Kobiety w piłce nożnej zarabiają mniej, bo przynoszą mniejsze dochody i zapewniają mniejszą oglądalność niż mężczyźni – przekonują wyznawcy kapitalizmu. To wystarczający powód, żeby płacić im mniej?
W niedzielę zakończyły się rozgrywane we Francji mistrzostwa świata w piłce nożnej, w których rywalizowały 24 kobiece drużyny. Wygrały Amerykanki. Imprezie przez cały czas towarzyszyła dyskusja wokół zarobków kobiet w futbolu.
84 mln dolarów to łączna pensja, wraz z bonusami, jednego piłkarza – mowa o Leo Messim. To dwa razy tyle, ile zarabiają 1 693 piłkarki z siedmiu najlepszych kobiecych lig świata. Tak Organizacja Narodów Zjednoczonych w obrazowy sposób pokazała dysproporcje, które występują między tym, ile ląduje na koncie piłkarzy, a ile piłkarek.
czytaj także
Dalej: pula nagród w rozgrywanym w ubiegłym roku męskim turnieju wyniosła 400 mln dolarów wobec 30 mln dolarów przeznaczonych dla kobiet. Te 30 mln to nawet mniej, niż otrzymała reprezentacja Francji, która przed rokiem triumfowała w rosyjskim mundialu. Zwycięzcy męskich rozgrywek otrzymali 38 mln, podczas gdy do Amerykanek trafią 4 mln, czyli zaledwie jedna dziesiąta tego, co do Griezmanna i spółki.
Przepaść rośnie
Choć FIFA się broni, że systematycznie podnosi kwoty za wygraną w kobiecym turnieju, to – jak podkreśla Międzynarodowa Federacja Zawodowa FIFPro – „piłka nożna jest jeszcze dalej od celu, jakim jest równość wszystkich zawodników mistrzostw świata bez względu na płeć”. Podczas konferencji prasowej prezydent FIFA Gianni Infantino zapowiedział, że w 2023 roku pula u kobiet wzrośnie do 60 mln, a u mężczyzn – do 440 mln, co oznacza, że różnica jeszcze się powiększy. Na plus – FIFA zainwestuje dodatkowy miliard w kobiecy futbol.
czytaj także
Nierówności występują też na poziomie ligowym. Opublikowany przez FIFPro w 2017 roku raport wykazał, że większość piłkarek angielskiej Super League zarabia mniej niż 18 tys. funtów na rok, tymczasem w męskiej Premier League średnia roczna wypłata opiewa na 2,6 mln. To sprawia, że wiele piłkarek, które grają na najwyższym szczeblu rozgrywek, oraz większość tych występujących klasę niżej, żeby się utrzymać, zmuszonych jest do podejmowania innej pracy, np. w szkole. I jeszcze jedno porównanie z Wysp Brytyjskich: kobieca drużyna za wygranie Pucharu Anglii otrzymuje 25 tys. funtów, a męska – 3,6 mln funtów.
37 proc. mniej od swoich kolegów zarabiają amerykańskie piłkarki, mimo że w ich gablotach znajduje się więcej trofeów, z mistrzostwem świata i czterema złotymi medalami olimpijskimi na czele. Tymczasem mężczyźni nie zakwalifikowali się na rosyjski mundial, a do ćwierćfinałów mistrzostw nie dotarli od turnieju rozgrywanego w 1930 roku w Urugwaju. Zirytowane takim stanem rzeczy Amerykanki w Dzień Kobiet pozwały federację za systemową dyskryminację płciową.
czytaj także
Swoją prywatną walkę prowadzi także Ada Hegerberg, zdobywczyni Złotej Piłki (ta od twerkowania). Norweżka w proteście przeciwko temu, jak traktuje się żeńską reprezentację, od dwóch lat odmawia gry dla niej. Mimo że Norwegowie zrównali pensje obu reprezentacji, Hegerberg uważa, że to jeszcze nie wszystko.
Gorsze warunki pracy
W wielu przypadkach chodzi nie tylko o pieniądze, ale i o równe warunki pracy. W przeciwieństwie do kobiet mężczyźni na mecze latają czarterami; kobiety trenują i grają w gorszych warunkach. Często nie mogą też liczyć np. na opiekę medyczną czy ubezpieczenie. Bywa, że same muszą zadbać o swój sprzęt, podczas najważniejszych imprez zaś lądują w tym samym hotelu co ich przeciwniczki.
37 proc. mniej od swoich kolegów zarabiają amerykańskie piłkarki, mimo że w ich gablotach znajduje się więcej trofeów.
FIFA przekonuje, że kobieca piłka jest dla niej ważna, ale przeczą temu takie sytuacje, jak np. ta sprzed kilku lat, gdy FIFA pozwoliła, żeby rywalizacja o mistrzostwo świata w Kanadzie toczyła się na sztucznej murawie, która potrafi nagrzać się nawet do ponad 60 stopni Celsjusza, co skończyło się dla piłkarek licznymi poparzeniami. Mimo że gra na takiej murawie nie jest zakazana, to nie zdarzyło się, żeby na tej nawierzchni o mistrzostwo świata rywalizowali mężczyźni.
Jest też coś z naszego podwórka. Reprezentacja Polski leciała do Szkocji na mecz eliminacji do mistrzostw świata tanimi liniami lotniczymi. Piłkarki siedem godzin czekały w Bydgoszczy na opóźniony samolot, przez co nie zdążyły na wieczorny trening. Do hotelu dotarły przed północą, mniej niż dobę przed meczem. Prezes Zbigniew Boniek skwitował to tak: „Potrenują rano”. Dla porównania: prowadzonej wówczas przez Adama Nawałkę męskiej drużynie wyczarterowano samolot z Wrocławia do Katowic. Czarterem leciała też męska młodzieżówka z Poznania do Lublina.
Ale problem z lotem do Szkocji nie był jedynie wypadkiem przy pracy. Na mecz z Albankami polskie piłkarki leciały z międzylądowaniem, a z Czarnogóry kilka godzin jechały autobusem. W meczu z tymi samymi rywalkami nie zagrało sześć piłkarek, bo pracownik PZPN nie zgłosił ich na czas w systemie informatycznym.
czytaj także
Do niedawna także sponsorzy techniczni traktowali kobiety jako „zbędny dodatek”. Piłkarki grały w workowatych męskich kompletach, czasem z drugiej ręki.
Kobiecy futbol jest inny
Nawet jeśli kobiety przynoszą mniejsze dochody niż mężczyźni, czy to wystarczy, żeby stwierdzić, że system działa prawidłowo, a więc powinny zarabiać mniej? Futbol grany przez kobiety jest inny, mniej „fizyczny”, piłkarki niżej skaczą, słabiej strzelają, wolniej biegają, przez co tempo meczów jest niższe. Z tym nikt nie polemizuje. Czy te różnice powinny powodować, że kobiety już zawsze będą porównywane do mężczyzn? A piłka kobiet postrzegana będzie jako dodatek?
Przecież miarą efektywności w piłce nożnej jest zwycięstwo, a nie liczba strzelonych goli czy szybkość poruszania się po boisku. Skoro kobiety nie grają z mężczyznami, po co te porównania? W tle pozostaje wreszcie samo pytanie o kryteria, którymi się kierujemy, oglądając i oceniając kobiecy futbol.
czytaj także
Czy rzeczywiście musi to być efektywność, siła fizyczna i indywidualizm? Czy kryteriów dla oglądania żeńskich rozgrywek nie można upatrywać w zespołowości, współpracy, empatii, inkluzywności? Cechach, które wymykają się przemysłowym lub wojennym metaforom nakazujących postrzegać ideał sportowej bohaterki lub bohatera przez pryzmat „maszyny” – jak ma to miejsce w przypadku Cristiano Ronaldo lub „El Pistolero”, czyli Luisa Suáreza?
Kryteria, jakie przykładamy do kobiecej piłki, są przykładem zdominowania futbolu przez mężczyzn. Wybór ma charakter polityczny. Żeby walczyć z dyskryminacją kobiet w futbolu, musimy zacząć promować żeński futbol wbrew logice systemu, który wyklucza piłkarki z uwagi na uwarunkowania biologiczne, a w najlepszym razie – genderowe. Sytuacja ta daje im jedynie minimalną przestrzeń na rozwój i zdobycie własnej podmiotowości.
Zysk generowany przez piłkarzy to jedno, inny koronny argument to mniejsza publiczność. Są i tacy, którzy uważają, że największą słabością kobiecej piłki są… kibicki. Kobiety są winne, bo nie oglądają meczów kobiet. Tyle. Kropka. Nic więcej. Zwolennicy tej teorii nawet nie próbują wyjaśnić, dlaczego tak jest, i czy uważają, że w takim razie futbol męski powinien być oglądany tylko przez mężczyzn.
Zamiast brnąć w tego rodzaju wywody, warto wyjaśnić, że kryje się za nimi system dominacji, a nie – jak chcieliby zwolennicy przedstawionej narracji – niewinna logika oglądalności i odpowiedniego poziomu jej wynagradzania.
Jak twierdzi dr Natalia Organista z warszawskiego AWF, badania nie pozostawiają wątpliwości, że kibicka w sporcie zakochuje się dzięki mężczyznom. To najczęściej ojciec, dziadek, wujek, brat czy partner prowadzą ją na mecz. I to właśnie od nich kobiety dowiadują się, że męski sport jest lepszy, bo mężczyźni osiągają lepsze wyniki, a w piłkę nożną to już na pewno lepiej kopią.
Druga sprawa, że jeśli kobiety już oglądają mecze, to na ogół robią to przy okazji, np. wykonywania obowiązków domowych, albo żeby spędzić czas z rodziną. W patriarchalnym modelu rodziny kobiety mają mniej czasu na hobby niż mężczyźni. Jeśli jednak znajdą go albo zwyczajnie nie funkcjonują w takim modelu – ostatecznie i tak trafiają do świata, w którym istnieje głównie męski punkt widzenia na to, czym jest piłka nożna i jak powinna wyglądać. W zarządzie PZPN zasiada tylko jedna kobieta. Kwestia oglądalności nie jest zatem kwestią niewinnego wyboru.
czytaj także
W tym kontekście warto wrócić do niższych zarobków piłkarek. Czy ci, którzy nie widzą w tym nic kontrowersyjnego i wskazują na niższy poziom kobiecej piłki, zastanawiają się nad tym, jak potoczyłaby się kariera Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka czy Wojciecha Szczęsnego, gdyby ci piłkarze, żeby się utrzymać, podejmowali jeszcze pracę np. w banku czy jako kelnerzy, a po ośmiu godzinach w pracy lub zawalonej nocce szli na trening?
Nie jest to pytanie abstrakcyjne. Obecne zarobki nie pozwalają większości piłkarek na całkowite poświęcenie się tylko futbolowi i ciągłe podwyższanie swoich umiejętności. Najlepsza piłkarka meczu o Puchar Polski otrzymała w nagrodę… 500 zł.
Jednak ktoś ogląda
Miniony mundial udowodnił, że są jednak na świecie miliony, które nie przeciwstawiają sobie kobiet i mężczyzn, a może i miliony, które wolą kobiecy futbol od męskiego. Stało się tak np. w Brazylii, kraju, w którym piłka nożna ma nieskończoną liczbę odmian, od tej na trawie poprzez plażową, halową do gry guzikami czy samochodami. W kraju, w którym futbol ma status religii, a piłka nożna i Brazylia to synonimy, zmagania brazylijskich piłkarek z reprezentacją Francji oglądało 35 mln rodaków i rodaczek. Więcej niż dzień wcześniej mecz Brazylijczyków z Peru w ramach Copa America rozgrywanego właśnie w kraju kawy.
Najlepsza piłkarka meczu o Puchar Polski otrzymała w nagrodę… 500 zł.
Ale kobiecy futbol lubią nie tylko Brazylijczycy. Poczynania gospodyń francuskiego turnieju śledziło średnio 10 mln widzów, to jest dwa razy więcej, niż zasiadło przed telewizorami na mecz kwalifikacyjny do Euro 2020 w wykonaniu męskiej reprezentacji Francji.
Ba, Francuzi i Francuzki tłumnie (6,28 mln) obejrzeli mecz, gdy trójkolorowych już nie było w turnieju, a na murawę wybiegły reprezentacje USA i Anglii. Co ciekawe, nawet w Polsce w szczytowym momencie ten mecz oglądało pół miliona osób!
Ale nie tylko tłumy na trybunach i miliony przed telewizorami pokazują, że ktoś jednak piłką nożną w wykonaniu kobiet się interesuje. Nike ogłosiło, że trykot, w którym zawodniczki z USA zdobyły mistrzostwo świata, jest najchętniej kupowaną koszulką w historii.
Alternatywa dla męskiego futbolu
Kobiecy futbol jest inny niż męski. I to, co go cechuje, powinno być podstawą do oceny kobiecych rozgrywek. Piłkarki są bardziej wybiegane, zwinniejsze, mniej w tej dyscyplinie indywidualizmu, więcej zespołowości, mniej pojedynczych oszustw i prób wyłudzenia fauli. Piłka nożna w wykonaniu kobiet to także większa przestrzeń dla różnorodności i równości. Po boiskach we Francji biegało 40 wyautowanych lesbijek i piłkarek biseksualnych. W męskiej piłce nikt nie przyznaje się do bycia homoseksualistą.
czytaj także
Dla zmęczonych komercją, hiperindywidualizmem i kultem pieniądza, charakteryzującymi męskie wydanie piłki nożnej, jej kobiecy wariant wydaje się idealną odtrutką. I okazją, żeby na nowo zakochać się w futbolu.
**
Marek Chochowski – doktorant w Instytucie Nauk Prawnych PAN.
Joanna Wiśniowska – dziennikarka współpracująca z „Gazetą Wyborczą Trójmiasto”, „Wysokimi Obcasami” i „Tygodnikiem Powszechnym”.