Historia, Weekend

„Dziwki” i „czarownice”: narodziny kapitalizmu i obniżenie wartości prac kobiet

Fala mizoginii przelewająca się od końca XV wieku przez europejskie miasta miała swoje źródło w (samodestrukcyjnej) próbie wypchnięcia kobiet z miejsca pracy oraz z rynku.

Kryminalizacja kobiecej kontroli nad prokreacją to zjawisko, którego wagi nie można przecenić, zarówno pod względem jego wpływu na kobiety, jak i konsekwencji, które ze sobą niosło dla kapitalistycznej organizacji pracy. Jest dobrze udokumentowane to, że w średniowieczu kobiety dysponowały wieloma środkami antykoncepcyjnymi, zwykle ziołowymi, które przetwarzały w mikstury i pesaria (krążki) stosowane z zamiarem przyspieszenia okresu, wywołania aborcji lub do sterylizacji. Amerykański historyk John Riddle w książce Eve’s Herbs: A History of Contraception and Abortion in the West przekazał nam ogromny wykaz najczęściej stosowanych substancji i ich spodziewanego lub zazwyczaj występującego działania.

Krótki przewodnik po ludzkości i naturze przed nastaniem kapitalizmu

Kryminalizacja antykoncepcji wywłaszczyła kobiety z tej przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy, która dawała im pewną autonomię w kwestii rodzenia dzieci. Wydaje się, że w niektórych przypadkach wiedza ta wcale nie zniknęła, ale przeniosła się do podziemia. Kiedy jednak kontrola urodzeń umożliwiła jej ponowne pojawienie się na arenie społecznej, metody antykoncepcyjne nie mogły już być stosowane przez kobiety, lecz zostały przeznaczone specjalnie na użytek męski.

W tym miejscu pominę konsekwencje demograficzne wywołane tą zmianą, a po omówienie niniejszego zagadnienia odsyłam do pracy Riddle’a. Chciałabym jedynie podkreślić, że przez odebranie kobietom kontroli nad ich ciałami państwo pozbawiło je najbardziej podstawowego warunku fizycznej i psychologicznej integralności, degradując macierzyństwo do poziomu pracy przymusowej i w niespotykany dotychczas sposób ograniczając życie kobiet do reprodukcji. Zmuszanie ich do prokreacji wbrew ich woli lub (jak głosi feministyczna pieśń z lat siedemdziesiątych XX wieku) do „produkcji dzieci na rzecz państwa” jedynie częściowo określiło ich rolę w nowym płciowym podziale pracy. Dopełniło jej zaprzestanie określania kobiet jako robotnic, a proces ten (zresztą dogłębnie zbadany przez feministyczne historyczki) niemal się zakończył u schyłku XVII wieku.

Od tego czasu kobiety traciły zajmowane pozycje, nawet w przypadku zawodów uchodzących za ich domenę, takich jak piwowarstwo i położnictwo, których zaczęły dotyczyć nowe zasady zatrudnienia. Proletariuszkom niezwykle trudno było dostać pracę inną niż ta o najniższym statusie: jako służba domowa (zajęcie jednej trzeciej żeńskiej siły roboczej), pomoc w gospodarstwie rolnym, prządka, dziewiarka, hafciarka, wędrowna handlarka, mamka. Jak wyjaśniła między innymi Merry Wiesner, popularność (w zapisach prawa, dokumentach podatkowych, rozporządzeniach gildii) zdobyło założenie, że kobiety nie powinny wykonywać pracy poza domem, a w produkcję mogą angażować się jedynie wtedy, gdy pomagają swoim mężom.

Uważano nawet, że żadna praca wykonywana przez kobiety w domu nie ma znamion pracy ani wartości, nawet wówczas, gdy towar został wykonany z myślą o sprzedaży na rynku. Jeśli kobieta uszyła jakieś ubrania, był to rezultat jej „pracy domowej” lub „prowadzenia domu”, nawet gdy nie powstały one z myślą o rodzinie. Tymczasem ta sama czynność wykonywana przez mężczyznę postrzegana była jako „produkcyjna”.

Fejfer: Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo macierzyństwo różnicuje szanse na rynku pracy

Obniżenie wartości pracy kobiet było posunięte do takiego stopnia, że władze miast namawiały gildie do pomijania produkcji towarów przez kobiety (zwłaszcza wdowy) w ich własnych domach. Chodziło z jednej strony o to, by nie uznać pracy kobiet za prawdziwą pracę, z drugiej, by zapewnić im minimalny dochód pozwalający uniknąć korzystania z pomocy dla ubogich. Wiesner dodaje, że kobiety przyjęły taką rolę, a nawet przepraszały za proszenie o pracę i błagały o zatrudnienie jako warunek konieczny do własnego utrzymania.

Wkrótce wszelka praca kobiet wykonywana w domu stała się „prowadzeniem domu”, a nawet jeśli odbywała się poza nim, była opłacana słabiej niż praca mężczyzn i zawsze na tyle nisko, by nie można było się z niej utrzymać. Małżeństwo w przypadku kobiety traktowano jako prawdziwą karierę, a jej niezdolność do własnego utrzymania uznawano za tak oczywistą, że jeśli samotna kobieta próbowała zamieszkać na wsi, a nawet otrzymywała płacę roboczą, to czekało ją wygnanie.

Utrata autonomii związanej z płatnym zatrudnieniem i wywłaszczenie z ziemi spowodowały, że prostytucja zaczęła przybierać masową skalę. Jak donosił Le Roy Ladurie, wzrost liczby prostytutek we Francji zauważalny był wszędzie:

„Od Avignonu przez Narbonę do Barcelony kobiety lekkich obyczajów (femmes de débauche) ustawiały się przy bramach miast, na ulicach, w dzielnicach czerwonych latarni […], na mostach […], [tak więc] od 1594 roku »wstydliwy handel« kwitł jak nigdy dotąd”.

Nieodpłatna praca kobiet: równość zaczyna się w domu

Podobnie sytuacja wyglądała w Anglii i Hiszpanii, gdzie z obszarów wiejskich do miast każdego dnia zmierzały zubożałe kobiety. Nawet żony rzemieślników pozyskiwały w taki sposób dochód dla rodziny. Władze Madrytu w obwieszczeniu ogłoszonym w 1631 roku potępiły problem, bolejąc nad tym, że wiele kobiet prowadzących wędrowny tryb życia błąka się po ulicach, alejach i tawernach miast i nakłania mężczyzn do grzechu. Skoro tylko prostytucja stała się podstawową formą utrzymania całej rzeszy kobiet, zmienił się jej instytucjonalny status. Podczas gdy w późnym średniowieczu oficjalnie akceptowano ją jako zło konieczne, a prostytutki czerpały korzyści z reżimu wysokich płac, w XVI wieku sytuacja się odwróciła. W atmosferze narastającej mizoginii, charakterystycznej dla szerzenia się protestanckiej reformacji i polowania na czarownice, na prostytucję najpierw nałożono nowe ograniczenia, a w dalszej kolejności ją skryminalizowano.

Od 1530 do 1560 roku wszędzie pozamykano miejskie lupanary, a prostytutki, szczególnie te pracujące na ulicy, zaczęły podlegać surowym restrykcjom: banicji, chłoście i innym okrutnym karom. Wśród nich było „krzesło do pławienia czarownic” (ducking stool) lub inaczej acabussade – nazwane przez Nickie Roberts „sztuką ponurego teatru” – do którego przywiązywano ofiary (czasem wtrącano je do klatki), a następnie wielokrotnie podtapiano w rzekach lub stawach, dopóki omal nie utonęły. Tymczasem w szesnastowiecznej Francji zgwałcenie prostytutki przestało być przestępstwem. W Madrycie ustanowiono, że prostytutki i kobiety prowadzące wędrowny tryb życia nie mogą przebywać ani spać na ulicach lub pod portykami budynków miejskich, a jeśli zostaną na tym przyłapane, czeka je najpierw sto batów, a następnie zgolenie włosów i brwi oraz wygnanie z miasta na sześć lat.

Jak wytłumaczyć ten radykalny atak na robotnice? W jaki sposób wykluczenie kobiet ze sfery społecznie rozpoznanej pracy i stosunków pieniężnych wiąże się z narzuceniem przymusowego macierzyństwa oraz gwałtownym rozpowszechnieniem polowań na czarownice w tym czasie?

Gdy przyglądamy się temu zjawisku z wygodnej współczesnej perspektywy, po czterech wiekach dyscyplinowania kobiet przez kapitał, odpowiedzi mogą nasuwać się same. Mimo to praca najemna kobiet, praca domowa i (płatna) praca seksualna są wciąż zbyt często badane w oderwaniu od siebie.

Wielostronna praca uspokajania. Jak kobiety przeżywały pandemię

czytaj także

Wielostronna praca uspokajania. Jak kobiety przeżywały pandemię

Monika Helak, Małgorzata Łukianow, Justyna Orchowska

Obecnie znajdujemy się w lepszej pozycji, aby dostrzec, że dyskryminacja, której kobiety doświadczyły w obrębie najemnej siły roboczej, była bezpośrednio powiązana z ich funkcją nieopłacanych robotnic domowych. Zakaz prostytucji i wykluczenie kobiet ze zorganizowanego miejsca pracy możemy więc połączyć ze stworzeniem figury gospodyni domowej i z przekształceniem rodziny w komórkę służącą do produkcji siły roboczej. Z teoretycznego i politycznego punktu widzenia podstawowe pytanie dotyczy jednak tego, pod jakimi warunkami taka degradacja pozycji kobiet była możliwa i jakie społeczne siły ją wspierały czy też były w nią zaangażowane.

Odpowiedź wiąże się z zasadniczą rolą, jaką w obniżeniu wartości pracy kobiet od końca XV wieku odgrywała wszczęta przez członków cechów kampania na rzecz wykluczenia kobiet z warsztatów. Prawdopodobnie jej celem była ochrona przed atakiem kapitalistycznych kupców, którzy zatrudniali kobiety za niższe stawki. Działania rzemieślników pozostawiły po sobie liczne ślady. We Włoszech, Francji i w Niemczech czeladnicy wnioskowali do władz o zakazanie kobietom konkurowania z nimi, wykluczali je ze swoich szeregów, strajkowali, jeśli zakaz nie był przestrzegany, a nawet odmawiali pracy z mężczyznami, którzy pracowali z kobietami.

Jak widać, również rzemieślnicy dążyli do tego, aby kobiety wykonywały jedynie pracę domową, ponieważ trudności ekonomiczne sprawiły, że „roztropne zawiadywanie gospodarstwem domowym przez żonę” stało się dla nich warunkiem niezbędnym do uniknięcia bankructwa i zachowania niezależnego warsztatu. Sigrid Brauner (autorka powyższego określenia) mówi o znaczeniu, jakie tej nowej zasadzie społecznej nadawali niemieccy rzemieślnicy. Kobiety próbowały stawiać opór, jednak w obliczu stosowanych przez mężczyzn metod zastraszenia poniosły porażkę. Te, które ośmieliły się pracować poza domem, w przestrzeni publicznej i na rynku, były przedstawiane jako napastliwe seksualnie sekutnice, a nawet jako „dziwki” lub „czarownice”.

Mamy tu oczywiście do czynienia z dowodem na to, że fala mizoginii przelewająca się od końca XV wieku przez europejskie miasta (odzwierciedlona w męskiej obsesji na punkcie walki o spodnie i w postaci nieposłusznej żony, przedstawianej w literaturze popularnej jako stosująca przemoc wobec swojego męża lub trzymająca go pod pantoflem) miała swoje źródło również w tej (samodestrukcyjnej) próbie wypchnięcia kobiet z miejsca pracy oraz z rynku.

Z drugiej strony, próba ta z pewnością by się nie powiodła, gdyby rządzący nie przyłożyli do niej ręki. Wiedzieli oni jednak doskonale, że leży to w ich interesie. Wydalenie kobiet z cechów oprócz uspokojenia zbuntowanych czeladników zapewniło także niezbędne podstawy przywiązania kobiet do pracy reprodukcyjnej i wykorzystania ich jako słabo opłacanych chałupniczek.

**

Przełożył Krzysztof Król. Fragment pochodzi z książki Silvii Federici Kaliban i czarownica, która ukazała się nakładem wydawnictwa Karakter. Dziękujemy za zgodę na przedruk. Tytuł pochodzi od redakcji krytykapolityczna.pl.

**

Silvia Federici – akademiczka i działaczka feministyczna. Jest emerytowaną profesorką filozofii politycznej na Uniwersytecie Hofstra w Nowym Jorku. Przez wiele lat nauczała w Nigerii. Współzałożycielka Międzynarodowego Kolektywu Feministycznego, a także Committee for Academic Freedom in Africa (CAFA).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij