibyście to zrobić tylko po to, by poczuć się lepiej. Działa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij