Kto chciałby iść do kina na jawną propagandówkę amerykańskiej armii? A jednak chodzimy i nawet nam się podoba.

Kto chciałby iść do kina na jawną propagandówkę amerykańskiej armii? A jednak chodzimy i nawet nam się podoba.
Produkcja Gunna pokazuje nie tyle, że nawet Hollywood straciło sympatię do Izraela Netanjahu, co że straciła ją istotna część hollywoodzkiej publiczności.
Aniela zstępuje z elitarnych sfer na warszawską Pragę, żeby wyzwolić tutejszych dzikich od nich samych i wszechobecnej patologii.
Rewolucja przemysłowa stworzyła społeczny grunt, na którym opierała się znana nam demokracja. Ten grunt osuwa się nam spod nóg od końca lat 70., a kolejne próby sterowania tym procesem przez polityków czynią go jeszcze mniej stabilnym.
Wszechobecnym rekwizytem w serialu S-F „Eternauta” są maski gazowe. Dziś noszą je w Argentynie demonstranci, gdy policja prawicowego radykała używa gazu łzawiącego.
Obejrzawszy ten film dwukrotnie w ciągu dwóch dni, wciąż nie potrafię wyjść z podziwu. Czegoś tak doskonale złego nie widziałam od dawna.
„Próba generalna” może być zarówno eksperymentalnym polem żartów, grą w „Simsy” w realu czy altruizmem śmieszka łaknącego poważnego traktowania, jak i próbą naprawy świata za sprawą tytułowej symulacji lepszej rzeczywistości.
Fantastycznie, że aktorka nieco ponad dekadę temu przejęła kontrolę nad hollywoodzką narracją o samej sobie, nie zmienia to jednak faktu, że „The Last Showgirl” to kompletnie nieudana, przeestetyzowana indie wydmuszka.
„Syn stulecia” niewiele uwagi poświęca innym bohaterom historycznym, ale też nie musiał tego robić, skoro elity polityczne ustąpiły Mussoliniemu pola praktycznie bez walki.
Ze swoją brutalnością, seksualnością, walką klas i nawiązaniami do biografii Stalina czy Trockiego „Andor” jest bardzo odległy od klasycznych „Gwiezdnych Wojen”.
Czy 40 lat po premierze można spojrzeć na „Shoah” Claude’a Lanzmanna inaczej? Przyjrzymy się plenerom nieupamiętnionym instytucjonalnie oraz zaskakującej internetowej popularności materiałów niewykorzystanych przy montażu.
Trudno uwierzyć, że ambicją Hazanaviciusa było uniknięcie klisz i poetyki spod znaku holo-polo.