Świat

Obcy pod flagą trójkolorową. Kontrowersje wokół reprezentacji Francji

Nie tylko z powodu klęski na Euro. Przy okazji każdego kolejnego turnieju pojawiają się rasistowskie żarty o „reprezentacji Afryki”. Dla skrajnej prawicy różnorodność Trójkolorowych od dawna była problematyczna.

Już ponad 20 lat minęło od czasu, gdy zwycięski zespół Trójkolorowych z mundialu w 1998 okrzyknięto Blanc, Beur, Noir, w nawiązaniu do zróżnicowania etnicznego piłkarskiej reprezentacji Francji, której przewodzili zawodnicy z imigranckimi korzeniami: Zinédine Zidane, Bixente Lizarazu, Lilian Thuram czy Youri Djorkaeff.

Od tego czasu wyrosła nowa generacja francuskich piłkarzy. Oni również zdążyli już zostać mistrzami świata, choć wczoraj w kiepskim stylu pożegnali się z Euro 2020. W związku z dotkliwą porażką we francuskiej sferze publicznej znów można było usłyszeć, jak zarzuty natury sportowej dołączają do wciąż żywych kontrowersji wokół pochodzenia reprezentantów Les Bleus. Nie tylko we francuskiej zresztą. I w Polsce przy okazji każdego kolejnego turnieju z udziałem Francji pojawiają się rasistowskie żarty o „reprezentacji Afryki” i głosy z różnych medialnych otchłani, widzące w tym przejaw upadku całej Francji.

Kraj wolności – czarna opowieść

W płomieniu świętym Marsylianki!

Faktem jest, że ok. czterech piątych graczy składu powołanego na Euro ma imigranckie korzenie. Rasizujący krytycy Trójkolorowych zwykle skupiają się na czarnoskórych piłkarzach, takich jak Paul Pogba (gwinejscy rodzice), N’golo Kanté (korzenie malijskie, podobnie jak u Sissoko) czy Kylian Mbappé, który ma kameruńskiego ojca i algierską matkę. Młody napastnik PSG nie jest tu wyjątkiem, wielu jego kolegów to również dzieci z mieszanych związków imigranckich lub imigrancko-francuskich.

Czasami do przedstawicieli „reprezentacji Afryki” zalicza się też piłkarzy z zamorskich departamentów Francji. Na karaibskiej Gwadelupie urodził się Lemar, rodziców stamtąd ma Coman, podczas gdy u Varane’a można doszukać się pochodzenia martynikańskiego.

Znacznie rzadziej zwraca się uwagę na europejskie „nabytki” francuskiej kadry, a należy do nich nawet kapitan reprezentacji. Ojciec Hugo Llorisa był bowiem przybyszem z Katalonii. Inny z liderów Les Bleus, Antoine Griezmann, ma korzenie niemiecko-portugalskie, u Oliviera Giroud znajdą się włoscy przodkowie, a Lucasa Hernandeza do gry w reprezentacji Hiszpanii uprawniało zarówno pochodzenie od strony ojca, jak i spędzenie większości dzieciństwa w tym kraju. Jednak gdy zadzwonił do niego selekcjoner Didier Deschamps, Hernandez nie wahał się ani chwili i wybrał ekipę Francji. W wywiadach podkreślał, że mimo sympatii do Hiszpanii wybór reprezentacji był dla niego oczywisty.

To ostatnie jest wspólne prawdopodobnie dla wszystkich podopiecznych Deschampsa. Wielu z nich mogłoby równie dobrze reprezentować inne barwy narodowe. Zresztą niektórzy piłkarze grający np. dla Maroka lub Algierii skorzystali z takiej możliwości, mimo urodzenia się we Francji. Jednak wszyscy zawodnicy, którzy pojechali na Euro, zrobili to ze względu na bycie Francuzami i poczuwanie się do tego. Za granicą urodzili się jedynie przybyły z Konga w wieku dwóch lat Mandanda oraz Marcus Thuram, którego ojciec (mistrz świata z 1998) grał wtedy we włoskiej Parmie.

Tak więc praktycznie każdy reprezentant Trójkolorowych wychował się nad Sekwaną, a liczni publicznie mówili o swoim patriotyzmie. Corentin Tolisso był silnie namawiany przez drużynę Togo do reprezentowania barw tego kraju, ale piłkarz Bayernu odrzucił tę propozycję, stwierdzając, że jego krajem jest Francja. Podobnie Mbappé wielokrotnie podkreślał, że to jest jego jedyny dom.

Reprezentacja Niemiec jest bardziej progresywna niż Koalicja Obywatelska

Obcy pod flagą trójkolorową

Zresztą osoby interesujące się futbolem powinny zdawać sobie sprawę z faktu, że obecność piłkarzy pochodzenia imigranckiego w reprezentacji Francji nie jest kwestią ostatnich 20 lub 30 lat. W 1984 do pierwszego międzynarodowego sukcesu Trójkolorowych poprowadził Michel Platini, syn włoskich imigrantów, którego na boisku wspierali między innymi potomkowie przybyszy z Hiszpanii lub Mali.

Jeszcze wcześniej, bo w latach 50., pierwszej „złotej generacji” przewodził Raymond Kopa. Właściwe nazwisko gwiazdy reprezentacji Francji i Realu Madryt brzmiało Kopaszewski, jako że wywodził się z polskiej rodziny. Z kolei już na mundialu 1938 pojawili się gracze pochodzenia północnoafrykańskiego, chociaż dzieci przybyszów włoskich i polskich także nie zabrakło. Widać wyraźnie długie tradycje kadry Francji w posiłkowaniu się Francuzami o niefrancuskich korzeniach.

Skąd więc obecne konflikty na tym tle?

Dla skrajnej prawicy różnorodność Trójkolorowych od dawna była problematyczna. Niektórzy liczyli na to, że triumf Zidane’a i spółki na mistrzostwach świata zamknie usta krytykom i pomoże w rozwiązaniu konfliktów etnicznych.

Jean-Marie Le Pen nie przestał jednak narzekać na „obcych” grających pod francuską flagą, a spora część (blisko jedna trzecia) jego rodaków zgadzała się ze stwierdzeniem, że w reprezentacji jest zbyt wielu graczy obcego pochodzenia. Dla Frontu Narodowego Les Bleus byli przydatnym straszakiem, przykładem mającym obrazować, że Francja zmaga się z imigrancką nawałnicą, a już niedługo „prawdziwi” Francuzi mogą stać się mniejszością we własnym kraju. Fakt urodzenia się niemal wszystkich piłkarzy kadry we Francji oraz ich patriotyczne uczucia niewiele znaczą dla zwolenników takiej retoryki.

Czy Francuzi zakochali się w multikulturalizmie, a zaraz potem odkochali?

Szczególnie kontrowersyjnym przypadkiem jest Karim Benzema, który wrócił do reprezentacji po dłuższej przerwie. Został on nazwany przez senatora narodowców „papierowym Francuzem”. Tak jak większość kolegów z reprezentacji urodził się we Francji i deklaruje przywiązanie do niej, ale przeciwnicy napastnika Realu atakują go, przekręcając jego słowa o związku z Algierią (krajem przodków) i wypominając… niefortunne splunięcie krótko po odśpiewaniu Marsylianki, w którym nie było jednak złych intencji.

Benzema stanowi wygodny cel ataków ze względu na ciągnące się za nim poważniejsze oskarżenia, takie jak szantażowanie kolegi z kadry, za co został na wiele lat odsunięty od reprezentacji. Wobec braku udowodnienia winy Deschamps ponownie go powołał na Euro 2020, a dla skrajnej prawicy stał się wrogiem nie ze względu na możliwe przewiny z przeszłości, lecz także jako część szerszego problemu – nadreprezentacji „imigrantów” w ekipie Francji.

„Skrajna prawica z ludzką twarzą”. Le Pen coraz bliżej prezydentury

Wykopać rasizm – ze stadionów i z polityki

Zawodowo w piłkę nożną grają przede wszystkim dzieci z biednych rodzin, a w przypadku Francji oznacza to zasilanie kadry piłkarzami wychowanymi na przedmieściach wielkich miast (w niesławnych banlieues). Są one zamieszkiwane głównie przez kolejne pokolenia imigrantów i dla prawicy stały się symbolem głównych problemów gnębiących współczesną Francję, siedliskami biedy i przestępczości.

Jednak zamiast pracować nad zasypaniem różnic społecznych, prawica nakręca podziały kulturowe. Wojna kulturowa prowadzona przez partię Le Pen skupia się na rzekomej obronie „prawdziwej Francji”, dla której zagrożeniem może być nawet wybranie nieodpowiedniej piosenki wspierającej Les Bleus. Początkowo miał się nią stać utwór rapowy, a ten gatunek jest kojarzony z kulturą znienawidzonych banlieues. Antyimigrancka retoryka i silnie tożsamościowe spory wokół Trójkolorowych pokazują, że mimo złagodzenia wizerunku narodowców dla Marine Le Pen kwestie rasowe i etniczne wciąż pozostają kluczowe.

Jest to postawa sprzeczna z ideałami republikańskimi, według których każdy obywatel Francji jest w pełni Francuzem, niezależnie od swojej etniczności, rasy lub religii. Państwo francuskie nie uznaje takich podziałów, co objawia się np. w niezbieraniu informacji na ten temat.

Gdy przy okazji zwycięstwa Les Bleus na mundialu w Rosji komik Trevor Noah (sam pochodzący z RPA) pogratulował sukcesu „reprezentacji Afryki”, spotkało się to ze zdecydowaną reakcją ambasady francuskiej, według której taka wypowiedź sugerowała powiązanie „francuskości” z białym kolorem skóry. Nie taki był zamiar Noah, ale nieporozumienie dotyczyło tego, czym jest narodowość.

We Francji wciąż dominuje republikańska koncepcja narodu jako wspólnoty politycznej, ale obecnie zagrażają jej różne projekty tożsamościowe, podnoszone przez Le Pen i nie tylko. Teraz, po bardzo słabym występie na Euro, reprezentacja Francji znów znajdzie się w centrum poważnego konfliktu. Lepiej jednak wytykać jej nieszczelną obronę, zlekceważenie słabszego rywala lub ogólną ospałość gry, niż uciekać się do rasistowskich uwag, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Trwające zawody udowadniają, że futbol to piękny sport, a jedyne, czego mu brakuje, to skuteczniejsze wykopanie rasizmu ze stadionów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij