Unia Europejska

Oettinger – unijny antyekolog

Günther Oettinger znów ma zostać niemieckim komisarzem UE. Mimo opinii, że pięć lat za Oettingera to stracony czas dla zwrotu energetycznego w Europie.

Europejską politykę klimatyczną Günther Oettinger krytykuje w ostrych słowach: kto uważa, że Unia Europejska ma za zadanie sama ratować świat, jest arogantem lub idiotą. Czy ma na myśli swoich kolegów z Komisji Europejskiej? Jeszcze kilka tygodni temu razem postanowili o wspólnym celu klimatycznym dla Europy: emisja dwutlenku węgla do roku 2030 powinna się zmniejszyć o 40 procent. O wiele za mało, mówią ekolodzy. O wiele za dużo, mówi Oettinger. Nie przejmuje się oficjalnym stanowiskiem Komisji. Stanowiskiem swego rządu też nie.

Jego styczniowe wystąpienie w związku pracodawców Businesseurope pokazuje, co naprawdę gra w duszy politykowi chadecji: europejskiej gospodarki nie powinny przytłaczać ekobzdury. A co inni o tym myślą, nie ma znaczenia. Ma dla nich przygotowane parę dosadnych słów.

Resort z większą władzą

Przez całe dziesięciolecia Oettinger działał politycznie w Badenii-Wirtembergii i zaszedł wysoko, aż do posady premiera landu – bastionu CDU. Potem dostał jednak zaskakującego kopniaka do Brukseli. Od prawie pięciu lat jest unijnym komisarzem ds. energii, a wygląda na to, że sześćdziesięciolatka czeka druga kadencja. CDU, CSU i SPD zgodziły się na jego nominację jako niemieckiego komisarza UE. On sam mówi, że „chętnie zostanie w Brukseli”.

Prawdopodobnie otrzyma resort z większą władzą. Mówi się o stanowiskach komisarza ds. konkurencji, ds. przemysłu i ds. rynku wewnętrznego. Sam Oettinger nie chce się określać. „Osobiście jestem jak najbardziej gotowy pozostać w obszarze energetyki”, mówi tygodnikowi „Freitag”. „Równie dobrze mogę sobie jednak wyobrazić przejście do innego, związanego z gospodarką resortu”.

Stracone pięć lat

Szczególnie wściekli są Zieloni. „On reprezentuje gospodarczo liberalne, antyekologiczne skrzydło CDU”, mówi luksemburski europoseł Claude Turmes. „Pięć lat za Oettingera to stracony czas dla zwrotu energetycznego w Europie”. Turmes wie, co mówi, bo w brukselskim parlamencie siedzi od 1999 roku.

Jako komisarz ds. konkurencji Oettinger miałby również i w kwestiach energii co nieco do opowiedzenia. Przy reformie ustawy o odnawialnych źródłach energii rząd Niemiec musiał wciąż ścierać się z obecnym komisarzem Joaquínem Almunią. Rozmaite regulacje ustawy potraktował on jako niedozwoloną pomoc publiczną dla konkretnych przedsiębiorstw.

Sojusznik przemysłu

Oettinger mógłby jeszcze pogorszyć sytuację. To ideowy urzędnik, na którym lobby gospodarcze może polegać. Johannes Lambertz, pełnomocnik koncernu RWE ds. zwrotu energetycznego, twierdził na łamach „Stuttgarter Zeitung”: „Komisarza Oettingera postrzegamy jako sojusznika, gdy chodzi o to, by wynikające z regulacji klimatycznych obciążenia dla przedsiębiorstw nie doprowadziły do nadmiernej utraty konkurencyjności”. Praktyka przyznała mu rację.

Przykład: wartości graniczne emisji dwutlenku węgla dla samochodów osobowych. Nie tylko Angela Merkel walczyła twardo o interesy niemieckiego przemysłu samochodowego, którego auta, na tle reszty Europy, produkują szczególnie dużo gazów cieplarnianych. Również Oettinger lobbował za łagodniejszymi normami.

O swym sukcesie w lipcu 2012 roku zameldował nawet w liście do prezesa Volkswagena Martina Winterkorna. Nowy projekt regulacji zawierać ma „wcale nie mało znaczące poprawki w porównaniu do pierwotnej propozycji”. Koniec listu Oettinger napisał już ręcznie: przesyła „koleżeńskie pozdrowienia z Brukseli do Wolfsburga”. Panowie się znają.

Przykład drugi: łupki. Metodę szczelinowania stosuje się w USA już od lat, jest ona jednak bardzo kontrowersyjna z racji ryzyka ekologicznego. Niektóre kraje członkowskie UE już zakazały wydobycia gazu łupkowego, w Berlinie trwają właśnie prace nad ustawą regulacyjną. Oettinger wierzy mocno w nowy obszar biznesowy dla koncernów naftowych i gazowych. „Gaz łupkowy ma szanse także w Europie”, a Niemcy „nie powinny zgłaszać ostatecznego sprzeciwu. Inaczej stracimy wiele ważnych możliwości”.

Przykład trzeci: energia atomowa. Oettinger wypracował Energetyczną Mapę Drogową 2050, w której czytamy, że energia jądrowa wciąż jeszcze będzie UE potrzebna. „Pozostaje ona wciąż kluczowym źródłem nisko emisyjnego wytwarzania prądu elektrycznego”. W jednym ze scenariuszy miałoby w najbliższych latach zostać wybudowanych aż 40 nowych reaktorów.

Na użytek atomowej propagandy pomija się nawet konkretne liczby: w projekcie sprawozdania o dotacjach sporządzonym przez jego współpracowników widniała informacja, że energia atomowa w roku 2011 została wsparta sumą 35 miliardów euro, czyli większą niż energie odnawialne. Wykreślono ją jednak, rzekomo z powodu braku wiarygodnych danych.

Propozycji Oettingera, aby w całej Europie wprowadzić ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej dla elektrowni atomowych, od pewnego momentu już nie forsowano. Sporo kosztowałaby przemysł.

Potrafi rozstawiać po kątach

Tak czy inaczej: nawet jego krytycy przyznają, że w ostatnich latach Oettinger dobrze zgłębił temat energii. Studiował prawo i makroekonomię, uchodzi za analityka i „pożeracza akt”. Retoryka już niekoniecznie jest jego mocną stroną, choć w międzyczasie zaczął znośnie mówić po angielsku. Na początku urzędowania mocno to jeszcze szwankowało. Istnieje nagranie, na którym duka przygotowaną wcześniej mowę. Bez podpisów ciężko cokolwiek zrozumieć. A co najbardziej przykre, to sam Oettinger powiedział kiedyś, że na współczesnym rynku pracy każdy już musi znać angielski, od prezesa firmy po wykwalifikowanego robotnika. Wideo stało się hitem internetu.

Potrafi jednak rozstawiać po kątach, jak co jakiś czas możemy przekonać się na łamach „Bilda”. Na przykład kiedy chce wysyłać unijnych urzędników do Grecji, by „skończyli z tamtejszym niechlujstwem”. Kiedy domaga się, by „flagi państw-dłużników na budynkach unijnych opuszczać do połowy”. Albo kiedy mówi, że Bułgarią, Rumunią i Włochami „w zasadzie nie da się rządzić”. Niektórym dyplomatom było to nie w smak, zwłaszcza wypowiedziane przez Niemca.

Wewnątrzpartyjny wywóz odpadów

Dlaczego zatem znów wysyłany jest do Brukseli? Przed pięcioma laty Oettinger stanowił według raportu „Spiegla” dopiero trzeci wybór. Angela Merkel proponowała ponoć to stanowisko Norbertowi Röttgenowi i Rolandowi Kochowi, ale obaj woleli pozostać, odpowiednio, ministrem środowiska i premierem landu Hesji. Wzięła więc Oettingera. Wyraźnie zadziałała tu też formuła: „Dziadkowie do Europy” (Hast du einen Opa, schick ihn nach Europa). Wśród socjaldemokratów zapanowało oburzenie. Ówczesny szef ich frakcji w Europarlamencie Martin Schulz mówił o „upokorzeniu wielu kompetentnych polityków CDU w Berlinie i Brukseli”, a unijny komisarz, wówczas ds. przemysłu, Günter Verheugen o „wewnątrzpartyjnym wywozie odpadów”.  

W oczach wielu polityków Bruksela pozostaje bocznym torem, dlatego też obok Oettingera nie ma polityka, który pchałby się na to stanowisko. Dla Merkel jego druga kadencja ma zalety taktyczne: trzyma na dystans konkurenta, z którym ponoć nie układa jej się dobrze. Jednocześnie zaspokaja gospodarcze skrzydło własnej partii. SPD i tak nie ma tu nic do powiedzenia, taki jest układ. Konserwatywny Jean-Claude Juncker będzie przewodniczącym Komisji, a socjaldemokraci wystawią niemieckiego przewodniczącego PE Martina Schulza – dlatego niemiecki komisarz musi pochodzić z CDU. A jak to wpłynie na przyszłość Europy, jest bez znaczenia.

Kłótnia z CSU

Oettinger może też liczyć na wsparcie Wielkiej Koalicji w Berlinie. Najpierw Merkel dała znać przez swego rzecznika, że dotychczasowy niemiecki komisarz „robi bardzo dobrą robotę”, potem prezydium CDU zagłosowało za nominacją na drugą kadencję. Herbert Reul, przewodniczący grupy CDU/CSU w Parlamencie Europejskim wyjaśniał, że z racji swych kompetencji i doświadczenia Oettinger stanowi „pierwszy wybór”.

Szef CSU Horst Seehofer też się zgodził, choć w przeszłości często wdawał się z nim w spory. Kiedy Seehofer próbował zablokować budowę ogromnych linii energetycznych przez Bawarię, psioczył na „gadaninę” Oettingera i innych „nieznających lokalnych uwarunkowań”. Później jeszcze, w sporze o ogólnoeuropejskie winiety dla samochodów osobowych, Seehofer miał nazwać komisarza „oderwanym od rzeczywistości” – ale ponoć tamten tylko coś „źle usłyszał”.

Wykroczenie przeciw kodeksowi?

CSU jednak Oettingera popiera, przeciwko są organizacje ekologiczne. Franziska Achtenberg z Greenpeace mówi, że „należy zapytać, czy Oettinger faktycznie trzymał się Kodeksu Postępowania Komisarzy UE”. W końcu ewidentnie reprezentował „interesy narodowe”, np. przy sprawie wartości granicznych emisji CO2 dla aut osobowych. Kodeks stanowi wyraźnie, że Komisarze sprawują swoje urzędy „w ogólnym interesie Unii”.

Jest tam jeszcze jedno zdanie: „Od członków Komisji oczekuje się, że będą bronić decyzji całego kolegium i je wspierać”. Jak można to pogodzić z publiczną krytyką celów emisji CO2 na rok 2030, wie zapewne tylko sam komisarz Oettinger.

przeł. Michał Sutowski

Tekst pochodzi z magazynu „der Freitag”.

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij