Rozbrat Niemiec z Waszyngtonem i zmniejszenie obecności USA w Europie muszą prowadzić do konieczności ułożenia relacji geopolitycznych z Kremlem, w dużym stopniu na warunkach rosyjskich. W zamian oczekiwana jest poprawa wzajemnych relacji na płaszczyźnie ekonomicznej.
Po przegranej w II wojnie światowej rozwój gospodarczy Niemiec i promocja interesów ekonomicznych w polityce zagranicznej miały odbudować zniszczoną gospodarkę, jak również niemiecką reputację w relacjach międzynarodowych. Miały też służyć restauracji wpływów i znaczenia politycznego, do czego środkiem było również zaangażowanie w projekt integracji europejskiej. Choć Niemcy dystansowali się zarówno od stosowania pojęciowości geopolitycznej, jak i deklarowania celów geopolitycznych, takich jak strefa wpływów czy hegemonia w najbliższym regionie, to jednak rosnąca potęga gospodarcza i wpływy we Wspólnotach (następnie Unii Europejskiej) prowadziły do wzrostu znaczenia geopolitycznego tego kraju w samej UE, a także w najbliższym sąsiedztwie. Można więc zauważyć związek między rozwojem gospodarki i eksportu a zwiększającymi się wpływami politycznymi Niemiec w Europie.
czytaj także
Doprecyzowując, celem analizy jest próba zastanowienia się nad niemiecką geoekonomią, jak również nad tym, czy od potęgi gospodarczej Niemcy stopniowo przechodzą do potęgi geopolitycznej. Geoekonomię definiuje się najczęściej jako wykorzystywanie przez państwa instrumentów gospodarczych do celów strategicznych, zarówno w sferze gospodarczej, jak i geopolityce[1]. Służą one do uzyskania asymetrycznych przewag nad rywalami, które pozwoliłyby na ich osłabienie, uzależnienie, a tym samym poddanie władzy dominującego mocarstwa. Pytania brzmią zatem: czy Niemcy wykorzystywały instrumenty gospodarcze do celów strategicznych, zarówno w sferze ekonomii, jak również geopolityki? Czy stają się „normalnym” mocarstwem geopolitycznym, które prowadzi grę o władzę z innymi państwami, sięgając po różnorodne środki, poczynając od dyplomatycznych, przez gospodarcze, a kończąc na militarnych?
Odzyskiwanie suwerenności
Niemcy w XXI-wiecznej Europie mają coraz większe znaczenie gospodarcze i geopolityczne. Po przegranej II wojnie światowej podzielony kraj funkcjonował zasadniczo jako państwo niesuwerenne, zwłaszcza w zakresie polityki zagranicznej. Dzięki integracji europejskiej Niemcy Zachodnie stopniowo odzyskiwały jednak autonomię geopolityczną. Skupiły się na odbudowie potęgi gospodarczej, która z czasem miała prowadzić do odzyskania suwerenności oraz zjednoczenia obu części Niemiec[2]. Taką strategię można określić jako geoekonomiczną, gdyż instrumenty gospodarcze służyły w niej długofalowym celom geopolitycznym. Władze w Bonn starały się utrzymywać „niski profil” w polityce zagranicznej (określany także jako „kultura powściągliwości”), skupiając się na rozwoju integracji europejskiej, promowaniu niemieckich interesów gospodarczych, a także przygotowywaniu gruntu do zjednoczenia (czego elementem był sojusz z USA, ale również polityka wschodnia prowadzona od końca lat 60.).
Po zakończeniu zimnej wojny i zjednoczeniu kraju Niemcy odzyskały suwerenność, zwłaszcza w polityce zagranicznej. Wspomniana polityka, choć nadal skupiona na zabezpieczaniu przede wszystkim interesów gospodarczych, miała już jednak rosnące ambicje geopolityczne. Były one związane z kształtowaniem najbardziej dla siebie korzystnych procesów integracji europejskiej, a także pogłębianiem wpływu politycznego w Europie Środkowej i Wschodniej (m.in. na Ukrainie), a także na Bałkanach[3]. Odbudowa historycznych wpływów w Europie Środkowej i na Bałkanach Zachodnich nawiązuje wyraźnie do koncepcji Mitteleuropy. Jeszcze podczas II wojny światowej niemieccy historycy proponowali utworzenie ponadnarodowej federacji europejskiej pod kierunkiem III Rzeszy w tej właśnie części kontynentu[4]. Klęska militarna zniweczyła jednak te plany.
Po wojnie rozpoczęto procesy integracyjne w Europie Zachodniej, a upadek muru berlińskiego umożliwił odbudowę niemieckich wpływów w Europie Środkowej. Berlin był jednym z największych rzeczników dużego wschodniego rozszerzenia UE (2004–2007), podobna była też jego polityka wobec Bałkanów Zachodnich. W roku 1991 Niemcy ogłosiły, że uznają niepodległość Chorwacji i Słowenii, zanim uczyniły to inne państwa Wspólnot Europejskich i USA (1992). Z kolei w roku 2014 zainicjowały tzw. proces berliński, czyli współpracę niektórych państw UE z państwami bałkańskimi w celu normalizacji sytuacji w tym regionie i wsparcia perspektywy członkostwa w UE tych państw.
czytaj także
Naukowcy uważają, że w polityce niemieckiej widać wyraźnie nastawienie geoekonomiczne[5]. Polityka zagraniczna jest bowiem prowadzona przede wszystkim w kontekście promowania interesów gospodarczych, a także wykorzystywania potęgi ekonomicznej do narzucania własnych preferencji politycznych innym państwom. Głównym pytaniem, które należy w tej sytuacji postawić, jest to, czy interesy gospodarcze pozostają podstawowym celem polityki tego państwa, a może są coraz częściej uzupełniane przez cele geopolityczne?
Teza, że Niemcy stosowały strategię geoekonomiczną w celu odbudowanie potęgi gospodarczej, wydaje się dowiedziona. Jak podkreśla Marek Cichocki, rozwój „niemieckiej republiki handlowej” był możliwy dzięki gwarancjom bezpieczeństwa ze strony USA oraz zdominowanemu przez Amerykanów liberalnemu porządkowi na świecie[6]. Po zakończeniu zimnej wojny źródłem potęgi Republiki Federalnej Niemiec (RFN) było zaś przede wszystkim zjednoczenie kraju, a następnie powołanie do życia asymetrycznie korzystnej dla nich Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW). Kolejnym czynnikiem rozwoju była symbioza ekonomiczna z Europą Środkową, która gwarantowała zasoby taniej i dobrze wykształconej siły roboczej dla niemieckiego przemysłu. Według badaczy stymulowało to wprawdzie wzrost w krajach Europy Środkowej, ale jednocześnie czyniło te gospodarki coraz bardziej zależnymi od RFN[7]. Był to więc kolejny obok UGW asymetryczny reżim ekonomiczny, tym razem opierający się na rynku wewnętrznym UE. Źródłem potęgi gospodarczej kraju był też coraz większy wpływ regulacyjny Berlina w UE i UGW, co niekiedy określa się jako „potęgę twórczą” (niem. Gestaltungsmacht)[8].
czytaj także
Ponadto w XXI wieku zwiększała się niemiecka wymiana gospodarcza z państwami azjatyckimi, zwłaszcza z Chinami, w kryzysie strefy euro zaś rosła potęga Niemiec w Europie, w tym wpływ tego kraju na Europę Południową. Jak już wcześniej wspomniałem, od dłuższego czasu zwiększała się dominacja Niemców w Europie Środkowej. Jednocześnie wzrastała zależność niemieckiej gospodarki od importu surowców energetycznych z Rosji, a także od eksportu do USA oraz Chin. W ten sposób „republika handlowa” stawała się organizmem bardzo wrażliwym na turbulencje gospodarcze na świecie, zwłaszcza na możliwość wybuchu wojny handlowej między USA a UE bądź między USA a ChRL.
Od „republiki handlowej” do mocarstwa geopolitycznego?
Wzrastająca potęga ekonomiczna RFN sprzyjała coraz większym ambicjom geopolitycznym. Niemcy dążyły do uzyskania stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ oraz przyłączyły się do Francji, aby wzmacniać autonomię strategiczną Europy wobec USA i NATO. W tym kontekście pojawiła się w tym kraju dyskusja o możliwej budowie arsenału broni nuklearnej[9]. Niemcy starały się też zwiększyć swoje wpływy w UE, m.in. poprzez rozszerzanie procedury głosowania większościowego w instytucjach międzyrządowych. Dotyczyło to także wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, co wyraźnie nawiązuje do geopolitycznych aspiracji Berlina. Jak się zatem wydaje, w tym okresie „republika handlowa” w coraz większym stopniu przechodziła do kolejnej fazy realizacji swojej strategii. O ile wcześniej polityka zagraniczna służyła przede wszystkim zabezpieczeniu interesów gospodarczych, o tyle na początku XXI wieku w coraz większym stopniu siła gospodarcza miała być źródłem wpływu politycznego i rosnących aspiracji geopolitycznych. Były one przede wszystkim związane z integracją europejską i najbliższym regionem.
czytaj także
Zarówno cała UE, jak i jej reżim walutowy mogą być uznane za system geoekonomiczny Niemiec, który stał się wehikułem ich odradzającej się potęgi. Nie można jednak zgodzić się z opinią, że jest to system hegemoniczny Berlina[10]. Nawet bowiem w tandemie z Paryżem trudno w pełni zapanować Niemcom nad kierunkami integracji. Dzieje się tak zarówno ze względu na liczne kryzysy oraz nasilające się tendencje dezintegracyjne w UE, jak też w wyniku kolejnych sporów z politykami francuskimi na temat przyszłości integracji. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że potęga gospodarcza stwarza możliwości dla szybkiego awansu potencjału militarnego, a tym samym większego znaczenia geopolitycznego[11]. Niemniej sytuacja RFN jest bardzo specyficzna. Ramy UE i UGW były silnym wsparciem dla niemieckiego odrodzenia, ale później coraz bardziej ograniczały niemieckie aspiracje[12]. Dlatego możliwości realnego oddziaływania geopolitycznego przez RFN są dalekie od hegemonii – zarówno w samej UE, jak i w najbliższym regionie[13].
Omawiając ograniczenia polityki niemieckiej, należy też zwrócić uwagę na uwarunkowania wewnętrzne. Przede wszystkim dużą rolę odgrywają dominujące poglądy na temat polityki zagranicznej w społeczeństwie niemieckim – politycy tego kraju przywiązują dużą wagę do opinii własnych wyborców. Tymczasem według badań społeczeństwo chciałoby w większym stopniu współpracować z Rosją i Chinami niż np. z USA. Jednocześnie oczekuje większej politycznej autonomii od Waszyngtonu[14]. Tradycyjnie też Niemcy są narodem nastawionym pacyfistycznie, choć stopniowo coraz większa część społeczeństwa popiera większe wydatki na uzbrojenie[15]. Jednocześnie w coraz większym stopniu Niemcy są dumni ze swojego kraju, jak również mniej chętni do ustępstw w polityce zagranicznej wynikających z ich własnej historii, zwłaszcza II wojny światowej[16].
Niemcy są niekiedy określane jako państwo pasywne na arenie zagranicznej[17] bądź jedynie reaktywne, które bardzo powoli zmienia wcześniejsze kierunki polityczne. Być może jedną z przyczyn tej sytuacji jest to, że jest ona przedmiotem szerokiej debaty politycznej i społecznej, a ponadto głównym założeniem decydentów jest poszukiwanie możliwie szerokiego konsensusu dla tej polityki wśród elit krajowych[18]. Wspomniane zjawiska są widoczne na przykładzie zmieniających się idei politycznych, które, jak się wydaje, miały ogromne znaczenie dla kształtowania geoekonomii Niemiec.
Good Bye, Merkel! Koniec Niemiec, jakie znamy [rozmowa z Burasem]
czytaj także
W drugiej połowie XX wieku dominowała koncepcja „pokojowej siły” (a więc unikania siły militarnej jako sposobu rozwiązywania sporów międzynarodowych), która miała być zaangażowana w kształtowanie integracji europejskiej i wspierała sojusz transatlantycki. Jednocześnie opowiadała się za kształtowaniem ładu wielobiegunowego oraz prowadzeniem polityki wielostronnej, tj. przy wsparciu organizacji międzynarodowych i sojuszników[19]. Następnie Niemcy – zwłaszcza po zjednoczeniu – w coraz większym stopniu powoływali się na koncepcję „normalnego kraju”, który ma prawo kierować się narodowymi interesami w polityce unijnej, a także myśleć o celach geopolitycznych i rozwoju sił zbrojnych dla realizacji własnych interesów[20]. W dalszym ciągu istotne znaczenie miało jednak odwoływanie się do proeuropejskiej retoryki, w tym do koncepcji „europejskiej suwerenności”. Ta francuska idea miała budować spójność wewnątrz wszystkich państw członkowskich wobec wyzwań i zagrożeń zewnętrznych.
Wygląda jednak na to, że dla Niemców nie oznacza ona wyzbycia się własnej suwerenności, a bardziej kierowanie się w polityce unijnej interesami niemieckimi. Tak było zarówno w przypadku akcentowania autonomii strategicznej wobec USA i NATO, jak również w odniesieniu do wzmacniania wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony (WPBiO). Postępy integracji w ramach tej polityki miały ułatwić realizację celów niemieckiej polityki, a nie ją ograniczać. W ten sposób interesy i aspiracje niemieckie są z jednej strony kamuflowane pod szyldem europejskim, a z drugiej uzgadniane z innymi państwami członkowskimi, przede wszystkim Francją.
Obronność dla gospodarki
Na ogół uważa się, że dla Niemiec poparcie rozwoju europejskiej polityki obronnej miało przede wszystkim wymiar gospodarczy. Miało chodzić przede wszystkim o rozwój przemysłu, przy czym technologie wojskowe były uznawane za koło zamachowe dla całej gospodarki i jej konkurencyjności eksportowej[21]. W tym obszarze rywalizacja z Amerykanami wydawała się czymś oczywistym. Niemniej wraz z upływem lat w polityce Berlina coraz wyraźniej widoczne były także interesy geopolityczne. Zwłaszcza po zakończeniu zimnej wojny i zjednoczeniu kraju Niemcy wyraźnie zbliżyły się do Paryża i zaczęły popierać strategiczną autonomię Europy[22].
Według niektórych opinii po kryzysie w relacjach transatlantyckich wokół amerykańskiej interwencji w Iraku (2003) postawa Berlina wręcz zmierzała do równoważenia strategicznego Waszyngtonu[23]. Instytucje i polityki europejskie miały zaś pełnić rolę głównego instrumentu wzmacniania geoekonomicznego znaczenia Berlina na kontynencie[24]. Innym niemieckim celem było wykorzystanie omawianej polityki do pogłębienia współzależności w ramach UE, a tym samym przeciwdziałanie tendencjom dezintegracyjnym[25], jak również wzmocnienia własnych wpływów strategicznych w Europie Środkowej i, szerzej, w ramach unijnej polityki wschodniej[26]. Przykładem było wieloletnie dążenie decydentów niemieckich do strategicznego ułożenia relacji z Moskwą, a także hamowanie wszelkich inicjatyw natowskich, które mogłyby doprowadzić do ich zadrażnienia[27]. Dlatego tak istotne znaczenie miało nie tylko ograniczenie wpływów Waszyngtonu (którego polityka była odbierana w Niemczech jako zbyt ofensywna wobec Moskwy), ale również oddziaływania sojuszników amerykańskich w tej części Europy. Można więc uznać, że celem Niemiec było zmniejszenie strategicznej autonomii tych sojuszników względem polityki Berlina.
Temu ostatniemu celowi mogły też służyć inicjatywy natowskie, przede wszystkim koncepcja państw ramowych (ang. framework nations) lansowana przez dyplomację niemiecką. Miała ona budować przywództwo tego państwa w Europie Środkowej, czego ilustracją był niemiecki klaster powstały w 2014 roku. Kooperacja szesnastu państw UE w ramach tej struktury (i pod kierunkiem Berlina) została zorientowana na wymianę informacji wywiadowczych, logistykę i współpracę przemysłów zbrojeniowych[28]. Według niektórych opinii wspomniana inicjatywa miała łagodzić niechęć Waszyngtonu do rozwoju WPBiO, a jednocześnie torować drogę do niemieckiego przywództwa wojskowego we wschodniej części UE (w dodatku autoryzowanego przez USA)[29]. Warto przytoczyć w tym miejscu opinię, według której także niemieckie (obok francuskich) starania, aby zreformować NATO i zwiększyć wpływ tego państwa na funkcjonowanie tej organizacji – poniosły fiasko. Zmobilizowało to elity niemieckie do silniejszych starań o autonomię strategiczną WPBiO[30].
czytaj także
Wprawdzie interesy francuskie i niemieckie w polityce obronnej w dużej mierze były zbieżne, ale jednak nie tożsame. Przykładowo Niemcy nie chcieli angażować własnego potencjału finansowego lub wojskowego na rzecz realizowania francuskich ambicji w byłych koloniach, co niejednokrotnie usprawiedliwiali długoletnią tradycją nieangażowania sił zbrojnych poza granicami kraju, jak również pacyfistycznym nastawieniem społeczeństwa. Z tych przyczyn zablokowali m.in. udział francusko-niemieckiej grupy bojowej w unijnej misji w Kongo (2006), a następnie byli niechętni uczestnictwu w misji w Czadzie (2008)[31]. Z kolei Paryż z dystansem podchodził do propozycji zamiany ich stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ na tzw. miejsce europejskie. Obydwu sojuszników dzieliły także sprawy zarządzania i finansowania WPBiO (Berlin dążył np. do uwspólnotowienia tej polityki przy ograniczonym zakresie jej finansowania, Paryż zaś preferował utrzymanie zarządzania międzyrządowego przy wprowadzeniu jej finansowania ze środków UE)[32]. Świadczy to o niechęci Niemiec do finansowania WPBiO oraz do zaangażowania sił zbrojnych pod egidą UE. Tym samym dowodzi umiarkowanej woli budowania potencjału geopolitycznego w sferze wojskowej opierającego się na unijnej polityce obrony.
Coraz szerszy Atlantyk
Naukowcy zauważają, że na początku XXI wieku relacje Niemiec z USA uległy osłabieniu, zarówno na płaszczyźnie ekonomicznej, jak i w odniesieniu do geopolityki[33]. Rola NATO i USA w Europie Zachodniej uległa zresztą zmianie już po zakończeniu zimnej wojny. Wynikało to ze zmniejszenia zagrożenia ze strony Rosji, a zwłaszcza postrzegania tego niebezpieczeństwa we Francji i Niemczech. Tym samym geopolityczne podstawy współpracy transatlantyckiej ulegały stopniowej erozji.
Jednocześnie relacje gospodarcze z Waszyngtonem w XXI wieku cechowała rosnąca liczba rozbieżności. Przykładem była asertywność obu stron w rokowaniach na temat Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), które nie mogło zostać wynegocjowane w okresie prezydentury Baracka Obamy, a następnie rozmowy na ten temat zostały faktycznie zawieszone przez Donalda Trumpa[34]. Spory dotyczyły wielu sektorów gospodarki, poczynając od przemysłu lotniczego (długoletni konflikt prawny na forum Światowej Organizacji Handlu [WTO]), importu stali i samochodów do USA, blokowania importu amerykańskiej żywności przez UE, zmniejszenia monopolistycznej pozycji amerykańskich firm internetowych na rynku wewnętrznym, a także ograniczenia importu uzbrojenia z USA[35] itp. Rozbieżności interesów ekonomicznych uległy nasileniu w ostatnich latach, zwłaszcza za administracji Trumpa. Dlatego niektórzy naukowcy uznają wręcz, że następuje dezintegracja stosunków wzajemnych[36].
Pogorszenie tych relacji w coraz większym stopniu obejmowało kwestie geopolityczne. Amerykanie od dawna zresztą byli pełni obaw dotyczących rozwoju europejskiej polityki obronnej[37]. W 1999 roku zastępca sekretarza stanu Strobe Talbott prognozował, że polityka unijna może coraz bardziej oddalać się od NATO, następnie się od niego odłączyć, aby wreszcie z nim rywalizować[38]. Urzędnicy kolejnych administracji amerykańskich przez wiele lat wyrażali głębokie zaniepokojenie kierunkiem rozwoju polityki europejskiej. Uznawali między innymi, że w coraz większym stopniu duplikuje ona struktury NATO i powiela pomysły organizacyjne sojuszu (m.in. powołując bardzo podobne, wyspecjalizowane agencje zajmujące się uzbrojeniem)[39]. Ostatnio przestrzegli, że większa współpraca wojskowa w ramach UE grozi „dramatycznym odwróceniem” trzech dekad postępów w ramach współpracy transatlantyckiej. Zagrozili nawet krokami odwetowymi w przypadku systemowego wykluczania amerykańskich korporacji z unijnych programów wojskowych[40]. Ten ostatni zarzut stanowi dobry przykład, jak pogorszenie relacji geopolitycznych jest niekiedy funkcją sprzecznych interesów gospodarczych.
Podobnie było w przypadku odmiennego podejścia do kwestii Iranu. Dla największych państw UE – sygnatariuszy porozumienia nuklearnego z Teheranem z roku 2015[41] – podtrzymanie tej umowy miało wymiar ekonomiczny, gdyż wiele firm europejskich uczestniczyło w wymianie gospodarczej z tym krajem i obawiało się powrotu amerykańskich sankcji. Dlatego właśnie Niemcy, Francja i Wielka Brytania założyły spółkę INSTEX, która miała obsługiwać transakcje finansowe z Iranem, co w założeniach miało pozwolić firmom europejskim na ominięcie amerykańskiego systemu finansowego. Okazało się to nieskuteczne, gdyż największe przedsiębiorstwa i tak obawiały się sankcji w postaci zamknięcia dostępu do amerykańskiego rynku oraz sektora finansowego tego kraju. Postawione przed wyborem współpracy z USA albo z Iranem – wybrały większego partnera. Dla strony europejskiej ważny był również czynnik geopolityczny sporu wokół Iranu. Było to związane z dążeniem do ładu wielobiegunowego, a tym samym obrony porozumienia wielostronnego z Teheranem, mającego duże znaczenie dla sytuacji strategicznej na Bliskim Wschodzie.
czytaj także
Akcentowanie niezależności przez stronę europejską powodowało niemniej, że UE nie podążała za Waszyngtonem w jego wielu inicjatywach geopolitycznych. Przejawem tego zjawiska była polityka wobec Iranu, Rosji oraz NATO[42], jak również sporu USA z Chinami dotyczącego Morza Południowochińskiego[43]. We wszystkich tych przypadkach Niemcy obawiały się też reperkusji ekonomicznych płynących z popierania polityki USA. W sytuacji projektów gospodarczych, które wiązały się z ryzykiem dla bezpieczeństwa, Berlin zazwyczaj zresztą przedkładał korzyści ekonomiczne ponad kwestie geopolityczne. Przykładem jest rozbudowa gazociągu północnego[44] lub przyjmowanie chińskiej technologii G5[45] wbrew sprzeciwowi Waszyngtonu, a nawet pod groźbą sankcji ze strony USA.
Mniej Ameryki to więcej Rosji
Według naukowców po zakończeniu zimnej wojny Rosja nie była uznawana w Niemczech za zagrożenie dla bezpieczeństwa[46]. Przykładowo po wojnie w Osetii Południowej w roku 2008 tylko państwa bałtyckie i Polska zwiększyły wydatki zbrojeniowe. W pozostałej części UE ulegały one dalszej redukcji. Wydatki na ten cel wzrosły ponownie w Polsce, Szwecji i w państwach bałtyckich po agresji Rosji na wschodnią Ukrainę i aneksji Krymu w 2015, ale uległy zmniejszeniu m.in. w Niemczech[47]. Nawet pod bezprecedensowym naciskiem administracji Trumpa na Berlin, aby Niemcy zwiększyły swoje wydatki na ten cel, ponownie podjęto decyzję o ich redukcji z poziomu 1,3% PKB w 2019 roku do 1,2% PKB w 2022 roku (NATO oczekuje 2 proc. w stosunku do PKB; Niemcy zobowiązały się na szczycie w Walii w 2014 roku do uzyskania takiego poziomu w 2024 roku)[48].
Po rozpoczęciu konfliktu na wschodzie Ukrainy i aneksji Krymu przez Rosję nastąpiła jednak pewna zmiana w postawie UE. Francja i Niemcy podjęły rokowania z Rosją w ramach tzw. formatu normandzkiego, co ciekawe, bez udziału przedstawicieli UE lub innych państw członkowskich. Następnie pod wpływem zestrzelenia samolotu pasażerskiego nad Ukrainą z liczną grupą obywateli europejskich na pokładzie wszystkie państwa członkowskie (czyli UE) nałożyły sankcje na Rosję. Czynnikiem decydującym dla podjęcia tego kroku była jednak nie tyle presja ze strony mediów, ile nacisk administracji amerykańskiej[49].
czytaj także
Pomimo tego Niemcy w sporach geopolitycznych prowadzonych z Rosją wyraźnie ustępują. Przykładem są liczne projekty unormowania stosunków ze wschodnim sąsiadem proponowane przez naukowców i rozważane przez decydentów politycznych[50]. Zachęcają one do ustabilizowania relacji geopolitycznych z Moskwą nawet kosztem nieformalnej zgody na aneksję Krymu i zobowiązania, że Ukraina nigdy nie zostanie członkiem UE lub NATO. Co więcej, już samo dążenie do autonomii strategicznej wobec USA w europejskiej polityce obronnej prowadzi w opinii tych naukowców do konieczności unormowania relacji geopolitycznych z Rosją[51]. UE i jej siły zbrojne nie mogą bowiem w przewidywalnej przyszłości zastąpić NATO w przypadku konfliktu z Rosją. Tym bardziej, że w ostatnich latach niemiecka armia powoli rozbrajała się ze względu na wprowadzane od 2011 roku oszczędności. Obejmowały one wycofywanie używanego sprzętu wojskowego ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych, ograniczanie zamówień części zamiennych dla sprzętu pozostającego w eksploatacji i zmniejszanie dostępności sprzętu wojskowego do 50–70% stanu w pododdziałach wojsk lądowych. Zły stan Bundeswehry może najlepiej obrazują trudności z wystawieniem w pełni wyposażonej jednej brygady wojsk lądowych na niemiecki dyżur w natowskiej „szpicy”[52] w 2019 roku[53].
Tak więc rozbrat z Waszyngtonem i zmniejszenie obecności USA w Europie muszą prowadzić do konieczności ułożenia relacji geopolitycznych z Kremlem, w dużym stopniu na warunkach rosyjskich. W zamian oczekiwana jest poprawa wzajemnych relacji na płaszczyźnie ekonomicznej. Wymownym przykładem takiej polityki była rozbudowa gazociągu północnego w tym samym czasie, kiedy UE nakładała sankcje na Moskwę[54]. Z pozoru wydaje się to zachowaniem schizofrenicznym. Niemniej dawało jasny sygnał Kremlowi, że sankcje są przejściowe, współpraca ekonomiczna zaś strategiczna.
Podsumowując, Niemcy nie postrzegały Rosji w ostatnich latach jako rywala lub nawet poważne zagrożenie geopolityczne. Była ona raczej uznawana za potencjalnego partnera gospodarczego, a w przyszłości również politycznego.
Wnioski
Zgodnie ze sztuką geoekonomii Niemcy wykorzystują instrumenty gospodarcze jako źródło potęgi i wpływów geopolitycznych w UE oraz sąsiadujących regionach. Szczególnie zainteresowanie Berlina budzi Europa Środkowa i Wschodnia oraz Bałkany Zachodnie. Widoczny jest też silny prymat interesów gospodarczych w polityce zagranicznej, choć dostrzec można rosnące aspiracje geopolityczne. Jako „republika handlowa” zabiegają o utrzymanie globalizacji gospodarczej, a więc systemu instytucjonalnego zapewniającego korzystną wymianę gospodarczą dla Niemiec. Wśród najważniejszych celów geopolitycznych tego państwa należy zaś wymienić zwiększenie autonomii wobec USA, ułożenie strategicznych relacji z Rosją, kontrolę procesów integracyjnych w UE i strefy wpływów geoekonomicznych w Europie Środkowej i na Bałkanach Zachodnich. Ważnym instrumentem geopolitycznym jest też kształtowanie ładu międzynarodowego w kierunku wielobiegunowości i wielostronności rokowań politycznych. Celem jest tutaj możliwość udziału RFN w głównych decyzjach w skali światowej i właśnie dlatego Niemcy zabiegają o stałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych.
czytaj także
RFN ma jak dotąd ograniczone ambicje budowania własnej siły opartej na środkach wojskowych lub uciekającej się do przymusu militarnego. Jedynym wyjątkiem jest chęć rozwoju europejskiej polityki obronnej, co jednak ma przede wszystkim wymiar ekonomiczny, jak również dotyczy pogłębienia integracji i niemieckich wpływów strategicznych w UE. Jednocześnie Berlin jest skłonny ustępować geopolitycznie, kiedy zagrożone są jego interesy ekonomiczne – można to było obserwować zwłaszcza w stosunku do Chin, Rosji i USA.
**
prof. dr hab. Tomasz Grzegorz Grosse – socjolog, politolog i historyk, kierownik Zakładu Polityk Unii Europejskiej w Instytucie Europeistyki WNPiSM UW. Specjalizuje się w analizie polityk gospodarczych w UE i w państwach członkowskich, a także w zarządzaniu publicznym. Autor m.in. W poszukiwaniu geoekonomii w Europie (2014), redaktor książki Polityki europejskie w dobie kryzysu (2016), współredaktor książki Oblicza kryzysu (2016).
Artykuł powstał w związku z seminarium w ramach cyklu „Zmiana kursu, przyspieszenie czy katastrofa? Niemiecki okręt na unijnym morzu a polskie dylematy w Europie”, organizowanego przy współpracy z Fundacją im. Róży Luksemburg. Recenzentami pierwotnej wersji tekstu byli Ryszarda Formuszewicz (PISM) oraz dr Paweł Musiałek (Klub Jagielloński).